LadyDekaro - 2013-02-19 00:09:51

Widzę że cicho na forum toteż sama zapoczątkuję jakąś rpg... o ile kokolwiek zechce sie w to wciągnąć ;)

Ogólna sytuacja jest taka:
Kucyki pony przedostały sie ze swojego wymiaru do wymiaru pingwinów (który jest, poniekąd, także nasz) i zmierzają do zaprowadzenia miłości i sprawiedliwości na świecie (taa, naczytałam się "The Last of Us"). Oczywiście uradowani Bronies rzucają się do masowych ponyfikacji, inni ludzie podchodzą do tego z dystansem. Ponyfikacja bowiem pozbawia człowieka myśli związanych z agresją, przemocą czy inną paskudną cechą rodzaju ludzkiego i tym samym porządnie wypiera ich mózgi (bo cóż innego pod kopułą ludziom siedzi). Nie są zbyt asertywni, chociaż funkcjonują jako normalne istoty żyjące.
Pingwiny stoją bezczynnie i przypatrują się, jak kucyki wywlekają z mieszkań ludzi i wtłaczają im do żył eliksir ponyfikacyjny... oczywiście do czasu.
Co mogą zrobić nasi główni bohaterowie? Czy staną na czele rebeli przeciwko pastelowym kucykom, czy przyłączą się do zmieniania świata na lepsze? <--- głupie pytanie

Cóż.., decydujcie.

Arisu - 2013-02-19 14:43:03

Podasz jakiś link do tego czy coś?

Flutterlie - 2013-02-19 15:02:12

To nie chodzi o link, Alice. Gramy TU i TERAZ.
Małe pytanko: gramy swoją postacią (OC) czy kimś kanonowym (z PzM lub MLP)? Albo czy też możemy być ludźmi?
Jeśli kimś kanonowym, to ja rezerwuję Szeregowego (jeśli gramy pingwinami) albo Fluttershy (w wypadku kucyków). Sorry, że się tak pytam i prawdopodobnie wprowadzam niepotrzebny chaos, ale nie do końca zrozumiałam (albo napisałaś to bardzo wyraźnie, a ja nie umiem czytać).

Arisu - 2013-02-19 15:24:50

Aha. Też się mogę dołączyć?

Flutterlie - 2013-02-19 18:08:24

Jeśli wiesz, jak się gra w rpg, to proszę bardzo. A jeśli nie wiesz... Well, zawsze mogę w skrócie objaśnić zasady ;)

Arisu - 2013-02-19 19:28:32

chyba chodzi o to że się pisze jakby się było tą postacią. Jak chodzi o pingwiny to biorę Kowalskiego.

QWERTA - 2013-02-20 18:13:58

YAY! Uwielbiam RPG! Ale gramy pingami, cooo? Rezerwuję Skipcia, jak kucyki to Rainbow Dash.
A tak w ogóle to nie do końca rozumiem... :D

lisek696 - 2013-02-20 18:42:45

Ja będe Rico.

Arisu - 2013-02-20 18:57:40

fajnie że znalazł się cały skład. kiedy zaczynamy?

Flutterlie - 2013-02-20 20:34:19

Cóż, same pingwiny to trochę mało. Poza tym, jeśli mamy wybierać między jedną postacią, to ja wolę być Fluttershy (aczkolwiek b. chętnie przejmę obie role ;)).
Możemy zaczynać, tylko że mam jedną prośbę: nie piszmy samych dialogów, dajemy też opisy! Zarówno wypowiedzi, jak i opisy dotyczą tylko naszej postaci (no, ewentualnie drobnych akcji innych). I, ponieważ nie dostałam jednoznacznej odpowiedzi, uznam, że na razie gramy pingwinami. Jak ktoś chce wtrącić opisy sytuacji kucyków, trzeba to zaznaczyć.
Well... Zaczynamy!

Szeregowy siedział jak co tydzień przed telewizorem. Właśnie mieli wyemitować nowy odcinek Słodkorożców, ulubionego serialu młodego pingwina. W dodatku po nowym odcinku mieli wyemitować maraton najbardziej lubianych odcinków z całej serii! Szeregowy nie mógł się doczekać. Przygotował sobie wygodną poduszkę do siedzenia, dużo ciastek, jeszcze więcej krówek, a obok niego stała figurka kucyka.
Zaczęto emitować czołówkę. Szeregowy ledwo mógł wytrzymać z podniecenia - w tym odcinku miała być koronacja księżniczki! Nagle, bez ostrzeżenia, ekran zrobił się czarny. Po otrząśnięciu się z szoku Szeregowy krzyknął:
- Co!? Nie, to nie fair! Dlaczego akurat teraz musieli wyłączyć kablówkę!?
Widocznie krzyczenie podziałało, albowiem telewizor ponownie się włączył. Na ekranie, zamiast uroczy koników, pojawił się jednak Max Kolanko.
- Dzień dobry, dzisiejsza transmisja zostaje przerwana, bo... AAA!!!
Na ekranie przeleciało coś tęczowego, co porwało ze sobą prezentera. Potem, jakby nieśmiało, dwoje wielkich oczu w morskim kolorze pojawiło się na ekranie.
- Um... Rainbow... Jesteś pewna, że tak to działa?
Oczy odsunęły się w tył i widzom ukazał się... żółty pegaz. Latał w miejscu, rozdzielając swoją uwagę między martwieniem się (a przynajmniej tak się Szeregowemu wydawało) o prezentera a rozpracowywaniem dziwnego mechanizmu kamery.
- Um... Przepraszam... Czy ktoś mnie słyszy? Podobno dzięki temu dziwnemu pudełku można sprawić, że wiele osób widzi, co się dzieje w danym miejscu. Nie wiem, czy to działa... Mógłby mi ktoś odpowiedzieć? Dashie, pomóż!
Szeregowy gapił się na ekran z otwartym dziobem. W telewizji mieli prawdziwe, żywe kucyki! Nie zastanawiając się długo, pobiegł na górę, gdzie znajdowały się pozostałe pingwiny. Wychodząc z bazy, potknął się. Natychmiast poderwał się z miejsca i krzyknął do swego szefa:
- Szefie, kucyki znalazły się w naszym świecie!

Arisu - 2013-02-20 20:43:39

(Popatrzyłem się z politowaniem na najmłodszego z oddziału)

-Szeregowy, to niemożliwe, ponieważ kucyki nie istnieją. Pokazują je tylko w tym piorącym mózgi programie o nazwie "słodkorożce". Ztego co wiem to leci teraz ten maraton  3 sezonu tych mitycznych różowych koni, czyż nie?

QWERTA - 2013-02-21 12:27:24

Skipcio zdziwiony patrzy na ekran. Po chwili kładzie skrzydła na ramionach Kowalskiego i patrzy mu w oczy.
- Kowalski. One. Są. Naprawdę. TO JEST TRANSMISJA NA ŻYWO Z CENTRUM NOWEGO JORKU. I to nie są te kucyki z bajki Szeregowego. TO. JEST. MY LITTLE PONY!! I TO JEST FLUTTERSHY!!!
Skipper stoi na środku bazy i gapi się na ekran z rozmarzeniem
( LOL, zakochałam Skipcia w Fluttershy! :D)

Arisu - 2013-02-21 12:39:01

(Zdejmuję skrzydła Skippera z ramion)

-Ale... ale... ale... to nie jest możliwe. Może... może... eee... to są hologramy, a gdzieś jest ukryty projektor. Tak więc pójdziemy do miasta, wyłączymy projektor, który najprawdopodobniej jest dziełem Bulgota, wrócimy do bazy... i się okaże że to ja miałem rację, a nie pan, Szefie... A ja sądziłem, że Szef nie wierzy w te mistyczne różowe konie, któtych  N I E   M A!!! Dotarło to do Szefa? Zresztą nie mogą istnieć, bo nauka nie potwierdziła, żeby takie stworzenia istniały!

LadyDekaro - 2013-02-21 13:00:06

Nagle - zupełnie niespodziewanie - w bazie pingwinów rozległ się wielki, oślepiający błysk. Zasłanianie oczu płetwami niewiele poprawiało sytuację - straszliwa jasność z jednego punktu na środku pomieszczenia robiła się coraz bardziej intensywna. W pewnym momencie nieco osłabła, a z dziwnego punktu wydostały się wiązki purpurowych promieni.
Przetarłam nerwowo oczy i z niedowierzaniem zerknęłam na cztery dziwne stworzenia gapiące się na mnie z nie mniejszym zdumieniem.
- No i masz, Szeregowy, swoje słodkorożce! - powiedział jeden z ptaków, podpierając swe boki skrzydłami (skrzydłami? Właściwie to jak się to nazywa? Zwłaszcza że pingwiny nie latają... z tego co mi wiadomo.).
- Jesteś... prawdziwym słodkorożcem? - zapytał cienkim z podekscytowania głosikiem drugi pingwin.
Wzięłam głęboki wdech i siląc się na uśmiech, powiedziałam:
- Jednorożcem. Pierwszy raz słyszę o określeniu, którego użyłeś.
- Jeeeej! - pingwin zatańczył w miejscu, a pozostali obdarzyli mnie krytycznym spojrzeniem.
- Nazywam się... Twilight Sparkle. - zaczęłam z lekkim zająknięciem, niecierpliwiąc się reakcji ptaków w garniturach.

Arisu - 2013-02-21 13:08:14

-Ty... ty... jesteś jednorożcem? (zapytałem ze zdziwieniem wypisanym na dziobie)

Flutterlie - 2013-02-21 15:08:34

[OOC: Jedna, b. ważna uwaga. Bardzo was proszę, żebyście nie pisały samych dialogów, czy też dialogów z krótkimi opisami. Postarajcie się o porządny opis nie tylko reakcji waszych bohaterów, ale też sytuacji. Nie wiem, wzorujcie się na postach LadyDekaro i moich. Serio, tak gra jest ciekawsza i... hm, sensowniejsza. A uwagi, które są nasze, a nie postaci, piszemy w kwadratowych nawiasach, jak ja teraz. Może się czepiam, ale tak wygląda prawdziwe rpg. A z tej fabuły może być prawdziwe, ciekawe rpg, więc nie spieprzmy tego :P]

Szeregowy wytrzeszczył oczy. A po krótkiej chwili zaczął... tańczyć.
- Yay, jesteś prawdziwym kucykiem! Prawdziwym słodko... znaczy się jednorożcem! Moje marzenie się spełniło! Yay!
Reszta pingwinów i Twilight Sparkle patrzyły na Szeregowego z niezbyt mądrymi wyrazami dziobów i pyszczków. Po jakiejś minucie Szeregowy zdał sobie sprawę, że głupio się zachowuje i przestał skakać po całej bazie. Zamiast tego podszedł do kucyka i mocno go przytulił.
- Możemy ją zatrzymać? - zapytał.

~~~~~~~~~~~
[tymczasem w studiu telewizyjnym. Proszę Rainbow - czyli Qwertę, o dopisanie czegoś i tutaj :)]

Fluttershy biegała po korytarzach wielkiego budynku. Zgubiła gdzieś Rainbow Dash i nie mogła jej znaleźć. Zadanie utrudniały jej dziwaczne, dwunogie stworzenia, które najwyraźniej były zaskoczone jej widokiem. Klacz nieswojo czuła się, kiedy zwracano na nią tyle uwagi. Przecież była tylko zwykłym pegazem, nic niezwykłego. Dwunogie stworzenia, zwane - zgodnie z tym co mówiły Twilight i Rainbow - ludźmi, sprawiały jednak więcej kłopotu, niż tylko zwracanie uwagi na nieśmiałego pegaza. Mianowicie próbowały go złapać.
Fluttershy nigdy nie była zbyt dobrym lotnikiem, jednak nie można było jej odmówić zwinności. Uciekała ludziom, którzy krzyczeli i próbowali ją schwytać. Jednemu ludziowi, klaczy (Twilight mówiła, że ludzkie klacze nazywają się jakoś inaczej, ale Fluttershy nie mogła zapamiętać jak) udało się złapać Fluttershy za nogę. Kucyk pisnął i wyrwał się. Nagle dostrzegła swoją szansę - otwarte okno. Migiem podleciała do okna i wyleciała na zewnątrz. Widok miasta z góry przytłoczył ją. Było przeogromne! Fluttershy miała wrażenie, że jest tak wielkie, jak pół Equestrii. Tyle wysokich budynków, które niemal sięgały chmur, tyle poruszających się małych ludzi, tyle dziwnych, mechanicznych pojazdów, zwanych "samochodami"... Jak ona miała w tym wszystkim znaleźć swoją przyjaciółkę? Nie mając innego pomysłu, krzyknęła najgłośniej, jak mogła:
- RAINBOW!!!

Arisu - 2013-02-21 15:22:59

(patrzę w osłupieniu, jednak wpadam w panikę)

-Ratunku!!! Jednorożce z ulubionej kreskówki Szeregowego chcą opanować świaaaaaaaaat!!!!

(odchodzę trochę dalej)

QWERTA - 2013-02-21 16:40:31

Rainbow Dash unosiła się na Nowym Jorkiem wyglądając Fluttershy. Niecierpliwiła się - czekała na klacz już pół godziny. Nagle usłyszała wrzask Fluttershy.
- RAINBOW!!!
- No nie... - mruknęła Rainbow i poleciała czym prędzej w stronę z której dochodził wrzask. Ludzie oglądali się, choć widzieli jedynie błysk tęczy na niebie. Po chwili dotarła do zestrachanej Fluttershy.
- Fluttershy! Co ci jest na róg Celesti?! [napiszę kawałek dialogu Fluttershy, ok?]
- O. Rainbow. Jesteś! Nie mogłam cię nigdzie znaleźć i tak... bardzo... się... bałam!
- Och, Fluttershy. Musimy lecieć i znaleźć Pinkie Pie. Jak zrobi ludziom jedną ze swoich imprezek, to tego wytrzymają.
- Och. Masz. Rację. - Fluttershy rozwinęła mocniej skrzydła. - Chyba widziałam konfetti na rogu tamtej ulicy.
- No to co? Lecimy! - Rainbow wytężyła wzrok. - Faktycznie unoszą się tam baloniki Pinkie! Choć Fluttershy! NO CHODŹŻE!!! - Rainbow Dash odleciała ciągnąc za sobą przerażoną Fluttershy, której skrzydła odmówiły posłuszeństwa.
================================================================
Skipper gapił się na Twilight Sparkle. Szybko jednak się otrząsnął się i powiedział do Szeregowego:
- Młody, Twilight to inteligenty jednorożec. Kucyki które tu się pojawiły... one wszystkie to takie same inteligentne zwierzęta jak mu! Jeśli jakiś będzie chciał tu z nami zostać, możemy o tym porozmawiać, jednak nie możesz żadnemu z nich powiedzieć: "Zostajesz tu bo chcę cię zatrzymać". Rozumiesz to?
[ No, może wyjdzie z tego jakieś pożądne RPG. Alice, możesz spróbować pisać dłuższe posty? :) ]

Arisu - 2013-02-21 17:23:24

(wiesz, mam ograniczony dostęp do kompa i piszę ile mi się uda. mogę spróbować)


(mówię sam do siebie)
I co to niby ma być? Postacie z bajki przybywają do Central Parku. Ciekawe, jaki mają w tym cel. Istnieje tylko jedna opcja:one chcą zterroryzować bądź zniszczyć naszą planetę. Bo jaki miałyby inny cel? Ech... zupełnie nic nie wiem o tych stworzeniach... no mój wierny Smartphoniku, mam nadzieję, że i tym razem mi pomożesz... (biorę w skrzydło Smartphone'a i przeszukuję strony w internecie)
Jednorożec – stworzenie fantastyczne, występujące w mitach i legendach, posiadające jeden róg pośrodku czoła.
Taaa... trochę niewiele. Tyle to ja sam wiem. Trudno, muszę sam zdobyć o nich informacje. Zasada 1 - poznaj swojego wroga... Dopiero później można z nim walczyć... Szeregowy i Szef myślą, że to urocze kucyki, które przybyły przez najprawdopodobniej pomyłkę... Jeszcze oni wszyscy przyznają mi rację... Muszę się dowiedzieć, co knują... Tylko... od czego by tu zacząć? Wiem! Będę udawał, że się z nimi przyjaźnię, a tak naprawdę będę je szpiegował!

Flutterlie - 2013-02-21 17:49:23

[No i super! Wygląda to o wiele lepiej i jest znacznie ciekawsze! Tak trzymać! Tylko jedna uwaga: Alice, rzeczy typu "mówię sam do siebie" nie pisz w nawiasach, tylko wbuduj je w opowieść, np. "Kowalski mówił sam siebie, mrucząc po nosem". Tak jest lepiej, serio.]

Szeregowy nie chciał wypuścić Twilight z uścisku. Był zawiedziony słowami Szefa. Kowalski odszedł trochę na bok, bawiąc się swoim smartfonem. Rico przyglądał się nieufnie kucykowi, natomiast owy kucyk był lekko przyduszony zadziwiająco mocnym uściskiem pingwina.
- Em... Prze... praszam... Możesz mnie... uch... puścić? - wydyszała klacz.
- A, oj, sorki - przeprosił Szeregowy. - I... Szefie, wiem, że ona myśli, mówi i czuje, ale... Jest taka urocza!
Jednorożec zamrugał, wyraźnie mile zaskoczony tym komplementem.
- Może nie aż tak, jak ten żółty pegaz* w telewizji...
Fioletowa opuściła uszy i groźnie zmrużyła oczy.
- ... ale nadal urocza! Twilight, może chcesz zostać razem z nami! Proszę!!!

[* tak mi się przypomniało - pingwiny nie znają tych kucyków. Dzięki Szeregowemu znają Słodkorożce, ale o MLP:FIM nigdy nie słyszały. Ktoś tam chyba wymienił wcześniej imię Fluttershy, więc apeluję na przyszłość: jak na razie nie używajcie imion M6!]

~~~~~~~~
- Rainbow, nawet nie wiesz, co tam się wydarzyło! Ci ludzie są straszni! - mówiła przerażona Fluttershy.
- Ech, nie przesadzaj, nie może być tak źle - skomentowała lekceważąco tęczowogrzywa. - Co się stało?
- Kiedy zniknęłaś z tamtego budynku, starałam się uciec. Ale ci, co stali przy kamerach, zaczęli krzyczeć.
- Wiesz, kiedy zasypiasz jako człowiek i budzisz się jako kuc, to jesteś trochę zdezorientowany.
- Um, no tak... Rainbow?
Fluttershy zatrzymała się, machając skrzydłami w miejscu. Wiedziała, że zdenerwuje tym Dash, która zawsze chciała wszystko załatwiać szybko, i uratowanie Pinkie nie należało do wyjątków, ale musiała to powiedzieć.
- Dashie... Czy ty myślisz, że zmienianie ludzi w kucyki jest właściwe?

Arisu - 2013-02-21 18:13:12

-Szefie, niech się Szef nie zgadza na takie coś... Poza tym mam takie jedno pytanie do ciebie, fioletowa istoto: skąd ty się tu wzięłaś? Po co przybyłaś?

QWERTA - 2013-02-22 17:26:46

-Och, Fluttershy. Przecież... jasne że to jest...no... oczywiście że jest... Ach, nieważne - Rainbow była zmieszana pytaniem przyjaciółki - Lećmy lepiej ratować Pinkie. [ A właśnie, kto będzie Pinkie Pie? ]
================================================
Skipper chodził z kółko po bazie.
- Cicho Kowalski. Zalejesz ją swoimi naukowymi pytaniami próbującymi ustalić jej tożsamość KIEDY INDZIEJ. Na razie zadam jej tylko dwa pytania. - Podchodzi do Twilight - Pytanie pierwsze: Dlaczego ten pegaz w wielkimi, ponad-ekstremalnie słodkimi oczami rozwalił, nie po prostu zniszczył kamerę w studiu telewizyjnym?

Arisu - 2013-02-22 17:43:23

-Ale Szefie, niech pan się nie zgodzi by ten tu osobnik został w NASZEJ bazie. Jakoś nie mam zaufania do "tego czegoś". A moje pytania są ważne...
Odwracam się do Skippera plecami na znak, że jestem obrażony.
"Nie liczy się ze mną, więc ja nie liczę się z nim. Niech sobie robi co chce, mnie to nie interesuje. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Najprawdopodobniej po jakimś czasie Szef przyzna mi rację, tak więc to tylko kwestia czasu..."


(Będę też Julianem. Tylko nie wiem, czy ma być postacią taką mniej znaczącą czywprowadzającą trochę zamieszania. Czekam na odpowiedź :) )

Flutterlie - 2013-02-22 17:59:56

[Hm, to może być problem. Trzeba zwerbować więcej osób :) Jak na razie, proponuję takie rozwiązanie:]

Fluttershy popatrzyła ze zdziwieniem na przyjaciółkę. Rainbow rzadko kiedy zastanawiała się nad odpowiedziami; zawsze była pewna swojego zdania i nie bała się go wyrazić. A teraz... To wszystko było takie... dziwne. Ale nie było czasu się nad tym zastanawiać.
Pegazy zapikowały w dół, w kierunku baloników i konfetti. Jednak, gdy dziesięć sekund później znalazły się (a właściwie Rainbow się znalazła, Fluttershy za nią nie nadążała) w miejscu rzekomego pobytu Pinkie, zobaczyły tylko mnóstwo ludzi. Byli jakby zdezorientowani, rozglądali się na boki. Nagle jeden z ludzi zobaczył dwie klacze.
- Spójrzcie! Znowu te kuce!
Niektórzy zaczęli krzyczeć, biegać i uciekać, przez co wpadali na siebie. Fluttershy postanowiła zrobić coś niezwykłego dla niej - coś odważnego! A konkretnie porozmawiać z jednym z ludzi. Podleciała do "ofiary", młodej dorosłej kobiety z kasztanowymi włosami i brązowymi, ładnymi oczami.
- Przepraszam bardzo, ale czy nie widziałaś przypadkiem mojej przyjaciółki? Nazywa się Pinkie Pie i jest cała różowa, to kucyk ziemny... I... um... jest bardzo głośna - powiedziała swoim naturalnym, cichym głosem. Na szczęście kobiecie udało się ją usłyszeć. Na jej twarzy malowało się niezmierne zdziwienie i szok, ale odpowiedziała:
- T-tak... Pojawiła się nagle, znikąd, a po jakiejś minucie zniknęła.
W tym momencie podleciała do niej Rainbow Dash.

~~~~~~~~~~~

Szeregowy wyczuwał, że Twilight jest zmieszana pytaniem Szefa.
- J-ja... Nie wiem - odparł jednorożec z rozbrajającą szczerością.
Pingwin postanowił się wtrącić:
- Szefie, niech Szef jej nie męczy takimi pytaniami! Jest na pewno zmęczona! Chodź, Twilight, pokażę ci nasz pokój dla gości!
Z tymi słowami pingwin i kucyk zniknęli w windzie*, zostawiając trójkę pingwinów samych w bazie.

[*w tej windzie z odcinka Królem być. No co? Nie miałam pomysłu, gdzie wepchnąć pokój gościnny :P]

lisek696 - 2013-02-22 18:30:37

[Rico prżyjeżdza samochodem]
Mówi do szefa chrypliwie, jedno krótkie zdanie.

-W całym mieście tak jest.
W tedy rico ze zmęczenia kładzie się, a szef każę mu wstawać.

LadyDekaro - 2013-02-22 19:02:09

Energicznie machałam kopytem, by pozbyć się obściskującego je pingwina.
- Em... Prze... praszam... Możesz mnie... uch... puścić? - wydyszałam z nieukrywaną trudnością.
- A, oj, sorki - przeprosił ptak - I... Szefie, wiem, że ona myśli, mówi i czuje, ale... Jest taka urocza!
Zamrugałam gwałtownie, wpatrując się w czarno-białe stworzenie. Urocza? To chyba jedno z najbardziej wątpliwych słów, jakimi byłabym w stanie się określić. Poza tym zastanawiało mnie, czym są te "słodkorożce". Co to właściwie za świat?!
- Może nie aż tak, jak ten żółty pegaz w telewizji... - z zamyślenia wyrwał mnie głos "szefa". Wytężyłam wszystkie siły i z wściekłością zlustrowałam wzrokiem pingwina. Kopyta.. to znaczy, skrzydła precz od Fluttershy! Poza tym... zaraz. Co?!
- ... ale nadal urocza! Twilight, może chcesz zostać razem z nami! Proszę!!!
Czułam się rozdarta między małym pingwinem, a innym - non stop krążącym po pomieszczeniu i wyrzucającym z siebie pytanie za pytaniem. Powoli zaczynała boleć mnie głowa, a cały czas czułam się zagubiona.
- Cicho Kowalski. Zalejesz ją swoimi naukowymi pytaniami próbującymi ustalić jej tożsamość KIEDY INDZIEJ. - odezwał się przywódca - Na razie zadam jej tylko dwa pytania. - podszedł do mnie powoli - Pytanie pierwsze: Dlaczego ten pegaz w wielkimi, ponad-ekstremalnie słodkimi oczami rozwalił, nie po prostu zniszczył kamerę w studiu telewizyjnym?
Pytanie zupełnie zbiło mnie z pantałyku. Nic z tego nie rozumiem. Mój umysł wciaż domagał się odpowiedzi, a jak na razie, to ode mnie wymagało się ich udzielania.
- J-ja... Nie wiem - odparłam w końcu.
Mały pingwin-przylepa postanowił się wtrącić:
- Szefie, niech Szef jej nie męczy takimi pytaniami! Jest na pewno zmęczona! Chodź, Twilight, pokażę ci nasz pokój dla gości!
Poprowadził mnie ku windzie. Drzwiczki zamknęły się, a ja lekko odetchnęłam.
- Jestem Szeregowy! - uśmiechnął się pingwin i podał mi swoje skrzydło.
- Twilight... jak już z resztą wiesz. - odparłam, wyciągając kopyto. - Wiesz może, co to za miejsce? Mam niejasne przeczucie, że Fillydelphia to to nie jest.

______________________________________________________
[ Będę też Marlenką, jakby co ]
z przerażeniem gnałam do bazy pingwinów. One muszą mieć coś z tym wspólnego! W przeciwnym razie miasto nie byłoby terroryzowane przez armię kolorowych koników.
Gdy wpadłam do pomieszczenia mieszkalnego pigwinich komandosów, zastałam Kowalskiego i Skippera energicznie ze sobą konwersujących, oraz stojącego nieopodal Rico.
- Skipper! Co się dzieje? - krzyknęłam, zagłuszając monolog Kowalskiego.
Wszyscy odwrócili się w moją stronę ze zdumieniem.
- To długa historia, Marlenko. - zaczął Skipper znużonym głosem. - Może zacznijmy od tego, że przed chwilą w naszej bazie pojawił się słodkorożec... czy jednorożec, jak im tam... To na pewno sprawka hipisów...

Arisu - 2013-02-22 20:09:10

-Po prostu w bazie u nas pojawiło się kolorowe stworzenie, na pierwszy rzut oka przypominającego konia. Aczkolwiek posiada ono kolorwą grzywę i prawdopodobnie sierść barwy fioletowej. W telewizorze też pojawiło się kilka stworzeń tego typu, aczkolwiek w innych barwach. Sądzę, że Szefowi trochę odbiło, ponieważ Szeregowy prowadzi takie jedno fioletowe coś do pokoju gościnnego. Ja nie chcę tutaj żadnych mitycznych stworów, które nie wiadomo skąd się wzięły. Nie chcę! Istnienie tych stworzeń wymierza cios we mnie i wszystko dla czego żyję i kocham - naukę. Szefie mam doskonałą sugestię: ja wynajdę urządzenie, dzięki któremu odeślemy stwora do innego świata. I pozamiatane. Tak więc niech pan się zgodzi na to... To jest jedyne wyjście. I co, Szefie, powie pan, że to bardzo dobry pomysł? A raczej, arcybardzo dobry? A może raczej arcywybornie bardzo dobry, Kowalski?

Flutterlie - 2013-02-23 13:05:02

Pingwin zmarszczył brwi.
- Philadelphia? Nie, nie, to zupełnie gdzie indziej. Jesteśmy w Nowym Jorku, na Manhattanie! A konkretnie w zoo w Central Parku.
Tym razem przyszła kolej Twilight na zmarszczenie brwi.
- Manhattan? - zapytała. Pingwin zauważył, że dziwnie wypowiadała nazwę wyspy; coś jakby "mejnhatan" zamiast "manhatan". - Byłam tam raz, i nie przypominam sobie, żeby to tak wyglądało.
Pingwin nie wiedział, co odpowiedzieć. Czyli że kucyk był już kiedyś w ich mieście? To dlaczego w takim razie nie wiedział, gdzie jest? I dlaczego nikt go wtedy nie zauważył.
Potrząsnął głową. Nie jest Skipperem, żeby popadać w paranoję.
Winda zatrzymała się na poziomie 7. Drzwi otworzyły się.
- A oto nasz pokój gościnny! - zaprezentował Szeregowy.
Pokój gościnny nie był zbyt duży. Ściany pomalowano na niebiesko. W pomieszczeniu stało tylko łóżko, stolik, krzesło i szafa - Szeregowy nigdy nie wiedział po co im ta szafa, przecież pingwiny i inne zwierzęta nie nosiły ubrań. Dekoracji było równie niewiele - zaledwie kremowy, okrągły dywan i koślawy obrazek przedstawiający 4 pingwiny, przy czym obie rzeczy pojawiły się wyłącznie na życzenie Szeregowego ("żeby pokój był nieco przytulniejszy"). Na stoliku leżał mały, czysty notes, długopis i lampa.
- Nie jest zbyt duży, ani wygodny, ale to wszystko, co mamy - odrzekł nieco zmieszany pingwin.
- Jest... w porządku - odparł kucyk, rozglądając się po pomieszczeniu. - Dziękuję bardzo.
- Proszę - uśmiechnął się Szeregowy. Twilight usadowiła się na łóżku, natomiast Szeregowy wskoczył na krzesło. - Czy mogłabyś mi opowiedzieć co nieco o sobie i swoich przyjaciołach?

[Drobna sprawa: jest nas mało, więc niech każdy gra dwoma postaciami (jak będzie potrzeba, to nawet trzema, ale to się zobaczy). Więc:
LadyDekaro - Twilight, Marlenka
Flutterlie - Fluttershy, Szeregowy
Qwerta - Rainbow Dash, Skipper
Alice - Król Julian, Kowalski - z Julianem zrób co chcesz. Może rozwalać całą akcję pingwinów, a może tylko "obserwować". Może też zostać fanem kucyków ;) (z Pinkie Pie by się dogadał)
Lisek - Rico (wybierz sobie jakąś drugą postać, może Morta albo kogo tam chcesz)
Potrzeba nam na tę chwilę: Morta, Maurice'a, Pinkie Pie, Applejack, Rarity. Na razie poczekajmy, może ktoś się włączy do gry. I liczę tu przede wszystkim na pegasis, bo kuców nam brakuje najbardziej.]

lisek696 - 2013-02-23 14:22:26

Ooo wiem kim będe, oficerem X.

QWERTA - 2013-02-23 16:41:15

[Ekstra, Oficer X się przyda. :) ]
- Kowalski, przestań wreszcie się czepiać tego jednorożca! Co wam odbiło żołnierzu?! I NIE, nie pozbędziemy się jej. Jest cennym źródłem informacji o tym, co się dzieje w mieście. Poza tym Szeregowy nigdy ci nie wybaczy jeśli ją odeślesz.
==================================================
- Fluttershy! Co ty wyprawiasz? Rozmawiasz z ludźmi? - Rainbow Dash podleciała do Fluttershy z Pinkie Pie biegnącą za nią. - Znalazłam Pinkie! Trzeba poszukać jeszcze Rarity, Applejack i Twilight. Rusz się! - dodała widząc Fluttershy spoglądającą dziwnie na biegających ludzi.
- Nie,nie, nic mi nie jest Dashie. Lecimy?

lisek696 - 2013-02-23 17:45:14

[Nagle Oficer X zauważa co się dzieje, od razu coś myśli, myśli że sprawcami całej sprawy są Pingwiny, dlatego ubiera stary mundur i próbuje się dogadać z obcą cywilizacją]
-Hej wy konie, mówcie co tu robicie, albo jak matke kocham nie wiem co zrobie.
Nagle mówi do obcej Rasy.
-Przyznaj, przysłały cię pingwiny.

W tym samym czasie w bazie.
-Ale szefie, co robimy.

Arisu - 2013-02-23 17:58:04

Wciąż usiłuję "namówić" Szefa, by stworzenie o fioletowej sierści wyprosić z bazy
-Szefie! Nadal nie chcę tego przyjąć do wiadomości. I nie przyjmę! Rozumie pan? To mityczne stworzenie nie może tu zostać. Szeregowemu można by wcisnąć jakiś kit. On by uwierzył i po kłopocie. Tak więc rządam stanowczo i bezdyskusyjnie by to coś zniknęło stąd!! Informacje możemy zebrać sami... NIE CHCĘ GO TUTAJ!!! NIE CHCĘ!!! NIE CHCĘ!!!!

Tymczasem do bazy pingwinów wchodzi Julian.
-Ooo, tu wy jesteście, wy gupie pingwiny. Wszędzie was szukałem... A tak n ie powinno być. To wy powinniście być na każdy mój rozkaz... Ale nie po to tu przyszedlem. Me królewskie uszy usłyszały, że wy posiadacie własnego słodkorożca, pochodzącego z gadającego pudełka, to ze telewizora. Więc zradza się pytanie: dlaczego król wasz, czyli ja nie mam w mym królestwie słodkorożca? Rządam odpowiedzi!!!

lisek696 - 2013-02-23 18:00:53

[Nagle Rico chce powiedzieć sugestie szefowi.]
-Mogę go wyprosić.

Arisu - 2013-02-23 18:06:18

Nagle odpowiedziałem uradowany:
-Taaak Rico, możesz od razu wyprosić tego fioletowego stwora i nie wpuszczać takich jak on. Byłbym ci nieskończenie wdzięczny! Jak chcesz to i Juliana...

-Tak się nie godzi traktować królaaaaaaaaaa!! - krzyknął Julian, który został wyrzucony z bazy przez Rico.

Uśmiechnąłem się i dodałem:
-No dobrze, Rico teraz weź się za tego głupiego konia...

lisek696 - 2013-02-23 18:27:11

-Tak, jest.

Arisu - 2013-02-23 18:36:46

Skaczę po bazie  z radości.
-Och, dziękuję ci postokroć, Rico, jesteś bardzo miły. Hura! W bazie nie będzie kolorowego konia, nie będzie kolorowego konie, hurrra!!!
Przytulam się ze szczęścia do Rico.
Po chwili uspakajam się:
-Ale jakby co, to nie musisz być delkatny.
Zaczynam podśpiewywać z radości:
-Hura, nie będzie kolorowego konia, nie będzie, nie będzie, nie zostanie tu... Hura!

Flutterlie - 2013-02-24 10:43:51

[Em... Guys!? Co wy robicie? Przecież Twilight jest w pokoju gościnnym z Szeregowym! Sorry, ale to jest bez sensu. Nie mogliście jej stamtąd wywalić, bo was tam NIE MA. Przepraszam, może nie mam takiej władzy, ale muszę anulować akcję od postu Liska o 19.00.53, bo to się kupy nie trzyma. Wymyślcie coś innego. Nie wiem, możecie planować, co z nią zrobić, ale nie możecie jej od razu wyrzucać. No i Skipper się na to nie zgadza, a pamiętajmy, że to on jest szefem]

- Nie, nie, nic mi nie jest Dashie. Lecimy?
Rainbow skinęła głową, a Pinkie wskoczyła na jej grzbiet. Pegazy poderwały się do lotu.
Fluttershy, jako że była "sekretarzem" całej akcji, zaczęła podawać Rainbow informacje, gdzie są pozostałe klacze.
- Applejack miała zająć się tym dziwnym potworem w podziemiach, Twilight mówiła, że nazywa się to metro, czy jakoś tak... Sama Twilight nie powiedziała mi, gdzie ona się udaje, po prostu się teleportowała. Rarity miała pójść do jakiegoś Queens. Wprawdzie nie wiedziała dokładnie gdzie to jest, ale nazwa jej się bardzo podobała.

Arisu - 2013-02-24 13:51:23

[Ok, ale niemniej mamy ZAMIAR z Rico wywalić konia z bazy (ojej, aż sama się boję),a co Szef zrobi, Kowalski tego nie przewidzi... może niech tak będzie, że Rico zamierza pójść do windy by dostać się na tajne poziomy, ale go zatrzymuję. Chcę, żeby Szef przyznał sam, że trzeba go wyrzucić]

-Ale Szefie, ten oto osobnik się nie przyda w bazie, co więcej będą z nic same kłopoty. A jak Alice się o tym dowie? Że w naszej tajnej bazie jest fioletowy koń? Zainteresuje się tym, odkryje bazę, nas, nasze tajemnice i nie wiadomo, co się z nami potem stanie... A chyba pan nie chce dopuścić do tego, prawda?


Tymczasem na wybiegu lemurów
-Ech, a ja nadal w mym królewskim geniuszu nie mogę pojąć, dlaczego ja ujrzałem słodkorożca... Ale te durne ptaki nie powinny się tak zachować w stosunku do swego króla, czyli mnie. Jestem pewien, że one mają coś z tym wspólnego... *Julian zamyśla się* Oh, jak mogłem się nie domyślić, te ptaki mają coś wspólnego zkolejną być może inwazją słodkorożcy... [Inwazja słodkorożcy z odcinka "Jednorożec apokalipsy"]

QWERTA - 2013-02-24 14:54:58

-Kowalski. Jeszcze raz muszę powiedzieć wam N-I-E. I dać parę podpunktów. Czy czegoś tam. Po pierwsze: To jest dziewczyna, a nie żaden osobnik ani koń. Po drugie: Nie ma mowy o wywalaniu jej stąd, dopóki nie powie nam czegoś więcej o tych kucach które się tu pojawiły. Dlatego pozwoliłem Szeregowemu zaprowadzić ją do gościnnego pokoju, bo kto jak kto, ale młody na pewno jest najlepszą osobą która może się z tym jednorożcem zaprzyjaźnić i wyciągnąć z niego potrzebne informacje. Po trzecie: Skąd Alice miałaby dowiedzieć się o czegoś o niej, skoro ona siedzi na 7. podziemnym poziomie naszej bazy. Stamtąd jest tylko jedno wyjście - winda, o którą właśnie się opierasz. Więc nic się nie stanie. Możesz patrzeć na to zarówno z technicznego i moralnego punktu widzenia, a znajdziesz same plusy. Zresztą (podnosi głos) to ja jestem tu dowódcą, Kowalski. Więc siedź cicho i nawet nie próbuj namawiać Rico do wywalania jej z bazy. Rozumiesz, Rico? (mówi teraz do psychopaty) Nie możesz jej zrobić niczego, i jeśli sam będziesz tego chciał, i jeśli ktoś (oprócz mnie) każe ci to zrobić. Jasne? Aha, w ramach pociechy możesz wpaść do Ogoniastego i zrobić tak, żeby nie rozpowiadał o niej na prawo i lewo. (diaboliczny uśmiech)

Flutterlie - 2013-02-24 15:18:38

[ZAMIAR możecie mieć, ale pamiętajcie, że pingwiny są kompletnie podległe Skipperowi i muszą robić to, co on chce. A Skipper najwyraźniej nie chce wywalać kucyka (a nie konia!) z bazy ;). Teraz nic nie napiszę, bo ani Twilight nic nie powiedziała, ani Rainbow, więc czekam na odpowiednie posty Qwerty i LadyDekaro.]

Arisu - 2013-02-24 15:43:52

Wciąż próbuję, aczkolwiek idę na "kompromis", czyli na wszystko muszę się zgodzić. Oczywiście nie bez protestów.
-No, ale, ale, ghrrr. Ona jest niebezpieczna, bo może sprowadzić swoje przyjaciółki. A chyba więcej jak to Szef nazwał "jednorożcy" nam tu nie potrzeba. Ja tak nie cierpię tych zwierząt. Słodkie, urocze, mówiące te swoje "złote myśli". Po prostu delikatnie mówiąc: nie chcę mieć ich w moim bliskim otoczeniu. Niech ono sobie siedzi w pokoju gościnnym, ale niech Szef nie myśli, że ją zaakceptuję. Zresztą można by włączyc telewizor, by zobaczyć co się dzieje. Kanał 1 nic nie nada, bo ma zniszczoną kamerę, ale są inne kanały *włączam telewizor* kucyki latają po mieście? Phi, też sobie wymyślili *kolejny kanał* i na tym też? Oh, chyba faktycznie w mieście dzieje się coś dziwnego, bądź złego. Kto jak kto, ale Szef nie powinien ufać jej. Ja jej nie ufam. I nigdy nie zaufam...

Na wybiegu lemurów.
Król Julian zebrał wszystkie zwierzęta w swym habitacie, by podzielić się jakże ważnym obwieszczeniem:
-Słuchajcie, moi poddani, król wasz, czyli ja, król Julian, obwieszczam wam takie oto obwieszczenie...
Julian nie zdążył powiedzieć, gdyż Rico mu przeszkodził, a mianowicie przywalił mu w łeb. Julian zdołał przed upadkiem jedynie powiedzieć:
-Ooo, mój ukochany dom, Madagaskaaar...
Wszyscy zaczęli dziwnie patrzeć. Rico jedynie powiedział kilka niezrozumiałych słów i zaczął wyganiać wszystkich na wybiegi.

LadyDekaro - 2013-02-25 15:25:13

Pingwin zmarszczył brwi.
- Philadelphia? - zauważyłam, że w jakiś dziwny sposób wymawia to słowo. - Nie, nie, to zupełnie gdzie indziej. Jesteśmy w Nowym Jorku, na Manhattanie! A konkretnie w zoo w Central Parku.
- Manhattan? - Chyba "Manehattan"! Poza tym, gdyby był on blisko tego dziwnego świata, na pewno bym o tym wiedziała... - Byłam tam raz, i nie przypominam sobie, żeby to tak wyglądało.
Szeregowy popatrzył się na mnie z lekkim zdziwieniem i potrząsnął głową. To robi się jeszcze dziwniejsze, niż myślałam. Księżniczka Celestia mówiła coś o wielkiej misji "ponyfikacyjnej", ale nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo zagmatwany jest ten projekt.
Winda zatrzymała się na poziomie 7. Drzwi otworzyły się.
- A oto nasz pokój gościnny! - zaprezentował pingwin z uśmiechem.
Pokój gościnny nie był zbyt duży. Ściany pomalowano na niebiesko. W pomieszczeniu stało tylko łóżko, stolik, krzesło i szafa. Typowy pokój rozumnego zwierzęcia. A w Equestrii pingwiny nie są rozumne. Uważnie przyglądałam się dekoracjom, był tu kremowy, okrągły dywan i koślawy obrazek przedstawiający 4 pingwiny (to chyba ich portrety... a raczej podobizny). Na stoliku leżał mały, czysty notes, długopis i lampa.
- Nie jest zbyt duży, ani wygodny, ale to wszystko, co mamy - odrzekł nieco zmieszany pingwin.
- Jest... w porządku - odparłam, wciąż rozważając kwestię intelignecji nielotnych ptaków. - Dziękuję bardzo.
- Proszę - uśmiechnął się Szeregowy. Usiadłam na łóżku, a pingwin usadowił się na krześle - Czy mogłabyś mi opowiedzieć co nieco o sobie i swoich przyjaciołach?
Uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie moich przyjaciółek. Tak, to dobra chwila. Odpędzić te wszystkie wątpliwości i porozmawiać o osobach, które naprawdę są dla mnie ważne.
- Jest Applejack. To bardzo uczciwa i szczera klacz, pracuje na farmie jabłek wraz z rodziną. Jest też Rarity - to urodzona dama, szyje stroje a jej specjalnym talentem jest wyszukiwanie klejnotów. Najbardziej nieśmiała wśród nas jest Fluttershy - kocha zwierzątka i także umie trzymać igłę. Najszybszym lotnikiem w Equestrii jest Rainbow Dash. Czasami bywa zbyt pewna siebie i kiedyś nie doceniała czytania książek, ale to lojalna i wierna przyjaciółka. - przypomniałam sobie całą tą sytuację z książką w szpitalu. - Wśród moich przyjaciółek największą imprezowiczką jest Pinkie Pie - jest także świetna w pieczeniu babeczek i absolutnie każdemu zrobiłaby przyjęcie.
- Czy wszystkie są takie urocze jak ty? - zapytał pingwin z przejęciem.
Spojrzałam na niego badawczo. Tylko jego obecność stworzeń zupełnie innych i nieprzystających do jego świata zupełnie nie dziwiła. Cóż, przynajmniej jest szczery.
- Wierzę, że gdybyś miał okazję je poznać, polubiłbyś je.
Zapewne z wzajemnością. I Spike cieszyłby się z takiego obrotu sprawy.
- O jejku, ale bym chciał! - Szeregowy przyłożył dwa skrzydła do dzioba i kręcił się podekscytowany, wprawiając krzesło w liczne konwulsje.
- Nie wątpię. - skinęłam głową. - Ale chciałabym dowiedzieć się także czegoś o twoim świecie. Czy macie tu księżniczki, które wprawiają w ruch Slońce i Księżyc? Czym są te wszystkie mechaniczne stworzenia na czarnych ścieżkach? A przede wszystkim, jak nazywa się wasza kraina?

_______________________________
[przypominam, że wśród pingwinów w głównej bezie jest także Marlenka!!]

- Hej, chłopaki! Możecie mnie w końcu uświadomić?
Byli pogrążeni w żywej rozmowie i pozostało mi tylko czekać, aż emocje opadną. Z zaciekawieniem wpatrywałam się w ekran telewizora, pokazujący różnokolorowe koniki szybujące tu i tam na niebie.

QWERTA - 2013-02-25 19:24:54

- Więc, Marlenko, w skrócie: Miasto opanowały kucyki, jednorożce i pegazy. Jeden (a właściwie jedna) siedzi u nas na dole w bazie. Kowalski próbuje mnie namówić mnie na wywalenie jej, czemu się sprzeciwiam, a Julian robi jakąś rebelię mającą na celu pozyskanie takiego kucyka do swojego "królestwa". Coś  pominąłem, chłopaki? :D
=================================================
-No CHOĆ! Co ci jest Fluttershy?! Zacięłaś się? Musimy lecieć do tego Queens! No RUSZ SIĘ!!
- A... Już lecę Rainbow. Ale nadal myślę, że ponyfikacja nie jest właściwa... Rainbow? Dashie? Oh-jej... Nic ci nie jest? - Fluttershy wpatrywała się zdziwiona w przyjaciółkę. Rainbow miała dziwną minę. Fluttershy po chwili odnalazła w niej zrozumienie - rzecz zupełnie obcą Dashie. Zrozumiała że ma rację.

Arisu - 2013-02-25 22:43:21

Nie wytrzymuję i określam sytuację po swojemu:
-W naszej bazie, Marlenko zamieszkał sobie jednorożec, na co Szef bardzo chętnie się zgodził...
*szeptem do Marlenki* -namów Szefa, by wyrzucił to coś, co przeczy nauce...

Flutterlie - 2013-02-26 10:48:51

Szeregowy słuchał opowieści Twilight i wpatrywał się w nią zafascynowany. Miała tyle przyjaciółek! Będzie super, jeśli uda mu się je wszystkie poznać!
- Czy wszystkie są takie urocze jak ty? - zapytał przejęty, prawie spadając z krzesła.
- Wierzę, że gdybyś miał okazję je poznać, polubiłbyś je.
- O jejku, ale bym chciał! - Szeregowy przyłożył dwa skrzydła do dzioba i kręcił się podekscytowany, wprawiając krzesło w liczne konwulsje. Tyle kucyków! To wykracza poza jego najśmielsze marzenia!
- Nie wątpię. - jednorożec skinął głową. - Ale chciałabym dowiedzieć się także czegoś o twoim świecie. Czy macie tu księżniczki, które wprawiają w ruch Slońce i Księżyc? Czym są te wszystkie mechaniczne stworzenia na czarnych ścieżkach? A przede wszystkim, jak nazywa się wasza kraina?
Szeregowy przestał się kręcić i spojrzał na jednorożca z niemądrym wyrazem twarzy. A po chwili... wybuchnął śmiechem.
- Haha! Jesteś taka miła, a w dodatku masz poczucie humoru! Księżniczki, które wznoszą Słońce i Księżyc! Haha! Dobre, muszę to zapamiętać. Jejku, nawet ja wiem, że Księżyc i Słońce poruszają się same - machnął skrzydłem. - A raczej Księżyc krąży wokół Ziemi, a Ziemia wokół Słońca, które chyba stoi w miejscu... Czy jakoś tak, Kowalski mi to kiedyś tłumaczył, ale nie pamiętam wszystkiego. A księżniczki, królowe i królowie zajmują się rządzeniem różnymi państwami! W Ameryce jest akurat prezydent, ale chyba w Hiszpanii jest jakiś król... Ale na polityce też się nie znam, wybacz. Natomiast jeśli chodzi o mechaniczne stworzenia - nazywamy je samochodami, poruszają się po ulicach. Wiesz, ludzie używają ich, żeby się szybko gdzieś przemieścić, bo oni nie potrafią się teleportować, jak ty i twoje przyjaciółki - Szeregowy wypiął dumnie pierś. - Nawet ja i reszta mojego oddziału mamy samochód. Wprawdzie mniejsze niż zwykłe ludzkie auta, ale mamy. Potrafimy też prowadzić normalne samochody, w razie konieczności, chociaż do tego jest już potrzebny cały oddział. A jeśli chodzi o ostatnie pytanie... Nasza kraina? - pingwin zmarszczył brwi. - Chodzi o planetę, czy o kraj? Czy o coś innego? Bo, em, jesteśmy dokładnie w zoo w Central Parku w New York City, w stanie Nowy Jork, w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, eee... Na Ziemi.

