Forum o Pingwinach z Madagaskaru
Lirimaer
Mimo ciągłego wymiotowania nadal słyszałam, co mówią. Hmmm... Co ją tak ciągnie do tych kuców?
Offline
-Ja chcę do kucyków!! Chcę!!! Słyszycie!! Ja chcę być kucykiem!!! - krzyczałam, a mój krzyk przechodził w pisk.
Kowalski próbował mówić, ale go zagłuszyłam:
-Chcę być kucykiem! Chcę! Chcę! Chcę!!! - piszczałam tupiąc nogą.
Nagle moją uwagę przykuł pewien przedmiot na podłodze.
-Strzykawka z eliksirem ponyfikujcym! - krzyknęłam z radości i bez zastanowienia wbiłam sobie w rękę. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Wystarczyła chwila, a już stałam na czterech kopytkach ciesząc się.
-Taaak!!! - krzyknęłam.
Wszyscy byli zdziwieni.
Offline
Lirimaer
-Bleh... -odepchnęłam się od okna, hamując wymiotowanie. Odwróciłam się i zobaczyłam Wiolę stojącą na środku pokoju z baaaaaardzo zadowoloną miną. Oczywiście jako kucyk... Pięknie. Nawet lekarstwa nie mamy... Czyli znowu trzeba wracać do kuców. My to mamy szczęście...
Offline
-Tak, jestem kucykiem, tak!!! - krzyczałam.Byłam taka szczęśliwa.
Nie rozumiem, dlaczego wszyscy zaczęli się na mnie tak dziwnie patrzyć.
Przecież ja tak chcę być kucykiem...
Offline
Lirimaer
Nagle przypomniało mi się jeszcze coś, i momentalnie się skrzywiłam.
-Pozwólcie że wam coś przypomnę. Zapomnieliśmy jeszcze o kimś.... -wszyscy oprócz Wioli spojrzeli na mnie pytająco. -O kimś, kogo imię zaczyna się na "M". I ten ktoś jest wydrą. I ten ktoś został w tej sali, gdzie walczyliśmy z Chrysalis.
Offline
-Taaak! Wracamy do świata kucyków! - krzyknęłam i zaczęłam podskakiwać.
Wszyscy spojrzeli się na mnie jak na wariatkę.
-No co? Ktoś nawet tak poważny jak ja, musi czasem dać upust swoich emocji... Ty Kowalski chyba najlepiej to rozumiesz, co? - zapytałam spoglądając na pingwina.
-Eee... Tak... - bąknął.
-To świetnie! Kiedy wyruszamy?
Offline
Lirimaer
-Najlepiej zaraz. -stwierdziłam, robiąc kilka skłonów. Moje mięśnie były poważnie nadszarpnięte ciągłymi przemianami.... -Dobra, Wiola... Machaj rogiem i wraacaaamyyyy.... -wypowiedź zakończyłam długim ziewnięciem: byłam już porządnie zmęczona...
Offline
-Weee!! - zakrzyknęłam z radości.
Skupiłam się na zaklęciu i wyczarowałam portal.
-I gotowe - stwierdziłam uśmiechając się.
-Idziemy?
Offline
Lirimaer
-No doobra... -westchnęłam, po czym złapałam za skrzydło Skippera który na chwilę przestał wymiotować. Pociągnęłam go za sobą, znikając w portalu... Bleeee. Znowu będę wymiotować...
Offline
Wylądowaliśmy na trawie. Z racji tego, że zdążyłam się przyzwyczaić do bolesnych upadków, odruchowo użyłam skrzydeł i uniknęłam kontaktu z ziemią.
Miney i Skippera złapałam magią, i zaklęciem lewitacji położyłam ostrożnie na trawie.
-Tak! Nareszcie u kucyków! Hura! - krzyknęłam.
W tej chwili na plecy spadł mi nie kto inny jak..
-Kowalski!! - krzyknęli wszyscy, co raczej przypominało jęk.
-No hej! - krzyknął uradowany.
Zaskoczona zapomniałam o machaniu skrzydłami i spadłam na ziemię.
Offline
Lirimaer
-To co robimy zaczyna mi przypominać kabaret... -mruknęłam zbierając się z ziemi. -Zawsze kogoś zapominamy, a potem trzeba wracać... No nieważne. Czyli lecimy do zamku, tak? -westchnęłam. Nie na to się pisałam, przenosząc się do Zoo w Central Parku... Nieważne. W tym samym momencie coś za mną łupnęło - odwróciłam się i zobaczyłam leżącą na ziemi Wiolę. Na jej plecach siedział leżał zdesperowany kucyk, w którym rozpoznałam Kowalskiego. Grr, z nim zawsze coś musi się stać... Nie powiedziałam już nic, tylko wymownie wzniosłam oczy do nieba. -Chodźcie - powiedziałam. -Lepiej żebyśmy ją znaleźli przed zmierzchem...
Offline
Jęknęłam.
-Kotku, wiem, że mnie kochasz, ale możesz to wyrazić w inny sposób, tak? - powiedziałam do Kowalskiego,wciąż siedzącego na moim grzbiecie.
-Ehh... Bałem się zostawać sam... Chciałem pójść z tobą... I jak widać się udało, hehe... - stwierdził.
Posłusznie zszedł ze mnie.
-Czyli mamy pójść do pałacu? To strasznie daleko... No trudno... Polecimy, tak? - zapytałam.
-Ja nie chcę latać... Boję się latać... - wyjąkał Kowalski.
Mruknęłam parę słów pod nosem i wzięłam go na grzbiet.
-To ruszamy, tak? - upewniłam się.
Offline
Lirimaer
Kiwnęłam głową, od razu wznosząc się w powietrze. Wytężyłam wzrok, i po chwili wypatrzyłam widniejącą na horyzoncie ciemną bryłę zamku. Bez zbędnych słów poleciałam w tamtą stronę. Usłyszałam za sobą szelest skrzydeł, co wskazywało na to, że reszta też poderwała się w powietrze.
Offline
-Długą będziemy lecieć - zapytał Kowalski.
-Raczej Ja, Skipper i Miney, bo ty jesteś na moim karku - poprawiłam go.
-No to ile będziecie lecieć? - zapytał akcentując znacząco "będziecie".
-Nie wiem... Ale jakbyś leciał, byłoby szybciej. Nie jesteś taki lekki jako kucyk.
-Przesadzasz... - jęknął Kowalski.
-Nie, nie przesadzam. I nie gadaj, bo zaraz będziesz sam leciał - powiedziałam odwracając się w jego stronę.
Kowalski spojrzał się w dół. No tak... Z paredziesiąt metrów nad ziemią lecieliśmy...
-Ohh... Taa... Już nic nie mówię.... - dodał po czym objął mnie mocno za szyję.
Offline
Lirimaer
Zachichotałam, słysząc rozmowę Kowalskiego z Wiolą. Jednak mój dobry humor od razu zgasł, bo zobaczyłam jak daleko mamy do zamku... Westchnęłam, po czym lekko przyspieszyłam.
Offline