~~~~~~~~~~

Fluttershy przełknęła ślinę. Nie była typem, który "zawsze ma rację", i którego opinia się liczy. Nie, wręcz przeciwnie, jej zdanie często ignorowano, i pegaz zdążył się do tego przyzwyczaić. Ale przez to teraz nie wiedział, co robić.
- Um... Dash... Może w takim razie... - klacz szukała jakiegoś wyjścia. - Rozdzielimy się. Ty i Pinkie polecicie poszukać Applejack w tym "metrze", a ja znajdę Rarity. Spotkamy się tutaj, na... Piątej Alei, obok tego - Fluttershy wskazała kopytem na lokal, nad którym napisane było "McDonald's". - Może za... dwie godziny, ok?
Dash pokiwała głową i odleciała. Fluttershy wydawało się, że jej przyjaciółka jest przybita. Z jednej strony chciała za nią polecieć i pocieszyć, ale z drugiej miała zadanie do wykonania. I nie mogła go zawalić.
[historie Dash i Fluttershy na razie się rozdzielają, więc nie musimy czekać na odpowiedź, Qwerta]

LadyDekaro - 2013-02-26 22:01:19

Pingwin, usłyszawszy moje pytanie, wpierw zdębiał, by chwilę później... wybuchnąć śmiechem. Poważnie!
- Haha! Jesteś taka miła, a w dodatku masz poczucie humoru! Księżniczki, które wznoszą Słońce i Księżyc! Haha! Dobre, muszę to zapamiętać. Jejku, nawet ja wiem, że Księżyc i Słońce poruszają się same - machnął skrzydłem. - A raczej Księżyc krąży wokół Ziemi, a Ziemia wokół Słońca, które chyba stoi w miejscu... Czy jakoś tak, Kowalski mi to kiedyś tłumaczył, ale nie pamiętam wszystkiego. - W moim umyśle wrzało. - A księżniczki, królowe i królowie zajmują się rządzeniem różnymi państwami! W Ameryce jest akurat prezydent, ale chyba w Hiszpanii jest jakiś król... Ale na polityce też się nie znam, wybacz. Natomiast jeśli chodzi o mechaniczne stworzenia - nazywamy je samochodami, poruszają się po ulicach. Wiesz, ludzie używają ich, żeby się szybko gdzieś przemieścić, bo oni nie potrafią się teleportować, jak ty i twoje przyjaciółki - Szeregowy wypiął dumnie pierś. - Nawet ja i reszta mojego oddziału mamy samochód. Wprawdzie mniejsze niż zwykłe ludzkie auta, ale mamy. Potrafimy też prowadzić normalne samochody, w razie konieczności, chociaż do tego jest już potrzebny cały oddział. A jeśli chodzi o ostatnie pytanie... Nasza kraina? - pingwin zmarszczył brwi. - Chodzi o planetę, czy o kraj? Czy o coś innego? Bo, em, jesteśmy dokładnie w zoo w Central Parku w New York City, w stanie Nowy Jork, w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, eee... Na Ziemi.
Za. Dużo. Informacji. Nie potrafiłam sobie tego racjonalnie uporządkować. Że niby ciała niebieskie poruszają się bez nadzoru?! Jak chmury nad lasem Everfree? Czyste szaleństwo! Czy jest Ameryka? I ta cała Hiszpania. Kim jest ten cały prezydent? To jakaś odmiana króla? To po prostu wychodzi poza granice kucykowej wiedzy, to paradoks!
- Em... z całej naszej paczki tylko ja umiem się teleportować. - wychrypiałam, nie mogąc zdobyć się na bardziej sensowną powiedź czy kolejne pytanie. - Z tego co mówiłeś... - zawahałam się. - to wasza kraina... em, to znaczy kraj, nazywa się Central Park? Litości! - energicznie przeczesałam grzywę aż do granicy bólu, zanosząc się histerycznym jękiem. Co ja mam ze sobą zrobić?! - nie potrafię tego wszystkiego ogarnąć! To za dużo dla mnie! Jak zdam raport Księżniczce Celestii?! Nie wyrobię się z tym do końca mego życia!
Ukryłam twarz w kopytach i załkałam, zupełnie ignorując obecność pingwina. Zdałam sobie z niej sprawę ponownie, gdy poczułam na plecach dotyk chłodnego skrzydła.

___________
Marlenka: Że co? Macie tu w bazie... jednorożca?!
To już było na przekór wszystkiemu. Ale przynajmniej potwierdzało moją tezę - pingwiny musiały mieć coś wspólnego z pojawieniem się tych kolorowych koników!
- Kowalski! - warknęłam, chwytając pingwina za twarz i potrząsając nią we wściekłym geście - Teraz musisz to wszystko naprawić!
- Marleno!
Czułam, jak płetwy Skippera odstawiają mnie na bok i klepią po plecach. Nie mogłam pozbyć się tych wszystkich sprzecznych uczuć, które wywołało pojawienie się tych... stworzeń.
- Marlenko, uspokój się. - Skipper ujął moją twarz w płetwach i spojrzał głęboko w oczy. - Nic się nie dzieje.
Zdążyłam się już nieco uspokoić. Kiedy chciał, potrafił byc naprawdę przekonywujący...
- No, Kowalski! Jak już mówiłem, wiadomo, że ssaki to tłumoki i to - jak widać - prawda. Wystarczy tylko spojrzeć na naszą kochaną Marlenkę. Problem z kucykami zostanie niedługo rozwiązany!
Otrząsnęłam się i wpieniona zacisnęłam pięści.
- Że co?! Mówiłam ci już, że...
- Ćśś! - Skipper położył skrzydło na moich ustach i bezceremonialnie odepchnął na bok. W chwilę potem pogrążył się w rozmowie z Kowalskim. Może i czułabym się urażona... gdybym nie znała szefa pingwinów. W końcu to nie jest brunet z hiszpańską gitarą.
Z uśmiechem wymaszerowałam z bazy. Spojrzałam na niebo usiane kolorowymi kropkami i podjęłam decyzję.

Muszę działać sama.

Flutterlie - 2013-02-27 11:44:26

Szeregowy nie za często przemawiał tak długo, bo przeważnie nikt nie chciał go słuchać, więc gdy skończył, był nieco zmęczony tym słowotokiem. Nie zwracał uwagi na Twilight, dopóki ta się nie odezwała.
- Em... z całej naszej paczki tylko ja umiem się teleportować. - wychrypiała. Szeregowy zamrugał, zdziwiony nagłą zmianą brzmienia jej głosu - Z tego co mówiłeś... - klacz zawahała się. - to wasza kraina... em, to znaczy kraj, nazywa się Central Park? Litości! - Twilight nerwowo przeczesała grzywę kopytem, jednocześnie wydając dziwne dźwięki, które Szeregowy uznał za objaw histerii. - Co ja mam ze sobą zrobić?! - nie potrafię tego wszystkiego ogarnąć! To za dużo dla mnie! Jak zdam raport Księżniczce Celestii?! Nie wyrobię się z tym do końca mego życia!
Szeregowy patrzył oszołomiony na jednorożca, który wyglądał jak na skraju załamania psychicznego. Gdy kucyk schował twarz w kopytach, gorzko płacząc, serduszko Szeregowego tego nie wytrzymało. Przecież to kucyk z krainy przyjaźni! Musi być szczęśliwy! Kiedy jest nieszczęśliwy, to jest to wręcz... nienaturalne. A poza tym, Szeregowy nie lubił, gdy ktoś jest smutny. Podszedł do Twilight i położył jej skrzydło na plecach.
- Cśśś... Już dobrze, nie płacz. Ta twoja księżniczka... Celestia, tak? Jest na pewno dobrą, mądrą i wyrozumiałą władczynią. Przecież na pewno zrozumie, że nasz świat jest... ee... inny od waszego i między nimi istnieje wiele różnic. A skoro jest tyle różnic między nimi, to potrzeba na ich odkrycie dużo czasu. Ale wiesz co? - Szeregowy uśmiechnął się pokrzepiająco. - Mogę być twoim przewodnikiem w tym świecie. Może nie jestem tak mądry jak Kowalski, ani tak doświadczony jak Szef, nie jestem aż tak dobry w walce jak Rico... Ale jeśli chcesz, mogę ci powiedzieć, co wiem o... o tym świecie. - pingwin odchrząknął. - Tak na dobry początek: kraj to Stany Zjednoczone Ameryki, chociaż wygodniej ci pewnie będzie się posługiwać nazwą USA. Miasto to Nowy Jork, w którym znajduje się wyspa Manhattan, na której jest z kolei Central Park, w którym jest zoo, w którym obecnie jesteśmy - Szeregowy podrapał się po brodzie. - Jak tak teraz o tym mówię, to to faktycznie jest skomplikowane.

Arisu - 2013-02-27 12:52:53

Dłuższą chwilę byłem pogrążony rozmową z Szefem. twierdził, że nic się nie dzieje. Ba, nawet w pewnym sensie odczuwałem, że Szef ma do mnie pretensje. Nie wiem o co, ale mam takie wrażenie... Wciąż próbował mi udowodnić, że ma rację. Wiedziałem doskonale, że to ja mam rację. Mam zamiar udowodnić, że się myli. Od dłuższego czasu nie było widać efektów. Echhh... nie znoszę tego. Mam wrażenie, że te... jek to je Szef nazywa... jednorożce nie przybyły tu w dobrych celach... Szef i tak nie zażądzi szukania jakichkolwiek poszlak, skąd się wzięły te stworzenia.
-Wie pan co? Ja wychodzę. Mam zamiar odkryć całą prawdę o tym co się tutaj dzieje. Zrobię to, czy się to Szefowi podoba, czy nie... - po tych słowach skierowałem się w stronę wyjścia.

LadyDekaro - 2013-02-27 15:24:03

- Cśśś... Już dobrze, nie płacz. Ta twoja księżniczka... Celestia, tak? Jest na pewno dobrą, mądrą i wyrozumiałą władczynią. Przecież na pewno zrozumie, że nasz świat jest... ee... inny od waszego i między nimi istnieje wiele różnic. A skoro jest tyle różnic między nimi, to potrzeba na ich odkrycie dużo czasu. Ale wiesz co? - Szeregowy uśmiechnął się pokrzepiająco. Poczułam, że robi mi się trochę lepiej. - Mogę być twoim przewodnikiem w tym świecie. Może nie jestem tak mądry jak Kowalski, ani tak doświadczony jak Szef, nie jestem aż tak dobry w walce jak Rico... Ale jeśli chcesz, mogę ci powiedzieć, co wiem o... o tym świecie. - pingwin odchrząknął. - Tak na dobry początek: kraj to Stany Zjednoczone Ameryki, chociaż wygodniej ci pewnie będzie się posługiwać nazwą USA. Miasto to Nowy Jork, w którym znajduje się wyspa Manhattan, na której jest z kolei Central Park, w którym jest zoo, w którym obecnie jesteśmy - Szeregowy podrapał się po brodzie. - Jak tak teraz o tym mówię, to to faktycznie jest skomplikowane.
Wytarłam kopytem łzy zalegające mi w kącikach oczu.
- To jest bardzo dobra propozycja, Szeregowy. - powiedziałam, podnosząc się z łóżka. - Chciałabym odnaleźć moje przyjaciółki. Gdy Księżniczka otworzyła portal, wszystkie wylądowałyśmy w zupełnie różnych miejscach... przynajmniej tak mi się wydaje.
- Nie wiem, czy szef ucieszy się z tak nagłego opuszczenia bazy.. ale to w końcu dla dobra nauki! - pingwin uniósł skrzydło w górę i zasalutował. - Przynajmniej tak powiedziałby Kowalski.
- Nie chciałabym, by twoi... przyjaciele dowiedzieli się o naszym wyjściu. - mruknęłam, patrząc na drzwi windy. Trochę im nie ufałam. Byli znacznie mniej przyjacielscy od mojego nowego towarzysza. - Macie tu jakieś przejście na zewnątrz?
- Jedyne prowadzi przez środek bazy... - Szeregowy skrzywił się nieznacznie.
- No to szykuj się. - mruknęłam, koncentrując energię w swoim rogu. Dokładnie to miejsce, w którym byłam przedtem. Zielona polana. Już! Poczułam znajome mrowienie i nagłą światłość, by po chwili wylądować z pingwinem na całkiem ładnej łące. Nie miałam pojęcia, jak udało mi się wcześniej przeteleportować prosto do siedziby pingwinów, skoro nie znałam punktu docelowego.
Szeregowy chwiał się na nogach i w ostatniej chwili przed upadkiem zdołał utrzymać równowagę.
- C-co to było?! - jęknął, złapawszy się skrzydłem za głowę.
- Zwykła teleportacja. Nic wielkiego. - odparłam, kiwając głową w stronę miasta. Gdzieś w tym... USA, czy Manehattanie muszą być moje przyjaciółki. A mym zadaniem jest je odnaleźć i dokończyć dzieła zleconego nam przez Księżniczkę. Powinnam dowiedzieć się, czym są te całe ponyfikacje. - Chodźmy! Najwyższa pora!

__________________________________
[Marlenka]
Przeskoczywszy przez ogrodzenie, puściłam się pędem przez park. Poczułam znajomy niepokój, jak zawsze gdy nie potrafiłam panować nad drugim "ja". Odrzuciłam precz te uczucie i ruszyłam ku zabudowaniom miejskim.
Nagle oślepił mnie blask. Jasny, odznaczający się przerażającą niemal bielą blask. Zakryłam oczy, a gdy przetarłszy je, spojrzałam na zielony trawnik, zobaczyłam... jednorożca! Fioletowego jednorożca z granatową grzywą, który rozmawiał... z Szeregowym! Niemożliwe!
Zakradłam się do pobliskiego drzewa i obserwowałam cale zdarzenie z niemałą ciekawością, a zarazem niepokojem. 
- ...teleportacja. Nic wielkiego. Chodźmy! Najwyższa pora! - odpowiedział jednorożec damskim głosem. Chyba był.. była... samicą! Jak w takim razie powinnam ją nazywać? Jednorożką?
Nim zdążyłam to przeanalizować, pingwin i konik ruszyli już w stronę miasta. Szybko podbiegłam na niewielką odległość od nich z nowym postanowieniem. Muszę ich śledzić. To jedyny sposób by zorientować się, o co w tym wszystkim chodzi.

Arisu - 2013-02-27 16:30:09

Po wyjściu z bazy postanowiłem wszystko poukładać w logiczny ciąg. Myślałem i myślałem aż w końcu doszedłem: kucyk się teleportował. Zrobił tow nieznany mi sposób... To chyba... magia... eee... nie... muszę to wszystko przemyśleć... magia... ona przecież nie istnieje, nie licząc ulubionej kreskówki Szeregowego...

Flutterlie - 2013-02-27 17:07:41

- To jest bardzo dobra propozycja, Szeregowy. - powiedziała Twilight, podnosząc się z łóżka. - Chciałabym odnaleźć moje przyjaciółki. Gdy Księżniczka otworzyła portal, wszystkie wylądowałyśmy w zupełnie różnych miejscach... przynajmniej tak mi się wydaje.
- Nie wiem, czy szef ucieszy się z tak nagłego opuszczenia bazy.. ale to w końcu dla dobra nauki! - Szeregowy zasalutował. - Przynajmniej tak powiedziałby Kowalski.
- Nie chciałabym, by twoi... przyjaciele dowiedzieli się o naszym wyjściu. - mruknął kucyk, patrząc na drzwi windy. - Macie tu jakieś przejście na zewnątrz?
Szeregowy pokręcił głową i skrzywił się.
- Jedyne prowadzi przez środek bazy...
- No to szykuj się. - powiedziała klacz. Chwilę potem Szeregowego oślepił blask wydobywający się z jej rogu. Po raz pierwszy w życiu widział czary! Prawdziwe czary! To jest tak piękne, że aż...
I w tym momencie coś szarpnęło. Szeregowy poczuł, że kręci mu się w głowie, och, tak bardzo, że ledwo powstrzymał się od wymiotów. T-to są czary? Nie, czary są dobre, nie powodują takich rzeczy... Potem walnął z całej siły o ziemię i jęknął. Mimo to, natychmiast się podniósł, jednak jego równowaga jeszcze nie wróciła - strasznie się chwiał. Złapał się za głowę, próbując zatrzymać zawroty.
- C-co to było?! - jęknął pingwin.
- Zwykła teleportacja. Nic wielkiego. - odparł kucyk, jakby to było coś zwykłego. - Chodźmy! Najwyższa pora!
- Za-zaczekaj - zatrzymał ją Szeregowy. - Uch... Trochę kręci mi się w głowie.
- A... Ups. - Twilight wyglądała na zmieszaną. - Może cię ponieść na grzbiecie?
Szeregowy uśmiechnął się słabo.
- Byłoby miło... Zwłaszcza, że pewnie biegasz szybciej ode mnie, więc zaoszczędzimy trochę czasu. - wdrapał się na jej grzbiet, a Twilight pokłusowała do przodu. - Dobrze... Masz jakikolwiek pomysł, gdzie mogą być twoje przyjaciółki? Jakikolwiek?
- Niestety nie - westchnął jednorożec.
- No dobra, poradzimy sobie. Wydaje mi się, że najwygodniej będzie pojechać metrem do centrum i tam zacząć poszukiwania.
- Metrem? - na twarzy klaczy pojawił się wyraz zrozumienia. - Ach, tak metrem! Księżniczka mówiła mi, że to ten pojazd, którym ludzie podróżują w podziemiach!
- Dokładnie - uśmiechnął się Szeregowy. - Czyli coś jednak wiesz.
- Niewiele, niestety.
- Dowiesz się z czasem, nie smuć się. - Szeregowy wytężył wzrok i to, co zobaczył przed sobą, troszeńkę go przeraziło. - Eee... Słuchaj, w twojej krainie nie ma ludzi, prawda? Bo musisz wiedzieć, że ci ludzie tutaj, to oni nie reagują zbyt dobrze, kiedy zobaczą żywego jednorożca... A pędzisz właśnie na taką grupę ludzi. WIĘC ZWOLNIJ I SKRĘĆ GDZIEŚ, GDZIE ICH NIE MA!

~~~~~~~~~~

- Oh my goodness, oh my goodness...
Fluttershy leciała nad Nowym Jorkiem, wypatrując dzielnicy nazywanej Queens. Nie wiedziała wprawdzie, po czym ją rozpozna, ale uznała, że nazwa nie mogła się wziąć znikąd - więc szukała czegoś królewskiego, jakiegoś canterlockiego przepychu. Jednak latała tak już od pół godziny i nic nie widziała. Czas mijał... A w dodatku była całkiem sama. Bez nikogo u jej boku, samiutka w obcym mieście, w obcym świecie!
W końcu zdecydowała, że skoro już raz zapytała człowieka o drogę, to równie dobrze może to zrobić drugi raz. Zleciała na dół, wywołując tym samym niemałe zamieszanie. Dużo ludzi krzyczało, nawet ktoś rzucił jakąś puszką w jej stronę. Niektórzy uciekali, a matki trzymały swoje dzieci. Czy ona, Fluttershy, naprawdę sprawiała wrażenie aż takiego potwora? O jejku... Podeszła do stolika w restauracji, przy którym siedziała młoda para, zielonooka blondynka i czarnooki szatyn. Patrzyli na nią oczami wielkimi niczym pomarańcze. Klacz wzięła głęboki wdech.
- Przepraszam państwa bardzo... Nie chcę państwu przeszkadzać, ale czy wiedzą państwo, jak dojść do Queens?
Młodzi zamrugali parę razy. Po jakiś dziesięciu sekundach dziewczyna otrząsnęła się z szoku.
- Eee... Jesteś w sumie całkiem blisko, ale droga mimo wszystko jest skomplikowana. Zakładam, że... nie masz mapy Nowego Jorku? Na mapie mogłabym ci jakoś pokazać, ale w tłumaczeniu to trochę zbyt zagmatwane będzie...
Fluttershy spuściła uszy. Na co ona liczyła? Ale trudno, jakoś spróbuje się tam dostać sama.
- Ach... rozumiem. Przepraszam w takim razie, że przeszkadzałam i... dziękuję - pegaz odwrócił się i już miał iść sobie, kiedy chłopak krzyknął.
- Zaczekaj! Możemy cię tam zaprowadzić... Prawda, Holly?
Dziewczyna entuzjastycznie pokiwała głową i uśmiechnęła się.
- Jasne. Chętnie ci pomożemy.
Fluttershy poczuła, jak na jej twarz wkrada się szeroki uśmiech. Poderwała się do lotu i uścisnęła kopytkami dłoń Holly.
- Och, dziękuję, dziękuję! Bardzo dziękuję! Nawet nie wiedzą państwo, ile to dla mnie znaczy!
Para spojrzała na siebie i roześmiała się serdecznie.
- Nie ma za co... Fluttershy.

QWERTA - 2013-02-27 20:01:24

Rainbow leciała nad NY rozglądając się. Ludzie patrzyli na nią i krzyczeli "Rainbow! Rainbow!". Dashie zastanawiała się czy znają jej imię, czy mówią po prostu "tęcza". Po chwili zlekceważyła to. Musiała przecież znaleźć Applejack.
-Metro, tak? - mruknęła cicho. - Underground... Mam! - kątem oka zauważyła tabliczkę z takim właśnie napisem. - Nareszcie...
==================================================
-Tjaa... No to mamy po pierwsze: Kowalskiego który będzie chciał SAM rozwikłać tę zagadkę i Marlenkę która też SAMA będzie chciała to zrobić. No co? - powiedział do Rico patrzącego na niego ze zdziwieniem. - No co? Znam ich jak własną kieszeń. Której nie mam. Nieważne, szukamy Kowalskiego. O Marlenkę się nie martwię - dziewczyna da sobie radę. A taki sfochowany Kowalski prędzej wpadnie pod samochód niż coś sensownego wymyśli. Idziemy! Szeregowy niech zostanie - pogada sobie jeszcze z Twilight.

LadyDekaro - 2013-02-28 15:11:35

- Za-zaczekaj - wybełkotał Szeregowy. - Uch... Trochę kręci mi się w głowie.
- A... Ups. - Przypomniałam sobie, jak czuł się Spike po takiej teleportacji.  - Może cię ponieść na grzbiecie?
Szeregowy uśmiechnął się słabo.
- Byłoby miło... Zwłaszcza, że pewnie biegasz szybciej ode mnie, więc zaoszczędzimy trochę czasu. - wdrapał się na mój grzbiet, a ja pokłusowałam do przodu. - Dobrze... Masz jakikolwiek pomysł, gdzie mogą być twoje przyjaciółki? Jakikolwiek?
- Niestety nie - westchnęłam z goryczą. W kupie siła - mawiają. Dlatego muszę szybko je odnaleźć. Mogą być wszędzie!
- No dobra, poradzimy sobie. Wydaje mi się, że najwygodniej będzie pojechać metrem do centrum i tam zacząć poszukiwania.
- Metrem? - Powoli zaczynało mi świtać. Na szczęście Celestia nie rzuciła mnie na nieznane wody bez odpowiedniej wiedzy.  - Ach, tak metrem! Księżniczka mówiła mi, że to ten pojazd, którym ludzie podróżują w podziemiach!
- Dokładnie - uśmiechnął się Szeregowy. - Czyli coś jednak wiesz.
- Niewiele, niestety. - mruknęłam z rozżaleniem. I, niestety ,zgodnie z prawdą.
- Dowiesz się z czasem, nie smuć się. - Przełknęłam słowa jego pocieszenia i ruszyłam nieco szybciej. Im prędzej znajdę resztę dziewczyn, tym lepiej! Gorączkowo rozmyślałam nad tym, co zrobimy po zebraniu ekipy w całość, gdy nagle usłyszałam głos pingwina.
- Eee... Słuchaj, w twojej krainie nie ma ludzi, prawda? - potrząsnęłam energicznie głową, zła, że przerwał moją wewnętrzną organizację. - Bo musisz wiedzieć, że ci ludzie tutaj, to oni nie reagują zbyt dobrze, kiedy zobaczą żywego jednorożca... A pędzisz właśnie na taką grupę ludzi. WIĘC ZWOLNIJ I SKRĘĆ GDZIEŚ, GDZIE ICH NIE MA!
Dotarło do mej świadomości, że pędziłam prosto na grupę dwunogich stworzeń, które - zobaczywszy mnie - zaczęły natychmiast głośno krzyczeć. Niektórzy ludzie zdołali opanować się na tyle, by czmychnąć z małego tłumu, ale wiele stało w bezruchu, jakby byli wbici w ziemię. Rozległy się okropne wrzaski  i piski.
Zdałam sobie sprawę z mego nierozsądnego tempa i próbowałam zahamować, ale było już za późno. Z impetem wpadłam na ludzi i wszyscy wylądowaliśmy na ziemi.
- Najmocniej przepraszam! - zawołałam, speszona sytuacją.
Odpowiedziały mi tylko kolejne krzyki. "To coś mówi!", zawołał ktoś. Dogadanie się z tymi istotami będzie trudniejsze, niż oczekiwaliśmy. Uniosłam się z ziemi i wzrokiem szukałam mego pingwiniego towarzysza.
- Mistrzyni taranowania przechodniów, hę?
Odwróciłam się w stronę źródła dźwięku. Na chodniku, kilka kroków dalej stała wydra (a raczej coś w typie wydry, u nas te zwierzaki chodziły na czterech łapkach i raczej się nie odzywały... Chyba, że Fluttershy wie coś na ten temat) i patrzyła na mnie ni to oskarżycielskim, ni to rozbawionym wzrokiem.
- Em... z kim mam przyjemność? - zapytałam, otrzepując się z wyimaginowanego kurzu i odprowadzając wzrokiem stadko dwunogów znikających właśnie za skwerem.
- Marlenka. - oparła wydra. - Widzę, że jesteście naprawdę inteligentne.
- Cóż... jak widać. - mruknęłam, niezadowolona trochę z tego komplementu.
- Chciałabym się dowiedzieć... co właściwie dzieje się w tym mieście?!

____________________________________________________________________________________________-
[Marlenka]
Biegłam za rogatym kucykiem (jednorożcem? jednorożką?) i prawie zabrakło mi tchu. Nie ma co - narzucał naprawdę szybkie tempo! Widziałam, jak galopuje prosto w stronę miasta, a konkretniej chodnika. Spacerowała tamtędy spora grupa osób, najprawdopodobniej turystów. Czy ona nie zauważa tych ludzi?
Chyba nie zauważyła. Zachichotałam, gdy fioletowy konik wpadł na przechodniów, którzy natychmiast rozbiegli się z krzykiem. Była naprawdę zabawna. A jednak zmartwiłam się trochę, widząc, jak leży na chodniku z kiwającą głową.
Nie zdążyłam całkiem podbiec, gdy jednak - wydukawszy jakieś słowa przeprosin - uniosła się na nogach i wstała. Podeszłam już całkiem blisko i z nieco kpiących uśmiechem zapytałam:
- Mistrzyni taranowania przechodniów, hę?
Odwróciła się raptownie w moją stronę. Zmrużyła brwi, jak gdybym przypominała jej coś lub kogoś, by po chwili się odezwać.
- Em... z kim mam przyjemność? - otrzepała się z kurzu i zerknęła w stronę ludzi uciekających za budynkami wieżowców.
- Marlenka. - oparłam z lekkim uśmiechem - Widzę, że jesteście naprawdę inteligentne.
- Cóż... jak widać. - mruknęła klacz z lekkim niezadowoleniem.
Nieważne. Teraz w końcu mam okazję dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi!
- Chciałabym się dowiedzieć... co właściwie dzieje się w tym mieście?! - krzyknęłam niemalże zdesperowanym tonem, wlepiając oczy w fioletowego jednorożca.

marina1318 - 2013-02-28 15:37:50

//Sorry, że się wtryniam, ale są jeszcze jakieś wolne postacie c: ? Może AJ, Mort albo Julek...//

Arisu - 2013-02-28 16:58:54

//Jak chcesz to mogę ci odstąpić Julka, którym zresztą nie umuiem za bardzo być. AJ i mort są wolni.//

Flutterlie - 2013-02-28 17:03:56

[

Flutterlie napisał:

Potrzeba nam na tę chwilę: Morta, Maurice'a, Pinkie Pie, Applejack, Rarity. Na razie poczekajmy, może ktoś się włączy do gry. I liczę tu przede wszystkim na pegasis, bo kuców nam brakuje najbardziej.]

Tak, jak widzisz, potrzeba nam paru postaci, więc jak najszybciej bierz którąś (a najlepiej dwie) i włączaj się do gry :) Tylko radzę ci przeczytać cały temat od początku, żebyś wiedziała, o co chodzi (nie jest tego tak dużo, wbrew pozorom :P). I może nie mam prawa cię o to prosić, ale możesz grać dwoma kucykami? AJ i Pinkie, czy Rarity... Potrzeba w tej chwili nam całej trójki, a Mortem i Maurice'm może grać ktoś inny. Alice, każdy musi mieć 2 postacie, więc jeśli odstąpisz Julka, będziesz musiała wziąć Maurice'a/Morta.]

Szeregowy podniósł się po zderzeniu. Spadł z jednorożca i mocno grzmotnął głową o ziemię, ale nie takie uderzenia zaliczył. Potarł skrzydłem o czoło i rozejrzał się. Oprócz uciekających ludzi, zobaczył Twilight rozmawiającą z Marlenką. Chwila, z Marlenką? Co wydra tutaj robiła!?
- Chciałabym się dowiedzieć... co właściwie dzieje się w tym mieście?!
Zanim Twilight zdążyła otworzyć usta, pingwin odpowiedział za nią. Uznał, że nie będzie się teraz zastanawiał nad nagłym pojawieniem się wydry.
- Marlenko, nie ma czasu na wyjaśnienia! Twilight i jej przyjaciółki przeniosły się ze swojego kucykowego świata do nas! Niestety, pogubiły się, i przez to są teraz w niebezpieczeństwie! Musimy je odnaleźć! - Szeregowy wdrapał się na grzbiet kucyka. - Jeśli chcesz nam pomóc, to wskakuj na grzbiet Twilight... Znaczy się, jeżeli nie będzie ci za ciężko.
- O ile twoja przyjaciółka waży tyle co ty, to na pewno nie - odparł jednorożec.
- Ok, więc jak chcesz nam pomóc, to wskakuj, a jeśli nie, to lepiej wracaj do zoo - pingwin rozejrzał się. Ludzie wprawdzie pouciekali, ale część z nich patrzyła na kucyka i jego przyjaciół z oddali, albo pochowali się za drzewami. Takie ukradkowe, przerażone spojrzenia nie wróżyły dobrze. - Tak czy inaczej, decyduj szybko, bo musimy stąd szybko spadać. Ludzie nie są do niej zbyt miło nastawieni.
Marlenka zamrugała i spojrzała w bok. Szeregowy przypuszczał, że się zastanawia nad jego propozycją.
- Szeregowy... - zwróciła się do niego. - A co właściwie Twilight robi w naszym świecie? Dlaczego i jak się tutaj dostała?
Przez chwilę do pingwina nie docierało pytanie. Potem poczuł się, jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody. Przecież Twilight nie powiedziała mu nic o tym, dlaczego tu jest! Nic ważnego o sobie, ani o swoim świecie! Przecież pytał ją o to... chyba. Takie nieprofesjonalne zachowanie, Szef na pewno by go zganił... Z drugiej strony, przecież jego oddział chętnie "wspiera działania, których motywy są nam kompletnie nieznane".
- Ja... Nie wiem, co Twilight tutaj robi - przyznał, patrząc na jednorożca. - I nie ukrywam, chciałbym się dowiedzieć. Ale wiem, wyczuwam to, że ma dobre serce. A ludziom... i kucykom z dobrym sercem się pomaga - zakończył z uśmiechem. - Więc jak Marlenko, pomożesz nam?

~~~~~~~~~~~~~~
[Lol, linię fabularną z Fluttershy odgrywam sama ze sobą xD Ale muszę to robić, póki nie pojawi się Rarity.]
Fluttershy zamarła w pół kroku.
- S-skąd... znacie... m-moja... i... imię? - zapytała, przerażona. Była pewna, że się nie przedstawiała.
Ludzie wymienili spojrzenia.
- Fluttershy... Może nie wszyscy w Nowym Jorku znają twoje imię, ale jestem pewna, że kilka tysięcy osób co najmniej - rzekł chłopak.
CO!? Oczy pegaza urosły do rozmiarów dorodnych pomarańczy.
- Jak to!?
Holly podeszła do klaczy i położyła rękę na jej głowie. Dopiero wtedy Shy zorientowała się, że się trzęsie.
- Cśś, nie krzycz. Wyjaśnimy ci wszystko, ale tutaj chyba nie jest najlepsze miejsce do dowiadywania się o... tego typu rzeczach.
Klacz rozejrzała się. Faktycznie, mnóstwo ludzi nadal się na nią gapiło.
- Mieszkamy niedaleko - powiedział facet. - Możemy iść do naszego mieszkania na chwilę i tam ci wszystko spokojnie wyjaśnić.
Fluttershy potarła kopytem o drugie kopyto. Jak była mała, jej matka nauczyła ją, żeby nigdy nie chodzić do domu obcych osób. A ludzie są podobno znacznie bardziej niebezpieczni niż kucyki, nawet jeśli nie mają skrzydeł ani magii. Ale... jaki miała w tej chwili wybór?
- Um... dobrze. Jak się tam dostaniemy? - zapytała.
Chłopak uśmiechnął się zawadiacko.
- Jesteś mniejsza, niż sobie wyobrażałem, więc może... zmieścisz się w moim plecaku?
Klacz zamrugała zdziwiona. W plecaku? Chociaż z drugiej strony ludzie są więksi, więc może mają większe plecaki... I jak się okazało, właśnie tak było. Pegazicy nie uśmiechało się podróżowanie w ten sposób, bo pomimo tego, że plecak był ogromny, to nadal był ciasny. Ale nie narzekała i przez kilkanaście minut nie widziała nic poza ciemnością i paroma losowymi przedmiotami, jak parasolka czy portfel. Za to słyszała dużo. Bardzo dużo. Nigdy, przenigdy nie słyszała takiego hałasu. Mnóstwo ludzi, mnóstwo tych dziwnych pojazdów, mnóstwo maszyn - a wszystko to wydawało dźwięki. Nierzadko takie, których Fluttershy nie potrafiła zidentyfikować. Po krótkim czasie ktoś otworzył plecak i kucyk wypadł z plecaka.

Arisu - 2013-02-28 17:38:30

//ok, mogę grać Julkiem. Co do Maurice'a i Morta, mogę być, dopóki ktoś nie wyrazi chęci bycia którymś z nich//


Spacerowałem po zoo przez pewien czas. Po jakiejś chyba godzinie dotarło do mnie, że to nie ma najmniejszego sensu. By dowiedzieć się, co się dzieje, musiałem wyjść poza zoo. Trochę się bałem; nigdy nie wychodziłem zupełnie SAM... Tak chciałbym pójść z Szefem, Rico i Szeregowym... ale nie, Kowalski, nie rozklajaj się... oni sobie bez ciebie poradzą... ty bez nich także sobie dasz radę...
Poszedłem. Nie był to zbyt dobry pomysł, ale co mi tam. To przecież dla dobra nauki...Przeszedłem około 127 metrów od głównej bramy zoo, a już wiedziałem, co się święci... W Nowym Jorku jest ich więcej... Do tego doszedłem gdy na niebie ujrzałem z oddali kolorową plamę... To na pewno te kucyki... Jestem tego w 100 procentach pewien. Szedłem dalej, nie zwracając uwagi na ludzi, którzy mi się przyglądali. No fakt, taki pingwin spacerujący sobie po mieście to nie jest codzienny widok. Ale mnie to nie obchodziło... muszę to wyjaśnić, choćby nie wiem co. I wyjaśnię...
Szedłem jeszcze kilkanaście minut i dotarłem do samego centrum. Tam nie ujrzałem zbyt wiele ludzi. Jak już lacyś byli, to schowani za różnymi rzeczami... Niektórzy ośmielili się wyjść i zaczęli rozmawiać coś o jakimś jednorożcu, pingwinie i wydrze... Ale czy to możliwe? Możliwe, by mówili o Twilight, Szeregowym i... Marlence? Chwilę pomyślałem.
To byli oni... na pewno...
Dopiero, gdy skończyłem o tym myśleć, zobaczyłem grupkę ludzi patrzącą się na mnie... eee... dosyć dziwnie. Jeden z tych ludzi krzyknął:
-Łapać tego pingwina.
Ludzie zaczęli mnie gonić. Ja trochę z opóźnieniem zacząłem uciekać, bo przyglądałem się im... Ten co krzyknął wyglądał jak... X!
Uciekałem. Gdyby tu był Rico, wyrzygałby granat dymny i byśmy się schowali gdzieś i poczekali, aż zamieszanie minie.
Ale ich tu nie było. Musiałem biec, a raczej ślizgać się na brzuchu, jak to mamy z naszą drużyną w zwyczaju. Szkoda, że ich tu nie ma... Ale sam sobie też poradzę... Póki co muszę dalej uciekać...

lisek696 - 2013-03-01 20:26:25

Oficer X powtarza do jednorożca.

-Odezwiesz się wreszcie, i powiesz mi czy mają coś z tym wspólnego pingwiny, jeśli nic nie powiesz będe zmuszony do użycia przemocy.

Arisu - 2013-03-01 20:33:03

[Lisku, z tego co ja pamiętam, to jednorożca spotkałeś przed ich rozdzieleniem się. Według mego postu gonisz mnie. Zresztą kucyki są w róznych częściach miasta]

QWERTA - 2013-03-03 16:06:03

- Szybciej Rico! Nigdzie nie ma Kowalskiego a ty się rozglądasz po plakatach! - Skipper był coraz bardziej zaniepokojony. Obaj z Rico ślizgali się ulicami Nowego Jorku, wszędzie wypatrując naukowca. Nie było łatwo go znaleźć, wszędzie aż roiło się od kucyków, jednorożców i pegazów.
- Tam-ta-tam! - wrzasnął w pewnym momencie Rico.
- Co? Gdzie go widzisz?!
- Ta-am! - powtórzył psychopata i wskazał na grupę ludzi biegnących ulicą. Na ich czele pędził (były) Oficer X.
- No nie... X! Dlaczego to zawsze musi być X! - Skipper przeraził się nie na żarty, zobaczywszy że ludzie biegną śladem Kowalskiego. - Rico! Dwa granaty dymne i miotacz ognia! X ma przy sobie strzałki usypiające! Ty leć na nich z granatami, jak wybuchną ogłusz ich. Ja się zajmę X-em. - Skipper westchnął i długim ślizgiem ruszył w stronę goliata.
===============================================
-Applejack! Applejack! - Rainbow Dash leciała korytarzem metra nawołując przyjaciółkę. Nie było łatwo jej tu znaleźć - wszędzie były kolorowe ubrania, migały kolorowe plecaki. Jak miała tu znaleźć swoją przyjaciółkę? Nagle mignął jej gdzieś daleko żółty ogon Applejack.
-Applejack! To ja, Rainbow! - wrzasnęła i poleciała jak błyskawica.

Arisu - 2013-03-03 16:40:22

Zmęczyłem się. Mam prawo być zmęczony, ponieważ ślizgam sie po całym Nowym Jorku. Nie no, przesada. Prześlizgałem i przebiegłem 5 km, 573 metry i... nie, Kowalski, nie czas na analizowanie. Marnujesz siły, które mogłeś spożytkować na umknięcie (byłemu) Oficerowi X. Z drugiej zaś strony - dlaczego to musi być zawcsze on? Ma pewnie jakąś manię prześladowczą. W jakimś procencie, on uprzykszał nam misje.
Biegłem już bardzo długo. Zmęczyłem się, co jest przecież naturalne. Zacząłem biec wolniej. Ludzie za mną zaczęli mnie powoli doganiać. To jest naprawdę niesprawiedliwe: biegnę szybko - oni też szybko, ja wolniej - oni jeszcze szybciej.
Od kilkunastu sekund nie mogłem złapać oddechu... powoli traciłem świadomość, ale nieprzerwanie biegłem. Coraz wolniej i wolniej, aż upadłem. Potknąłem się o coś i prawdopodobnie bardzo mocno przygrzmociłem w chodnik. jeszcze przez kilkadziesiąt sekund byłem śwaiadomy, co się dzieje, a raczej... poczułem straszny ból w prawym skrzydle. Och, nie, tylko nie to. X pewnie za chwilę mnie dogoni i zawiezie do schroniska. Resztkami sił obróciłem się na brzuch, czemu towarzyszył przenikliwy ból. Krzyknąłem.
Teraz na dobre straciłem świadomość... odpływając w odmęty czarnej nicości...

//spokojnie, Kowalskiemu nic się nie stało, tylko złamał sobie skrzydło i stracił przytomność z wyczerpującego biegu//

Flutterlie - 2013-03-04 16:24:52

[Wo, ruszyło się. Przepraszam, że trochę się nie udzielałam, ale przyznaję - zapomniałam o tym nieco. No nic, na razie będę ciągnąć swoją linię fabularną z Fluttershy. Alice, dzięki za zwrócenie uwagi Liskowi i jeszcze jedno: Piszesz długie, ciekawe posty (podobnie jak Qwerta). Tak trzymaj! :D]

Kucyk wypadł z plecaka i stracił równowagę. Podniósł się, nie bardzo wiedząc, gdzie jest góra, a gdzie dół. Poczuł dotyk ludzkiej ręki na grzbiecie.
- Hej, Fluttershy... w porządku?
Klacz pokiwała głową. Spojrzała na chłopaka. Uśmiechał się ciepło. Wskazał jej miejsce na kanapie. Fluttershy wskoczyła na sofę i położyła się. Holly usiadła obok niej, a jej partner zdecydował się usiąść w fotelu.
Fluttershy pochłaniała wzrokiem cały salon. Był skromnie, ale gustownie urządzony. Meble były nowoczesne, a ktoś kto je wybierał, musiał mieć "klasę", jakby to powiedziała Rarity. Fluttershy nie znała się za bardzo na wystroju wnętrz, ale mogłaby zamieszkać w takim domu.
Chłopak odkaszlnął.
- Więc... Mamy ci wytłumaczyć, skąd znałem twoje imię? Skąd wiele osób je zna?
- Tak, jeśli możesz, um...
- Ben.
- Jeśli możesz, Ben.
Ben gapił się w sufit, jakby rozmyślając. Potem podszedł do wielkiego czarnego pudła, które stało na jasnobrązowej szafce. Z tej szafki wyjął płytę i wsadził ją do również czarnego, ale znacznie mniejszego pudełka. Nagle w dużym pudełku pokazał się napis! Tak zupełnie znikąd, Ben nie napisał go, ani nic. Fluttershy krótko krzyknęła i schowała się za Holly. Zarówno ona, jak i Ben zaczęli się śmiać.
- Shy, nie ma czego się bać - powiedziała z uśmiechem dziewczyna. - To tylko telewizor. Służy do oglądania filmów.
- Do oglądania... czego? - pegaz delikatnie wychylił się zza pleców człowieka i spojrzał na telewizor.
- Ruchomych obrazów.
Pegaz zamrugał. Ruchome obrazy? Przecież nawet w Equestrii, gdzie mieli magię, nie było takich cudów!
Ludzie chyba wyczuli, że Fluttie nie do końca może w to uwierzyć, więc Ben po prostu nacisnął guzik na dziwacznym patyku. A na ekranie pokazała się... Twilight!
- Twilight! - Fluttershy krzyknęła i zerwała się z kanapy. Chciała podlecieć do tajemniczego pudełka i wyrwać Twilight z jego czeluści. Jednak Holly była szybsza, złapała pegazkę, i nie pozwoliła jej dotknąć telewizora.
- To nie jest prawdziwa Twilight! Spójrz, to tylko zdjęcie!
Fluttershy przyglądała się temu przez chwilę. Faktycznie, nie ruszała się. Zrobiło jej się potwornie głupio.
- P-przepraszam - wymamrotała.
- Nic nie szkodzi - zapewnił ją Ben. - Za chwilę obrazki zaczną się ruszać. Naprawdę. Ale postaci nie będę prawdziwe. Widzisz, to jest tak jak ze zdjęciami... Możesz być na zdjęciu, ale jednocześnie jesteś tutaj. Z filmem tak samo.
Fluttershy wróciła na miejsce, podobnie zresztą jak Ben. Ten nacisnął na patyku przycisk podpisany "play". Na chwilę zrobiło się ciemno, a potem...
Once upon a time, in the magical land of Equestria...

QWERTA - 2013-03-04 20:08:56

[ No i zaraz będzie się lała krew... A raczej już się leje... :rock: ]
Skipper szybkim ślizgiem zbliżał się do X-a, jednak w połowie odległości zobaczył Kowalskiego, który potknął się o wyrzucony przez jednego z biegnących ludzi kamień.
- Great... - mruknął, i dopiero po chwili zobaczył że jedno ze skrzydeł Kowalskiego jest wygięte pod dziwnym kątem... - No nie... - jęknął Skipper i skierował się w stronę naukowca. "X to X, ale jak panu K coś się stanie, to nie wybaczę sobie tego do końca życia" - pomyślał i przyspieszył.
[Sorry że tylko tyle, ale czasu nie mam. :( Jutro dokończę.]

LadyDekaro - 2013-03-05 22:44:10

Nim zdążyłam otworzyć usta, odezwał się Szeregowy.
- Marlenko, nie ma czasu na wyjaśnienia! Twilight i jej przyjaciółki przeniosły się ze swojego kucykowego świata do nas! Niestety, pogubiły się, i przez to są teraz w niebezpieczeństwie! Musimy je odnaleźć! - Pingwin wdrapał się na mój grzbiet. - Jeśli chcesz nam pomóc, to wskakuj na grzbiet Twilight... Znaczy się, jeżeli nie będzie ci za ciężko.
Nie chowałam do nikogo urazy. W sumie ciekawie byłoby poznać mówiącą wydrę.
- O ile twoja przyjaciółka waży tyle co ty, to na pewno nie - odparłam z lekkim uśmiechem.
- Ok, więc jak chcesz nam pomóc, to wskakuj, a jeśli nie, to lepiej wracaj do zoo - Szeregowy rozejrzał się niespokojnie. Ciekawscy ludzie obserwowali nas zza wieżowców. - Tak czy inaczej, decyduj szybko, bo musimy stąd szybko spadać. Ludzie nie są do niej zbyt miło nastawieni.
Marlenka zamrugała i spojrzała w bok. Chyba zastanawiała się nad propozycją pingwina.
- Szeregowy... - powiedziała, już jakby spokojniej. - A co właściwie Twilight robi w naszym świecie? Dlaczego i jak się tutaj dostała?
Szeregowego jakby zatkało. Poczułam się głupio. W końcu nic nie powiedziałam mu o mojej misji. A on tak był dla mnie niewiarygodnie miły. Jest troszkę naiwny, ale ten pingwin to z pewnością dobry przyjaciel.
- Ja... Nie wiem, co Twilight tutaj robi - wykrztusił, patrząc na mnie z dezorientacją. - I nie ukrywam, chciałbym się dowiedzieć. Ale wiem, wyczuwam to, że ma dobre serce. A ludziom... i kucykom z dobrym sercem się pomaga - zakończył z uśmiechem. - Więc jak Marlenko, pomożesz nam?
Odchrząknęłam gwałtownie. Nawet jeśli wydra chciała coś powiedzieć, właśnie jej przerwałam.
- Nie chciałam nikomu z tego wymiaru opowiadać o zamiarach naszej Wielkiej Księżniczki Celestii... - zauważyłam, że Szeregowy unosi brew - ale wy wzbudzacie moje zaufanie. - zrobiłam pauzę, zbierając siły na dalszą przemowę. - Księżniczka już długi czas obserwowała ten świat i badała sposób dostania się do niego. Przy okazji odkryła, że jest on przesiąknięty przemocą i wzajemną nienawiścią. - Marlenka otworzyła szeroko oczy, wymieniając spojrzenia z pingwinem. Zakaszlałam, zawracając na siebie ich uwagę. - Postanowiła, że najlepiej dla naszych cywilizacji będzie, jeśli ludzie ulegną procesowi ponifikacji i w postaci kucyków wypranych z tych negatywnych emocji zamieszkają w świecie, który także ulegnie znacznym zmianom. - wyrzuciłam to z siebie szybko, acz wyraźnie. Od samego początku ciekawiła mnie opinia organizmów żyjących w tych okolicach na temat planów Celestii.
Chyba oboje byli zszokowani.
- Em... - Szeregowy wydawał się być zaniepokojony. - Na czym ma polegać ta... ponf... ponifit... ponifikacja?
Przygryzłam wargę.
- Nie będzie to bolesne. Ponifikacja polega jedynie na wstrzyknięciu substancji przekształcającej do krwi osobnika. Delikatne ukłucie i zmienia się cała struktura ciała człowieka i bodźce w mózgu. Ale to lepiej! Skończą się te... morderstwa. I zabijanie! I wszelka nienaturalna śmierć. - cały czas zastanawiałam się nad praktycznym znaczeniem tych słów. - I wszyscy będą szczęśliwi!

_____________________________________________
Jednorożec nie zdążył odpowiedzieć, bo zaraz rzucił się Szeregowy.
- Marlenko, nie ma czasu na wyjaśnienia! Twilight i jej przyjaciółki przeniosły się ze swojego kucykowego świata do nas! Niestety, pogubiły się, i przez to są teraz w niebezpieczeństwie! Musimy je odnaleźć! - Pingwin wdrapał się na grzbiet klaczy. - Jeśli chcesz nam pomóc, to wskakuj na grzbiet Twilight... Znaczy się, jeżeli nie będzie ci za ciężko.
- O ile twoja przyjaciółka waży tyle co ty, to na pewno nie - odparł fioletowy konik. Czy chcę? Sama już nie wiem.
- Ok, więc jak chcesz nam pomóc, to wskakuj, a jeśli nie, to lepiej wracaj do zoo - Szeregowy rozejrzał się niespokojnie.  - Tak czy inaczej, decyduj szybko, bo musimy stąd szybko spadać. Ludzie nie są do niej zbyt miło nastawieni.
Zamrugałam gwałtownie. Nie byłam zdecydowana... ale muszę szybko podjąć decyzję. To może pomóc mi w rozwikłaniu tej zagadki, ale...
- Szeregowy... - wystękałam. - A co właściwie Twilight robi w naszym świecie? Dlaczego i jak się tutaj dostała?
Chyba go zatkało. Patrzył na mnie, zupełnie znajomo, jak gdyby to pytanie było z kosmosu. Kolorowe koniki nie zdarzają się zbyt często w prawdziwym świecie!
- Ja... Nie wiem, co Twilight tutaj robi - jęknął, chyba zdemotywowany. - I nie ukrywam, chciałbym się dowiedzieć. Ale wiem, wyczuwam to, że ma dobre serce. A ludziom... i kucykom z dobrym sercem się pomaga - zakończył z uśmiechem. - Więc jak Marlenko, pomożesz nam?
Już chciałam odpowiedzieć, gdy odezwała się jednorożka.
- Nie chciałam nikomu z tego wymiaru opowiadać o zamiarach naszej Wielkiej Księżniczki Celestii... - Chyba coś mnie ominęło... Kogo?!  - ale wy wzbudzacie moje zaufanie. Księżniczka już długi czas obserwowała ten świat i badała sposób dostania się do niego. Przy okazji odkryła, że jest on przesiąknięty przemocą i wzajemną nienawiścią. - Przemoc? Nienawiść? Wprawdzie zdarzała się tu i ówdzie, ale nie była aż tak powszechna! Wymieniłam spojrzenia z Szeregowym, kiedy klacz zakaszlała gwałtownie. - Postanowiła, że najlepiej dla naszych cywilizacji będzie, jeśli ludzie ulegną procesowi ponifikacji i w postaci kucyków wypranych z tych negatywnych emocji zamieszkają w świecie, który także ulegnie znacznym zmianom.
Jeśli coś mogło mnie zdziwić bardziej od tych całych koników... to ich plany wobec naszego pięknego świata.
- Em... - Szeregowy wydawał się być zaniepokojony. W pełni podzielałam jego uczucia. - Na czym ma polegać ta... ponf... ponifit... ponifikacja?
Spojrzałam na klacz z wyczekiwaniem. Tak, ja też chcę to wiedzieć! Przygryzła wargę i kontynuowała:
- Nie będzie to bolesne. Ponifikacja polega jedynie na wstrzyknięciu substancji przekształcającej do krwi osobnika. Delikatne ukłucie i zmienia się cała struktura ciała człowieka i bodźce w mózgu. Ale to lepiej! Skończą się te... morderstwa. I zabijanie! I wszelka nienaturalna śmierć. - cały czas zastanawiałam się nad praktycznym znaczeniem tych słów. - I wszyscy będą szczęśliwi!

Flutterlie - 2013-03-08 16:14:38

Szeregowy wpatrywał się wielkimi oczami w Twilight. Był w szoku, jednak zdołał się odezwać.
- Em... Na czym ma polegać ta... ponf... ponifit... ponifikacja?
Jednorożec przygryzł wargę. Pingwin uznał, że nie jest to dobry znak.
- Nie będzie to bolesne. Ponifikacja polega jedynie na wstrzyknięciu substancji przekształcającej do krwi osobnika. Delikatne ukłucie i zmienia się cała struktura ciała człowieka i bodźce w mózgu. Ale to lepiej! Skończą się te... morderstwa. I zabijanie! I wszelka nienaturalna śmierć. - Twilight się rozkręcała z każdym słowem, żeby wreszcie zakończyć wywód i wykrzyknąć z uśmiechem. - I wszyscy będą szczęśliwi!
Pingwin zamrugał. Stał krótką chwilę, nie robiąc nic. A potem...
- Nie, nie, nie! Nie możecie tak robić! - Szeregowy złapał się za głowę. - Nie możecie zmieniać ludzi wbrew ich woli w kucyki! To... to barbarzyństwo!
- Barbarzyństwo? - przerwała mu Twilight. Chyba nie rozumiała znaczenia tego słowa.
Pingwin mocno pokiwał głową, ale nie wyjaśnił klaczy, o co mu chodzi. Zamiast tego nawijał dalej.
- Tak! Ludzie może i używają przemocy, może i nasz świat jest przesiąknięty nienawiścią, ale nie można go naprawiać w ten sposób! Ludzi trzeba przekonać, że muszą być dobrzy, a nie na siłę zmieniać ich w kucyki i dawać jakieś podejrzane zastrzyki, które ich omamią! Sam chciałbym, żeby ten świat był lepszy, przyjaźniejszy, ale nie chcę, żeby ludzie stali się pozbawionymi woli robotami! - Szeregowy miał wrażenie, że trochę przesadza, ale brnął dalej. Nie mógł na to pozwolić, po prostu nie mógł! -  Sam jestem żołnierzem, i czasem używam przemocy. Ale w ten sposób niszczy się zło. W waszym świecie też musi istnieć zło, bo... - urwał na chwilę i spuścił wzrok. Bo co? Co się dzieje, jeśli ktoś nie zna zła? Nagle wiedział już, co ma powiedzieć. - Bo jeśli nie istniałoby, nie znalibyście smaku szczęścia. A jeśli jest u was zło, musicie je pokonać przemocą. Tak samo, jak tutaj, tylko że tu robimy to na większą skalę.

QWERTA - 2013-03-08 20:12:38

- Kowalski! Co ci jest?! No niee... - jęknął Skipper widząc złamane skrzydło towarzysza. - Rico! Zaraz... - jednak nie dokończył, bo (były) Oficer X strzelił w niego strzałką ze środkiem usypiającym. Trafił.
===========================================
- Applejack! Jesteś! Co ty... - Rainbow zatkało, bo zobaczyła Applejack zapędzającą ludzkie dzieci w zwartą grupę. Wyglądało to jak wycieczka szkolna. Jeden wyższy człowiek (widocznie nauczyciel) patrzył na nią z wdzięcznością. Po chwili Applejack zobaczyła Rainbow.
- Witaj Dashie! Nie uwierzysz co ci powiem!
- Applejack! A co chodzi? Dlaczego mu pomagasz?
- Bo on już tych dzieciaków nie mógł sam okiełznać. A przy okazji opowiedział mi coś bardzo ciekawego... - Applejack zwróciła się do nauczyciela. - Opowiesz Dashie... to wszystko?
- No jasne. - uśmiechnął się mężczyzna. - Więc..
- Stop! Przerwała mu Rainbow Dash - Nie będę słuchała żadnych ludzi! Po co w ogóle mam to robić?!
- Po pierwsze: Mam na imię Bruce. Po drugie: Już mówię, a ty Rainbow Dash usiądź spokojnie i posłuchaj. - powiedział człowiek. Rainbow tak była zdziwiona tym, że zna jej imię, że wylądowała na ławce i nadstawiła uszu.
- W naszym świecie wy, kucyki jesteście znane z bajki dla dzieci - "My Little Pony - Friendship is Magic". Chyba wszyscy znają tu wasze imiona. Są wasze figurki, fankluby. To tak w dużym skrócie.
Rainbow Dash patrzyła na niego jak skamieniała.

Arisu - 2013-03-09 10:59:47

Obudziłem się. Zacząłem się rozglądać. Metalowe pręty... pręty? Przecież jestem na ulicy i... Nie, nie jestem na ulicy... Pręty wskazują na to, że jestem w klatce. Rozglądam się dalej. Ujrzałem Rico i Skippera... którzy leżeli jakieś 30cm ode mnie.
-Skąd oni się tu wzięli? Co tutaj robią?
Ale nie tym się przejmowałem. Bardziej się przejąłem tym, że klatkę ktoś niósł. Ktoś, czyli... X. No ładnie, jeszcze tego brakowało...
Próbowałem wstać, ale poczułem ból w prawym skrzydle. Dopiero teraz na nie spojrzałem - wygięte pod dziwnym kontem - prawdopodobnie złamane. Dotknąłem by się upewnić. Zabolaało tak mocno,że zakręciło mi się w głowie i zemdlałem. Albo coś innego. W każdym razie straciłem przytomność...

Flutterlie - 2013-03-09 12:06:52

[To nie ma żadnego związku, ale twój avatar, Qwerta, mnie rozwalił :D]

Po godzinie Fluttershy nadal siedziała na kanapie.
- Więc, chcecie mi powiedzieć, że ja i moje przyjaciółki, mój świat, jesteśmy powszechnie znani w waszym świecie? Za sprawą serialu, który miał być przeznaczony dla małych dziewczynek, a którym zainteresowali się dorośli ludzie? I ci ludzie kochają nas, uwielbiają, niemal czczą przy pomocy różnego rodzaju sztuki, tak? Rysunków, muzyki, filmów, opowieści? Nazywają siebie bronies, od "brothers" i "ponies". Wiele z nich stara się szerzyć dobro w tym świecie, ale nierzadko są wyśmiewani przez innych ludzi, a nawet przez innych bronies? I to wszystko zaczęło się parę lat temu?
Ben, który siedział teraz wygodnie rozwalony na fotelu, kiwnął głową.
- Tak, wiem, że to dla ciebie szok, ale tak jest. Sam bym się zdziwił, gdyby się okazało, że w równoległym świecie jestem bohaterem popularnego show.
Pegaz przytaknął.
- Tak, to jest wielki... szok dla mnie. Ale zastanawia mnie inna rzecz: jakim cudem dowiedzieliście się o nas? To znaczy... Jak ludzie, którzy produkują ten serial, dowiedzieli się z taką dokładnością, co się dzieje w innym świecie?
Holly wtrąciła się do rozmowy:
- Też mnie to zastanawia... Zgaduję, że będziemy musieli trochę powęszyć. Ale proszę, powiedz - dlaczego ty i reszta Mane 6...
- Co?
- Mane 6 to ty, Twilight, Pinkie, Rarity, Applejack i Rainbow. Innymi słowy, main 6 (główna szóstka) zostało przez bronies ochrzczone mianem "Mane 6". W każdym razie, dlaczego wy, Mane 6, przybyłyście do naszego świata?
Fluttershy westchnęła. Teraz ona będzie musiała sporo wyjaśniać.

QWERTA - 2013-03-09 18:26:21

Skipper powoli otwierał oczy. Leżał w klatce, niesionej przez (byłego) Oficera X. Jęknął cicho: po części z bólu, po części z rezygnacji. Zobaczył leżących obok siebie Rico i Kowalskiego. Potrząsnął nimi. Kowalski tylko jęknął, natomiast Rico otworzył oczy i rozejrzał się.
- Bleblebe?
- Tak, X. Tak, klatka. Tak, prawdopodobnie niesie nas do... brrr... schroniska. - powiedział Skipper wyciągając sobie ze skrzydła dwie strzałki usypiające. Wzdrygnął się mimo woli. - Rico, nie masz apteczki? - psychopata posłusznie wypluł czerwone pudełko. - Ty sobie powyciągaj te strzałki, a ja się zajmę panem K.
===============================================
Rainbow latała w kółko. Nie mogła tego zrozumieć. Nie mogła się z tym pogodzić.
- Ale powiedz, naprawdę mówisz prawdę? Tak naprawdę - naprawdę prawdę?!
- Uspokój się. Zraz będziemy u mnie, to ci puszczę wasz serial. - Dashie i Applejack jechały razem z człowiekiem (Rainbow nadal nie chciała go nazywać po imieniu) metrem. Obiecał im że puści im u siebie w domu pierwszy odcinek "My Little Pony".
- Nie popędzaj i tak szybkiego metra. Będziemy za chwilę. - uspokajała ją zaznajomiona już ze światem ludzi Applejack.
- I tak byłabym szybsza!
- Akurat.

Arisu - 2013-03-09 19:04:12

Obudziłem się. Po raz drugi. A raczej otworzyłem oczy. Ujrzałem Szefa. Uklęknął obok mnie, oglądał moje skrzydło, które nie wyglądało najlepiej... Dotknął go, ja krzyknąłem z bólu. Potwornie bolało.
-Szefie, czemu?-zapytałem, ale nie uzyskałem odpowiedzi. Patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem. Nie oznaczało to nic dobrego - przynajmniej dla mnie. Z oczu wyczytałem, co ma zamiar zrobić. A mianowicie nastawić mi złamane skrzydło.
-O nie, nie Szefie, nie pozwolę panu tego zrobić... Nie, nie, nie, nie! - zacząłem krzyczeć i czołgając sie w tył doczołgałemm się do ściany klatki... niedobrze... bardzo niedobrze...
-Nie, Szefie, nie pozwolę panu, nie... - zacząłem protestować, ale niewiele dało, a praktycznie nic. Zacząłem się śmiać nerwowo, ale pewnie z moich oczu można było wyczytać strach. Podszedł do mnie.

QWERTA - 2013-03-09 20:31:08

- Kowalski, jesteś facetem. - powiedziałem do niego. Sam byłem niezbyt zachwycony. Przyznaję, bałem się. Tego zawsze się bałem. Krwi. Bólu. Połamanych kości. Nie mówiłem chłopakom. Ale po tym co przeszli Manfredi i Johnson...
- To mnie zaboli bardziej niż ciebie. - widziałem w jego oczach strach. Zaczął się nerwowo śmiać. Odczołgał się pod ścianę klatki. Nagle klatką szarpnęło. Ja i Rico polecieliśmy pod ściany, Kowalskim miotnęło o sufit. Zawył z bólu. Ale ja też nie wyszedłem z tego bez szwanku - skrzydło zaplątało mi się w pręty klatki. Spróbowałem się podnieść. Klatka ponownie się zatrzęsła.
-Auuuuu!!! - tym razem moje skrzydło zostało złamane. Złamanie otwarte. Dużo gorzej... Zerknąłem i... jęknąłem. Kość przebiła skórę. Lała się krew.
- No i co? A ty się mazgaiłeś... - nie dokończyłem. Ostatnie co pamiętałem, to twarz X'a nachylającego się nad klatką. Dalej - ciemność.

Arisu - 2013-03-10 09:48:35

O nie! Tylko nie to...
Skipper złamał skrzydło... I do tego to było złamanie otwarte...
X spojrzał w naszą stronę. Uśmiech nie znikał z jego twarzy. Cieszył się, że wreszcie zaniesie nas do schroniska i odzyska odznakę...
-No ptaszki, połamałyście się trochę, ale nie szkodzi. Dostarczę was żywe lub martwe. - powiedział nadal się ciesząc.
-Otóż nie, X nie dostawczysz nas tam w ogóle. - powiedziałem ze złością. - Rico, otwórz nam klatkę i na X'a! Ja tymczasem zajmę się Szefem.
Rico wyrzygał piłę łańcuchową i przepiłował pręty. Gdy sie z tym uporał, zaatakował X'a, który szedł z zadartą głową i nie zwracał większej uwagi na nas. Następnie Rico rzucił się na niego i pobił X'a do nieprzytomności (to zemsta za Szefa).
Ja natomiast ostrożnie podniosłem Szefa i przerzuciłem przez lewe ramię. Wyskoczyłem z klatki. Może nie tyle co wyskoczyłem ale zeskoczyłem. A że nie potrafiłem utrzymać równowagi, upadłem. A raczej podparłem się na prawym skrzydle. Klatka była jakieś 50cm nad ziemią, ale z Szefem na ramieniu i złamanym skrzydłem nie byłem taki zwinny. Usłyszałem chrzęst łamanej kości. Uświadomiłem sobie, że złamałem sobie prawe skrzydło po raz drugi, ale tym razem w dwóch miejscach. Nie poczułem bólu. Byłem za bardzo przejęty, tym co się wydarzyło. Wstałem z wielkimi trudnościami i biegłem dalej. Zatrzymałem się w jakiejś opuszczonej kamienicy. Położyłem Szefa na podłodze i zacząłem rozglądać się za Rico. To było jakieś 200m od miejsca zdarzenia, więc widziałem jak z wielką nienawiścią ,a zarazem radością w oczach wiązał X'a. Gdy skończył, pobiegł do mnie i Szefa.
-Bleblebl? - zapytał mnie.
-Szef złamał skrzydło, więc musimy je opatrzyć, zanim się wykrwawi, rozumiesz? - odpowiedziałem. - A raczej ty musisz, bo ja nie mogę. Sam widzisz, prawda? - dodałem, pokazując moje skrzydło, które było powyginane w najróżniejsze strony.
-Zabieraj się do pracy - dodałem po chwili.
Rico nastawił skrzydło Skippera i zagipsował. (Tutaj warto powiedzieć, że tylko Skipper i Rico potrafili nastawiać skrzydła.)
-Dobra robota, Rico. Teraz musimy poczekać, aż Szef odzyska przytomność. - powiedziałem do przyjaciela.
-A bleblable? - zapytał mnie Rico.
-Nie, Rico, nie teraz. Mam ważniejsze rzeczy do zrobienia... - odpowiedziałem. Nie chciał mi wierzyć.
-Poza tym, jak nie ma Szefa, wtedy ja dowodzę, ponieważ jestem jego zastępcą. - dodałem, by mieć kolejna wymówkę. Wiem, że Rico chce dobrze dla mnie, ale ja za bardzo się boję. Spojrzałem na moje skrzydło. Było wymazane krwią, podobnie jak drugie. Wiadomo, po tej akcji nie było się co spodziewać, że będę nieskazitelnie czysty.
Tylko, tylko,że ja mdleję na widok krwii... Osunąłem się na ziemię...

QWERTA - 2013-03-10 16:31:45

Miałem zamknięte oczy. Nie mogłem ich otworzyć. Nie dałbym rady. Nie wytrzymałbym widoku krwi. Czułem tylko, że skrzydło miałem nastawione, tyle że dziura w skórze byłą nadał baardzo bolesna. Spróbowałem nim poruszyć, ale ból był tak nie do zniesienia że znowu straciłem przytomność.
==========================================================================
Rainbow Dash i Applejack siedziały na kanapie w domu Bruce'a i nie mogły uwierzyć w to, że na 19-calowym telewizorze oglądają same siebie i resztę "Mane 6". 
- OMP*, OMP, OMP! - powtarzała ciągle Dashie.
- Zamknij się - mruknęła Applejack.
- Sama się zamknij. To jest wyjątkowo idiontyczne. Przecież my nie mówimy tak sztucznie - i nie wlepiamy morałów na każdym kroku.
- Masz rację. Ale jeszcze jedno mnie zastanawia - skąd ludzie wiedzieli co się dzieje w naszym świecie? Przecież w każdej z tych kreskówek są odzwierciedlone nasze prawdziwe przygody. Większość kwestii się zgadza. Jak to możliwe?
- Mam pewną teorię. Ale nikomu nie powiecie, ok? - powiedział tajemniczo Bruce. - Maszyna międzywymiarowa. - Applejack i Dashie ryknęły śmiechem. Po chwili zobaczyły jednak, że człowiek nie żartuje.

Arisu - 2013-03-10 17:18:30

Ocknąłem się. Doprawdy, mam dzisiaj wyjątkową skłonność do mdlenia... Ciekawe dlaczego?
Ale mniejsza. Popatrzyłem na Rico. Miał skrzydła całe wymazane krwią. Podobnie jak ja. Wyglądał, jakby kogoś zamordował piłą łańcuchową... Ja prawdopodobnie też... Ah, to moje poczucie humoru... Że też miałem siłę się śmiać... Wstałem. Próbowałem się podeprzeć skrzydłem (na nieszczęście prawym), ale wylądowałem na plecach. Głupie skrzydło...
Rico spojrzał na mnie. Wcześniej był zajęty przeglądem arsenału.
-A bleblble? - zapytał mnie.
-Tak, wszystko dobrze.... Szef jest nieprzytomny, chwilowo musimy sobie poradzić sami... Z tego względu, że jestem jego zastępcą, będę go przez chwilkę zastępować... Otóż nie wrócimy jeszcze do bazy. Nie damy rady. Za dużo ludzi by nas oglądało, a ja nie dam rady nieść Szefa przez całą drogę...
Rico najwyraźniej miało odmienne zdanie, co zaczął okazywać.
-Wiem, że ty też dasz radę, ale... nie damy rady, rozumiesz? O mały włos X nie zamknął nas w schronisku... Przeze... mnie... To moja wina... -  Nie wytrzymałem i rozpłakałem się. Rico przez chwilę także chciał dołączyć do mnie, lecz się powstrzymał. Zrobił obojętną minę. Patrzył na mnie, a że nie mógł wytrzymać widoku, który się przed nim roztaczał, wziął zamach i z całej siły przywalił mi plaskacza.
-Za co? - zapytałem, po czym miałem zamiar znów się rozpłakać. Rico wziął kolejny zamach i już miał zamiar sprzedać mi kolejnego, ale w porę zrozumiałem, o co mu chodzi.
-Masz rację, muszę się wziąć w garść... Zastępuję Szefa i muszę stanąć na wysokości zadania - powiedziałem, po czym zasalutowałem. Prawym skrzydłem... Dlaczego ciągle nie może do mnie dotrzeć, że jest złamane? Zawyłem z bólu... Ale szybko się uspokoiłem.
-Dobrze, więc zostaniemy tutaj, aż Szef odzyska przytomność... Ja tymczasem przejdę się, zdobędę prowiant... A ty, Rico tu zostaniesz, jasne? - powiedziałem.
Rico nie chciał się zgodzić. Zaczął coś mówić o tym, że może mi się coś stać i takie tam...
-Nie, ja musze pójśc... A ty tutaj zostać... To rozkaz - powiedziałem do Rico.
Rico z niechęcią mi zasalutował, co oznaczało, że zrozumiał.
-Niedługo wrócę - uśmiechnąłem się do przyjaciela.
Rico odwzajemnił uśmiech, a ja poszedłem.

QWERTA - 2013-03-10 17:47:50

Otworzyłem oczy. Tym razem na dobre. Skrzydło bolało mnie już mniej, ale nadal czułem się podle. Podniosłem się i zobaczyłem, Rico który siedział koło mnie z zakrwawionymi skrzydłami.
- Gdzie Kowalski? - zapytałem go. Aż podskoczył, gdy zobaczył że się ocknąłęm.
- Bleenble-ble.
- CO?! - wrzasnąłem - SAM?! - podskoczyłem i jęknąłem przeciągle. Skrzydło zabolało mnie jak diabli. - Idziemy. Zaraz. Nie pozwolę żeby znowu natknął się na X-a. Jak znowu... Co? Za mną? - odwróciłem się. Za mną znowu stał X. Z klatką.
- WIEJ!! - wrzasnąłem. Rico posłusznie rzucił się poza zasięg goliata, ja nie miałem takiego szczęścia. Zwisające z boku skrzydło trochę zaburzało mi równowagę. X podniósł mnie i znowu wrzucił do klatki. Na moje poranione skrzydło - zawyłem z bólu.

Arisu - 2013-03-10 19:00:14

Spacerowałem po uliczkach Nowego Jorku. Najedzony, bo najadłem się ryb. Tak, poszedłem do rybnego, ogłuszyłem sprzedawcę i nażarłem się. Sam. Drużyna mi to wybaczy...
Nagle podbiegł do mnie Rico. Z jego bełkotu mogłem zrozumieć tylko jedno: Szef został złapany przez X'a.
Powoli zacząłem wyłapywac pojedyncze słowa, które złożyłem w całość. Zacząłem układać wszystko. X znalazł ich. Złapał Skippera. I to wszystko stało się przeze mnie...
Łzy zaczęły mi napływac do oczu mimo woli. Teraz miałem prawdziwy powód.
Rico ze wściekłością wymierzył mi plaskacza w policzek. Ze wściekłością patrzył na mnie. Nie wiem, czy obwiniał mnie o to wszystko, ale ja siebie tak...
Rico powiedział po swojemu swój plan działania.
-I sądzisz, że to się uda? Ty pokonasz X'a, a ja odbiję Szefa? Wiesz chyba, że to nie ma szansy się udać? - próbowałem wytłumaczyć Rico, że jego pomysł nie sprawdzi się.
Rico nadal mnie przekonywał, coprzerodziło sie w kłótnię pomiędzy nami.
-Przestańcie, jak wy się zachowujecie? - jakaś nieznajoma dziewczyna podeszła do nas.
Zamurowało nas.
-Ojej, przepraszam, że się nie przedstawiłam. Nazywam się Wioletta, ale mówcie mi Wiolka lub Wiola. Jak wolicie. - powiedziała.
-Kim ty jesteś? - zapytałem.
-Przecież powiedziałam, nie? - odpowiedziała dziewczyna.
-Tak dokładniej, co ty tu robisz.... Jesteś człowiekiem, nie? Ludzie nie mogą gadać ze zwierzętami - zacząłem wypytywać.
-Ja potrafię - odpowiedziała z dumą - coś jak Dolittle, nie? Ale ja nie potrafię leczyć zwierząt.
-Aha. Dużo słyszałaś z naszej rozmowy? - zapytałem.
-Wszystko. Pomogę wam - odpowiedziała Wiola.
-Ciekawe, jak? - zapytałem sarkastycznie.
-To, że mam 14 lat, nie oznacza, że nic nie umiem. Potrafie więcej, niż potrafisz sobie wyobrazić - powiedziała dziewczyna.
-Jak zamierzasz nam pomóc? - zapytałem.
-Odbijemy waszego Szefa z rąk tego brutala - odpowiedziała.
Rico nagle włączył się do rozmowy. Koniecznie chciał, by ta dziewczyna nam pomogła. Zaczął mówić o różnych takich, że jak chce pomóc to nie można tego odrzucać i w ogóle.
-No dobra, wygrałeś, Rico - powiedziałem ze zrezygnowaniem.
Rico był szczęśliwy, podobnie jak Wiola.
-Właź do mojej torebki, przecież nie możesz się tak pokazać - powiedziała Wiola pokazując na mnie.
-A czemu ja, a nie Rico? - zapytałem oburzony.
-On wytropi tego X'a - odpowiedziała, widząc jak Rico zacząłiść ulicą. Wepchnęła mnie do torebki, mimo mojej woli, ale trudno.
Szliśmy krótko, ale i tak czułem się jak zwłoki. Wiola biegła za Rico tak szybko, że dostałem choroby lokomocyjnej. Do tego w jej torebce był puder, od którego zacząłem się dusić. Jakie to szczęście, że nie była to długa droga... Całe szczęście...
Wiola schowała się za drzewem. W pewnej odległości szedł X trzymając klatkę z Szefem w środku.
Wiola bez ceregieli podeszła do niego. On sie tylko głupawo uśmiechnął i nazwał ją "małą, głupiutką dziewczynką"
"Mała dziewczynka" rozzłościła się. Kopnęła X'a w krocze, który upuścił klatkę. Następnie uderzyła torebką w twarz, z taką siłą, że X upadł na ziemię. To było bolesne. Przynajmniej dla mnie. Byłem w torebce, więc... moje złamane skrzydło piekielnie bolało, natomiast moje drugie skrzydło zaczęło mnie także strasznie boleć. Wyjrzałem z torebki i zobaczyłem jak Wiola wyjmuje z klatki na wpół przytomnego Szefa i ostrożnie bierze na ręce. Rico bardzo się cieszył. Ja także się cieszyłem, lecz tą radość przerwał mi ból w obu skrzydłach.
Wioletta przypomniała sobie o moim istnieniu:
-Przepraszam ,zapomniałam, że tam jesteś - powiedziała i się nerwowo uśmiechnęła.
-Nie ma za co - odpowiedziałem ledwo oddychając. Wciąż byłem lekko przyduszony od wdychana tlenu zmieszanego z pudrem.
-Nic ci nie jest? - zapytała przyglądając mi się. Reszta oddziału także zaczęła na mnie patrzeć.
-Nic mi nie jest, kompletnie - powiedziałem, zanim zemdlałem.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Obudziłem się. No ludzie, ile razy to się powtórzy?
Tym razem nie próbowałem sie podnosić, bo przypomniały mi się poprzednie bolesne próby.
Zacząłem rozglądać się. Z tego co zobaczyłem, leżałem na kanapie, przykryty kocem. Reszta oddziału oraz Wioletta patrzyli na mnie.
-Obudził się - powiedziała Wiola do Szefa i Rico.
Podeszli do mnie. Tak miałem ochote wstać i przytulić ich wszystkich, ale nie miałem siły. Popatrzyłem na skrzydła. Prawe było złamane w trzech miejscach, a lewe prawdopodobnie także złamane.
Uśmiechnąłem się do nich. Wiola, Rico i Szef nie wyglądali na szczęśliwych. W ich oczach nie było ani kszty radości.

LadyDekaro - 2013-03-10 20:36:32

Pingwin zamrugał. Stał krótką chwilę, nie robiąc nic. A potem... zaczęło się to, czego obawiałam się najbardziej.
- Nie, nie, nie! Nie możecie tak robić! - Szeregowy złapał się za głowę. - Nie możecie zmieniać ludzi wbrew ich woli w kucyki! To... to barbarzyństwo!
- Barbarzyństwo? - nie za bardzo kojarzyłam to słowo.
Pingwin pokiwał głową, ale zamiast wyjaśnić znaczenie terminu nawijał dalej.
- Tak! Ludzie może i używają przemocy, może i nasz świat jest przesiąknięty nienawiścią, ale nie można go naprawiać w ten sposób! Ludzi trzeba przekonać, że muszą być dobrzy, a nie na siłę zmieniać ich w kucyki i dawać jakieś podejrzane zastrzyki, które ich omamią! Sam chciałbym, żeby ten świat był lepszy, przyjaźniejszy, ale nie chcę, żeby ludzie stali się pozbawionymi woli robotami!  Sam jestem żołnierzem, i czasem używam przemocy. Ale w ten sposób niszczy się zło. W waszym świecie też musi istnieć zło, bo... - urwał na chwilę i spuścił wzrok. - Bo jeśli nie istniałoby, nie znalibyście smaku szczęścia. A jeśli jest u was zło, musicie je pokonać przemocą. Tak samo, jak tutaj, tylko że tu robimy to na większą skalę.
Przerwałam mu, bo chyba ten monolog nie skończyłby się tak prędko.
- Po pierwsze... - wzięłam głęboki oddech. - Nie zamierzamy robić z ludzi ubezwłasnowolnionych robotów. Każdy będzie miał możliwość wolnej woli... oczywiście pomijając zgodę na zaaplikowanie eliksiru ponifikacyjnego. Po drugie... - pingwin i wydra patrzyli na mnie niewiele rozumiejącym wzrokiem. Chyba muszę ująć to w miarę konkretny sposób. - W żadnym innym wymiarze zło nie panoszy się na tak wielką skalę, jak u was.
- Ale, ale...
Nie pozwoliłam Szeregowemu dojść do słowa.
- Takie jest postanowienie księżniczki to to jest najlepsze dla dobra całej waszej populacji. Wybaczcie mi teraz. - odwróciłam się, spoglądając na chaos panujący w przestworzach. - Muszę zorganizować wielką akcję ponifikacyjną.
Pogalopowałam w stronę miasta z nadzieją odnalezienia moich przyjaciółek. Tylko one będą wiedziały, co zrobić!
Nie wiem, ile czasu tułałam się po ulicach, usiłując przemówić do kołujących się w powietrzu pegazów, aż dotrzegłam ukrytą za skwerem Rarity. Z westchnieniem ulgi podbiegłam w jej stronę.
- Rarity, gdzie są dziewczyny? - zapytałam, potrząsając klaczą lekko.
- W-widziałam jak Applejack i Rainbow Dash idą za jakimś człowiekiem. O tam! - powiedziała Rarity, wystawiając drżące kopytko w stronę jednego z apartamentowców.
- Może powinnyśmy je odnaleźć?
- Ja... myślę, że to dobry pomysł.
Zdziwiło mnie zachowanie Rarity. Zwykle nie była taka bojaźliwa.
Wbiegłyśmy do budynku po ówczesnym wysadzeniu drzwi przeze mnie i pognałyśmy po schodach na pierwszy poziom budynku.
No, i tu zaczął się pierwszy problem.
Ogromny korytarz pełen drzwi.

[Na razie nie piszę Marlenką, bo chcę skupić się na wątku Twi, a obecność wydry i tak niewiele wnosiła do fabuły]

Arisu - 2013-03-11 19:53:00

-Dlaczego się nie cieszycie? Przecież już jest dobrze...-powiedziałem i uśmiechnąłem się.
-Nie, nie jest dobrze. No popatrz na siebie... Jakbyś wiedział w jakim jesteś stanie, nie byłbyś takim optymistą...-odpowiedziała Wiola.
Spojrzałem na oba skrzydła. Miała rację, nie był to ciekawy widok.
-No... może nie przedstawia się to zbyt dobrze, ale czuję się dobrze-powiedziałem, po czym postanowiłem wstać, by to udowodnić. Spróbowałem się podnieść. Bez efektu. Lewe skrzydło piekielnie zabolało.
-I co? Nadal twierdzisz, że jest okay?-zapytała mnie ze złośliwym uśmieszkiem Wiola.
-Otóż twierdzę, że... że nie jest dobrze...-odpowiedziałem po chwili namysłu.
-I widzisz? Teraz należy nastawić połamane skrzydła-powiedziała Wiolka.
Bałem się, że ona to powie. Rico i Szef zaczęli powoli iść w moją stronę z wiadomym zamiarem. Wioletta usiadła na kanapie obok mnie.
Gdy drużyna była jakieś 2m ode mnie postanowiłem zareagować. Otóż nie zwracając uwagi na połamane skrzydła energicznie wstałem. Zeskoczyłem z kanapy i pobiegłem w stronę drzwi.
-I jak, kochany zamierzasz wyjść?-zapytała Wiola.
Podskoczyłem wysoko do góry i usiłowałem nacisnąć klamkę. Zamknięte.
-Ty myślałeś, że uciekniesz, co? Nie, nie nie możesz wychodzić...-powiedziała Wiola, która wstała i podeszła do mnie i wzięła na ręce.
-Puszczaj mnie, puszczaj, ja nie chcę!-zacząłem krzyczeć. Mojego zachowania nie można było określić mianem "męskie". Wiola położyła mnie na kanapie, gdzie siedzieli Szef i Rico gotowi podjąć działania.
-A teraz słuchaj: jak się będziesz dobrze zachowywał i współpracował, szybko to załatwimy, zrozumiałeś?-zapytała mnie.
-A ty? Sama powiedziałaś, że nie umiesz pomagać zwierzętom, bo nie jesteś weterynarzem...-zapytałem próbując się wymigać.
-Ja nie będę ci nastawiała skrzydeł, tylko oni-odpowiedziała i wskazała na Rico i Szefa.
-A ty?-spytałem.
-Ja? Ja będę im pomagać-odpowiedziała.
-Jak masz zamiar to robić?-spytałem.
-Będę cię trzymać-odpowiedziała i spełniła swój zamiar.
-Nie, ja nie chcę, nie chcę!-zacząłem krzyczeć.

-Wiola, co się tam dzieje?-zapytał kobiecy głos zza drzwi pokoju.
-Nic, mamo, tylko ci radzę, żebyś włożyła sobie zatyczki do uszu-odpowiedziała Wiola.
-Dziękuję, kochanie-odpowiedziała kobieta idąc sobie.

QWERTA - 2013-03-12 16:57:01

- Mówię ci to po raz drugi dzisiaj: bądź facetem. - upomniałem go. Podszedłem do niego i obejrzałem najpierw lewe skrzydło. -Mam złą wiadomość. To skrzydło masz wypchnięte z panewki stawowej. Trzeba... je wepchnąć z powrotem. - popatrzył na mnie jak na kata. - A chcesz mieć przez całe życie wyłamane skrzydło? Zamknij oczy - poradziłem mu, złapałem go za wyżej wspomniane skrzydło, i zrobiłem to, co miałem zrobić. Wrzasnął.  Nie chciałem dawać mu czasu na jęczenie - wtedy tylko bardziej by to poczuł. Wziąłem od Rico bandaże i (bleh) znowu zrobiłem to co miałem zrobić. Wrzeszczał tak, że ucieszyłem się że Wiola poprosiła tę kobietę żeby zatkała sobie uszy.
- Już! Dobra! Koniec! Nic! Ci! Nie! Jest! A właściwie jest. Ale, spoko, za jakieś pół godziny przestanie boooleeć... - odwróciłem sięi zobaczyłęm (ZNOWU!! :( ) X-a. I on znowu rzucił się na mnie. - Ej, wyluzuj! - stęknąłem - Dlaczego ja? - Zanim znowu straciłem przytomność, zdążyłem zobaczyć tylko kątem oka Wiolettę leżącą na podłodze obok otwartych (widocznie) nogą drzwi.
[ Na razie nie napiszę co u kucyków, bo nie chce mi się za bardzo samej ciągnąć akcji :/ ]

Arisu - 2013-03-12 18:03:29

Skrzydła strasznie mnie bolały. To było takie... straszne przeżycie... nie chcę tego więcej przeżywać...
Ale nie to jest najgorsze... X wparował do pokoju Wioli. Ciekawe, jak mu się to udało. Ogłuszył Wiolkę. porwał Szefa... jego zbrodni nie da się zliczyć...
Dziwne, że złapał tylko Szefa... Ze mnie byłaby lepsza zdobycz... Przecież jestem w gorszym stanie od Szefa...
Rico wyjrzał z kosza, w którym się ukrył przed X'em. Wyskoczył z niego i podszedł do mnie.
-Tak... wszystko dobrze... NIE, NIE JEST DOBRZE, X MA SZEFA! Musimy coś zrobić z tym draniem(X'em). Mam dosyć na dzisiaj go...-powiedziałem na przemian krzycząc i mówiąc w normalny sposób.
Rozejrzałem sie po pokoju... Bądź co bądź, ale X tak "otworzył" drzwi, że nie było widać śladów włamania.
Obok drzw leżała nieprzytomna Wioletka.
-Wiola, obudź się, obudź się!-krzyknąłem jej prosto w ucho. Jaka była moja radość, gdy powoli ocknęła się i wstała z podłogi.
-Co się stało?-zapytała niemrawo.
-X tutaj był. Zabrał Szefa...-nie dokończyłem, bo mi przerwała:
-Idziemy. Tym razem załatwimy to ostatecznie...
Wiola widząc nasze twarze, wyjaśniła nam o co jej chodzi:
-Moja mama jest policjantką. To od niej umiem wszystko.
-A...ha...-odpowiedziałem nadal nie za bardzo wiedząc o co jej chodzi.
Wiola nie tracąc czasu na tłumaczenie, wyszła z pokoju.
-Mamo, ja idę, musze się rozprawić z takim jednym...-krzyknęła Wiola będąc w przedpokoju.
-Dasz radę? Ja nie wątpię, ale ten facet to jakiś chory psychicznie-powiedziała mama Wioli, a po chwili do nas przyszła i powiedziała:
-Masz tu paralizator i gaz pieprzowy. Przydadzą ci się.
-Dzięki, mamo, jesteś kochana-odpowiedziała Wiola biorąc do ręki owe przedmioty.
Mama Wioli popatrzyła na nas i dodała:
-Nie zapomnij zabrać torebki.
-Nie zapomnę-odpowiedziała Wiola, po czym założyła ją przez ramię.
Mama Wioli poszła do salonu.
Wiola natomiast włożyła mnie do torby (pomimo moich protestów), a sama wyszła z domu, prowadzona przez Rico, który niczym pies tropił X'a.
-Jesteśmy niedaleko...-powiedziała Wioletka po pewnym czasie.
-Taaa... a niby skąd to wiesz?-zapytałem.
-A stąd-odpowiedziała i wskazała ręką przed siebie. Jakieś 150m od nas był nie kto inny jak X.
Wiola cicho niczym kot podkradła się za plecy X'a (ona to ma odwagę).
Widząc, że idzie z zadartą głową i nie zwraca uwagi na to co się dzieje, wyrwała mu klatkę z rąk. A raczej jedną ręką się szarpała, a drugą sięgnęła po paralizator i użyła go. Efekt był znikomy, a raczej brak. Nie no, efekt był, a mianowicie: rozwścieczenie X'a.
Wiola bez słowa wepchnęła paralizator do torebki, a wyjęła gaz pieprzowy i energicznie psiknęła mu w oczy. X zaczął trzeć oczy, co oznaczało, że przestał trzymać klatkę. Wiola szybko wyjęła z niej Szefa, którego wzięła na ręce. X'owi natomiast sprzedała kilka mocnych kopniaków (gdzie, to chyba nieistotne) i zadzwoniła na policję. Chwilę po tym przyjechał radiowóz i zabrał X'a, którego już wcześniej mieli zamiar schwytać.
Wiola tylko patrzyła na radiowóz, w którym siedział X, który był wściekły. Jeszcze przed przyskrzynieniem go przez policjantów krzyknął do nas:
-Jeszcze was dopadnę! Was, wy pingwiny i tą smarkulę!
Wiola nic nie powiedziała, ale widać było, że się nie bała. Wręcz przeciwnie, cieszyła się.
-Wracajmy do domu, mam dosyć wrażeń...-powiedziała po chwili Wiola.
Zaczęła powoli iść w stronę domu.
-A właśnie, nie powiedziałeś, jak się nazywasz-powiedziała Wiola.
-Kowalski-odpowiedziałem. Teraz miałem okazję się przyjrzeć Wioli. Miała czarne, długie do pasa, proste włosy. Na nosie prostokątne okulary. Miała błękitną bluzę i tego samego koloru spodnie. Buty miała sportowe, pasujące kolorem do reszty stroju. Słowem: piękna..
-Ej, dlaczego nic nie mówisz?-zapytała Wiola, przerywając moje rozmyślanie.
-A powinienem?-zapytałem.
Wioletta nic nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się do mnie.
-O, już doszliśmy do domu-oznajmiła Wiola.
Weszliśmy i powitała nas mama Wioli:
-Dobrze się spisałaś. Może ten X już nie będzie się naprzykszał tobie i twoim przyjaciołom.
-Myślę, że nie-odpowiedziała Wiola i udała się do pokoju. Wiola położyła Szefa do łóżka, Rico wyrzygał jakąś konsolę i zaczął sobie grać, a ja natomiast zacząłem analizować wszystko. Zacząłem myśleć o tym, że Wiola jest taka miła dla nas... Polubiłem ją... A ja tam mało osób lubię. Mam duże problemy z zawieraniem znajomości, oraz ich utrzymywaniem.
-Kowalski, powinieneś odpocząć-w pewnym momencie powiedziała do mnie Wiola.
-Nie, nie muszę. Czuję się dobrze-odpowiedziałem.
Wiola popatrzyła na mnie i wzięła mnie na ręce. Była bardzo delikatna. Przytuliła mnie. Ja także próbowałem, ale średnio mi się to udało.
-Ty masz tak dobrze, masz tak fajnie, siedzisz sobie w domu, nic nie robisz, masz mamę, która o ciebie dba, a ja mam tylko Rico, Szeregowego i Szefa...-zacząłem się żalić.
-Nie mam tak dobrze-powiedziała Wiola.
-Dlaczego?-zapytałem.
-Jestem tajną agentką...-odpowiedziała.

QWERTA - 2013-03-12 19:02:04

Otworzyłem oczy. Po raz kolejny. Ciekawe ile jeszcze razy dzisiaj będę mdleć... Usłyszałem fragment rozmowy Wioli i Kowalskiego.
-Kowalski, powinieneś odpocząć
-Nie, nie muszę. Czuję się dobrze.
-Ty masz tak dobrze, masz tak fajnie, siedzisz sobie w domu, nic nie robisz, masz mamę, która o ciebie dba, a ja mam tylko Rico, Szeregowego i Szefa...
-Nie mam tak dobrze.
-Dlaczego?
-Jestem tajną agentką...
-Serio? - zapytałem odwracając się w jej stronę. Spojrzała na mnie, ale w odpowiedzi tylko się uśmiechnąłem. Rico siedzący obok mnie także zrobił swoje standardowe słodkie oczka.
-No dobra. Posłuchajcie... jednak nie wypowiedziała więcej niż trzy słowa, bo drzwi znowu się otworzyły, a tym razem przez drzwi zajrzały dwa kucyki - jeden z nich był niebieskim pegazem z tęczową grzywą, drugi kucykiem ziemskim w kowbojskim kapeluszu.
-Szukamy... - zaczął ten drugi kucyk i rozejrzał się po pokoju - fioletowego jednorożca o imieniu Twilight Sparkle. Za nimi widać było wysokiego człowieka.
==============================================================
-Szukamy fioletowego jednorożca, o imieniu Twilight Sparkle. - powiedziała AppleJack i rozejrzała się po pokoju. Ja też popatrzyłam czujnie, ale nie dostrzegłam tu Twilight. Zdziwiło mnie tylko to, że wysoka, czarnowłosa dziewczyna w prostokątnych okularach i błękitnej bluzie rozmawia z trzema pingwinami, które wyraźnie ją rozumiały. Jeszcze dziwniejsze było to, że dwa z nich miały pobandażowane skrzydła, a na bandażach widać było krew.

Arisu - 2013-03-13 14:29:29

-Kucyki z bajki "My little pony"? Skąd one się tu wzięły?-zapytała na poły przestraszona na poły zdziwiona Wiola.-Też chciałbym wiedzieć skąd wzięły się te konie...-dołączyłem się do pytania.-Nie wiem, ale to jest warte wyjaśnienia-potwierdziła Wiola.-Dokładnie...-dodałem.-Wejdźcie. Applejack i Rainbow Dash, o ile się nie mylę?-zapytała Wiola-Ale mniejsza, widzę Kowalski, że nie wiesz o co chodzi...-dodała po chwili.
-Eee, tak, nie rozumiem o co chodzi z tymi kucykami. Powiedziałaś co o My little pony, czy jakoś tak...-odpowiedziałem.
-No dobrze, więc: My little pony, to taka bajka, w której występują jednorożce, pegazy i kucyki ziemne. Mają najróżniejsze przygody, o których opowiada serial. Tutaj stoi Applejack, kucyk ziemny. Obok stoi Rainbow Dash, która jest pegazem-objaśniła Wiola. Niestety, wiedziałem tyle, ile przed chwilą.
-Nadal nie rozumiesz?-zapytała Wiola.
-Tak...-odpowiedziałem.
-Kucyk ziemny to taki, który nie posiada rogu ani skrzydeł, tak jak ten żółty kucyk o imieniu Applejack. Rozumiesz do tego momentu?-zapytała po chwili Wiola.
-Tak, czyli kucyk nie posiadający nic niezwykłego i przypominający konia to kucyk ziemny, zgadza się?-zapytałem.
-Dokładnie. No to idziemy dalej: pegazem nazywamy takiego kuca, który ma skrzydła, co oznacza, że potrafi latać. Tutaj pegazem jest Rainbow Dash, zrozumiałeś?-zapytała.
-Tak-odpowiedziałem.
-Dalej. Jednorożec to taki kucyk, który posiada  róg na łbie...-Wiola nie dokończyła wypowiedzi, bo jej przerwałem:
-Wiem jak wygląda jednorożec! W naszej bazie był taki jeden, cały fioletowy, z grzywą w niebiesko-różowe pasemka, a na boku miał gwiazdę, czy coś takiego...
-To była Twilight Sparkle. Są jeszcze trzy kucyki, razem jest ich sześć. Pokażę ci resztę-powiedziała Wiola, po czym podniosła mnie, podeszła do laptopa i posadziła mnie na kolanach. Włączyła go, a na ekranie pojawiła się tapeta, przedstawiająca sześć kucyków (w dużym zaogólnieniu).
-Dobrze, te trzy kucyki znasz. Pokażę ci resztę: Jednorożec z białą sierścią i fioletową grzywą to Rarity. Żółty pegaz z jasnoróżową grzywą to Fluttershy. Ten kucyk ziemny z różową sierścią i różową, kręconą grzywą to Pinkie Pie-wyjaśniła Wiola.
-Rozumiem: są dwa kucyki ziemne, dwa jednorożce i dwa pegazy, co daje razem szóstkę-zaogólniłem dane.
-Tak. Jesteś wyjątkowo bystry, jak na zwierzę-powiedziała Wiola.
-Tak, wiem o tym. Jestem najmądrzejszym pingwinem w zoo, prawdopodobnie jestem najmądrzejszym zwierzęciem na świecie, a raczej byłbym, gdyby nie Doktor Bulgot... Wszyscy uważają, że jest mądrzejszy ode mnie-powiedziałem do Wioli.
-Geniusz zła, czyż nie?-zapytała Wiola z udawanym uśmieszkiem na twarzy.
-Taaa... Masz dziwną minę...-powiedziałem do niej przyglądając się badawczo.
-Eee, nie wydaje ci się...-odpowiedziała odwracając głowę w przeciwną stronę.
-Wiola, ja wiem, że coś się dzieje... powiedz mi, będzie ci lepiej-powiedziałem do niej.
-Nie chciałbyś znać prawdy-odpowiedziała odwracając głowę w moją stronę.
-Oj weź, powiedz...-powiedziałem do Wioli.
-No dobrze... Tak więc... ja jestem... agentką... sił... zła...-odpowiedziała, patrząc mi w oczy.
-Ale jak to?-zpytałem.
-Jestem agentką zła, pracuję dla zwierząt, dzięki umiejętności porozumiewania się z nimi... Pracuję dla tego, kto więcej zapłaci...-odpowiedziała Wiola wyjątkowo spokojnie.
-Czyli służyłaś takim, jak Bulgot?-zapytałem.
-Tak. Znam wszystkie czarne charaktery, takie jak Czerwony Wiewiór, Hans, Savio, Clemson, czy wspomniany Doktor Bulgot. Wszystkim im pomagałam i nadal pomagam. Znam was od dawna. Szpieguję was, choć nie znam waszych imion-powiedziała Wiola bez żadnych emocji.
Zatkało mnie. Nie wiedziałem co powiedzieć. Byłem zaskoczony wyznaniem Wioli. Okazało się, że ta Wiola, która nam pomagała, pracuje dla naszych wrogów...

QWERTA - 2013-03-13 17:35:22

[ Alice, załamałaś mnie... :D ]
Nie uwierzyłem w to co usłyszałem. Wiola nam pomogła. Wzięła do swojego domu, pomogła z X-em. A teraz stała przede mną i z całym spokojem mówiła że jest agentką wrogich sił. Skoczyłem na podłogę i przybrałem pozycję obronną. Rico odrzucił swoją konsolę i zrobił to samo co ja.
- TY! Co ty... Nie, Rico. Nie wolno strzelać w ludzi z miotacza. Tylko w X-a.
-Ble-ebleh! - jęknął psychopata i nadal mierzył w Wiolę.
-Mówię NIE. Schowaj miotacz! To rozkaz. - Rico niechętnie opuścił broń. - Dzięki. Słuchaj, Wiola. Porozmawiamy spokojnie, powiesz nam dobrowolnie kiedy miałaś styczność z naszymi wrogami. Rico schował broń, ale wiesz że może ją wyciągnąć w mniej niż sekundę. Porozmawiamy? - patrzyłem na Wiolettę usiłując dojrzeć na jej twarzy jakąś oznakę decyzji. Ani jeden mięsień jej nie drgnął. Ustawiłem się tak, żeby w razie potrzeby móc jej zablokować drogę do drzwi i zaczekałem aż odpowie. Kucyki też się nie ruszały - widocznie zrozumiały sytuację.

Arisu - 2013-03-13 17:55:01

-Przykro mi, ale nie mogę. Ściśle tajne. Ale powiem tylko jedno: miałam z nimi styczność, mam styczność i będę mieć styczność... Nic na to wasza trójka nie poradzi...-wyznała Wiola.
Gdy Wiola to powiedziała, zeskoczyłem ze strachem w oczach z jej kolan.
-Nie bój się, nie zrobię wam nic złego-powiedziała, próbując uśmiechnąć się.
Nie wiem dlaczego, ale jej uwierzyłem. Podszedłem powoli i  powiedziałem:
-Wierzę ci, Wiolu. Szefie, ona nie jest zła. Pomogła nam. Gdyby była aż taka zła, już dawno byśmy siedzieli w klatce, dyndając nad rozwściczonymi homarami doktora Bulgota. Nie jesteś zła, prawda Wiolu?-zapytałem Wioli.
Wiola wstała z krzesła. Zdjęła błękitne dresy i buty...
Zatkało mnie ze zdziwienia. Pod zwykłymi ciuchami, miała sprytnie poukrywane w najróżniejszych częściach garderoby najróżniejsze sprzęty. Swoje włosy związała w kitkę i założyła opaskę na grzywkę.
Gdyby nie okulary, bym jej nie rozpoznał.
Ubrana była w czarną kurtkę, w której było mnóstwo kieszeni. W spodniach podobnie. Na pasku od spodni wisiały sobie granaty. Buty miała wojskowe, bardzo mocne.
W częściach garderoby miała takie rzeczy jak np. pistolet, nadajniki i różne inne przedmioty.
-Ty naprawdę jesteś agentką sił zła...-powiedziałem zaskoczony, ale pozostałem obok niej.

QWERTA - 2013-03-13 18:36:58

- Jaaa cieee... - patrzyłem na jej wyposażenie z podziwem. Jeszcze takiego człowieka nie widziałem... Granaty... Pistolet...
- Ja ci wierzę. - powiedziałem. W jej głosie było coś, co powodowało że wiedziałem że mówi prawdę. Zresztą Kowalski patrzył na mnie tak, że lód by się rozpłynął.
-Naprawdę mi wierzysz? - zapytała Wiola. Wyglądała za zadowoloną, ale lekko zaskoczoną. - Z tego, co o tobie wiem wynika że nie jesteś skłonny do wierzenia tym, którzy mają kontakty z twoimi wrogami.
-Normalnie nie. I tak nadal zbytnio ci nie ufam, zwłaszcza dlatego że nas szpiegowałaś... - tu zrobiłem efektowną pauzę - ale uważam że można  wierzyć w tym, że nie masz złych zamiarów. - Trochę się zdziwiłem że to mówię (normalnie moja paranoja byłaby ustawiona na poziomie "Rozwalić-wszystko-i-wszystkich-byle-pozbyć-się-wroga" ale trochę już mi przeszło). Po chwili znowu zaskoczyłem sam siebie podchodząc do Wioli i wyciągając w jej stronę skrzydło. - Jestem Skipper.
=================================================
Nie za bardzo rozumiałyśmy co się tu dzieje. Postanowiłyśmy więc milczeć, bo najwyraźniej odgrywała się tu jakaś scena wielkiego pojednania. Bruce zresztą też nic nie mówił.

Arisu - 2013-03-13 19:01:57

-Wioletta-odpowiedziała, po czym uścisnęła skrzydło Szefa.
To się w głowie nie mieści. Szef zaufał Wioli. Fakt, umiała mówić tak, że czuć było, że mówi prawdę.
-Zresztą, nie walczyłabym z wami. To by było nieuczciwe-powiedziała Wiola.
-Opowiedz coś o sobie-powiedziałem do Wioli.
-Nie wiele wam powiem, bo mi nie wolno. Od razu wam powiem: mama nie wie, że jestem agentką. I niech tak pozostanie... Bardzo was polubiłam... Przez to cieżej będzie mi się wykonywało moją pracę... Dostaję grubą kasę za szpiegowanie was oraz inicjowanie "nieszczęśliwych" wypadków...-powiedziała Wiola.
-A X? Przecież pomogłaś nam go pokonać...-zapytałem.
-On to co innego... Jest człowiekiem... Ja natomiast pracuję dla zwierząt...-odpowiedziała Wioletka.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

-Wioletta-odpowiedziałam i uścisnęłam jego skrzydło. Nie sądziłam, że mi zaufają. Kowalski i Rico to tak, bo są z natury ufni. A raczej naiwni. Skipper też mi zaufał...
Polubili mnie. Nie wiem dlaczego... Ja także zdążyłam się z nimi zaprzyjaźnić...
Nie powinnam. Nie powinnam im pomagać... Ale to zrobiłam... Żal mi było Kowalskiego, który miał tak połamane skrzydła... I Rico, który za wszelką cenę pragnął uwolnić Skippera...
Pomimo, że jestem agentką sił zła, kocham zwierzęta. Nie mogę znieść, gdy dzieje się im krzywda... A X tylko potwierdził to, że ludzie są o wiele gorsi od najczarniejszych charakterów...
-Zresztą, nie walczyłabym z wami. To by było nieuczciwe-dodałam po chwili namysłu. To prawda. Nie walczyłabym teraz. Jeszcze do niedawna, bez żadnych emocji złapałabym ich, wsadziła do klatki, zawiozła np. Bulgotowi bądź Hansowi i dostała sowitą zapłatę... Ale dzisiaj jest inaczej... Dzisiaj walczyłabym po ich stronie...
Wioletka, co ty mówisz? Nigdy się nie zmienisz... Jesteś zła...
-Opowiedz nam coś o sobie-z zamyślenia wyrwał mnie głos Kowalskiego.
-Nie wiele wam powiem, bo mi nie wolno. Od razu wam powiem: mama nie wie, że jestem agentką. I niech tak pozostanie... Bardzo was polubiłam... Przez to ciężej będzie mi się wykonywało moją pracę... Dostaję grubą kasę za szpiegowanie was oraz inicjowanie „nieszczęśliwych” wypadków...-wyznałam. Z ciężkim sercem. Zaufali mi, a przyjaciele nie mogą mieć przed sobą tajemnic...
-A X? Przecież pomogłaś nam go pokonać...-zapytał Kowalski.
-On to co innego... Jest człowiekiem... Ja natomiast pracuję dla zwierząt...-odpowiedziałam.

QWERTA - 2013-03-14 15:46:15

-Rozumiem. Ale... inicjowanie "nieszczęśliwych wypadków"? Chodzi ci o to, co myślę? - powoli docierał do mnie sens jej słów. Nieszczęśliwych wypadków?
-Niestety tak... - odpowiedziała i spojrzała na mnie jakby bała się że ją wysadzę w powietrze. Wypadków...
-Jakich... wypadków...? Możesz nam powiedzieć? - patrzyłem na nią lekko zniecierpliwiony. Ciągle: nie mogę powiedzieć, nie wolno mi. Jednak ją rozumiałem - co zrobiliby Bulgot albo Czerwony Wiewiór gdyby się dowiedzieli że mówi komuś o ich tajemnicach. Jednak chyba może nam powiedzieć jakie to "wypadki" powodowała...
====================================================================
Nadal nic nie mówiłyśmy, a po chwili Bruce wyciągnął nas na korytarz - pokazał na jego koniec. Stały tam Rarity i Twilight, w tym ta druga z pingwinem na grzbiecie i wydrą obok siebie...
-Twilight! To my! - pogalopowałyśmy z AppleJack w stronę jednorożców.

Arisu - 2013-03-14 16:55:53

-Wybacz Skipper, ale to niemożliwe, bym ci powiedziała... Jest jeszcze wiele rzeczy, które robiłam i nadal będę robić w stosunku do was... I wszystkie są złe... Robiłam wiele rzeczy...-odpowiedziała Wiola.
Jej tajemnicza wypowiedź zaintrygowała mnie, lecz nie śmiałem pytać, chociaż wiedziałem, że mi by powiedziała. Nie pytałem ze względu na Szefa... Ja Wioli wierzę, lecz jakby powiedziała coś niewłaściwego, złego, Szef wziąłby mnie za wroga... Dla niego na razie Wiola jest na poły wrogiem, na poły przyjacielem.
Ja jednak jej wierzyłem. Polubiłem ją, taką jaką jest. Czy jest dobra, czy zła, ja ją lubię. I nie zrezygnuję z tej przyjaźni choćby nie wiem co...

QWERTA - 2013-03-14 17:24:02

-Dobra, dobra, my ciągniemy rozmowę a kucyki wyszły! - krzyknąłem wypadając na korytarz i rozglądając się, jednak na szczęście żaden z nich nie odszedł. Stały przy windzie i nawijały jak szalone. -Czekajcie! - zawołałem ślizgając się w ich stronę - zobaczyłem z nimi Szeregowego siedzącego na grzbiecie fioletowego jednorożca, który wcześniej był u nas w bazie. Chyba... Twilight Sparkle. Młody szybko ześlizgnął się i podbiegł do mnie.
-Szefie! One chcą na sponifikowować za pomocą jakiejś substancji którą nazywają eliksirem ponyfikującym!
-Spo-ny-fi-ko-wać. Nie sponifikowować. - poprawiła go Twilight.
-No tak. Spo-ny-fi-ko-wać. Zapamiętam. Dzięki.
-Co ty powiedziałeś?! Sponyfikować? - zawołałem oplątując sobie jego skrzydła z ramion. Sponyfikować... to brzmiało... ponyfikacja... Przemienienie ludzi w kucyki?! - Chcecie przemieniać ludzi w kucyki?!
-Hm. Właściwie tak. - odparła Twilight takim tonem, jakby nie widziała w tym nic złego. Znałem ten ton, tak Kowalski zwykle wypraszał sobie u mnie pozwolenie na wypróbowanie jakiegoś wynalazku. Nie będzie łatwo ich przekonać że to zły pomysł...

Arisu - 2013-03-14 18:06:57

-Mam rozumieć, że przyszły jeszcze dwa kucyki?-zapytałem.
-Jednorożce-poprawiła mnie Wiola.
-Dobrze, niech będzie. Jednorożce-powiedziałem.
-Tak, są tutaj, wyszły na korytarz-odpowiedziała spokojnie Wiola.
-I ty to mówisz z takim spokojem?-zapytałem zdziwiony. Powiedziała to tak normalnie, tak jak Szef do mnie mówi: "Wasz wynalazek Kowalski zaraz wybuchnie".
-Tak, a coś w tym dziwnego?-zapytała Wiola.
-Nie, ależ skąd, to normalne, że po korytarzu spacerują sobie cztery kucyki z jakiegoś serialu animowanego-odpowiedziałem sarkastycznie.
-Kowalski, i po co od razu ten sarkazm, co? Ja wiem, że ciebie to może dziwić, ale ja jestem przyzwyczajona do takich widoków, których ty nie masz szansy obejrzeć-powiedziała Wiola.
-Czyli jakich?-zapytałem z zaciekawieniem.
-Cóż, takich jak... Nie mogę ci powiedzieć, coć bardzo bym chciała-odpowiedziała Wiola patrząc na mnie ze smutkiem.
-Mi możesz powiedzieć wszystko, zachowam to w tajemnicy-powiedziałem.
-Nie wiem, czy mogę...-Wiola nadal trwała w uporze. Przyznać trzeba, że jest uparta, lecz pod moim wpływem ustępuje powoli.
-Oj, nie bądź taka-powiedziałem widząc, że chce mi powiedzieć.
-No dobrze, niech ci będzie. Ale ostrzegam cię:słuchasz na swoją odpowiedzialność-odparła Wiola.
-Dobrze. Szef wyszedł, więc nie musisz się obawiać, że któryś z nich wystrzeli do ciebie jakąś bronią-jeszcze bardziej ją zachęcałem.
-Więc słuchaj, odpowiem ci na pytanie, które zadał mi Skipper. Ja byłam inicjatorką wszelkich "nieszczęśliwych wypadków", które się wam przytrafiały.... Jeszcze jedno, lecz mam nadzieję, że nie zdradzisz tego swojemu przełożonemu: te ataki waszych wrogów, pojawienie się ich w zoo, to moja robota. Ja organizowałam im transport, czyli włamywałam się do bazy danych w komputerze i programowałam, by pewne zwierzę przyjechało z innego zoo. Rozumiesz, prawda?-zapytała mnie.
-Tak... Czyli że, jak na przykład Savio pojawił się w naszym zoo, to twoja robota?-zapytałem.
-Tak. Uwierz mi, ja nie jestem z natury zła. Jestem zła z wyboru. Wybrałam zło, ponieważ byłam łakoma na kasę. Ciągle mi jej brakowało. Z czasem, gdy nauczyłam się być szpiegiem. Z czasem pokochałam to robić. Lecz musiałam to ukrywać przed innymi. Po pierwsze, musiałam ukrywać umiejętność porozumiewania się ze zwierzętami. Po drugie, to co robiłam i nadal robię. Rozumiesz?-zapytała Wiola po wygłoszeniu monologu.
-Tak. Mam jednak pytanie:od jak dawna jesteś szpiegiem?-zapytałem.
-Od jakiś... ośmiu lat. Jako sześciolatka traktowałam to jako zabawę, jednak w biegiem czasu zaczęłam traktować to bardzo poważnie. I takim oto sposobem stałam się szpiegiem idealnym...-powiedziała z uśmiechem na ustach Wiola.
-A ten sprzęt?-zapytałem po chwili.
-Ten sprzęt mam kupiony po części z mojej kasy-powiedziała Wiola i wyciągnęła pistolet-o, na przykład pistolet. Inne takie jak granaty czy sprzęty elektroniczne od waszych wrogów jak na przykład Bulgota. Tak, on w dużej części finansował moje gadżety. Po pewnym czasie miałam dużo pieniędzy, lecz było wiele powodów, dla których nie mogłam zrezygnować. Wiedziałam o wielu rzeczach... Nie mogłam tak po prostu odejść. Więc zostałam. Dzięki tej robocie mogłam pozwolić sobie na lepsze ciuchy, laptopa, słowem lepsze życie...-powiedziała Wiola ciągle się uśmiechając.

QWERTA - 2013-03-15 19:03:05

Słyszałem co mówiła Wiola. Szpieg... Jednak ją rozumiałem - nikt nie wybiera sobie przeznaczenia. Nie zamierzałem jednak dać po sobie znać tego, że to słyszałem - powiedziałem więc do kucyków.
-Słuchajcie, nie możecie zmieniać ludzi w kucyki wbrew ich woli. To naruszenie ich praw, naruszenie ich wolności. Nie wolno wam...
-W waszym świecie jest mnóstwo przemocy i zła. Tylko ponyfikacja może temu zapobiec. - Twilight nie ustępowała. Postanowiłem porozmawiać z drugim jednorożcem. Z moich śladowych informacji,  chyba wiedziałem jak do niej dotrzeć...
-Słuchaj. Ty jesteś... Rarity, tak? Najlepiej ze wszystkich znasz się a modzie?
-Zgadza się. - odparła, wyraźnie zdziwiona tym, że znam jej imię.
-Dobra... Widzisz: przemiana z człowieka w kucyka zmienia zupełnie wygląd. Sam widziałem. A co jeśli komuś bardzo się podoba jego wygląd? Jeśli będzie bardzo unieszczęśliwiony zmianą wyglądu, zmianą koloru włosów albo oczu? Albo tym, że nie może nosić swoich ulubionych ludzkich kreacji? - już widziałem, że to do niej dotarło. Zwróciła się do Twilight.
-Słuchaj, kochanie. Ten pingwin mówi bardzo rozsądnie. Co jeśli... - zostawiłem ją żeby pogadała z Twilight a sam podszedłem do tego pegaza... z tego co mówiła Wiola i z tego co zobaczyłem to chyba była Rainbow Dash, najszybsza w Equestrii.
-Pomyśl - co by było, gdyby przemiana wiązała się na przykład z utratą szybkości albo zwinności? - do tej też już dotarłem. Miałem dostateczny talent dyplomatyczny, żeby wiedzieć że kiedy trzeba kogoś do czegoś przekonać, to wystarczy przedstawić do w świetle które odpowiada jego standardom. Teraz już oba kucyki zawzięcie zasypywały Twilight swoimi argumentami. Uśmiechnąłem się i wszedłem z powrotem do mieszkania Wioli, żeby obgadać z Kowalskim resztę planu przekonania kucyków. Szeregowy podreptał za mną.

Arisu - 2013-03-16 18:31:15

Czyli że dzięki byciu szpiegiem twoje życie stało się lepsze?-zapytałem.
-Tak, przecież to powiedziałam... Aczkolwiek moje życie zawsze było na wysokim poziomie. Dzięki temu, że szpiegowałam... Sam widzisz te wszystkie rzeczy, prawda?-zapytała Wiola pokazując wszelkiego rodzaju elektronikę leżącą w najróżniejszych częściach pokoju.
-Emmm... widzę... widzę także, że ci obecnie niczego nie brakuje... nie mogłabyś zrezygnować z tego?-zapytałem.
-Nie, nie mogę, przykro mi-odpowiedziała z dziwnym wyrazem twarzy.
-Dlaczego?-zapytałem. Dzisiaj zadaję wyjątkowo dużo pytań, lecz na to nic nie poradzę...
-Nie mogę ci powiedzieć... I nie chcę... I tak wyjątkowo dużo wiesz... Jesteś jedyną osobą, której to powiedziałam. Polubiłam cię. Ja tak normalnie nie pomagam na ulicy, ale wy, a raczej ty miałeś w sobie „to coś”. Nie mam pojęcia co, ale od razu poczułam, że jesteś wyjątkowy-odpowiedziała Wiola patrząc mi w oczy.
Nie zrozumiałem, o co jej chodzi. Mówiła wyjątkowo skomplikowanym językiem... Wiem, jestem naukowcem, lecz to nie była taka sobie zwykła mowa. Miała w sobie coś niezwykłego. Coś, czego nie mogłem pojąć. Szef jakby posłuchał, na pewno wytłumaczyłby mi to uśmiechając się jak do małego dziecka, któremu trzeba odpowiedzieć na pytanie: „Co to?”. Zacząłem analizować. Doznałem olśnienia. Coś, czego nie mogę pojąć, zrozumieć... I tym czymś jest... Miłość... Ona... Ona wyznała, co do mnie czuje...
Spojrzałem na Wiolę. Patrzyła się na mnie z takim pięknym uśmiechem... Takim, jakiego u nikogo nie widziałem. Odwzajemniłem uśmiech. Gdyby nie pióra, widać by było moje rumiane policzki. Wiola się zarumieniła. Patrzyliśmy tak na siebie, dopóki do pokoju nie wszedł Szef...

QWERTA - 2013-03-16 19:03:03

Zerknąłem do pokoju zanim wszedłem. SŁYSZAŁEM TO. Zrozumiałem. Zaskoczył mnie. Chyba po raz pierwszy... Następne tajemnice... Wszedłem jednak jakbym nic nie słyszał.
-Kowalski, opcje! Jak można namówić pozostałe kucyki żeby przekonały Twilight o bezsensowności ponyfikacji?
====================================================
Ten pingwin mówił zupełnie z sensem! Jeśli ktoś straciłby swoją szybkość wraz z procesem ponyfikacyjnym, nie byłoby to dobre... Może ten... chwila jak on miał... ten na tym wielkim plakacie z pięcioma kolorowymi kołami*... najszybszy ludzki biegacz ich świata... Usain Bolt! [:P] Co jeśli utraciłby swój wizerunek najszybszego?
-Twilight, on jest bardzo mądry! Mówi z sensem! Co jeśli... - nie dokończyłam, bo teraz Rarity zasypała ją swoimi argumentami dotyczącymi z kolei mody.

*Rainbow chodzi o logo Igrzysk Olimpijskich.

Arisu - 2013-03-16 19:24:47

Szef wszedł do pokoju. Na szczęscie nie zwrócił na mnie i Wiolę większej uwagi. Całe szczęście...
-Eeee... kucyki? Jakie kucyki?-zacząłem pytać, jednak sobie przypomniałem-aaa, te kucyki... chodzi o Applejack i Twilight Sparkle? Cóż, ja... Applejack można podobnie jak Rainbow Dash, lecz nie mam pojęcia jak przekonać Twilight... Z moich danych wynika, że jest ona pupilką księżniczki Celestii. Nie wiem, jak ją przekonać, że ponyfikacja jest złym pomysłem...
Dzisiaj nie byłem sobą. Ciężko mi było zebrać myśli... Mam tylko nadzieję, że Szef tego nie zauważy... I że Wiola nam pomoże... Bez niej nie poradzimy sobie... Nie czekałem, aż Szef zapyta ją o to (a prawdopodobnie tego nie zrobi):
-Wiola, czy... pomożesz nam?
-Zależy w czym...-odpowiedziała.
-No, w... przekonaniu Twilight, że ponyfikacja jest zła-powiedziałem.
-Zła, tak jak ja...-dodała z uśmiechem.
-Nie jesteś zła...-powiedziałem.
-Jestem, jestem... i nie próbuj mnie przekonywać, że jest inaczej... To jest dla mnie jak... komplement-odpowiedziała nadal z uśmiechem na ustach.
-No dobrze, wygrałaś... To pomożesz?-zapytałem.
-W miarę możliwości-odpowiedziała.
-To chodźmy-powiedziałem.
-Czekaj-powiedziała.
Spojrzałem na nią pytająco.
-Wezmę cię na ręce-odpowiedziała, zanim zadałem jej pytanie.
-Ale...-zacząłem protestować.
-Nie mów, że niewygodnie. Wiem, że podoba ci się jak cię noszę-odpowiedziała z uśmiechem.
Nic nie odpowiedziałem. Faktycznie, polubiłem noszenie na rękach przez Wiolę. Tak bardzo polubiłem to, i nie wiem, czy się odzwyczaję. Oby to mogło trwać wiecznie...
Wiola energicznym krokiem poszła na korytarz. Zobaczyłem Rainbow Dash oraz Rarity, które przedstawiały swoje argumenty przeciwko ponyfikacji Twilight. Jednorożec i pegaz zasypywały Twilight swoimi wypowiedziami, a ona tylko sluchała... Ma dziewczyna, a raczej klacz anielską cierpliwość... Ja bym nie wytrzymał... Nie mam takich stalowych nerwów...

QWERTA - 2013-03-20 20:04:02

-Słuchaj Twilight. Czy nadal myślisz że ponyfikacja jest właściwa?
-Tak. - odpowiedziała twardo. Trochę mnie zaskoczyła - dwa kucyki nawijające wciąż o praktycznie tym samym, a ona nadal nie zmienia zdania...
-Twilight! Ale to jest ZŁE. Nie można tego robić ludziom wbrew ich woli! NIE MOŻNA TAK!
-Nie wrzeszcz na mnie. Niczego to nie zmieni.
-Pfff... - ona jest nieugięta...
-Nie przekonasz mnie i tak. - odparła i poszła zdecydowanym krokiem w stronę windy. Nagle się zatrzymała. - Chwila! Ty mówisz? Jak?
-Nie powiem ci tego ani ja, ani żaden z moich żołnierzy.
-Żołnierzy?! - uśmiechnąłem się. Wiedziałem co zrobić...
-Może ci powiem... - powiedziałem przeciągając wyrazy. Podszedłem do Kowalskiego który (znowu) siedział w rękach Wioli. Wspiąłem się więc na szafkę z kluczami i oparłem się o jednym skrzydłem o jej ramię. - Kowalski, chyba mamy sposób na Twilight. - mruknąłem tak, żeby słyszał mnie tylko on i Wiola. Musisz tylko nie mówić jej nic o nas, o innych zwierzętach ani o (ogólnie) naszym świecie.

Arisu - 2013-03-21 13:56:10

-Tak jest, Szefie - odpowiedziałem.
-Spoko - dodała Wiola uśmiechając się.
-To raczej nie będzie trudne - powiedziałem.
-No nie wiem, Kowalski. Twilight ma dosyć trudny charakter. Nie tyle co trudny, lecz ciężko ją odciągnąć od celu. To znacznie komplikuje sprawę. Wierzy, że to co zarządziła Celestia, jest święte i ona musi wykonać co do joty - odparła Wiola, nieco gasząc mój entuzjazm.
-I tak nie widzę w tym nic trudnego. Wystarczy, że żadne z nas nic, ale to nic nie powie - powiedziałem.
-Lecz ona może sama zdobyć informacje o naszym świecie. Jej nie da się przekonać. Może jakby księżniczka Celestia odwołała wszystko... - tu urwałem, bo przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
-Kowalski? - zapytała z niepokojem Wiola - Czy ty myślisz o tym, o czym ja myślę?
-Istnieje prawdopodobieństwo, że tak - odpowiedziałem.
-Ale czy jesteś pewien? -zapytała Wiola.
-Tak, a tak przynajmniej sądzę - odparłem.
-Czy to jest właściwe? - spytała.
-Ależ oczywiście, że tak - odpowiedziałem uśmiechając się - Muszę zbudować coś takiego jak...
-Chronotron - powiedzieliśmy razem.
-Skąd wiedziałaś? - zapytałem.
Wiola spojrzała na mnie niemądrym wzrokiem.
-I po co ja pytam... - powiedziałem przypominając sobie istotny fakt.
-No to Kowalski, do dzieła - rzekła Wiola.
-Ale tutaj? Ja potrzebuję... - nie dokńczyłem, bo Wiola podeszła do szafki, którą otworzyła, a w niej były substancje oraz części, o których mogłem tylko marzyć.
-Jakieś pytania? - zapytała Wiola.
-Tak, a mianowicie: jak mam to zrobić z połamanymi skrzydłami? - zapytałem.
-Cóż... Nie pomyślałam o tym - wyjąkała Wiola widocznie zakłopotana.
-Tak więc, co zrobimy? - spytałem.
Narysujesz mi plan, a ja go wykonam - odpowiedziała Wiola.
-Ale, ale ja rzadko robię plany - powiedziałem.
-Ale teraz nie masz wyboru - odparła Wiola.
-No dobrze, daj ołówek, kartkę, gumkę, linijkę, kątomierz i cyrkiel - powiedziałem, a Wiola natychmiast mi to przyniosła.
Zacząłem szkicować. Co chwila musiałem wycieraz wszystko gumką, gdyż z pobandażowanymi i pogipsowanymi skrzydłami  było to bardzo trudne.
-Ile ci to zajmie? - zapytała Wiola.
-Nie wiem... Nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się to narysować - odpowiedziałem zrezygnowany.

QWERTA - 2013-03-21 20:10:20

-Postaraj się, dobra? Wiele od tego zależy. -powiedziałem podchodząc do niego i przyglądając się jego szkicom.
-Spoko Szefie... -mruknął gumkując fragment przekroju jakiejś zębatki. Poklepałem go po ramieniu i poszedłem z powrotem do korytarza. - Twilight...
-Powiesz?! -naskoczyła na mnie.
-Już mówiłem: En-i-e. Nie powiem. -mruknąłem podchodząc do Rarity i Rainbow Dash które były już bliskie wzięcia się za grzywy. Kłóciły się o... chyba modę i sport. -Przestańcie! To nie jest dobry moment na kłótnie o modę! Będziecie się żreć w swojej krainie.
-O! A co? Znasz się na modzie?! -no tym to już mnie zaskoczyła. Patrzyła na mnie jak ja na nowy model kałasznikowa.
-Eee...
-O! Znasz się! Super... Nie wiedziałam że pingwiny się znają... A powiedz... - zalała mnie potokiem słów z których wyłapałem chyba tylko chyba: "Manechattan", "krój" i "widziałeś". To "widziałeś" było pytaniem. -Co? O. Tak. Widziałem.
-Super! A... -dalej jej nie słuchałem. To było dziwne... -Szeregowy! -mruknąłem- Odciągnij ją ode mnie, teraz! Długo nie wytrzymam tego nawijania o modzie!
-Emm... Rarity! A co myślisz o nowej kolekcji ...e-emm-khem... C&A ?
-O! Jest nowa kolekcja? Nie wiem czego, ale jeśli nowa to chcę wiedzieć!
-Tu są ulotki. -Szeregowy podał jej kilka kolorowych kartek.
-WOW! -Rarity zaczęła z zapałem przeglądać cienką broszurkę. Nie zwracała na nas już większej uwagi.
-Szeregowy! Skąd to wiedziałeś? Znasz się na modzie? -zapytałem mocno zdziwiony.
-Niee... To były reklamy w przerwach Słodkorożców.
-A. To spoko. Chodź, zobaczymy czy Kowalski już skończył... -pociągnąłem go w stronę drzwi, bo zapatrzony w tęczową grzywę Rainbow Dash nie ruszał się z miejsca.

Arisu - 2013-03-21 20:26:07

-Kowalski, uda ci się!- Wiola mnie wytrwale dopingowała.
-Widzisz, że się staram... To jest tak bardzo trudne, ale nie niemożliwe - powiedziałem do Wioli.
-Jak chcesz, to potrafisz... - dodała Wiola patrząc na prawie skończony szkic.
Nic nie odpowiedziałem. Starałem się tylko narysować koło cyrklem (na pewno to wyglądało zabawnie). Tak czy inaczej projekt był skończony.
-Proszę, oto projekt - powiedziałem, podając Wioli kartkę.
-Niezłe - odpowiedziała Wiola, biorąc projekt do ręki.
-Dzięki - odpowiedziałem i prawdopodobnie się zarumieniłem.
Wiola chwilę przyglądała się kartce, a potem zaczęła budować. Szło jej bardzo dobrze. Może nawet lepiej niż mnie...
-Wiola? - zapytałem po chwili.
-Tak? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Wiola łącząc ze sobą czarny i niebieski kabel.
-Skąd umiesz konstruować maszyny i znasz się na chemii? - zapytałem.
-To jedno z moich zainteresowań - odpowiedziała siłując się z kluczem francuskim - Dobrze, gotowe - powiedziała z uśmiechem.
Stałem i patrzyłem się. Zadziwiała mnie ta dziewczyna...

QWERTA - 2013-03-23 18:56:49

-I jak? -zapytałem podchodząc do Kowalskiego.
-Skończyłem! -uśmiechnął się do mnie. -Teraz Wiola musi to poskładać.
-Ile to zajmie?
-Nie wiem. To zależy od niej samej. Jeśli jest tak dobra w konstruowaniu maszyn jak mówi...
-Ok. A twoje skrzydła?
-Całkiem dobrze, ale jeszcze trochę bolą.
-Hmm.. A czy to znaczy że przez jakiś czas nie będziesz mógł nic konstruować? 
-Nom... chyba tak.
-Yach! -ucieszyłem się. -Czyli przez jakiś czas nie będzie wybuchów?
-Tak, ale... -nie dokończył. Za naszymi plecami pojawił się błysk. Odrzuciło nas na ścianę, a potem...
===========================mija 10 minut======================================
Rozejrzałem się - jęknąłęm. BYŁEM KUCYKIEM. KUCYKIEM. KUCYKIEM... kucykiem... Znajdowałem się w kolorowym świecie... zobaczyłem że wszystko było jakby... narysowane... Obok mnie leżał Kowalski, nieco dalej Szeregowy i Rico. Także byli kucykami, ale zachowali pewne charakterystyczne cechy - Szeregowy miał duże, błękitne oczy, Rico swoją "grzywkę" (która teraz wyglądała bardziej jak irokez) a Kowalski był od nas odrobinę wyższy. Spojrzałem na górę i zobaczyłem nad sobą Rainbow Dash.
-Nic co nie jest? -zapytała mnie lądując obok Kowalskiego. Złapała mnie za skrzydło... sorry - kopyto, i pomogła wstać. Zachwiałem się, nie byłem przyzwyczajony do stania na czterech nogach. Poczułem coś na grzbiecie - to były skrzydła. Całkiem ładnie ukształtowane, białe, proporcjonalne do reszty ciała. Rozwinąłem je i wzniosłem się w powietrze - to było cudowne, nigdy jeszcze nie latałem. Rainbow z politowaniem patrzyła na moje nieudane próby utrzymania się w pionie. Pokazałem jej język i podleciałem wyżej. To było niezłe... Zacząłem kręcić w powietrzu piruety, aż w końcu... wylądowałem na chmurze! Mogłem na niej normalnie stać!
-Pegazy tak potrafią - to normalne. Nie dziw się tym. - to Rainbow Dash podleciała za mną i też wylądowała na chmurze.
-Serio? -podskoczyłem kilka razy. Chmura była giętka, ale mogłem się na niej normalnie utrzymać.  -Doobree...
-Nie wiesz nic o pegazach?
-A skąd mam wiedzieć? Nie wiem nic o waszym świecie, ani nie wiem co w nim robię!
-No to chodź do tego twojego naukowca! Kowalski, tak?
-Mhhmm. -Znowu wystartowałem i po chwili wylądowałem na ziemi. Podbiegłem do Kowalskiego - nic mu nie było, tylko kopyta miał pobandażowane. No i był nieprzytomny. Przez chwilę zastanawiałem się, czy mogę dać mu plaskacza kopytem, jednak po chwili zrezygnowałem. Zamiast tego potrząsnąłem nim. Uchylił lekko powieki i mruknął coś w stylu "Eszcze chwila".
-Kowalski! Jesteś kucykiem! Jesteśmy w innym świecie! WSTAWAJ!
-Hmm? O co cho?
-Lepiej się rozejrzyj. Ja lecę pobudzić Rico i Szeregowego. Iii... Wiolę. -dopiero teraz zobaczyłem, że niedaleko mnie leży pegazica z takimi samymi włosami jakie miała Wiola w naszym świecie...

[ Tu daję jeden z moich artów, "Skilene pony" bo chcę pokazać jak wygląda Skipper jako kucyk. :) Daję linka do pony creatora, ( http://browse.deviantart.com/art/Pony-C … -254295904 )proponuję żeby każdy zrobił wizerunek swojej postaci jako kucyka. A art jest ze Skilene, bo nie chciało mi się wrzucać samego Skipcia. :P ]

http://fc08.deviantart.net/fs71/i/2013/074/4/b/skilene_pony_by_miney442-d5y4bog.png

Arisu - 2013-03-24 13:57:31

Otworzyłem oczy. Zobaczyłem, jak Szef budził resztę. Właśnie dobudzał Wiolę. Oprzytomniałem i zacząłem wszystko sobie przypominać. Jestem w świcie kucyków dzięki tej maszynie, która nas tu przeniosła...
Popatrzyłem na siebie. Miałem czarną grzywę, a ciało całe białe. Ogon także czarny.
Spróbowałem wstać, lecz upadłem na ziemię przy próbie ustania na nogach. Spojrzałem na nie. No tak, przecież są połamane. Jęknąłem.
Wiola spojrzała w moją stronę, po czym podeszła do mnie.
-Wiola, nie mogę wstać... - powiedziałem.
-Masz przecież skrzydła - odpowiedziała, przyglądając mi się.
-Nie mam siły... Jeszcze ta podróż między wymiarami... Jeszcze kręci mi się w głowie... I mam lęk wysokości... - odpowiedziałem.
-Możliwe. Musimy jak najszybciej dostać się do pałacu księżniczki Celestii... Ty nie nadążyłbyś, więc wezmę cię na grzbiet... Potem się zobaczy - odpowiedziała Wiola.
-W jaki sposób mnie weźmiesz? - zapytałem.
Zamiast odpowiedzi Wiola zawołała do Rico:
-Możesz mi położyć Kowalskiego na grzbiecie?
Rico podszedł do mnie i niezbyt delikatnie wsadził mnie na plecy Wioli.
Wiola energicznym krokiem zaczęła iść w kierunku pałacu. Reszta powoli się zebrała i szła za nami.
Ja trochę się wstydziłem, że dziewczyna musiała mnie nieść. Przechodnie gapili się na mnie i pokazywali sobie mnie.
-Ciężki jesteś... W naszym świecie byłeś znacznie lżejszy - powiedziała Wiola po pewnym czasie.
-W tym świecie praktycznie nic nas nie dzieli - odpowiedziałem lekko się uśmiechając.
-A jak z powrotem wrócimy do rzeczywistego świata, co będzie? - zapytała Wiola i posmutniała.
-Będzie dobrze... - odpowiedziałem, choć wcale nie byłem tego pewien.
-Już doszliśmy... -oznajmiła Wiola - problem jedynie stanowi wejście do pałacu.

QWERTA - 2013-03-24 18:20:37

-I ty to nazywasz problemem?! -parsknąłem podbiegając do stojących przy bramie strażników. Powstrzymała mnie Rainbow.
-Zwariowałeś?! Nie wpuszczą cię. -nic nie powiedziałem, tylko pokazałem jej na mój znaczek... czy jak to się tam nazywało... Jęknęła z podziwu. -Jaa.. takiego złożonego znaczka nie widziałam!!! -miała rację. Żaden z kucyków które widzieliśmy po drodze nie miał w swoim znaczku tylu elementów.
-Dlatego mi uwierzą. W naszym świecie nie mamy tylko jednego, szczególnego talentu, tylko wiele. -powiedziawszy to pogalopowałem do bramy.
===========================================================
Nie wpuszczą go. To niemożliwe. Straż księżniczki jeszcze NIGDY nie wpuściła nikogo obcego do pała...łaa...cu... Zobaczyłem jak podbiega do strażników, pokazuje swój znaczek i coś do nich mówi, Jeden z nich kiwnął głową. Jaa ciee... ma chłopak dar przekonywania...
-Chodźcie!! -wrzasnął. Śmignęłam do niego jak błyskawica, gdy jednak się odwróciłam, zobaczyłam że reszta wlecze się jak ślimaki... Mrugnęłam porozumiewawczo do Skippera. Zobaczył to, poderwał się w powietrze, podleciał ze mną do tej pegazicy i złapaliśmy hm.. no.. Kowalskiego za ramiona. Podlecieliśmy z nim w górę, i (chociaż zaczął cicho jęczeć) w dwie sekundy zanieśliśmy go zaraz pod bramę. Po minucie reszta naszej drużyny pierścienia słaniała się pod bramą.
-Chodźcie! -zawołałam i poleciałam korytarzem. Znałam rozkład pomieszczeń pałacu od pamiętnej afery z Klejnotami Harmonii. Pchnęłam drugie drzwi na lewo. Wszyscy zobaczyliśmy księżniczkę Celestię siedzącą na tronie.
-Witajcie. -powiedziała uśmiechając się. Widocznie nie była zdziwiona widokiem Skippera ani reszty, jedynie lekko podniosła brwi widząc że Kowalski jest pobandażowany i podtrzymywany przez naszą dwójkę. -Czy misja ponyfikacyjna zakończyła się sukcesem?

[Alice, zgodnie z umową wrzucam Kowalskiego i Wiolettę. :)]

http://i1284.photobucket.com/albums/a577/Marlena_Kowalska/P240313_175601_zpsa21c8fa6.jpg
Wiola

http://i1284.photobucket.com/albums/a577/Marlena_Kowalska/P240313_1756_zps4ad16393.jpg
Kowalski

Arisu - 2013-03-24 18:40:09

-Nie... Nawet jej nie zaczęto... - powiedziałem próbując wstać. Moja próba zakończyła się porażką.
-Dlaczego? - spytała księżniczka.
-Bo ponyfikacja jest zła - odparła Wiola - przybywamy ze świata ludzi. Ja w naszym świecie jestem człowiekiem, pozostała czwórka pingwinami. Ja tam inaczej wyglądam... - kontynuowała i zwróciła się do Rico:
-Czy możesz przywrócić mi mój normalny wygląd?
Rico, który jako jedyny z nas był jednorożcem rozżarzył swój róg, który skierował na Wiolę. Po chwili przed obliczem Celestii stała Wiola jako człowiek.
-A mógłbyś jeszcze Kowalskiego? - poprosiła, a Rico skierował róg w moją stronę. Chwilę potem stałem się pingwinem - tak jak w naszym świecie.
Księżniczka obserwowała to wszystko ze zdumieniem.
-Tak wyglądamy w rzeczywistości... - powiedziałem, po czym zakręciło mi się w głowie.
-Wszystko w porządku? -zapytała Wiola biorąc mnie na ręce.
-Eee... tak... - odpowiedziałem.
-W każdym razie ponyfikacja nie jest dobra. Ludzi można przekonać w inny sposób do nieczynienia złych rzeczy - powiedziala Wiola.
Księżniczka patrzyła na nas i nic nie mówiła.
Rico nagle zaczął bezładnie bełkotać. Coś, że zaklęcie za chwilę przestanie działać, czy coś...
I stało się... Znowu zmieniłem się w kucyka... Wiola podobnie.
-Ja nie chcę być kucykiem - jęknąłem.
-Ty myślisz, że ja chcę? - zapytała Wiola.
-Nie... Ja nie chcę dlatego, że nie moge chodzić... - odpowiedziałem.
-Przecież masz skrzydła - zauważyła księżniczka.
-I boję się latać... - odparłem, leżąc na podłodze.

QWERTA - 2013-03-24 19:24:08

-Weź nie żartuj! Serio masz lęk wysokości? -mruknąłem kątem ust. Podszedłem do niego i podciągnąłem go do pozycji stojącej. Jęknął. -Cicho bądź. Ty nie masz złamania otwartego - pokazałem mu na moje zabandażowane kopyto. -Spróbuj się unieść.
-Boję się...
-Nie rozklejaj się. Jesteś żołnierzem!
-Żołnierzem?! -zapytała wyraźnie zaniepokojona Celestia.
-Oddział komandosów w Zoo w Central Parku, najlepszy w Ameryce. -mruknąłem nadal próbując utrzymać Kowalskiego w pozycji stojącej. -Zacznij machać skrzydłami, bo cię puszczę! -groźba ponownego wylądowania na glebie trochę go otrzeźwiła, bo podleciał lekko do góry. -Jak będziesz latał nisko, to nie włączy ci się lęk wysokości.
-Dziękuję Szefie. -powiedział z wyraźną ulgą.
-Przepraszam cię... -Celestia podeszła do nas z zaniepokojoną miną. -Oddział? Komandosi?
-Naszą metodą poskromienia zła jest walka z nim. Tak, używamy przemocy, ale robimy to aby inną przemoc zniszczyć. Zło to naturalna część egzystencji świata - jak Ying i Yang - symbol zła i dobra jest jednością. Nie możecie zniszczyć zła. Jest ono naturalne. Ponyfikacja nie jest właściwa, bo nie jest zgodna z wolą innych stworzeń. Czy zrozumiesz to, księżniczko?
-Przedstawiasz bardzo rozsądne argumenty. -powiedziała Celestia patrząc na mnie. -Muszę się nad tym zastanowić... Ale najpierw: czy twój przyjaciel nie powinien zostać opatrzony>
-Kowalskiemu nic nie będzie. Odnosiliśmy już gorsze rany.
-Naprawdę?! -Celestia była widocznie zaskoczona. -Gorsze?
-No jasne! Z arcywrogami się nie przelewa...
-Wiesz co, może opowiesz mi coś o waszym świecie? A reszta twoich przyjaciół pójdzie odpocząć...
-Nie. -przerwałem jej. Równocześnie z Szeregowym, Kowalskim, Rico i Wiolą. Razem powiedzieliśmy nie. Szeregowy wyszedł przed Celestię.
-Księżniczko! My się nie rozdzielamy. Jesteśmy drużyną, my... -nie dokończył. Ponownie zobaczyliśmy rozbłysk światła, a przed nami wylądowała brązowa klacz. Nieprzytomna. Marlenka...
[Marlenka wygląda jak na wcześniej zamieszczonym przeze mnie rysunku :)]

Arisu - 2013-03-25 09:55:12

Marlenka też? Jakim cudem tutaj się dostała? Ciekawe, nie powiem...
Jednak nie myślałem o niej, bardziej martwiłem się o siebie. Latałem jakieś pół metra nad ziemią. Wyżej nie, ponieważ to by było za wysoko...
Zakręciło mi się w głowie. Nie dlatego, że miałem lęk wysokości, lecz prawdopodobnie z wrażenia. Trochę się zmęczyłem. Nie byłem zwyczajny latania, gdyż nigdy nie miałem sposobności się nauczyć (Jetpaki to inna historia).
-Kowalski, wszystko dobrze? - zapytała Wiola patrząc z niepokojem.
-Nie mam już siły... - odpowiedziałem dysząc.
-Machaj skrzydłami, machaj - wołała Wiola.
Łatwo powiedzieć, ona stoi, a ja latam.
-Nie dam rady - zakomunikowałem powoli spadając.
-Złapię cię, złapię cię, złapię... - wołała Wiola - złapałam... - powiedziała, gdy leżałem na jej grzbiecie.
-Dzięki... Ja już nie chcę latać... To takie nie fajne... - stwierdziłem po chwili.
-No co ty nie powiesz? Ja często latam... Ale w inny sposób... Nigdy nie byłam pegazem... Zawsze latałam w inny sposób, na przykład samolotem albo paralotnią - powiedziała Wiola.
-Wasza przyjaciółka ma dość niecodzienne przeżycia, czyż nie? - zapytała Celestia.
-Emmm... tak... Ale to jest moja praca - odpowiedziała Wiola uśmiechają się.
-Praca? - spytała księżniczka.
-Eee... tak... Wiola ma dosyć ciekawe zajęcie - odparłem.
-Jakie? - zapytała Celestia wyraźnie zaciekawiona.
-Jestem agentką, ale o to mniejsza - powiedziała Wiola.
-No dobrze, niech tak będzie... - odparła księżniczka. Widocznie niezbyt to ją interesowało. I dobrze...
-Wiola, ty wiesz, że masz coś na boku - powiedziałem.
-To znaczek, prawda, Kowalski? - odparła Wiola.
-Skąd to wiesz? - zapytałem.
-Bo każdy kucyk w tej krainie ma znaczek. Pokazuje on, w czym jest się najlepszym i w czym ma się talent - odpowiedziała Wiola.
-Ty masz pistolet - powiedziałem.
-Wiem... Bo mam talent w strzelaniu... - odpowiedziała - ty masz probówkę z jakąś substancją- dodała.
-Wiem, bo lubię chemię i jestem w niej dobry - odpowiedziałem.
-Powinieneś mieć wybuchający wynalazek, albo wybuchową substancję - powiedział Szef i razem z Szeregowym i Rico wybuchnęli śmiechem.
-To nie jest śmieszne - odparłem.
-Ale większość twoich wynalazków wybucha - dodał Szeregowy.
-Większość - powiedziałem - Ale to są jednorazowe wypadki.
-Jak nie wybuchają, to stwarzają kłopoty i to całkiem duże - stwierdził Szef.
Westchnąłem. Nie chciałem się kłócić przy Wioli...
-Mógłbyś siedzieć spokojnie... Strasznie się wiercisz... - powiedziała Wiola.
-Już, już, siedzę, nie ruszę się, okey? - odparłem.
-Dobrze... - odpowiedziała Wiola.

QWERTA - 2013-03-25 18:58:15

Podszedłem do Marlenki. Była nieprzytomna, ale nic jej nie było.
-Wstawaj. Wszystko z tobą w porządku. -potrząsnąłem nią.
-Skipper...? To ty? Dlaczego, ja.. jestem kucykiem?! -otworzyła oczy i zaczęła się zaniepokojona rozglądać.
-Jesteśmy w innym świecie. W świecie kucyków. Przez maszynę Wioli. Gdzie byłaś?
-Z Twilight i Szeregowym. Nie wiem dokładnie... nagle oni zniknęli, pojawił się błysk światła. Ja zostałam. Nie wiedziałam co robić, ale po kilkunastu sekundach światło powróciło... Wciągnął mnie jakby lej... Potem już nic nie pamiętam.
-Mmhmm... Z nami to samo. Możesz normalnie stać? -spróbowała się podnieść, jednak próba zakończyła się niepowodzeniem - wylądowała z powrotem na ziemi.
-Chyba nie... Dziwnie się czuję na czterech nogach...
-Jesteś pegazem. Nie masz lęku wysokości?
-No jasne że nie! Chyba nikt nie ma...
-Kowalski ma, na przykład...
-Serio? Nie wiedziałam...
-No ja też... Ale nieważne. Spróbuj podlecieć. To łatwiejsze niż chodzenie.
-Eejj... to jest super! -zawołała podlatując aż pod sufit i zaczynając kręcić piruety.
-Zlatuj. Jesteś w pałacu księżniczki.
-A... Sorry. Znaczy, bardzo przepraszam. -dodała lądując i odwracając sie w stronę Celestii.
-Nic się nie stało. -uśmiechnęła się księżniczka. -Mogę z tobą chwilę porozmawiać? Na osobności.
-Ooo... Tak, jasne. Oczywiście. -patrzyłem jak Celestia i Marlenka odchodzą na bok. Księżniczka zapytała ją o coś, dziewczyna zarumieniła się i pokręciła głową. Celestia powiedziała jeszcze coś, ale Marlenka wyraźnie nie chciała już tego słuchać. Celestia jednak powiedziała jeszcze coś, na co dziewczyna zwiesiła głowę i po chwili nią pokiwała. Byłem ciekawy o czym rozmawiają, ale w końcu nie wypadało przy księżniczce...
-Kowalski, długo jeszcze będziesz zgrywał chorego? -zapytałem go, podchodząc do niego.
-Szefie, nie jestem chory. Jestem połamany.
-No dobra... sorry. Trochę zdenerwowany jestem...Nie wiesz jak możemy wrócić do naszego świata?
-Niestety, nie. Tylko Księżniczka Celestia może nas przenieść, ale nie wiem czy się zgodzi. A tu nie ma elementów z których można by zbudować teleporter...
-Czyli trzeba się poprzymilać i pięęęknie poprosić... -jęknąłem podchodząc ponownie do Celestii.

[ Skipper ze swoim zbugowanym znaczkiem... jak będę miała chwile zrobię lepszy... :(]
http://fc01.deviantart.net/fs71/f/2013/084/6/d/skipper_pony_by_miney442-d5z882u.jpg

Arisu - 2013-03-25 19:09:49

-Kowalski, ciężki jesteś - oznajmiła Wiola.
-Wiem, wiem... Ale jak wrócimy do naszego świata, będę lżejszy - odpowiedziałem uśmiechając się.
-Mam nadzieję, że Skipper przekona Celestię, by otworzyła portal, a my wrócili do normalnego świata - powiedziała Wiola.
-Ja też... W tym miejscu nauka jest bezsilna - odpowiedziałem.
-Nie rzucaj się tak, bo zaraz spadniesz i się jeszcze bardziej połamiesz - powiedziała Wiola.
-No już dobrze, dobrze... powoli zaczynam tęsknić za rzeczywistym światem - powiedziałem.
-Ja też - dodała Wiola - ale do tego czasu mógłbyś spróbować latać... Przyda ci się to.
-Nie, nie, nie chcę... Nie cierpię latać... I nie chcę powtarzać tej strasznej czynności - odpowiedziałem.
Wiola tylko westchnęła.

QWERTA - 2013-03-26 17:50:37

-Księżniczko, czy możesz nas odesłać do domu? Nikt z nas nie czuje się tu dobrze, a na przykład Kowalski nie jest właściwie w stanie się normalnie poruszać...
-Bardzo mi przykro, ale nie. -odparła.
-Ale... dlaczego?! -zapytałem wstrząśnięty.
-Nie mogę ryzykować, że zaszkodzicie misji ponyfikacyjnej.
-Więc... Nie zaprzestaniesz ponyfikacji ludzi?!
-Nie. Tylko tak można będzie się pozbyć zła z waszego świata. -to mi już nie pasowało do Celestii. Do jej osobowości...
-Chwileczkę.. -podbiegłem do Rico - tylko on był jednorożcem. -Słuchaj, stary. Możesz strzelić w nią czymś, co ujawnia czyjąś prawdziwą postać?
-Mmmhhm. -mruknął, po czym jego róg zaiskrzył się na czerwono, po czym wytrysnął z niego promień, który trafił w Celestię. Przez chwilę nic się nie działo, ale nagle zaczęła się trząść. Zaiskrzyła, wytrysnęły z niej promienie. W pewnej chwili od głowy zaczęło dziać się z nią coś dziwnego, jej biała sierść przemieniła się w czarną, w ciele pojawiły się dziury. Róg zakrzywił się, a skrzydła z białych zmieniły się w zielone, plamiaste, przezroczyste błony podobne do skrzydeł nietoperza.
-Chrysalis... -szepnąłem cofając się.
-Szefie, skąd Szef zna "My Little pony"? -zapytał mnie Szeregowy.
-A dlaczego nie? To wcale nie jest takie dla dzieci, jak mogłoby się wydawać. A teraz schowajcie na korytarzu!
-Ale... Szefie!
-No dobra, dobra. Ty i Rainbow możecie zostać, ale Wiola i Kowalski w te pędy mają się schować!
-Dziękuję! -rozpromienił się młody. Kątem oka zobaczyłem Wiolę ciągnącą Kowalskiego do drzwi. Sam podleciałem do Marlenki która stała koło Chrysalis zupełnie oszołomiona, jednak Królowa Podmieńców zagrodziła mi drogę.
-Nigdzie sie stąd nie ruszysz... -syknęła przyciskając Marlenkę do ściany. Przytknęła jej róg do głowy, zaiskrzył na zielono. Szybko się cofnąłem, prawie wpadając na Rainbow Dash.
-Nie ruszaj się. -mruknąłem. -Za żadne skarby: ani drgnij!

Arisu - 2013-03-26 18:21:29

Po rozkazie Szefa, Wiola natychmiast zaciągnęła mnie za drzwi. Były uchylone, więc mogłem się przyglądać.
-Kowalski... Naucz się latać... Powoli braknie mi sil, żeby cię wszędzie nosić - powiedziała Wiola.
-Nie! Ja nie chcę i nie mogę... Mam lęk wysokości... - odpowiedziałem.
-Dobra, nie ma czasu na to... Potem się zajmę twoją nauką latania - powiedziała i westchnęła.
-A co to za czarny kucyk? - zapytałem patrząc zza drzwi na czarną klacz, która miała dziury z ciele.
-To jest Chrysalis, Królowa Podmieńców. Jest zła. Musimy ją pokonać, rozumiesz? - oznajmiła Wiola.
-Mhm... Ale jak mamy ją pokonać? I gdzie jest Celestia? I jak wrócimy do naszego świata bez niej? I jak... - nie skończyłem, bo Wiola przywaliła mi kopytem, w podobny sposób jak Szef w naszym świecie gasił mój nadmierny entuzjazm.
-Uspokój się. Znajdziemy księżniczkę, pokonamy Chrysalis i wrócimy do normalnego świata - odpowiedziała Wiola.
-Ale jak to zrobimy? Nie wiemy, gdzie jej szukać - powiedziałem.
-Przeszukamy cały pałac, jasne? - odparła Wiola.
-A ja? Przecież nie moge chodzić i nie latam - zauważyłem.
-Będę cię nosiła - odpowiedziała i zarzuciła mnie sobie na grzbiet.

Chodziliśmy już dłuższy czas, lecz nie mogliśmy jej znaleźć. W końcu wpadłem na pomysł, że przecież Celestia mogla zostać uwięziona w lochach pałacu, a nikt nawet się tym nie zainteresował. Kilka minut później przeszukiwaliśmy lochy. W końcu znaleźliśmy księżniczkę.
-Kim wy jesteście? - zapytała księżniczka przyglądając się nam.
-Nie czas na wyjaśnienia, musimy cię uwolnić. Nie wiesz, gdzie jest klucz? - zapytała Wiola.
-Niestety, tego nie wiem - odpowiedziała ze smutkiem Celestia.
-Nie szkodzi, poradzę sobie - powiedziała Wiola i zrzuciła mnie z grzbietu.
-To bolało - rzekłem do Wioli.
-Czy z twoim przyjacielem jest wszystko dobrze? - zapytała Celestia przyglądając mi się.
-Tak, z nim jest w porządku. Ma tylko połamane przednie kopyta i nic poza tym - odpowiedziała Wiola i zaczęła siłować sie z kratami.
-Nie dasz rady... Próbowałam, ale nic z tego - powiedziała księżniczka.
-Dam radę... Nie takie rzeczy robiłam - odparła Wiola i wyrwała drzwi z zawiasów - jesteś wolna - oznajmiła.
-Dziękuję - odpowiedzaiła Celestia.
-Nie ma za co - powiedzaiła Wiola - chodź, szybko, bo nasi przyjaciele walczą z Chrysalis.
-Nie ma czasu do stracenia - krzyknęła księżniczka.
Wiola z powrotem wsadziła mnie na swój grzbiet. Razem z Celestią biegły korytarzami, aż dobiegły do sali, w ktorej była Chrysalis, Marlenka, Skipper, Szeregowy i Rico.

QWERTA - 2013-03-26 19:15:12

-Chrysalis! Odsuń się od niej!
-Phi... -mruknęła lekceważąco. -A co mi zrobisz transmutowany pingwinie?
-Skąd... skąd wiesz?
-A kto was przerzucił z waszego świata? Ja. Kto wymyślił ponyfikację? Ja. Kto porwał Celestię? Ja. Kto zapanował nas umysłem Twilight Sparkle? Ja.
-TY?! A co z tego zyskasz?
-Władzę nad dwoma światami. Czyż to nie pociągająca wizja? -ryknęła śmiechem szaleńca, przymykając oczy. Wykorzystałem to, uniosłem się w powietrze i przywaliłem jej z kopyta w twarz - wylądowała na ścianie. Zanim sie podniosła, złapałem Marlenkę i wyciągnąłem ją z zawrotną szybkością na korytarz.
-Dzięki... -stęknęła.
-Szefie? Co z Chrysalis?! -usłyszałem Kowalskiego z końca korytarza. Spojrzałem tam i zobaczyłem Celestię, Wiolę i Kowalskiego stojących obok wielkiego gobelinu. W tym samym momencie usłyszałem wrzask Szeregowego. Zapomniałem o nim...
-Młody?! Co z tobą?! -krzyknąłem wpadając z powrotem do sali tronowej. Zobaczyłem że Chrysalis celuje rogiem w Szeregowego, który lewitował jakieś 10 metrów nad podłogą. Oczy miał przymknięte, nie oddychał. Wokół niego roztaczała się czerwona poświata.
-SZEREGOWY! -wrzasnąłem wzbijając się w powietrze. Podleciałem do niego, ale odrzuciło mnie. Naokoło młodego roztaczała się niewidoczna, przezroczysta bariera przez którą nie można był się przedostać. Skierowałem sie więc w stronę Chrysalis, ale nią chroniła taka sama osłona. -TY! TY...! -nie mogłem wykrztusić nic więcej.
-Co? Ja? -zachichotała. -Czyżbyś bał się o swojego przyjaciela?
-JA CIĘ... WYPUŚĆ GO!!!
-A co? Co mi zrobisz? Przywalisz mi znowu jakimś ruchem z Karate Kid?
-TY..!...!..!!!! TY!!! -chciałem spróbować przebić się przez osłonę, ale odciągnęła mnie Rainbow Dash.
-Nic nie zdziałasz. Nie znasz czarów.
-GUZIK MNIE TO OBCHODZI!!!  -wrzasnąłem próbując się jej wyrwać. -PUSZCZAJ MNIE!! ZARAZ MNIE... PUŚĆ!! -udało mi się wyrwać i poleciałem jak strzała w stronę Szeregowego. Tym razem jednak przytrzymała mnie Marlenka.
-Skipper. Nie rób głupstw. Nie możesz mu na razie pomóc. Naprawdę... -nie zdążyłem jej odpowiedzieć, bo Celestia wyszła przed Chrysalis z zaciętą miną. Wycelowała swoim rogiem w Szeregowego - strumień czerwonych promieni wydobywający się z rogu Chrysalis przerwał się. Szeregowy zaczął powoli opadać, jakby jakaś dziwna siła spowolniła grawitację.   
-Szeregowy! -krzyknąłem podbiegając do niego. Złapałem go za ramiona, potrząsnąłem nim. Nadal był nieprzytomny(?), jednak nie oddychał. 
-Kowalski! Co z nim zrobić?! -zawołałem zrozpaczony.

Arisu - 2013-03-26 19:24:14

Podniosłem głowę. Leżałem na podłodze, dzięki "uprzejmości" Wioli.
-Należy poczekać. Pewnie mu przejdzie - odpowiedziałem.
-Co z Chrysalis? Ona chce przejąć władzę nad dwoma śwaitami! - krzyknęła Wiola.
-Trzeba ją pokonać... Lecz najpierw trzeba wrócić po Twilight i zdjąć z niej zaklęcie Chrysalis - powiedziałem.
-Zgadzam się... Lecz najpierw zajmijmy się nią - odparła Wiola patrząc na czarnego kucyka.
-Tylko jak? Ona jest prawie nie do pokonania - powiedziałem.
-Prawie, Kowalski, prawie - odpowiedziała Wiola uśmiechając się.

QWERTA - 2013-03-26 19:43:05

-Młody! Co z tobą?! -nadal próbowałem go obudzić, jednak powoli docierało do mnie, że... chyba NIE MOGĘ go obudzić... I kiedy właśnie ta najgorsza z myśli do mnie dotarła, Szeregowy lekko drgnął. Jego klatka piersiowa zaczęła się powoli unosić i opadać. Odetchnąłem z ulgą. -Szeregowy! Otwórz oczy! Nic ci nie jest... Chyba.
-Szefie... -steknął. -Ja. Chyba mam. Coś złamane. W środku.
-Co?!
-Coś wbija mi się w płuco... Tak mi się wydaje... Boli.
-Słuchaj, co zrobiła co Chrysalis?
-Nie wiem, kiedy Szef wybiegł strzeliła we mnie czerwonym promieniem, uniosłem się w powietrze i walnąłem o ścianę... Potem już nic nie pamiętam. -wykaszlał trochę krwi. Nie podobało mi się to...   
-Spróbuj wolniej oddychać, pójdę po Kowalskiego, on ci pomoże. -pobiegłem w stronę Wioli która właśnie miała wynieść Kowalskiego z sali. -Czekaj! Kowalski, słuchaj. Młody kaszle krwią, mówi że coś mu sie wbiło w płuco, prawie nie oddycha. Chrysalis walnęła nim o ścianę...

Arisu - 2013-03-27 08:47:35

-Szefie, Szeregowemu jest potrzebna fachowa pomoc medyczna. My nie możemy nic zrobić. Musimy pilnować, żeby nie stracił przytomności i żeby oddychał. To jest teraz najważniejsze - odpowiedziałem.
-Musimy wrócić do naszego świata - dodała Wiola.
-Niestety, to jest teraz niemożliwe - poinformowała Celestia - Chrysalis mogłaby się wtedy dostać do waszego śwaita i nim zawładnąć. Musimy ją pokonać, lecz moja magia jest za słaba. Ona jest silniejsza ode mnie...
-My ją pokonamy - powiedziałem po chwili.
-Wy Kowalski? W jaki sposób chcecie z nią walczyć? Przecież macie połamane przednie nogi - zauważył Szef.
-I co z tego? Da radę. Wiem, jak ją pokonać. Magią miłości. Celestio, przemienisz nas w alicorny? - zapytała Wiola.
-Emm... Dobrze - odpowiedziała Celestia i skierowała swój róg we mnie i Wiolę.
Po chwili otoczył na zielony promień z rogu księżniczki. Chwilę potem pojawiły nam się rogi.
-Eee... Jestem pegazem i jennorożcem w jednym? - zapytałem.
-Czyli alicornem. Takie dwa w jednym - odpowiedziała Wiola.
-Rozumiem - powiedzialem.
-Kowalski, teraz pora na nas -powiedziała Wiola unosząc się do góry - dasz radę, wierzę w ciebie. Oni wszyscy na ciebie liczą.
Zacząłem powoli lecieć w stronę Wioli. Po krótkiej chwili byłem obok niej.
Pofrunęliśmy do Chrysalis. Roześmiała się na nasz widok.
-I co? Myślicie, że mnie pokonacie? Połamany kucyk z lękiem wysokości i smarkata małolata niańcząca swojego kochasia? - zapytała ze śmiechem Królowa Podmieńców.
-Tak, Chrysalis, W ten sam sposób, co zostałaś raz pokonana. Ale tym razem pokonamy cie ostatecznie - odpowiedzaiła Wiola.
Zetknęliśmy sie rogami. Powoli zaczęła się tworzyć zielona bańka, która z sekundy na sekundę rosła.
-Magią Miłości - dodała Wiola.
Bańka sprawiła, że Chrysalis zaczęła się rozpływać w powietrzu. Zanim zniknęła, słyszeć się dało jak krzyczała;
-NIEE!! - po czym zniknęła zupełnie.
Objęliśmy się, aby uczcić zwycięstwo.
-Magia miłości zadziałała - powiedziała Wiola uśmiechając się.
-Zgadzam się. Czy ty... czy... ty... no bo... ja cię... ten... no... kocham cię, Wiolu - wyjąkałem w wielkich trudach.
-ja ciebie też, Kowalski - odparła Wiola.
-Czy chcesz abyśmy zostali parą? - zapyatłem nieco śmielej.
-Tak, bez względu na wszystko - odpowiedziała i pocałowaliśmy się.

QWERTA - 2013-03-27 20:09:40

-Super... -stęknąłem. Byłem trochę zmęczony poruszaniem się na czterech nogach, ale końcowa  happy end'owa scena trochę mnie zniesmaczyła. Wolałem na to nie patrzeć.
-Księżniczko, czy możesz pomóc nam wrócić do naszego świata? 
-Oczywiście, -uśmiechnęła się - ale muszę odzyskać trochę siły. Mocą magiczną nie można trzaskać na prawo i lewo jak z shotgun'a. -zachichotała widząc że jestem zdziwiony jej znajomości slangu i nazw broni. -Trochę wiem o waszym świecie.
-Ile to zajmie?
-Około dnia, nie, niestety nie szybciej. Ale mogę wam pomóc. -dotknęła rogiem mojej złamanej nogi -bandaże zniknęły, zaschnięta krew została wessana jak odkurzaczem. Poczułem że kość scaliła się. Syknąłem.
-Dziękuję. A teraz przepraszam, ale muszę go przywrócić do stanu normalności. -powiedziałem podchodząc do Kowalskiego. -Dobra, dobra, czas na sceny miłosne będzie później. -mruknąłem odciągając go od Wioli aż cmoknęło. Próbował zaprotestować . -Poprzytulacie sie później, bo gdybyś nie zauważył: Szeregowy pluje krwią, bolą go płuca. Ty jesteś połamany a zauważ, że dopiero pokonaliście najsilniejszego alicorna w Eqestrii. Możesz sobie uleczyć kopyta?
-Hmm... -dotknął rogiem swoich kopyt. Zaiskrzyło, coś cicho wybuchło. Celestia zrobiła to, co prawda szybciej i ciszej, ale Kowalski widocznie poczuł satysfakcję z tego, że sam uleczył sobie nogi.
-Bravissimo. -mruknąłem. -A teraz z łaski swojej powiedz mi, czy młody przeżyje.
-A. Już. -powiedział trochę nieprzytomnie, nadal patrząc na Wiolę. Odciągnąłem go za ogon i zawlokłem do pokaszlującego młodego.
[Sorry że krótko, ale nie mam weny (słuchanie RF nie wchodzi już w grę po Cupcake'sach...) :P]

Arisu - 2013-03-28 09:08:50

Skipper z wielkimi trudami odciągnął mnie od Wioli. Popsuł taką piękną, a zarazem romantyczną scenę.
Przypomniałem sobie to, o co Szef mnie zapytał:
-Jeżeli udało mi się wyleczyć połamane nogi, to może i teraz dam radę - odpowiedziałem. Podleciałem do Szeregowego. Faktycznie, nie wyglądał dobrze. Ledwo oddychał...
-Nie wiem, czy mi się uda, ale spróbuję - powiedziałem, rozżażając róg. Wycelowałem świetlistym promieniem w niego. Przez chwilę nic się nie działo, lecz kilka chwil później Szeregowy wstał. Wszyscy się bardzo cieszyli.
-Dobra robota, Kowalski - powiedział Szef.
Ja nic nie odpowiedzaiłem, tylko się uśmiechnąłem.
Podleciałem do Wioli, która szepnęłe mi do ucha:
-Mam torebkę, była schowana za skrzydłami.
-I dopiero teraz to mówisz? - zapytałem.
Wiola nic nie odpowiedzaila, tylko uśmiechnęła się.
-Chodźmy, muszę ci jeszcze kilka rzeczy pokazać - powiedziala.
-Szefie, ja idę z Wiolą, bo musimy zrobić... coś... o tam - oznajmiłem, i polecieliśmy korytarzem.

QWERTA - 2013-03-28 17:37:42

Podniosłem wymownie oczy do sufitu. Ale jednocześnie pomyślałem, że teraz Wiola będzie chciała należeć do naszej jednostki... Odgoniłem jednak tę wkurzającą myśl jak komara, bo nie mogłem wyobrazić sobie dziewczyny w oddziale... Nie. Ona współpracuje z naszymi wrogami. Jest w porządku, ale w końcu...  przygotowywała na nas pułapki,  zagrażała nam. Nie. Niemożliwe. NIE. Nagle przez przymknięte drzwi usłyszałem krzyk. Dochodził z lochów.
==============================================================
[Tutaj piszę z perspektywy mojej OC-tki - Miney.]
Otworzyłam oczy. Jęknęłam - zobaczyłam przed sobą loch. Zerknęłam na własne skrzydła. Teraz były kopytami. Spojrzałam z kolei na całe ciało - byłam kucykiem. Byłam przykuta za kopyta, jak Rainbow Dash w Cupcake'sach. Naokoło mnie wirowały resztki zielonych iskierek. Kto mógł mnie przerzucić do świata kucyków... Chrysalis! Tylko ona miała tak potężną moc... Nagle moje ciało przeszył ból. Dopiero teraz zauważyłam, że mam na sobie czarny kostium, który był w wielu miejscach podarty. Przez dziury w materiale przeciekała krew...  Spróbowałam uleczyć sobie razy rogiem, ale nie miałam dość siły. Poruszyłam skrzydłami (dopiero zauważyłam, że jestem alicornem) ale nie mogłam wydostać się z systemu dyb. Poczułam, że siły powoli mnie opuszczają. Użyłam więc prostego zaklęcia sondującego. Chrysalis już nie było w tym świecie, w każdym razie zaklęcie tego nie ujawniło.
-Pomocy!!! -krzyknęłam. Jeśli nikt tu nie przyjdzie zanim stracę przytomność, nie skończy się to dla mnie dobrze.... -Lochy!!! Ratunku!!!! -zaczęłam kaszleć krwią, z kolei strużki krwi wypływające z całego ciała pogrubiły się. Stęknęłam, ale krzyknęłam ponownie. -Pomocy!!! POMOCY!!!  -więcej nie byłam w stanie wykrztusić. Obraz zamazał mi się przed oczami. Poczułam tylko w ustach słodki smak krwi...
======================================================================
-Tam! W lochach! Ktoś krzyczy!! -zawołałem.
-Co takiego? -zaniepokoiła się Celestia.
-KRZYK! W lochach! Posłuchajcie! -nadstawiliśmy uszu. Dość niewyraźnie, ale nadal było słuchać słaby głos: "Pomocy!".  -Szybciej!!! Chodźcie! -zawołałem wybiegając na korytarz.

[Dodam wyjaśnienie: Kiedy Chrysalis została odrzucona poza Equestrię, w ostatniej chwili użyła zaklęcia przenoszącego. Chciała jeszcze namieszać, przenosząc kogoś ze świata ludzi. Padło na Miney, która właśnie stała na wybiegu pingwinów w Central Parku, bo została właśnie przywieziona z Hoboken. (nie jest zła, wylądowała tam kiedy złapali ją na Antarktydzie :P) Taka skrócona wersja. ;)]
[I jeszcze Miney jako kucyk :) Tyle że nieporaniona.]
http://fc07.deviantart.net/fs70/f/2013/087/b/5/pony_agent_by_miney442-d5zjwu5.png

Arisu - 2013-03-29 09:15:47

-Kowalski, ja chyba coś usłyszałam. Jakby ktoś krzyczał... - oznajmiła Wiola zatrzymując filmik na laptopie.
-Eee... zdawało ci się, no puść dalej ten filmik - powiedziałem do Wioli.
-Może faktycznie mi sie wydawało... Tyle dzisiaj sie wydarzyło... - odparła Wiola.
-Z pewnością - dodałem - Wiolu, no bo jak wrócimy do naszego świata, to ty będziesz człowiekiem, a ja pingwinem... Co wtedy z nami będzie? - zapytałem zaniepokojony.
-Nie wiem, pewnie wrócę do mojej pracy - odpowiedziała Wiola i posmutniala.
-Na to nie pozwolę - oznajmiłem - poproszę Szefa, by cię przyjął do jednostki.
-Kotku, ja jestem człowiekiem - przypomniała Wioletka.
-Wynajdę coś, co przemieni cię w pingwina - odpowiedziałem.
-A moja mama? - zapytała.
-Coś wymyślimy - odparłem.
-Pewnie tak - dodala Wiola.
-Wiolu, a ty mówiłaś w naszym świecie, że jesteś zła... Ty naprawdę? - zapytałem.
-Mhm... - odpowiedziała bez przekonania Wiola - Kowalski, jakoś dziwnie się czuję...
-Wszystko w porządku? - zapytałem zaniepokojony.
-Nie... czuję się tak... tak nieswojo - odpowiedziała Wiola. Jej sierść zaczęła stawać się coraz ciemniejsza.
-Twoja sierść... Czernieje - stwierdziłem.
-Nie... Nie... Musze się dostać do naszego świata, bo w innym wypadku stanę się zagrożeniem o wiele gorszym i silniejszym od Chrysalis - powiedziała.
-Musisz wytrzymać... Celestia jeszcze nie może otworzyć portalu do naszego świata... - odparłem.
-Nie dam rady - odpowiedziała, a jej sierść stała się całkiem czarna. Jej zwykle czarne oczy stały się czerwone.
-To nie jest dobry znak - dodałem po chwili zastanowienia.Wiola nic nie odpowiedziała, tylko dorwała się do laptopa.
-Musisz mnie powstrzymać - powiedziała Wiola resztkami normalności...
-C...co się dzieje? - zapytałem patrząc z niepokojem, jak Wiola za pomocą laptopa przejmuje kontrolę nad szpiegowskimi satelitami.
To nie może być prawdą. Wiola stała się zła. Nadal ją kochałem i chciałem być razem z nią.
Strzeliłem w nią z rogu świetlistym promieniem. Wiola powoli zaczynała odzyskiwać swoje dawne kolory. Zauważyłem, że moja sierść zaczyna czernieć, ale to nic. Muszę jej pomóc. Ja nie będę taki groźny, jak ona...
Jej sierść po chwili wybielała, natomiast moja stała się całkiem czarna.
-Wiolu, powstrzymaj mnie... - zawołałem, a ona wystrzeliła do mnie z rogu fioletowym światłem.
Straciłem przytomność...

==============================================================

Musiałam to zrobić. Na kilka minut straci przytomność. Jest teraz zły, i o wiele groźniejszy od Chrysalis.
Zarzuciłam go sobie na grzbiet i postanowiłam biec do reszty. Intuicja mówiła mi, że są w lochach. Dziwne. Lochy to ostatnie miejsce, w jakim bym ich szukała...
Pobiegłam tak szybko, jak to było możliwe. Gdy już przybyłam na miejsce, Skipper, Szeregowy, Rico i Celestia stali przy jakimś kucyku. To była najwyraźniej klacz.
-Skipper, Kowalski zaraz się obudzi i będzie nieciekawie. Ej, a kto to jest? - zapytałam po chwili namysłu.

QWERTA - 2013-03-29 21:08:22

Zbiegłem do lochów, wpadłem przez ciężkie drzwi do ciemnej, wilgotnej sali, wypełnionej łańcuchami. Szeregowy biegł za mną, chociaż nie wiedział o co mi chodzi. W sali na samym środku stała rozciągarka, do której przykuty był kucyk w czarnym, poszarpanym stroju. Przez dziury w materiale sączyła się krew... Po długich czarno-czerwonych włosach spiętych w warkocz, poznałem że to dziewczyna. Była nieprzytomna. Podszedłem szybko do ściany, pociągnąłem za jedną z wielu dźwigni. Kajdanki otworzyły się, dziewczyna opadła bez siły na ziemię.
-Szefie?! Kto to? -Szeregowy był przerażony widokiem krwi.
-Skąd mam wiedzieć...? Wiem tyle, ile ty. Ale na pewno nie jest z tego świata. -podbiegłem do niej, odchyliłem kawałek materiału. Miała czarno-białą sierść, jej znaczek przedstawiał pingwina trzymającego jakąś fiolkę. -Ona jest z naszego świata! Jest pingwinem!
-Naprawdę?! -podskoczył młody i zaraz podszedł do mnie, mimo krwi.
-Zobacz-pokazałem mu jej znaczek. -To chyba nienormalne, żeby jakiś kucyk z tego świata miał w znaczku pingwina... Tu nie ma pingwinów. -za nami otworzyły się drzwi. Stali tam Rico i Celestia.
-Kto to?! -zawołała zdziwiona księżniczka.
-Nie wiem. -odparłem-Ale ona w naszym świecie była pingwinem... To widać po znaczku.
-Ale dlaczego jest taka poraniona?
-Nie mam pojęcia... -nagle drzwi znowu się otworzyły. Stała tam Wiola, z Kowalskim na grzbiecie. Jego sierść zaczęła nagle czernieć...
- -Skipper, Kowalski zaraz się obudzi i będzie nieciekawie. Ej, a kto to jest? -krzyknęła Wiola. W tym samym momencie klacz otworzyła oczy i zaczęła kaszleć krwią... Celestia szybko dotknęła rogiem jej klatki piersiowej, strużka krwi cieknąca z ust urwała się. Dziewczyna powoli podniosła głowę. Zmierzyła nas przenikliwym spojrzeniem zielonych oczu.
-Nie jesteście z tego świata? -zapytała.
-Aż tak to widać? -odpowiedziałem pytaniem.
-Tak... -odparła, ale jej głos urwał się nagle. Zaczęła znowu kaszleć, tym razem jednak bez krwi.
-Co ci jest? -zapytałem. Po chwili wychrypiała:
-W normalnym świecie byłam pingwinem. Kiedy złapali mnie na Antarktydzie, wywieźli mnie do USA. Trafiłam -przełknęła ślinę, jakby mówiła o czymś nieprzyjemnym -do Zoo w Hoboken...  NIE! -dodała widząc że odruchowo się odsunąłem.-Nie jestem zła. Stąd te rany -mieszkałam z Hansem. Nie było łatwo wytrzymać, uciekałam z wybiegu kiedy tylko się dało... -przerwała, łapiąc się za prawą nogę. Miała tam długą szramę, od ramienia do kopyta. Syknąłem. Rana była przybrudzona, w kilku miejscach szeroka nawet na dwa centymetry. W tym momencie usłyszeliśmy krzyk. Odwróciliśmy się. Przy drzwiach leżała Wiola, patrzyła ze strachem na Kowalskiego. Ten zrobił się dziwny... Cały czarny, róg mu się wykrzywił, oczy zrobiły się czerwone. Urósł.
-Odsuńcie się! Jest zły! Silniejszy nawet od Chrysalis! On...-zawołała Wiola, ale nie dokończyła, bo Demon-Kowalski uniósł ją w powietrze i cisnął na ścianę. Chyba zemdlała, ale nie wiedziałem. Poczułem tylko, że unoszę się w powietrze, coś wbiło mi się w klatkę piersiową. Nagle światło zgasło, ale nie na zewnątrz, tylko w mojej głowie...
[Proszę sie nie bać, Skipper ma wbity nóż ale żyje. ;)]
====================================================================
Kucyk, który wcześniej ze mną rozmawiał, uniósł się w powietrze. Po chwili z pobliskiej półki uniósł się nóż, i wbił mu się w klatkę piersiową. Kucyk opadł bezsilnie na ziemię, cały zalany krwią. Coś (pewnie moje zakorzenione poczucie atakowania tych, którzy byli dla mnie dobrzy) mnie poderwało, poczułam przypływ sił. Krew nadal lała mi się z ran, ale nie zwracałam na to uwagi. Wycelowałam w dziwnego demona rogiem i strzeliłam w niego ciemnozielonym promieniem. Sparował mój atak, po czym strzelił czerwonym promieniem. Uskoczyłam.

Arisu - 2013-03-30 17:46:32

Ocknąłem się. Rozejrzałem się dookoła. Wszyscy się na mnie tak dziwnie patrzyli...
Popatrzyłem na siebie. Sierść mi sczerniała, ponadto czułem dziwną falę nienawiści...
Wiola, która mi się przyglądała ostrzegła Skippera przede mną. Ze złością uniosłem ją do góry za pomocą magii i rzuciłem o ścianę. Straciła przytomność. Nie bardzo mnie teraz obchodziło, co się z nią stanie (pomimo, że jest moją dziewczyną).
Spojrzałem na Szefa. W tym momencie poczułem taką falę nienawiści do niego, że uniosłem go w górę. Ponadto skierowałem w jego stronę nożem, który wbił mu się prosto w klatkę piersiową. Spadł na ziemię. Dobrze mu tak. Nareszcie się zemściłem, za to, że tak źle mnie traktował. Za to, że krytykował. Nigdy wcześniej nie czułem do niego takiej niechęci jak teraz. W tymże momencie przypomniało mi się całe zło, które mi wyrządził. Nie zawsze była fizyczna, lecz często psychiczna. Powtarzał, że mi się nie uda, że nie potrafię, co było bzdurą. Zawsze sobie radziłem...
Klacz w czarnym stroju patrzyła na mnie ze złością. Wystrzeliła we mnie zielonym promieniem. Pewnie myślała, że da mi radę. Odwzajemniłem atak czerwonym promieniem, lecz chybiłem.
Ze złością strzelałem czerwonymi promieniami w jej stronę. Uskakiwała za każdym razem. Odwzajemniała atak, lecz co mi może zrobić? Jestem teraz silniejszy od Chrysalis, więc nic mi nie zrobi. Z dziką pewnością siebie strzelała w moją stronę zielonymi promieniami. Powoli zaczęło mnie to denerwować.
-Przestań. Wiesz, jakie to jest wkurzające? Nie cierpię cię, ponadto działasz mi na nerwy - powiedziałem i strzeliłem do niej z rogu. Trafiłem i uniosła się w górę otoczona czerwonym światłem.
Spojrzałem na Szeregowego i Rico. Pierwszy uciekł ze strachem w oczach. Rico natomiast zaczął ściągać lewitującą klacz za pomocą magii swojego rogu.
Wycelowałem w niego i po chwili dołączył do niej. Teraz oboje wisieli bezwładnie w powietrzu.
-KOWALSKI! - usłyszałem za plecami. To była Wiola - Zostaw ich w spokoju. Nic ci nie zawinili. Podobnie jak Skipper.
-Oni są moimi wrogami - odpowiedziałem.
-Nie, nie są - odparła i strzeliła do mnie z rogu. Przez chwilę byłem oszołomiony, więc nie wiedziałem, co się dzieje.
W tym czasie Wiola sprowadziła Rico i tą dziewczynę na ziemię. Ta natychmiast uciekła.
-Kochanie, myślałaś, że ci się uda? - zapytałem śmiejąc się.
-Mhm - mruknęła Wiola.
-Otóż nie, nie uda ci się - powiedziałem i uniosłem Rico i Wiolę w górę. Po chwili przylewitowałem Wiolę.
-Przejdź na moją stronę, to nic się nie stanie - powiedzialem.
-Przykro mi kochanie, ale NIGDY! - krzyknęła.
-Twój wybór - odpowiedziałem i poleciałem dalej.
Rozejrzałem się. Nigdzie nie mogłem dopatrzyć się Celestii. Ale co mi tam, i tak mnie nie pokona...
Z tego wszystkiego zapomniałem o tym, że powinienem pilnować, abym miał róg skierowany w stronę Rico i Wioli...
Dostali się na ziemię. Ehhh... Nie chce mi się ich teraz gonić...
Jakiż ja błąd popełniłem, będąc taki leniwy...
Otóż do sali, w której się znajdowałem wbiegła Wiola, Rico, Celestia i ta klacz.
-I co? Sądzicie, że mnie pokonacie? - zapytałem śmiejąc się.
-Tak, Kowalski... - odparła Wiola.
-No chyba nie mówisz poważnie? - zapytałem.
-Mówię bardzo poważnie - odpowiedziała.
Eee... I tak wam się nie uda - oznajmiłem.
-Nie będę się z tobą kłóciła - powiedziała Wiola i strzeliła do mnie z rogu fioletowawym promieniem.
-Dlaczego masz fioletowy promień? - zapytałem z ciekawością.
-Bo jestem pół dobra - pół zła - odparła Wiola.
-To dlaczego walczysz po ich stronie? - zapytałem.
-Walczyłabym po twojej, gdyby nie to, jak nas potraktowałeś. Że jak swojego szefa, to nawet nie powiem... - powiedziała i strzeliła kolejny raz.
-Ej, no weź, to jest niefajne - powiedziałem.
-A twoje zachowanie było fajne? To co zrobiłeś Skipperowi było fajne? - zapytała i strzeliła.
Tym razem oberwałem także od Rico. Pałał nienawiścią do mnie w obecnej chwili. No tak, on był najbardziej przywiązany do Szefa.
-Przestańcie! - zawołałem, lecz na próżno.

[oto link do kucyków: http://s1284.photobucket.com/user/Marle … 973731159]

QWERTA - 2013-03-30 19:42:06

-Słuchajcie! -mruknęłam kątem ust do reszty. Jeśli będziemy w niego strzelać pojedynczo, nic z tego nie wyjdzie. Lepiej jeśli przekażemy swoją energię jednemu kucykowi, skumulowana siła będzie dostateczna do pokonania go.
-Dobry pomysł.. -odszepnęła klacz stojąca z mojej prawej strony. -Poczekaj. -poczułam że dotyka mojego rogu swoim, po czym poczułam nagły przypływ siły. To samo zrobił kucyk z mojej lewej strony.
-Ej! Dlaczego akurat ja?
-Bo ja w każdej chwili mogę stać się zła, a Rico ma dużo siły, ale nie zna żadnych konkretnych zaklęć.
-Ok. -postąpiłam kilka kroków do przodu.
-Myślisz że masz dość siły by mnie pokonać?!-roześmiał się... Kowalski (chyba tak nazywała go ta klacz).
-Mam! -zawołałam, czując nagłą odwagę. Otarłam krew z prawego kopyta, po czym. Zamknęłam oczy i skupiłam się. Poczułam, że unoszę się (znowu!), ale tym razem wolniej. Nawet przez zamknięte powieki, zobaczyłam kolory tęczy. Otworzyłam oczy - wokół mnie wirowała tęczowa bańka. Kowalski próbował przebić moją ochronną barierę, ale promienie tylko się od niej odbijały. Otworzyłam szeroko oczy. Hipnotyzowanie zawsze było moją ulubioną zaletą... Moje zielone oczy powiększyły się.
-Kowalski.-powiedziałam dobitnym głosem, który zatrząsł całym lochem. Odnalazłam wzrokiem jego czerwone, demoniczne oczy. -Spójrz na mnie. -posłusznie skierował na mnie wzrok. -Nie jesteś zły. Jesteś sobą. Jesteś dobry. Przypomnij sobie swój świat. Skup się. Zamknij oczy. Pomyśl o swoim życiu. Przypomnij sobie swoich przyjaciół. Przypomnij sobie wrogów. Skup się. -zamknął oczy. Widocznie udało mi się skierować jego myśli na swoją dobrą część. Teraz, albo nigdy... Wycelowałam w niego róg, bańka wokół mnie zaczęła zmieniać kolory. Zielona, czerwona, błękitna, czarna, biała... W końcu kolory zaczęły wirować, uniosłam się jeszcze wyżej. Bańka zabłysła, z mojego rogu wystrzelił tęczowy promień. Trafił prosto w Kowalskiego. Następny promień owinął się wokół niego, utworzył mieniącą się siatkę. Zaczął lewitować. Ja z kolei rozwinęłam skrzydła, podleciałam do niego. Nasze tęczowe bańki połączyły się, teraz unosiliśmy się we wspólnej kuli światła. Dotknęłam jego rogu swoim, zaiskrzyło. Nagle cały loch wypełnił się światłem. Kowalski zmniejszył się, jego sierść rozjaśniła się. Oczy stały się niebieskie. Światło tęczy zgasło, mnie odrzuciło do tyłu, Kowalski upadł na ziemię. Poczułam ze uderzam głową w ścianę, mój umysł jednak nie był zamroczony. Podniosłam się, ale zachwiałam. Wszystko mnie bolało, dowlokłam się jednak do kucyka którego wcześniej Kowalski uderzył nożem. Wyciągnęłam mu nóż z klatki piersiowej. Krew zalała mi kopyta, jednak mimo tego dotknęłam rany rogiem i zaczęłam po kolei naprawiać  tkanki. Kiedy udało mi się doprowadzić jego skórę do porządku, poczułam że siły mnie opuszczają. Zdążyłam tylko kątem oka zauważyć niebieskie oczy, które chyba należały do kucyka którego wcześniej uzdrowiłam...

Arisu - 2013-03-31 17:27:47

Jacie... To było co najmniej dziwne.
Klacz, która przybyła nie wiadomo skąd pokonała mnie tęczowym promieniem. Lecz nie tym sie przejmowałem.
Przypomniałem sobie, że jako demon prawie zabiłem Szefa. Jak mogłem być taki zły i pełny nienawiści? I do tego mało nie zrobiłem krzywdy moim przyjaciołom...
Spojrzałem na nich. Ten kucyk, który mnie pokonał, leżał na ziemi, a Szef nachylił się nad nim. Rico i Szeregowy siedzieli i ptrzyli się. Wiola do mnie natychmiast podeszła.
-Nic ci nie jest? - zapytała.
-Nie... Tylko trochę źle się czuję. W głowie mi się kręci i obraz mam zamazany... - odpowiedziałem.
-Nic dziwnego. Ciskałeś złą energią na prawo i lewo - powiedziała Wiola.
-Pamiętam... To było dziwne, lecz nie czułem, że robię coś złego - odparłem.
-Wiem... Nie można cie winić za to co robiłeś. To przeze mnie... Jestem zła, a ty przejąłeś to na siebie w tamtej chwili - powiedziała i przytuliła sie do mnie. Zrobiłem to samo.
-Kocham cię taką jaką jesteś. Nieważne, czy jesteś dobra, czy zła i zagrażasz całemu światu - powiedziałem. Ona się uśmiechnęła.
-Ja też cię kocham, choćby nie wiem co - dodała.
Zaczęliśmy się całować. Ahh... żeby to moglo trwać wiecznie...

QWERTA - 2013-03-31 20:01:51

Podniosłam się. Super, ekstra, po raz kolejny leżę na podłodze. Znowu się zachwiałam, co było już wyjątkowo wkurzające - od ponad godziny jestem w tym świecie  i nadal nie mogę normalnie chodzić...
-Wszystko w porządku? -zapytał mnie stojący przede mną kucyk. Na piersi nadal miał długi ślad po ranie zadanej nożem.
-Nie. -odparłam ponownie ocierając krew z kopyta. -Zwykle mówię że wszystko ok, ale trochę trudno powiedzieć że dobrze sie czuję jeśli nadal jestem pocięta jakbym przez 2  lata mieszkała w Hoboken... Co właściwie jest prawdą...
-Na serio mieszkałaś w Hoboken? -zapytał, widocznie trochę mi nie dowierzając.
-Tak samo serio, jak to że mój brat jest szefem dowództwa.
-Na prawdę?! -podskoczył jak oparzony.
-Jassne. -mruknęłam, właściwie sycząc, bo właśnie niechcący oparłam się jedną z drobnych ranek o ścianę. Chciałam mu powiedzieć jeszcze o życiu w Hoboken, ale trochę mnie zatkało, bo przede mną stał wcześniej pokonany przeze mnie kucyk, całując się z klaczą. -Ee-ehekhe? O-o  co kaman?
-Aha, oni. Nieważnie. Chyba widziałaś kiedyś zakochanych? Ale ja sam jeszcze takich nie widziałem...
-Ookeejj...-naprawdę mnie zatkało... -A może mi ktoś pomóc się uleczyć? Nie mam za bardzo energii.
-Ble-eb-leb! -jęknął jednorożec stojący obok mnie, po czym dotknął rogiem mojego najbardziej poharatanego ramienia.
-Dzięki..! -stęknęłam, po czym jednym ruchem zrzuciłam z siebie podarty, czarny kostium. Zobaczyłam że mam białą, lśniącą sierść. Mój znaczek przedstawiał pingwina trzymającego jakąś fiolkę. -Całkiem nieźle...-mruknęłam dotykając rogiem kolejnych ranek na swoim ciele. W tym samym momencie dwa kucyki odkleiły się od siebie. Kowalski podszedł do kucyka stojącego przede mną.
-Szefie... chciałem.. przeprosić. -"Szef" odwrócił się ode mnie, po czym ni stąd ni zowąd przywalił Kowalskiemu z plaskacza.

Arisu - 2013-03-31 20:26:48

-Aua!! - krzyknąłem łapiąc się za policzek - Dlaczego?
-Za to, że chciałeś mnie zabić - odparł Szef i ponownie mnie uderzył.
-Au, to boli! - krzyknąłem kolejny raz - Za co?
-Za to - warknął i powtórzył czynność.
-To nie jego wina. To moja - powiedziała Wiola.
-Ale to nie ty cisnęłaś we mnie nożem. Niemniej tobie także się należy - dodał i uderzył Wiolę.
Tego było za wiele. Mnie sobie mógł lać ile chciał, ale nie moją dziewczynę!
Ze złości rozżarzyłem róg i uniosłem Szefa w powietrze. Ten patrzył na mnie z taką złością, że bałem się go opuścić na dół.
-Kowalski... Twój promień staje się fioletowy - zakomunikowała Wiola.
-Może stać się nawet i czarny, ale będę go trzymał na górze - warknąłem.
-Puść go... Nic ci nie zrobi, prawda? - tu zwróciła się do Szefa.
-Jasne, że zrobię. Co ty sobie myślisz? - zapytał zdziwiony Skipper.
-Ehh... To nie był dobry pomysł... Co nie zmienia faktu, że masz go puścić - zakomunikowała Wiola.
-Niech będzie... - warknąłem opuściłem go na ziemię.
-Jak ja cię dorwę... - Szef zaczął lecieć w moją stronę.
-Ach tak - odparłem wytwarzając pole siłowe. Szef najwyraźniej nic sobie z tego nie robił, bo leciał dalej.
Już do mnie doleciał i już podniósł kopyto na mnie, gdy zainterweniowała Wiola. Podniosła nas do góry i nagle opuściła w dół.
-Ej, to bolało, wiesz? - powiedziałem.
-Musiałam jakoś was rozdzielić - mruknęła Wiola i dodała:
-Skipper, jesteś żołnierzem, nie możesz tak traktować podwładnego.
-Potwierdzam - dodałem, i po tych słowach Szef rzucił się na mnie.
-Wiola, pomóż! - zawołałem do ukochanej.

QWERTA - 2013-04-01 19:17:28

Poczułem do niego jakąś dziwną nienawiść. Nie wiem dlaczego, ale wiedziałem że muszę go walnąć, albo po mnie. To było dziwne... Nagle poczułem że na głowie kształtuje mi się dziwny twór kostny... Dotknąłem głowy kopytem - pojawił mi się róg...! Strzeliłem w Kowalskiego czarnym(?) promieniem. Nawet nie zaważyłem, jak uniosłem się w powietrze, po czym zacząłem strzelać we wszystko co popadnie... Moje oczy stały się czerwone, nogi i grzbiet wydłużyły się. Zobaczyłem, że Kowalski i Wiola patrzą na mnie ze zdziwieniem...
-Skipper! O co...? -krzyknęła Wiola
-Nie mogę? Co?! Nie mogę tak traktować podwładnego?! -zawołałem, czując dziwną satysfakcję. -NIE MOGĘ? -mój głos zadudnił w całym lochu. Czułem do wszystkich dziwną nienawiść... Tak mocną, że odwróciłem się i z zaskoczenia trafiłem Szeregowego czarnym promieniem prosto w pierś... Odrzuciło go prosto na ścianę, chyba stracił przytomność, ale nie obchodziło mnie to. Następnie trafiłem nieznajomą klacz - ta z kolei uniosła się w górę i wylądowała na półce z dziwnymi cieczami - stłukła kilka słoików, których zawartość wylała się na jej sierść... To chyba był kwas, ale to również mnie nie obchodziło...
-Szefie! -zawołał Kowalski. Odwróciłem sie do niego, po czym także spróbowałem go powalić promieniem, tyle że wytworzone przez niego pole siłowe zmieniło trajektorię i uderzyło Celestię...
-Dzięki! -zachichotałem, po czym spróbowałem trafić Wiolę. Ona również odbiła promień, który trafił Rico.-O! I podwójne dzięki! -zawołałem ponownie.
-Szefie?! Dlaczego Szef to robi?! -krzyknął Kowalski.
-Hmm. Zastanówmy się.. -mruknąłem ironicznie. -Żeby się was pozbyć? Jak myślisz? A może po to, aby pomóc wam zniszczyć zło? -nagle poczułem pustkę. Nienawiść znikła. Zastąpił ją dziwny żal... Upadłem na ziemię, poczułem że róg zniknął, opuściły mnie siły. Oczy zmieniły kolor, całe ciało zmniejszyło się... Nagle zdałem sobie sprawę ze strasznej rzeczy... Prawie zabiłem Szeregowego... -Kowalski! -stęknąłem. -O co... Co się stało? Ja...? -nagle ponownie poczułem nienawiść... Ponownie moje ciało zaczęło się zmieniać... Teraz już nie czułem żalu. Ponownie uniosłem się w powietrze. Ponownie na mojej twarzy pojawił się zły uśmiech...  PONOWNIE STAŁEM SIĘ ZŁY. Strzeliłem czarnym promieniem w Wiolę, nie udało jej się obronić. Upadła na ziemię. Ryknąłem śmiechem - Kowalski popatrzył na mnie jak na potwora... Nie. Ja BYŁEM potworem. Ponownie poczułem falę złości na samego siebie... Nie. Ja. Ponownie opadłem na ziemię, znowu poczułem ból związany ze znikaniem rogu... Jednak moje siły były już na wyczerpaniu... Zobaczyłem przed sobą rozmazaną twarz Kowalskiego... Złapałem go za ramię - chciał się cofnąć, ale ja tylko szepnąłem -Powstrzymaj mnie... -Na więcej słów nie było czasu. Światło w mojej głowie znowu zgasło...

Arisu - 2013-04-01 20:56:49

Szef stracił przytomność... Chciał, żebym go powstrzymał... Tyle że ja nie mam takiej mocy, by go pokonać.
Gdy jestem dobry, mam moc zwyczajnego jednorożca, ale gdy jestem zły, staję się najsilniejszym alicornem w całej Equestrii.
-Wiola, jak myślisz, dlaczego Szef tak się dziwnie zachowywał? - zapytałem Wiolę, która właśnie poprawiała okulary.
-Wiesz, sądzę, a nawet mam pewność, że winę za całe zamieszanie ponoszę ja. Sam widziałeś, jestem zła. Nigdy sie nie zmienię. Ty natomiast podczas mojego ataku przejąłeś zło na siebie. To może w każdej chwili do mnie powrócić - powiedziała.
-Wiem... Wiem, że sie nie zmienisz, i że nie masz wpływu na to, jaka jesteś - odpowiedziałem.
Nagle się dziwnie poczułem. Zacząłem gwałtownie rosnąć i moja sierść poczerniała. Oczy pewnie stały się czerwone... Poczułem dziką falę nienawiści do wszystkich obecnych. Spojrzałem na Wiolettę, która patrzyła ze strachem na mnie.
-Wiolu, ja... ja jestem zły. Ty także będziesz... - powiedziałem patrząc na nią.
Chwilę potem zaobserwowalem, jak ona także się powiększyła, jej oczy stały się czerwone (okulary tylko zwiększyły ten efekt), a jej sierść stała się tego samego koloru, co moja.
-Tak... Ja także jestem zła. Jesteśmy teraz najpotężniejszymi kucykami w Equestrii - powiedziała Wiola, po czym wybuchnęła niekontrolowanym, psychopatycznym śmiechem. Dołączyłem do niej.
-Co się dzieje? - wychrypiał Rico po swojemu.
-Ano to! - krzyknąłem i uniosłem Szefa w górę, a potem cisnąłem o ścianę.
-Wrrr - zawarczał Rico pełen nienawiści do mnie.
-I to! - dodala Wiola powtarzając czynność.
Rico się wkurzył (w taki śmieszny sposób) i strzelił w Wiolę zielonym promieniem (akurat w okulary). Efekt byl taki, że Rico trafił sie własnym promieniem, co go odrzuciło pod ścianę.
-Wiesz, jakie to zabawne? Sam się trafiłeś wlasnym promieniem! - krzyknęła Wiola i roześmiała się.
-No dawaj, jeszcze raz - dodała Wiola.
Rico powtórnie wystrzelił w nią promieniem. I znowu w okulary, które odbiły promień i cisnął nim o ścianę.
-Jeszcze, jeszcze! - krzyknęła Wiola.
Rico chyba zrozumiał, że Wiola robi sobie z niego żarty. Ale za to jakie zabawne dla nas, choć dla niego spodziewam się, że nie.
Tak czy siak, strzelił do mnie. W ostatniej chwili wytworzyłem pole siłowe, od którego promień odbił się jeszcze lepiej niż od okularów Wioli.
-Wiesz co? Dawaj jeszcze raz, bo to bardzo zabawne! - krzyknąłem.
W tym czasie ocknął się Szef.
-Wiola, ty sie teraz pobaw z Rico, ja się zajmę Skipperem - powiedziałem i podleciałem do Szefa na bezpieczną odległość. Uniosłem go w górę.
Potem puściłem w dół, żeby myślał, że spada. Gdy był jakieś 2 centymetry od ziemi, znowu go uniosłem pod sufit (tutaj warto wspomnieć, że sufit był jakieś 10 metrów nad ziemią) i znowu w dół. Ta zabawa zaczynała mi się bardzo podobać. Jeszcze te próby Szefa, by do mnie podlecieć i powiedzieć parę słów była komiczna.
-Kowalski! Jak ja cię dorwę... - krzyknął.
-To co mi zrobisz? Jestem od ciebie silniejszy - oznajmiłem.
W tym momencie zauważyłem, jak Szef nie wiedział co mi odpowiedzieć. Komiczne.
-A... a twoja dziewczyna? Jak zobaczy, jak traktujesz swojego przełożonego, to to jej się chyba nie spodoba - powiedział po dłuższej chwili namysłu.
-Ona? Popatrz, co robi. Sądzisz, że ją to obchodzi? Patrz, jaką ma świetną zabawę - oznajmiłem pokazując kopytem na Wiolę, która wytwarzała pole siłowe, a Rico do niej strzelał i się sam trafiał.
-Umm... Cóż, ale ta klacz, co tutaj przybyła nie jest zła. Powstrzyma was - oznajmił.
-Nie sądzę. Coś jej się wylało na grzywę i teraz próbuje się tego pozbyć. Czy to nie jest przypadkiem kwas? A może to jakiś lakier, który można zmyć tylko rozpuszczalnikiem, niszcząc tym sposobem grzywę, co? - te ostatnie słowa skierowałem do klaczy usiłującej zrobić porządek ze swoim warkoczem - Ah, zapomnialem. Przecież to przez CIEBIE! Dzięki Szefie, dzięki panu jesteśmy razem z Wiolą nie do powstrzymania! - oznajmiłem.
Skipper chyba tak nie sądził.
-A Rico? A Celestia? - zapytał.
-Oni? Popatrz: Rico oddaje się strzelaniu w samego siebie, a Celestia jest nieprzytomna. Dzięki tobie - powiedziałem.
Szefowi zrobiło się głupio. I słusznie. Przecież to wszystko przez niego.
W następnych minutach oddawałem się jakże przyjemnemu zajęciu: Opuszczaniu i podnoszeniu krzyczącego Szefa w górę i dół.

QWERTA - 2013-04-02 20:15:51

-Kowalski! Rąbnąć cię?! -wrzasnąłem ponownie unosząc się w górę i w dół.
-A czym?!-zachichotał. W tym samym momencie z w plecy trafił go zielony promień. Klacz patrzyła na niego takim wilkiem, że nawet ja się trochę przestraszyłem... Była cała potargana, gumka przytrzymująca jej warkocz pękła. Jej włosy wyglądały jak  połamany las po burzy, pofarbowany na fioletowo...
-Ja! Cię! Zamorduję!!! -wrzasnęła strzelając w niego ponownie. -Zobacz! Co! Mi! Zrobiłeś! Z! Włosami!!! NIE WOLNO TYKAĆ MOICH WŁOSÓW!!!! -to już był taki wrzask, że ściany się zatrzęsły. -POŻAŁUJESZ!!!! -po czym zaczęła tak bombardować Kowalskiego, że prawie nie nadążał uskakiwać.-ZAMORDUJĘ!!! [Przypis z życia: Jest to moje zachowanie w życia wzięte! :P]
-Co? Dzidzi się zepsuła fryzura? -ponownie zaśmiał się Kowalski. -Włoski się potargały?
-TOBIE SIĘ ZARAZ POTARGAJĄ ŻYŁY!!! -ponownie wrzasnęła, po czym wylewitowała go w powietrze, a następnie zaczęła nim walić o ściany. -ZABIJĘ!!!
-Ej! Nie przesadzaj! -zawołałem kładąc jej kopyta na ramionach. -Wyluzuj!
-No.. dobra... -odetchnęła, po czym opuściła Kowalskiego na ziemię. -Ufff... Sorry. Poniosło mnie.
-Wiola! Zostaw go! -krzyknąłem, biegnąc do klaczy i przewracając ja na ziemię. -Rico!! Zaraz przestań w nią strzelać! To ci tylko szkodzi... A ty się nie ruszaj!! -warknąłem przyduszając Wiolę do ziemi, chociaż miotała się jak szalona. -Nie... przes....tań... się miot..ać!! -w tym samym momencie nieznajoma klacz dotknęła jaj rogu swoim. Zaiskrzyło, błysnęło. Wiola znormalniała, z oczu zniknął czerwony błysk. Klacz podskoczyła z kolei do Kowalskiego i ponownie przygważdżając go do ziemi przywróciła go do stanu normalności. Zachichotałem - jej włosy wyglądały jak włosy stracha na wróble.
-Dzięki za komentarz... -mruknęła podnosząc Rico z ziemi i przekazując mu trochę siły, żeby sam uleczył swoje drobne ranki. -Wszystko w porządku?
-Ble-ehe. Ta-ak. Dzięx.
-Słuchaj! Jak ty właściwie się nazywasz? I skąd jesteś? -zapytałem.
-Na razie niech ci wystarczy że mam na imię Miney, w normalnym świecie byłam pingwinem, mieszkałam w Hoboken, akurat dzisiaj przeniesiono mnie do Central Parku. 
-EJ! My też jesteśmy pingwinami i mieszkamy w Central Parku!
-Tak? No to chyba będziemy mieszkać razem... -uśmiechnęła się, po czym podeszła do Celestii i otrzeźwiła ją.
-Tobie, księżniczko, też nic nie jest?
-Dziękuję, wszystko dobrze. A może teraz mi powiecie CO ROBICIE W NASZYM ŚWIECIE?

Arisu - 2013-04-02 21:28:06

-Jesteśmy tu po to, by zapobiec misji ponyfikacji, kontynuowanej w naszym świecie przez Twilight - oznajmiłem.
-Ponyfikacja? Hmm... - mruknęła Celestia.
-Odpowiedz, mamy dość tych zagadek - powiedziała Wiola.
Księżniczka nadal udawała, że nie wie o co chodzi.
-Powiedz mi TERAZ! - krzyknąłem. Sierść powoli zaczęła mi szarzeć, by w końcu stać się idealnie czarna.
Celestia się lekko wystraszyła, lecz nadal nic nie mówiła.
-POWIEDZ! - krzyknąłem.
Poczułem nienawiść do wszystkich.
-No to zacznijmy zabawę - oznajmiłem.
Wiola patrzyła na mnie dziwnie.
-Co, kochanie, nie jesteś zła? - zapytałem sarkastycznie.
-Tak, Kowalski, ja jestem zła. Ale umiem sobie z tym radzić. Ty NIE! - krzyknęła.
-Tak, masz rację. Nie radzę sobie z byciem złym. Nie kontroluję tego. Ale mi się to podoba, i to bardzo - oznajmiłem.
-Znowu mam cię powstrzymać? - zapytała Miney.
-To pytanie retorycze? Jeśli nie, to ci odpowiem: nie powstrzymasz mnie - powiedziałem.
Zamknąłem oczy, by móc się lepie skupić na magii. W mgnieniu oka wytworzyłem pole siłowe, a raczej czarnoprzeźroczystą bańkę, w której się znajdowałem.
Rico strzelił zielonym promieniem w bańkę. Bezskutecznie, bo promień odbił się i go trafił, odpychając pod ścianę.
-Ty to chyba lubisz - powiedziałem.
Rico znowu próbował do mnie strzelić, lecz Szef go powstrzymał.
-To nie ma sensu, Rico. Twoja magia odbije się od tej bańki - oznajmił Szef.
-Mhm - mruknął niechętnie.
Strzeliłem do Szefa czarnym promieniem. Uskoczył.
-Jak to możliwe? Myślałem, że magia się od tego odbija - powiedział Szeregowy.
-Otóż nie, jak sam widzisz. Moja magia wydostanie się poza bańkę, ale wasza odbije się. Fajne, nie? Ależ jestem genialny... - powiedziałem uśmiechając się. Dla zabawy strzeliłem z parę razy w stronę Szefa i reszty. Sprawiało mi to niewyobrażalną radość.

QWERTA - 2013-04-03 19:55:54

-Popełniłeś kardynalny błąd... -zachichotałam. -Magia się nie przedostanie, prawda? Ale...-wzniosłam się w powietrze i unikając czarnych promieni podleciałam do niego bliżej. -...nie pomyślałeś o tym, że za bariera nie działa na ataki fizyczne! -zawołałam ustawiając sie na wprost niego. -Mała luka w planie, nie? -zaśmiałam się cichutko, po czym z miejscu rozpędzając  się do dużej prędkości wysunęłam kopyta do przodu - grzmotnęłam go prosto w brzuch. Zwalił się na ziemię (a ja razem z nim!). Nie dając mu czasu na podniesienie się dotknęłam jego rogu swoim - jednak nie poprzestałam na przywróceniu go do normalności. Mocno się skupiłam, i... hm. Właściwie powinnam to nazwać "wglądaniem w duszę" ale to tak nie wyglądało... Dobra, nazwijmy to wglądaniem w duszę. Nie. Tak. Nieważne.  Po prostu: W jego... (?) duszy były zalążki zła. Gdyby to zobrazować... Jak czerwona fasola w sałatce z groszku i kukurydzy?! Nigdy nie miałam talentu do porównań...Dobra, muszę się skupić. Trzeba usunąć z jego duszy zło... Kurczę, to było trudniejsze niż myślałam...  To brzmi jakby zło było czymś, co można normalnie z czegoś wyjąć....Trzeba było przekonać jego podświadomość, żeby, jakby, pozbyła się z niego zła...
[Nie wiem jak opisać co robi Miney, więc przejdę na Skippera :P]
==================================================
To było niezłe... Ta dziewczyna wiedziała co robić...
-Wiola! -zawołałem, podbiegając do klaczy i jednocześnie umykając przed czarnymi promieniami, ale nagle ich deszcz się urwał. Kowalski leżał na ziemi, a Miney przesuwała rogiem po jego klatce piersiowej. Z rogu sypały się iskry.-Wiola, co ona robi?
-Chyba chce wywalić z jego duszy cząstki zła... Zresztą nie jestem pewna. Ale widocznie wie co robi...
-Mam nadzieję... Wolałbym żeby nie zmieniła go w jeszcze większego potwora... -mruknąłem podchodząc do Rico. -Słuchaj. Jeśli znowu będą cię podpuszczać to w nich nie strzelaj. Tak to tylko robisz sobie krzywdę... Chyba nie jesteś taki głupi?
-E-em! Asne że nie!
-No. To panuj nad sobą. I jeszcze... -nie dokończyłem. Poczułem zło. W sobie. Znowu powiększyłem się, znowu wyrósł mi róg i sczerwieniały oczy... Uniosłem się w górę, po czym rąbnąłem czarnym promieniem w Miney, Niestety, chyba nie przerwałem jej znormalniania Kowalskiego, bo skończyła wcześniej... Naukowiec leżał w swojej normalnej postaci, chyba nieprzytomny... Strzeliłem w niego, po czym spróbowałem trafić w tę... poczochraną posłankę dobra. Była jednak wyjątkowo zwinna, dotarła do półki z bronią (noże i takie tam) i wyciągnęła z tej szafki... miecz samurajski, potem zestaw noży do rzucania. etc. etc. Najwyraźniej nie było to to, czego szukała, bo grzebała dalej. Jednak po chwili zrezygnowała, odwróciła się do mnie twarzą.
-Obiecajcie że o tym zapomnicie! -zawołała, po czym... zmieniła się w PSA!! Wilczarza irlandzkiego... To był nienaturalne, ale nieważne. Pies rzucił się na mnie, i płytko (ale jednak!) rozorał mi skrzydła pazurami. Spadłem na ziemię, i nagle zło ZNOWU mnie opuściło... Miney ponownie zmieniła się w kucyka...

Arisu - 2013-04-04 08:58:42

Ocknąłem się. Tak strasznie kręciło mi się w głowie.
-I znowu dobry - jęknąłem.
Wiola także nie była zbyt szczęśliwa, ale nie bardziej niż ja.
Podeszła do mnie i nachyliła się.
-Kotku, zawsze jest szansa, że będę miała kolejny atak - powiedziała szeptem.
Uśmiechnąłem się.
Polubiłem bycie złym... Jak jestem zły jestem najsilniejszym alicornem w Equestrii, a jak jestem dobry, to nawet za bardzo nie mam siły na latanie. Sęk w tym, że jakoś teraz jakby nienawiść zniknęła...
-Wiola, chodź, muszę z tobą porozmawiać - oznajmiłem ciągnąc ją za drzwi.
-O co chodzi? - zapytała.
-Trzeba namówić Szefa, by cię przyjął do oddziału - powiedziałem.
-On się nie zgodzi, przecież jestem waszym wrogiem - oznajmiła.
-I co z tego? Ja cię kocham taką jaką jesteś, a inni muszą to zaakceptować - powiedziałem.
-Wiem, wiem... Tylko że ja jestem nawet gorsza od waszych wrogów razem wziętych... - powiedziała ze smutkiem Wiola.
-To nie ma znaczenia - oznajmiłem.
Przytuliliśmy się...

QWERTA - 2013-04-04 15:21:34

-JAK TY TO ZROBIŁAŚ?! -zawołałem podnosząc się z ziemi. -Potrafisz... zamieniać się w PSA?!
-Taka się urodziłam... -odpowiedziała, lekko zmieszana. -Od dziecka potrafiłam zmieniać się w wilczarza irlandzkiego i w człowieka. Mój brat też, tyle że on zawsze zamieniał się w wilka...
-Serio?! I to działa też w tym świecie? -zaciekawiłem się.
-Chyba tak... A to znaczy że chyba mogę zamieniać się w pingwina! -podskoczyła. Zamknęła oczy, i po chwili wyprostowała się. Teraz stała przede mną pingwinica, odrobinę niższa od Kowalskiego, z długimi, prostymi, czarnymi włosami, poprzecinanymi czerwonymi pasemkami. Zielone oczy z długimi rzęsami patrzyły na mnie z rozbawieniem.
-Chwila. Co ty mówiłaś wcześniej? Że z Hoboken przyjechałaś do Central Parku?
-Zgadza się. -odpowiedziała ponownie zamieniając się w kucyka. -A ty powiedziałeś że mieszkacie w Central Parku. Więc będziemy mieszkać razem...
-Że what? -trochę zbiła mnie z pantałyku. -Więc... e..eee... -zatkało mnie, ale zamierzałem spróbować to powiedzieć...-    Więc... będziesz ch...chciała należeć do naszego oddziału? -popatrzyła na mnie lekko zdziwiona.
-Czytasz mi w myślach? W Hoboken było tyle zła, że zawsze miałam ochotę być gdzieś, gdzie mogę to... spróbować pokonać... -była wyraźnie zmieszana. Patrzyła na mnie jakbym zaproponował jej coś, co zawsze chciała, ale bała się że to zbyt nierealne... -Wy też jesteście żołnierzami?
-Zgadza się... Najlepszy oddział komandosów  w Ameryce.. Zresztą nieważne. -mruknąłem zmieszany. -Zapomnij o tym, co ci powiedziałem, ok?
-Spoko...-mrugnęła do mnie porozumiewawczo. -Wyleczyć ci skrzydła? Musiałam cię zranić, inaczej nie dałabym rady... Przepraszam. -dodała.
-Spoko... Dzięki że mnie powstrzymałaś. -powiedziałem siadając na ziemi i pozwalając jej wyleczyć płytkie ranki. Kątem oka  zobaczyłem, że Kowalski i Wiola znowu się obściskują...

Arisu - 2013-04-04 15:31:58

-Ej... trochę mnie przyduszasz - oznajmiłem.
-Sorry - powiedziała Wiola i mnie puściła.
-Dzięki - odparłem i zacząłem szybciej oddychać.
-Wszystko ok? - zapytała.
-Jasne... - odpowiedziałem - Wiolu, czy chciałabyś należeć do naszego oddziału? - zapytałem.
-Emm... Tak... Chciałabym... Tylko Skipper się pewnie nie zgodzi - odpowiedziała.
-Spróbujmy go przekonać - zaproponowałem.
Poszliśmy do Szefa. Nie był zbyt ucieszony na nasz widok. No tak... Teraz praktycznie ciągle psujemy mu widok. Nieważne.
-Szefie, czy Wiola mogłaby należeć do oddziału? Proszę... - zapytałem.

QWERTA - 2013-04-04 18:15:46

-Wiedziałem że mnie o to zapytasz...-mruknąłem. Nie chciałem odpowiadać na to pytanie... Wiedziałem że jeśli odpowiem "Nie" Kowalski się załamie. Jeśli powiem "Tak" nasz oddział może stanąć w obliczu poważnego zagrożenia...-Posłuchaj -powiedziałem patrząc mu prosto w oczy.-Nie chcę ci powiedzieć "nie". Wiem że się kochacie, ale jeśli Wiola dołączy do naszego oddziału, może to być dla nas poważne zagrożenie - nie tylko dla nas, ale i dla niej. Pomyśl: ona współpracowała z naszymi wrogami. Co będzie jeśli dowiedzą się, że zamiast nas szpiegować  dołączyła do nas? I, Wiola, nie obraź się, ale nadal do końca ci nie ufam... Nie mogę więc ci odpowiedzieć, dopóki Wiola nie zdecyduje się po której stoi stronie... -zastanowiłem się, co mi odpowie Kowalski. Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, nie byłem w stanie powiedzieć czy jest na mnie zły, czy się ze mną zgadza...

Arisu - 2013-04-04 18:29:45

To trudne pytanie... - oznajmiła Wiola - wybaczcie, ale nie mogę przejść na stronę dobra. Nie mogę... - powiedziała.
Widziałem, do czego wszystko zmierza.
Byłem zły na Szefa. Postawił jakby ultimatum.
Teraz już nie byłem na niego zły. Wpadł mi do głowy pomysł, a raczej zamuar.
-Jeżeli pan nie przyjmie Wioli, to ja przechodzę na jej stronę. W sumie nawet lepiej by było, jakbym przeszedł na stronę zła. Nie miałbym aż tylu wrogów - powiedziałem - wybór należy do pana.

QWERTA - 2013-04-04 18:50:00

Spodziewałem się, że wymyśli coś takiego. Ale nie wiedziałem co odpowiedzieć...
-Wiesz dobrze, że tego nie chcę...-powiedziałem cicho. Właściwie to szepnąłem.  -Nie... -nie  mogłem dokończyć. Nawet nie mogłem sobie wyobrazić Kowalskiego po stronie zła... -Dobrze. -powiedziałem już tak cicho, że prawie sam siebie nie usłyszałem. -Wiola może do nas dołączyć. Ale-dodałem nieco głośniej-musi przejść wszystkie niezbędne testy. Takie jak każdy z nas wcześniej. -obserwowałem jak Kowalski uśmiechnął się tak, jak nigdy wcześniej. -Mogę cię jeszcze o coś zapytać? Co będzie z Doris? Przecież... pamiętasz ostatnie wydarzenia, prawda?

Arisu - 2013-04-04 18:58:40

-Mhm... Tylko że... Doris znowu mnie nie chce... A... ja wolę Wiolę, bo to jest miłość obustronna. Tamta była jednostronna. teraz jestem szczęśliwy jak nigdy... - powiedziałem uśmiechając się.
Wiedziałem, że odniosę sukces. Jak mi na czymś bardzo zależy, to to otrzymuję, i koniec.
Wiola ucieszyła się. Dzisiaj nie widziałem jej aż tak szczęśliwej.
-Testy? - zapytała Wiola nadal się uśmiechając.
-Tak... Takie czy się nadajesz czy nie - odpowiedziałem.
-Aaa... To spoko - oznajmiła.
Cieszyłem się jak jeszcze nigdy w życiu...

QWERTA - 2013-04-04 19:40:50

Cieszyłem się z tego, że Kowalski był szczęśliwy. Jednak coś jeszcze nie dawało mi spokoju...
-Wiolu, a co będzie z twoją mamą? Przecież chyba nie zostawisz jej samej...
-Nie wiem. Coś się wymyśli. -odparła pogodnie Wiola. -Wystarczy, że Kowalski zmajstruje coś do zamiany człowieka w pingwina, a potem wszystko będzie OK. 
-Przepraszam, że się wtrącam, ale chyba mogę coś dla was zrobić...-podeszła do nas Miney, nadal wyraźnie zmieszana. -Kiedyś sama wynalazłam miotacz promieni, który mógł zamieniać człowieka w zwierzę. -pogrzebała w markowej torbie z Campusa, wiszącej jej na ramieniu (wcześniej tej torby nie zauważyłem). Wyciągnęła z niej dziwny przedmiot, który wyglądał jak mały miotacz promieni. -Ten mały bajer zmienia ludzi w zwierzęta. Wystarczy go tu ustawić, -pogmerała przy maszynie-i może cię zmienić w pingwina. A tu...- nie dokończył, Kowalski wyjął jej miotacz z kopyta.
-Ciekawe... Sam kiedyś coś takiego wynalazłem, tyle że wybuchł zanim go przetestowałem...
-Konstrukcja jest dość prosta. Chodzi głównie o odpowiednie skalibrowanie promieni, co zależy od... -szturnąłem  ją, zanim rozgadała się na dobre. Widocznie też potrafiła nawijać o maszynach, zupełnie jak Kowalski.
-Może powiesz nam, jak znalazłaś się w Hoboken i co robiłaś wcześniej?
-Jak będziemy w normalnym świecie. -odparła. W tym chyba żaden z nas nie czuje się dobrze... Księżniczko Celestio! -dodała, zwracając się w stronę księżniczki, która właśnie się podniosła i otrzepywała sierść w kurzu.- Czy masz dość siły by przenieść nas do naszego świata? 
-Wydaje mi się, że tak...-odpowiedziała uśmiechnięta Celestia.
-Panowie, Wiolu, Miney i Marlenko! -(trzeba będzie dopracować wołanie, dziwnie to wychodzi...)Wracamy do domu? Do naszego świata? -popatrzyłem po nich. Napotkałem uśmiechy i potakiwania głową.

Arisu - 2013-04-05 14:36:39

Otworzył się portal do naszego świata. Wszyscy się cieszyliśmy...
Wskoczyliśmy... i lecieliśmy.
Wszystko dookoła wirowało...
W końcu wylądowaliśmy w naszym świecie, a konkretnie w domu Wioletty, czyli tam, skąd wyruszyliśmy.
Lądowanie było wyjątkowo bolesne...
Wiola do mnie podeszła i zapytała:
-Wszystko w porządku?
-Eee... tak sądzę - odpowiedziałem leżąc na podłodze.
Wiola bez słowa wzięła mnie na ręce. Tak bardzo lubię, gdy mnie nosi...
Przytuliła mnie. Jakże to jest przyjemne, gdy tak robi...
Patrzyliśmy na siebie maślanymi oczami. Ale jak wiadomo, nic nie trwa wiecznie...
-Wiolu, czy to ty? - zapytał znajomy nam głos. To była mama Wioli.
-Tak - odpowiedziała Wiola.
Jej mama weszła do pokoju.
-Wiolu, tutaj były takie kolorowe kucyki, które są w tej bajce, którą czasami oglądasz. Chciały mi i mojemu mężowi wstrzyknąć jakąś substancję, ale w porę się schowaliśmy. Obecnie są w Nowym Jorku i dużo osób jest pozmieniana w kucyki - powiedziała mama Wioli na jednym oddechu. Po wypowiedzi zaczęła szybciej oddychać.

QWERTA - 2013-04-05 20:07:34

-Ała. -mruknąłem pocierając ramię. -Lądowanie trochę bolało, ale nieważne. Przynajmniej jesteśmy w domu. -powiedziałem wstając i się przeciągając. -I nareszcie mogę się normalnie ruszać... Jesteśmy tu wszyscy? -zapytałem rozglądając się. Tak, byli. Tylko Miney była najwyraźniej zdziwiona widokiem mieszkania Wioli. -Coś się stało?
-Nie.. po prostu nie stąd mnie przeniosło. Ja stałam na wybiegu pingwinów, w zoo. Wiesz, dopiero przyjechałam. To jest dom Wioli, tak? -zapytała, rozglądając się.
-Zgadza się. My się teleportowaliśmy stąd, ale ciekawe dlaczego ty znalazłaś się tu...-przerwałem. Ponownie pojawił się tunel czasoprzestrzenny, ale tym razem wciągnął Miney.
-Chyba tunel wrócił poprawić swój błąd... -zachichotała, jednak jej śmiech się oddalił.  Coś błysnęło i pingwinica zniknęła. Tylko jej chichot wybrzmiewał nadal w powietrzu.
-Ej! Dlaczego ona zniknęła? -zawołał Szeregowy.
-Chyba poleciała na nasz wybieg... Nie wiem. -odparłem nadal lekko zdziwiony. W tym samym czasie przez drzwi wpadła Twiligt ze strzykawką w pysku.
-O! Jeszcze jakiś niezponyfikowany człowiek! -zawołała, podbiegając do Wioli i celując w nią strzykawką. Rzuciłem się na nią i przygwoździłem do podłogi, jednak ta wetknęła mi strzykawkę w skrzydło. Poczułem, że po moich żyłach rozchodzi się dziwna substancja... Straciłem jednak świadomość, zanim zdołałem pomyśleć coś jeszcze...

Arisu - 2013-04-06 09:19:22

Twilight wstrzyknęła Szefowi eliksir ponyfikacji. Uratował Wiolę...
Fioletowy jednorożec podniósł się z podłogi. Podbiegł do mojej dziewczyny trzymając strzykawkę z płynem. Już była blisko osiągnięcia celu, ale Rico wyrzygał pistolet ze strzałkami. Strzelił do kucyka, który po tym upadł.
-Dzięki - powiedziałem.
-Ne ma a co - odpowiedział.
-Pilnuj, żeby Twilight się nie obudziła - rozkazałem.
Rico spojrzał na pistolet.
-Tak, nawet musisz - odparłem.
Stanął nad Twilight. Czekał, aż się obudzi, by strzelić do niej kolejny raz.
-Szeregowy, ty pilnuj Szefa. Teraz może być groźniejszy dla nas, niż wcześniej - oznajmiłem i spojrzałem na Szefa. Podbiegł do Szeregowego i przytulił.
-Ehh... No dobrze... - odpowiedział, lecz po chwili zapytał - a co wy będziecie robić?
-Spróbujemy znaleźć odtrutkę. Pół Nowego Jorku została sponyfikowana pod naszą nieobecność - odpowiedziałem.
Nie tracąc więcej czasu zabrałem się razem z Wiolą do pracy.
Już dłuższy czas mieszaliśmy najróżniejsze substancje ze sobą, ale bez efektów.
-Jaki jest skład? - zapytała Wiola.
-Nie wiem - odpowiedziałem.
-To sprawdź - powiedziała.
-Jak?
-Widzisz tą strzykawkę?
-Mhm...
-Weź ją i zobacz, jaki ma smak płyn.
-Dlaczego ja?
-Bo jak się strujesz, to ja sobie poradzę, a jak ja się otruję, to wszyscy ludzie zostaną zmienieni w kucyki.
-No wiesz...
-Zrób to.
-No dobrze... - odpowiedziałem i wziąłem strzykawkę z kopyta Twilight. Spróbowałem.
-I jak? - zapytała Wiola.
-Pyszne, takie słodkie... - odpowiedziałem.
-Nie pij więcej, bo stanie się z tobą to samo, co ze Skipperem - oznajmiła.
-Ale ja chcę coś słodkiego - powiedziałem.
-I dlatego chcesz wyżłopać eliksir ponyfikacji? - zapytała.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Zacząłem patrzeć na nią błagalnym wzrokiem, by dała coś słodkiego.
-Ehh... No dobrze, masz - powiedziała i wyjęła z torebki paczkę cukierków.
-Dzięki - powiedziałem i rzuciłem się na słodycze.
Wiola uśmiechnęła się.
-Wiesz, sama dokończę - dodała i zabrała się do pracy.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Kowalski zajadał się cukierkami, a ja zabrałam się za robienie antidotum.
Po jakimś czasie było gotowe.
Podeszłam do Skippera i je wstrzyknęłam. Po chwili stał się taki jak dawniej.
-Co się stało? - zapytał.
-Byłeś kucykiem, lecz znalazłam antidotum - odparłam.
-Aha... A Kowalski? - zapytał spoglądając na swojego podwładnego, który zjadł całą paczkę cukierków.
-Eee... Nic... - odpowiedziałam uśmiechając się głupawo.
Nie wiem, czy to kupi, ale co mi tam...

QWERTA - 2013-04-06 18:08:29

-Wygląda jakby zeżarł właśnie coś, czego nie powinien...-rozejrzałem się po pokoju. Obok mnie leżała prawie opróżniona strzykawka z eliksirem ponyfikującym. -Kowalski... Czy ty czasem tego nie wypiłeś? I pakujesz teraz w siebie cukierki, bo strasznie chce ci się zjeść coś słodkiego?
-Skąd Szef wiedział? -zdziwił się naukowiec, widocznie lekko zmieszany.
-Domyśliłem się. -mruknąłem podnosząc się z podłogi. -A co z Twilight? Aha, dobra, widzę. Rico, odkładaj ten pistolet. Teraz. Nie może nam zagrozić, przecież wiecie, że jej magia nie działa zbyt dobrze w tym świecie. -podszedłem do niej i zajrzałem do torby, którą miała na grzbiecie. Gwizdnąłem. -Patrzcie, patrzcie. Ma tu całkiem niezły zapas tego eliksirku... -zdjąłem z niej torbę i wysypałem jej zawartość na podłogę. Około stu strzykawek, a do tego trzy pojemniki z różową cieczą... -O matko... Całą armię kucyków w to zaopatruje? -podniosłem jedną ze strzykawek i obejrzałem dokładnie. -Sto strzykawek po 80 mililitrów, to będzie 8000 mililitrów, czyli 8 litrów. Plus trzy razy po dwa litry z tych pojemników.... Osiem plus sześć... Ja cię. Nosi ze sobą czternaście litrów eliksiru ponyfikacyjnego...! Co my z tym zrobimy? Nie możemy jej tego zostawić...

Arisu - 2013-04-06 21:32:22

-Może... sama nie wiem... - powiedziała Wiola.
-Kowalski? - zapytał Szef.
-Eee... Nie wiem... - odpowiedziałem i podniosłem jedną ze strzykawek. Wypiłem do dna. Dziwne, teraz wyjątkowo chciało mi się słodkiego...
Sięgnąłem po kolejną, lecz Wiola mnie złapała w ostatniej chwili.
-Ej, no weź... Ja chcę tylko wypić ten przepyszny słodki płyn - oznajmiłem.
-Nie możesz... Zaszkodzi ci - odparła Wiola.
-E, nie... Nic mi nie będzie... - odpowiedziałem. Gdy Wiola spojrzała się w drugą stronę, ja podwędziłem dwie kolejne strzykawki i pośpiesznie wypiłem.
Wiola spojrzała na mnie.
-Kowalski, dlaczego to wypiłeś? - zapytała.
-Bo jest takie słodkie... Mogę więcej? - zapytałem.
-NIE! - krzyknęli jednocześnie Szef i Wiola.
-Dlaczego? - zapytałem.
-Bo to jest złe - odparła Wiola.
-Ale jakże smaczne... Dasz coś słodkiego? - zapytałem
-Nie - odpowiedziała.
Wyrwałem się i kolejne dwie. Opróżnione do dna...
-Jeszcze daj... - powiedziałem.
-Nie, nie, kochany... Nie wolno - odparła Wiola i złapała mnie.
-Póść mnie, ja chcę różowego płynu... - powiedziałem.
-Nie ma mowy... Zobacz, już ci zaszkodziło... Chwiejesz się, jakbyś był pijany... - odparła Wiola.
-Nie... Wcale... - rzekłem.
Wiola w ostatniej chwili mnie złapała. Faktycznie, może trochę za dużo wypiłem tego płynu...

QWERTA - 2013-04-07 15:51:17

-Odwaliło ci, prawda? Nie waż się ruszyć tego płynu....-ale jednak mnie nie posłuchał. Wypił zawartość kolejnej strzykawki. -Masz to zostawić!! -zawołałem zwijając mu sprzed nosa strzykawki i pojemniki. Wrzuciłem to do torby Twilight i zarzuciłem ją sobie na ramię. Kowalski zataczał się, jakby upił się co najmniej dwoma litrami piwa. -Wiola! Nie wiesz z czego to jest zrobione?
-Chyba nie... Trzeba by zrobić analizę, a to trochę potrwa...
-Ja chcę coś słodkiego... -zaczął marudzić naukowiec. -Mogę jeszcze tego różowego płynu?
-NIE! -wrzasnęliśmy z Wiolą.
-Przecież wiesz, że to niezdrowe! Jeszcze zmienisz się w kuuucyykaaa....-ostatnie słowo przeciągnąłem, tak że właściwie zmieniło się w jęk. Kowalskiemu jakby... oczy uciekły w tył głowy (?) i runął na ziemię jak klocek. Ani się obejrzałem, a zaczął się zmieniać się w kucyka. Ja i Wiola gapiliśmy się na niego jak oniemiali. Po minucie leżał już przed nami czarno-biały kucyk. -Mówiłem... -stęknąłem, kręcąc głową z rezygnacją.

Arisu - 2013-04-07 17:37:44

Biedny Kowalski...
Choć może to nie do końca prawda. Nażłopał się ponad pół litra tej substancji, więc oto są tego konsekwencje.
-Zrób antidotum - rozkazał Skipper.
-Dobrze... Wy go pilnujcie... Nie sądzę, żeby się tak szybko ocknął, ale lepiej dmuchać na zimne - powiedziałam.
-Okey - odpowiedział i usiadł obok nieprzytomnego Kowalskiego.
Niech się zastanowię... wypił z siedmiu strzykawek po 80 mililitrów... To będzie 560 mililitrów... Sporo...
Zabrałam się do pracy. Po jakiś 10 minutach było gotowe (większą ilość przyrządza się szybciej)
-Mam! - krzyknęłam unosząc pojemnik z płynem.
-To dawaj - powiedział Skipper.
-Już... - odparłam i napełniłam pustą strzykawkę płynem.
-Daj to - powiedział wyrywając mi ją z ręki.
-Chyba nie zamierzasz mu tego wstrzyknąć? - zapytałam.
-Zamierzam - odparł.
-Nie... To nic nie pomoże. Zresztą jak zamierzasz to zrobić? Przecież jest tego ponad pół litra - oznajmiłam.
-Nie wiem. Ale jakoś dam radę - powiedział.
-Musimy go tym napoić - powiedziałam odbierając Skipperowi strzykawkę - On to wszystko wypił, więc musi wypić antidotum. Rozumiesz? - zapytałam.
-Mhm... - mruknął.
-Ej... co się stało? - zapytał Kowalski próbując wstać.
-Spokojnie... - odpowiedziałam biorąc go na ręce. Uhh... jako kucyk był trochę cięższy niż jako pingwin. A raczej alicorn... Dziwne, myślałam, że w tym świecie będzie zwyczajnym kucykiem...
-Czy ja jestem alicornem? - zapytał.
-Tak... Wypiłeś ponad pół litra eliksiru ponyfikacyjnego i zmieniłeś się w kucyka - powiedziałam.
-Dasz jeszcze trochę? - zapytał.
-NIE! - krzyknęłam - nigdy więcej, rozumiesz?
-Uuu... Ej, a co to? - zapytał wskazując na pojemnik wypełniony ciemnofioletową cieczą.
-Antidotum, które ma odwrócić działanie eliksiru - odpowiedziałam.
-Po co on wam? - spytał.
-Wypijesz to - odpowiedziałam.
-Nie, nie chcę - oznajmił.
-Nie ma czy chcesz, czy nie. Masz wypić i już - oznajmiłam.
-To mnie złap! - krzyknął i wyrwał mi się.
Jakie to szczęście, że okna i drzwi były pozamykane...
Podleciał pod sufit.
-I co teraz powiecie? - powiedział śmiejąc się.
-Złaź stamtąd! - krzyknął Skipper.
-Nie - odpowiedział.
-Proszę, zejdź, to ostatnia prośba - powiedziałam.
-Nie.
-Na pewno?
-Tak.
-No dobrze, sam się o to prosiłeś - powiedziałam i podniosłam pistolet strzałkowy.
Strzeliłam do niego. Trafiłam. Spadł mi idealnie w ramiona.
-Dobranoc, kochanie - powiedziałam.
-I co z nim zrobimy? - zapytał Skipper.
-Nie wiesz? Sądziłam, że się domyślisz - odpowiedziałam.
-Aaa... Już wiem... - oznajmił uśmiechając się.
-Właśnie. Pomóż mi - powiedziałam, wyjmując z torebki sznur.
Razem ze Skipperem związaliśmy Kowalskiemu skrzydła, żeby nie trzeba go było gonić po pokoju.
-Tylko skrzydła? Przecież ucieknie. Alicorny są najszybszymi kucykami - powiedział Skipper.
-Faktycznie... Nie chce mi się za nim biegać - odparłam.
Związaliśmy mu jeszcze kopyta.
Teraz tylko czekać, aż się obudzi.
Strzeliłam jeszcze do Twilight. Musimy mieć więcej czasu...

QWERTA - 2013-04-07 18:50:52

-Kiedy się ocknie?  Nie mam ochoty siedzieć  przy nim cały dzień... -zapytałem Wioli, lustrując wzrokiem związanego Kowalskiego.
-Będzie nieprzytomny jeszcze najwyżej pięć minut, potem trzeba go będzie zmusić do wypicia antidotum... Ale nadal nie mam pojęcia jak... -odpowiedziała kręcąc głową z rezygnacją.
-Hmm... Ja chyba wiem... masz barwniki spożywcze?
-Mam, a bo co? -zapytała zdziwiona.
-A masz różowy?
-Mam... W szafce nad zlewem...
-Super. -uśmiechnąłem się, wyciągając saszetkę z szafki. Wsypałem barwnik do antidotum  i zamieszałem. Teraz wyglądało zupełnie jak eliksir ponyfikacji...
-Dobrze wykombinowane... -uśmiechnęła się Wiola.  W tym samym momencie Kowalski otworzył oczy.
-Ej! Co wy zrobiliście? Dlaczego jestem związany?
-Żebyś nie zwiał. - odparłem ironicznie. -Chcesz dostać słodkiego eliksiru?
-Taak!! -zawołał uśmiechając się jak małe dziecko.
-No to masz. -rozwiązałem mu przednie nogi , żeby sam przytrzymał sobie pojemnik z przefarbowaną odtrutką. Wypił ją jednym tchem.
-Ej! To nie jest słodkie! -zawołał ze zdziwieniem. -To... - przerwał, straciwszy oddech. Zaczął ponownie zmieniać swoją postać.
-No to ten problem mamy z głowy... -mruknąłem, podchodząc do Twilight. Podniosłem jej powiekę. -Nadal jest zahipnotyzowana... Trzeba ją... odhipnotyzować. Tyle że nie mam pojęcia jak...
-Chwila. Czy Miney nie potrafiła hipnotyzować przeciwników? Przecież za pierwszym razem właśnie tak pokonała Kowalskiego... -odezwała się Wiola po chwili namysłu.   
-A jak ją tu ściągniesz? Trzeba będzie po nią pojechać do naszego zoo, innego wyjścia nie ma. Jeśli jesteś pewna, że jej się uda...

Arisu - 2013-04-07 19:06:57

-Poświęcę się - odpowiedziałam i podniosłam strzykawkę z eliksirem ponyfikacyjnym.
-Chyba nie masz zamiaru... - Skipper nie dokończył, bo mu przerwałam.
-Owszem... Pamiętaj, że jestem zła. Nie zadziała na mnie, nie licząc tego, że zmienię się w kucyka - odparłam.
Wstrzyknęłam sobie różową substancję i zmieniłam się w kucyka.
-No to ja po nią polecę - powiedziałam.
-Wszystko dobrze? - zapytał Skipper.
-Tak... Mówiłam, że tylko zmieni mnie w kucyka - odpowiedziałam i wyleciałam przez okno, które uprzednio otworzyłam.
Poleciałam. Kilka chwil i byłam w zoo.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Fuj... to było ohydne... - powiedziałem.
Szef tylko westchnął.
-Jak ja się na to mogłem nabrać... Barwnik spożywczy... - dodałem z obrażoną miną.
Jak to możliwe? Przecież to ja zazwyczaj wpadam na takie pomysły.
Oj, źle z tobą, Kowalski, źle...

QWERTA - 2013-04-07 19:31:47

Super. Stałam na wybiegu pingwinów w Zoo. Nie wiedziałam co teraz robić - normalnie wróciłabym do domu Wioli, ale lot tunelem czasoprzestrzennym zaburzył mi orientację w terenie. Nagle zobaczyłam błysk nad horyzontem... Kilka sekund później na wybiegu wylądowała Wiola - jako kucyk.
-Jesteś! Musisz zaraz lecieć ze mną do mojego  mieszkania! Umiesz hipnotyzować, tak?
-Tak. -odparłam, nieco zdziwiona. -A ma to jakieś znaczenie?
-Musisz odhipnotyzować Twilight Sparkle. Z czaru, który nałożyła na nią Chrysalis.
-Nie wiem, czy dam radę... -powiedziałam lekko zmieszana.
-Musisz! To jedyna nadzieja... Zaniosę cię.
-No dobra. -poddałam się. -A nie zostało ci jeszcze tego eliksiru?
-Trochę... Pół strzykawki.
-To daj. Zamienię się w kucyka, jestem alicornem. Będzie wygodniej. -wzięłam od Wioli strzykawkę  i wbiłam ją sobie w żyłę. Po chwili byłam już kucykiem. Wstrząsnęłam grzywą. -Trochę mi niewygodnie w tym ciele... Nieważne.  Lecimy?
-Dobra. -odparła Wiola wznosząc się w powietrze. Poszłam za jej przykładem, i po chwili leciałyśmy już w stronę Manhattanu.

Arisu - 2013-04-08 18:01:18

Ja i Miney leciałyśmy z zawrotną prędkością. Nic dziwnego, byłyśmy alicornami, najszybszymi kucykami.
Po kilku minutach byłyśmy u mnie w domu.
-Kowalski, pomóż mi przyrządzić antidotum. Dla mnie i Miney - powiedziałam do Kowalskiego, który siedział obok Skippera.
-Jak mogliście mnie tak potraktować? - zapytał z wyrzutem.
-Doskonale wiesz, a teraz nie marudź - odpowiedziałam.
Kowalski spojrzał na mnie z naburmuszoną miną.
-Chodź tu, słyszysz? - powiedziałam.
-Po co? - zapytał.
-Musisz mi pomóc z antidotum. Jako kucyk będę to robiła dłużej, i jest cień szansy, że coś nie wyjdzie - odpowiedziałam.
-Aha... Sama dasz radę, przecież wiem - dodał.
-Hmm... Wciąż jesteś zły na nas za ten eliksir? Na szczęście mam coś, co ci się spodoba... Krówki ciągutki! - powiedziałam.
-K... k... krówki? - zapytał podchodząc do mnie.
-Tak... - odpowiedziałam dając mu cukierka.
-Dzięki - odparł i zjadł go.
-To pomożesz mi? - zapytałam.
-Jak dasz całą paczkę - powiedział.
-Pół.
-Całą.
-Pół i ćwierć.
-Całą.
-No dobrze, wygrałeś - odpowiedziałam z rezygnacją dając mu paczkę krówek.
-Ok... Możemy się zabrać do pracy  - oznajmił wpychając sobie kilka cukierków na raz do dzioba.
Zaczęliśmy mieszać skłaniki. Po chwili było gotowe. Naciągnęłam do dwóch strzykawek płynu.
Najpierw sama sobie wstrzyknęłam. Uhh... Nienawidzę tego...
Drugą podałam Miney. Zrobiła to samo, co ja.
-Okey, jak widzę, wszystko pod kontrolą (nie licząc Kowalskiego, który zżarł całą paczkę krówek) - powiedziałam.
-A Twilight? I co zrobimy z tym różowym, bajecznie słodkim, niebiańskim płynem - zapytał Kowalski próbując wyjąć z torby strzykawkę z różową cieczą.
Wepchnęłam mu cukierka do dzioba. Nie może widzieć tego płynu, bo jak poznał jego smak i polubił, to teraz będzie chciał go pić w nieskończoność.
Wzięłam go na ręce. Teraz nie dosięgnie do torby.
-Dobre pytanie - powiedział Skipper oglądając ile eliksiru zostało.
-Można by go odesłać Celestii. Ona pewnie wie, jak się go pozbyć - powiedział Kowalski.
-Nie przejadłeś się słodyczami? - zapytałam z troską.
-Nie... - oznajmił.

QWERTA - 2013-04-08 20:14:02

-Brr...-wzdrygnęłam się. Nie lubię zastrzyków...  Zresztą nieważne. Podeszłam do nieprzytomnej Twilight, podniosłam ją i oparłam o ścianę. W tym samym momencie substancja którą zawierały strzałki usypiające przestała działać. Jednorożec otworzył oczy i spróbował wstać. -Nie ruszaj się. -powiedziałam przyciskając ją do ściany. -Spójrz mi w oczy. -zaintonowałam tą samą formułkę. Nie lubiłam hipnotyzować ludzi (kucyków zresztą też). To było dość nienaturalne, ale guzik. W końcu to była jedyna szansa na odwrócenie uroku Chrysalis... Odnalazłam wzrokiem jej fioletowe oczy i wpatrzyłam się w nie...
================================================
Wyglądała jakby odwalała tu jakieś triki w stylu Jody. Niby miała odhipnotyzować Twilight, ale wokół niej zaczęły się unosić różne przedmioty... Wazon stojący obok uniósł się, przeleciał kawałek i ustawił się na szafie. Kwiaty w nim stojące zaczęły wirować po całym pokoju.
¬-Wiola, co tu się dzieje? Dlaczego...
-Sorka. -mruknęła Miney przerywając w połowie. -Wahania energii. Czasem wymyka się spod kontroli...  Telekineza i te sprawy. A teraz przepraszam, muszę się skupić.
-A. Sorry. -powiedziałem lekko zmieszany. Odwróciłem się ponownie do Wioli. -Nie masz sposobu na to, żeby odechciało mu się słodyczy?
-Nie wiem... -odparła smętnie. -Trzeba by... Nie naprawdę nie wiem. Nie ma lekarstwa na łakomstwo.
-Szkoda... -mruknąłem. Nagle coś błysnęło i huknęło. Odwróciłem się w samą porę, żeby zobaczyć Miney leżącą pod ścianą i pocierającą głowę. Twilight rozglądała się po pokoju, jakby zdziwiona tym, gdzie się znajduje.
-Ała. -mruknęła pingwinica wstając i chwiejąc się lekko. -Ma ktoś Apap? Głowa mi pęka.

Arisu - 2013-04-09 18:34:28

-Ehh... Branie leków jest niezdrowe... Zwłaszcza dla pingwinicy - odpowiedziałam.
Spojrzałam na Kowalskiego.
-I jedzenie słodyczy też jest niezdrowe - dodałam.
-Oj, weź, nie szkodzą mi... - odpowiedział Kowalski podkradając mi z kieszeni spodni krówkę.
-Na pewno? - zapytałam.
-Tak, nie ma obaw - powiedział.
-Jest obawa... Zjadłeś ponad kilogram słodkiego... Nie zaszkodzi ci? - zapytałam.
-Nie... A czemu miałoby? - spytał.
-Po pierwsze, to niezdrowe... Po drugie, będzie ci niedobrze - powiedziałam.
-Nie będzie - odparł i podkradł kolejnego cukierka, którego wepchnął sobie do dzioba...
-Ja poważnie mówię... Rozchorujesz się - dodałam.
-Nie... - odpowiedział.
Westchnęłam. Był uparty jak osioł, ale nie mogłam nic z tym zrobić.

QWERTA - 2013-04-09 19:45:15

-Może i tak...-mruknęłam nadal pocierając głowę.  -Chociaż guzik mnie to obchodzi, ale nieważne. -W tym samym momencie odezwała się Twilight.
-Może mi ktoś powiedzieć, co ja tu robię?! Gdzie jest księżniczka Celestia? Ostatnie co pamiętam, to Królowa Podmieńców...
-Chrysalis zahipnotyzowała cię. Chciała zawładnąć światami, twoim i naszym. Wymyśliła ponyfikację, podszyła się pod Celestię. -wypaliłam na jednym oddechu. -Twilight, możesz przeteleportować kucyki z tego świata do Equestrii, zostawiając w tym świecie zponyfikowanych ludzi?
-Tak... mogę. -odparła wyraźnie zdziwiona.-A co to da?
-Nie pomylimy ludzi w kucykami, kiedy będziemy chcieli przywrócić im normalną postać.
-A naprawdę chcecie ich przemieniać? Może...
-NIE! -przerwaliśmy jej chórem. Dokończył Skipper -Nie zostawimy ludzi jako kucyków. Nasz świat musi jakoś zachować resztki normalności.
-Właśnie! -dodałam. -Kucyki w swoim świecie, ludzie w swoim, kosmici w swoim. No co? -dodałam. Skipper i Wiola dziwnie na mnie patrzyli. -Nie wierzycie w UFO?
========================================================
-Nie. Ja nie wierzę. -odparłem lekko zdziwiony.
-A ja tak. Ale to nie ma związku. -mruknęła Miney. -To jak, Twilight?  Możesz przerzucić kucyki do waszego świata? -dodała. -Zgadzacie się? -zapytała z kolei nas.
-Ja tak. Kiedy kucyki będą w swoim świecie, większość naszych problemów automatycznie zniknie. Potem antidotum, ludzie znowu ludźmi, my wracamy do Central Parku i zapominamy o sprawie. Może tak być? -zapytałem Wioli.

Arisu - 2013-04-09 20:02:39

-Tak... To chyba najlepsze rozwiązanie - odpowiedziałam.
-Nie będzie różowego płynu? - zapytał ze smutkiem Kowalski.
-Nie... Nie będzie... Zapomnij o nim - powiedziałam.
Kowalski westchnął.
Oj, przestań, a to na pocieszenie - dodałam i dałam mu kilka cukierków.
-Dzięki - odpowiedział i uśmiechnął się. Natychmiast zjadł.
Uśmiechnęłam się.
-Twilight, czy dasz radę teleportować wszystkie kucyki na raz? - zapytałam.
-Myślę, że tak. Tylko najpierw muszę je tu sprowadzić - odpowiedziała.
-Okey... No do dawaj - powiedziałam.
Twilight rozżarzyła róg. Chwilę potem pojawiła się pozostała piątka kucyków.
Wszystkie zaczęły na raz wypytywać gdzie są.
-Nieważne, gdzie jesteście. Ważne, że odeślemy was do waszego świata - powiedziałam.
-Ej, dlacz... - zaczął Kowalski, lecz wepchnęłam mu kilka krówek do dzioba.
-Nic, nic... On się trochę pochorował i gada bzdury - powiedziałam.
Kucyki chyba kupiły to. Uff... Unikniemy niewygodnych pytań...

QWERTA - 2013-04-10 20:39:19

-Dobra, Twilight. Dawaj. -powiedziałam, przezornie odsuwając się do tyłu. Róg Twilight rozżarzył się tak, że musiałam przymknąć oczy. Błysk rozświetlił całe mieszkanie Wioli, w powietrzu rozszedł się ledwo wyczuwalny impuls elektryczny. Kucyki jakby zamigotały, coś huknęło i znikły. W tym samym momencie pękła szyba w oknie, a ze ściany spadła reprodukcja Mona Lisy. Zresztą i tak niezbyt udana. -No i po przedstawieniu. -mruknęłam. -Mało fajerwerków, może i lepiej. Przynajmniej dom się nie zawalił. APO: widział ktoś Szeregowego? Nie widzę go w tym pokoju... -rozejrzałam się. Faktycznie, małego pingwina nigdzie nie było.
=====================================================
-Nie wiem gdzie jest. -też się rozejrzałem. Szeregowego faktycznie tu nie było.

Arisu - 2013-04-10 20:51:28

-Czy to możliwe, by Twilight go przez przypadek teleportowała? - zapytałam.
-Możliwe - odpowiedział Skipper.
-Czyli musimy się teleportować do świata kucyków? ZNOWU? - powiedziałam ledwie kryjąc niechęć.
-Mhm... - mruknął Kowalski.
-Jej... My to zawsze mamy pecha... Takiego pecha mogę przyciągać tylko ja - podsumowałam trochę żartobliwie.
-Nieprawda... - zaprzeczył Kowalski.
-Prawda, prawda... Przyciągam wszelkie kłopoty jak magnez - dodałam.
-To nie do końca prawda - odpowiedział.
Westchnęłam. nie chciało mi się z nim kłócić.
-Czyli odpalamy maszynę i już... - powiedział Kowalski.
-Mhm... Znowu... - dodałam niezbyt entuzjastycznie.
-Więcej optymizmu. Ale mniejsza - powiedział Kowalski.
-No dobrze... Wszyscy są? Są... No to odpalamy - poinformowałam i włączyłam maszynę.
Pojawił się portal. Wszyscy do niego wskoczyliśmy.
Lecieliśmy...
W końcu dotarliśmy i... miałam bardzo twarde lądowanie...
Chyba straciłam przytomność...

QWERTA - 2013-04-11 19:57:29

-Suuuper. Znowu w krainie kucyków. Czy to się kiedyś skończy? -jęknąłem podnosząc się z ziemi. Ziemi w kolorze pastelowym. Ziemi która wyglądała jak animowana. -Rico, jesteś? Miney, Kowalski? Wiola?
-Bleeh! -przytaknął psychopata zrywając się z ziemi i salutując. Jednak od razu się zachwiał, próbując utrzymać równowagę na  kopytach. Ja też zresztą nie czułem się zbyt pewnie.
-Obecna i gotowa. -mruknęła Miney, także zbierając się z ziemi.
-Jestem. -odparł Kowalski. Dopiero teraz zauważyłem, że klęczy przy nieprzytomnej Wioli. Podszedłem do niego, a w tym samym momencie dziewczyna otworzyła oczy.
-Twarde lądowanie. -powiedziała pocierając głowę. -Jest tu Szeregowy?
-Nie wiem. -wzruszyłem ramionami. Nie widać go tu, może jest w Ponyville. Trzeba tam poodleeccieeć... -ostatnie zdanie przeciągnąłem właściwie w jęk. Ponyville leżało jakieś pięć kilometrów od miejsca, w którym się znajdowaliśmy. -Zapowiada się długi lot...  -spojrzałem znacząco na Miney. Zrozumiała moje spojrzenie, podleciała do Rico (który w końcu był jednorożcem), złapała go za ramiona i uniosła się z nim w górę. Ja z kolei podniosłem Kowalskiego. -Nawet nie myśl że będziesz go nosić! -powiedziałem do Wioli. -Nosiłaś go już przez ponad dzień. Moja kolej. Lecimy.

Arisu - 2013-04-11 20:11:01

Sam też bym dał radę polecieć. Tylko że chyba wszyscy przyzwyczaili się do noszenia mnie. W sumie to dobrze, bo mam lęk wysokości.
Szef uniósł się w górę. Wiola leciała tuż obok niego, a Miney, która miała na grzbiecie Rico za nami.
Inne kucyki przyglądały się nam z zaciekawieniem.
No  tak, lecący pegaz, który ma na grzbiecie alicorna i alicorn lecący z jednorożcem nie są codziennym widokiem.
Lecz najbardziej wszyscy patrzyli na mnie. A przynajmniej ja tak czułem.
Frunęliśmy mijając białe chmury i inne pegazy.
Po jakimś kwadransie zacząłem się trochę kręcić. Nie było mi wygodnie. Szef leciał tak, jakby nikogo nie niósł.
Wiola lepiej się ze mną obchodziła...

QWERTA - 2013-04-12 20:13:32

-Zaczekajcie! -zawołałam, nagle się zatrzymując. -O, sorry. -dodałam, bo Rico prawie spadł z mojego grzbietu. Wylądowałam z impetem na ziemi. Reszta też wylądowała. Zamknęłam oczy, po czym mój róg się rozżarzył - błysk rozświetlił powietrze. Wysondowałam całą Equestrię w poszukiwaniu Szeregowego... Ale znalazłam jeszcze kogoś... -Discord!! -zawołałam przerażona. -Co on tu robi?! Jest w Ponyville...  O-o... -wskazałam kopytem na miasteczko - nad Ponyville unosiły się różowe chmury. Z których kapała czekolada. -O nieeee.... -jęknęłam. 
-A gdzie Szeregowy? -zapytał Skipper. On nie oglądał "My little pony".
-Też w Ponyville. U Pinkie Pie -przynajmniej jest  bezpieczny. Ale Discord! -byłam zrozpaczona. Elementy Harmonii... Dlaczego jeszcze nie został pokonany? Nie. To nie ma sensu. Chyba.... BUM!  obok nas pojawił się Discord. Odruchowo cofnęłam się tek, że Rico spadł z mojego grzbietu... Bałam się go. Wyglądał tak strasznie... Był największym potworem mojego dzieciństwa, ale nigdy nie dopuszczałam do siebie myśli że istnieje naprawdę...
-Witajcie. -powiedział potwór. Miał głos zadziwiająco podobny do tego z serialu... To chyba podkładał Grzegorz Pawlak. Zresztą nieważne.
-DISCORD?! Co ty tu robisz? Chyba nie.... -przerwałam. Opadł na mnie deszcz czekolady... -Ej! I tak mam już poturbowane włosy. Czekolada mi tu nie pomoże! Co... -ale przypomniałam sobie, że się go boję i schowałam się za Skippera.
======================================================
-Czego ty się boisz? -zapytałem Miney, która chowała się za moimi plecami, lekko drżąc.
-To największy potwór w Equestrii! Ma moc większą od Celestii i Luny razem wziętych! -jęknęła, odsuwając się bardziej do tyłu. -Nie patrzcie mu w oczy, może spowodować że staniecie się źli!
======================================================
-Ja... On... Hej! To jest pomysł! -nagle mnie olśniło. Przypomniałam sobie odcinek MLP "Mistrzyni Spojrzenia"... -Zamknijcie oczy! -wysunęłam się ponownie do przodu. Skupiłam się i wpatrzyłam w czerwone oczy potwora.
-Dajesz, Miney. Spróbuj mnie zahipnotyzować!  -zachichotał Discord. Byłam tak zdziwiona że zna moje imię, że na chwilę się zapomniałam. Moje tylne kopyta powoli zaczęły szarzeć...
-NIE! -krzyknęłam. Skoncentrowałam się na jego tęczówkach, choć Discord nadal próbował usunąć ze mnie pamięć o przyjaciołach... Tylna połowa mojego ciała była już jasnoszara, jednak ogon potwora także powoli stawał się kamienny... Do siły spojrzenia dodałam jeszcze magię mojego rogu. -Pomóżcie! -stęknęłam. -Musimy połączyć siłę magii!

Arisu - 2013-04-12 20:45:33

-Okey... Zawsze zwarta i gotowa - odpowiedziałam i wystrzeliłam fioletowym promieniem w Discorda.
-Myślisz, że mnie powstrzymasz? Biała klacz w okularach? - zapytał.
To mnie już wkurzyło. Nienawidziłam, gdy mi przypominano o tym.
Powoli sierść zaczęła mi szarzeć.
-Kowalski! - krzyknęłam.
On chyba zrozumiał, o co chodzi. Dotknął mojego rogu swoim.
Jego sierść momentalnie stała się czarna. Podobnie jak moja.
-I co teraz powiesz? - zapytałam.
-Ale jak to? - zapytał zdziwiony.
-Widzisz, ja i Kowalski nie staliśmy się źli przez ciebie, więc mamy większą moc od ciebie - oświadczyłam.
-Niemożliwe - powiedział.
-A jednak - odpowiedziałam i wystrzeliłam czarnym promieniem. Kowalski zrobił to samo.
Discord zaczął powoli zmieniać się w kamień.

QWERTA - 2013-04-13 19:46:46

-Już prawie... -stęknęłam, nadal zawzięcie wpatrując się w oczy Discorda. Część mojej mocy śmignęła na bok, przeznaczyłam ją na zamienienie Skippera w alicorna. Nie wiedziałam czy promień trafił - musiałam zachować kontakt wzrokowy z potworem. Jednak po chwili w Discorda trafił kolejny promień - tym razem granatowo-czerwony. Trochę dziwny.
================================================================
Nagle uderzył we mnie ciemnozielony promień Miney - na głowie wyrósł mi róg. Trochę bolało, ale nieważne. Od razu wycelowałem w Discorda i strzeliłem. W pewnym momencie wpadł mi do głowy pomysł.
-Miney! Czarny!! -krzyknąłem, mając nadzieję  że mnie zrozumie. Zrozumiała - ugodził we mnie kolejny promień i ponownie poczułem że moje ciało deformuje, powoli czerniejąc [Przypominam, że Skipper też stawał się zły :P]. Tym razem jednak nie zalała mnie fala zła - przeciwnie. Uniosłem się w powietrze, a z mojego rogu wystrzelił czarny promień. Chwilę później dołączył do niego ciemnozielony - zlał się w nim w jedno, a ręce (szpony, pazury, łapy... sam nie wiedziałem) Discorda też skamieniały. Teraz w potwora godziły trzy czarne promienie i jeden błękitny (Rico).
-Nie uda nam się go powstrzymać! -usłyszałem z boku głos Miney. -Do tego potrzebne są Klejnoty Harmonii, więzy przyjaźni! My nie... -coś trzasnęło.  Oczy moje, Kowalskiego i Wioli rozpaliły się białym, oślepiającym światłem. Discord wrzasnął, po czym skamieniał na zawsze. Jednak kamień nie był biały ani szary, tylko czarny. Czarny jak węgiel.

Arisu - 2013-04-13 22:43:15

-Klejnoty Harmonii? Hmm... - powiedziałam i zamyśliłam się.
-Co? - zapytał Kowalski.
-Klejnoty Harmonii przedstawiają wybrane cechy. Oglądałam ten odcinek... Zaraz... Już wiem! Jeżeli Mane6 miało przypisane klejnoty, to samo jest z nami - odpowiedziałam uradowana. Znalazłam rozwiązanie.
Nagle oślepiło nas białe światło. Chwilę potem na ziemi leżał szary jednorożec.
-Ogoniasty?! - krzyknął na pół zdziwiony, na pół zezłoszczony Skipper.
-O, hejka śmierdzące pin... - tu urwał i zaczął się wszystkim przyglądać.
-Co tak się przyglądasz? - zapytałam.
-Bo tak - odpowiedział.
-Co ty Ogoniasty tu robisz? - zapytał Skipper.
-A nic... Tak sobie tu jestem... - odparł "Ogoniasty"
-Julian, czy ty się przypadkiem nie włamałeś do mojego laboratorium? - zapytał Kowalski.
-Przypadkiem wszedłem i zacząłem dotykać takiej śmiesznej maszyny, a potem parę rzeczy tam włożyłem i jestem tutaj - odpowiedział jednorożec.
-Mniejsza... Discord niedługo się uwolni... A my musimy coś zrobić - przypomniałam.
-Klejnoty Harmonii - powiedział nagle szary kucyk.
-No przecież! My wszyscy przedstawiamy każdy z klejnotów - rzekłam.
Nagle nie wiadomo skąd pojawiły się owe klejnoty.
-Skipper przedstawia klejnot uczciwości. Jest zawsze szczery - powiedziałam i naszyjnik z jabłkiem podleciał do niego i przywarł do szyi.
-Miney przedstawia klejnot dobroci. Pomimo przeciwności jest nadal dobra i przyjacielska - powiedziałam, a do Miney podleciał naszyjnik z motylkiem.
-Ogoniasty przedstawia klejnot śmiechu. Jest tak zabawny, że potrafi rozśmieszyć wszystkich, nawet nic nie robiąc - powiedziałam i podleciał w jego stronę naszyjnik z balonikiem.
-Ja reprezentuję szczodrość. Nigdy nie odmawiam podarowania komuś czegoś i chętnie to robię - powiedziałam i podleciał do mnie naszyjnik z diamentem.
-Rico przedstawia klejnot lojalności. Nie opuścił przyjaciół, gdy byli w potrzebie - powiedziałam i podleciał do niego naszyjnik z piorunem.
-I oczywiście klejnot magii, który reprezentuje Kowalski - powiedziałam i podleciał do niego diadem z gwiazdą.
Każdemu z nas naszyjniki przywarły (nałożyły się). Wtedy wszyscy skierowaliśmy się w stronę skamieniałego Discorda.
Z klejnotów wystrzeliły promienie. Z czarnego pomnik stawał się coraz jaśniejszy, aż w końcu stał się biały.

QWERTA - 2013-04-14 13:36:45

-Klejnoty Harmonii? My? Chwila, to nie są te same! -przyjrzałam się dokładniej naszyjnikowi.   -Są na srebrnych łańcuszkach. Tamte z serialu były na złotych. Srebro jest mniej szlachetne od złota, te pewnie mają wyglądać na drugorzędne -zdziwiłam się. -Widocznie się sklonowały... A tamte nadal są u Celestii! Te są nasze...-Spojrzałam na mój naszyjnik z motylem. Różowy.... blech. Dotknęłam go rogiem i natychmiast stał się zielony. -Teraz lepiej. Różowy to złooo. Zresztą powinny wyglądać inaczej - jeszcze się pomylimy. -mruknęłam. -Zresztą dziwię się, że nasze Klejnoty mają takie same kształty jak w serialu... Chociaż to chyba najlepsze zobrazowanie tych cech. Ale motyl?
-Tak widocznie musi być. -wzruszył ramionami Skipper. -Mój mi się podoba. Tylko... -dotknął swojego Klejnotu rogiem, a jabłko stało się czerwone. Rico zrobił to samo -błyskawica stała się granatowa. Julian chyba odkrył, że może rzucać zaklęcia i wokół nas migały fajerwerki.
-Błagam... -jęknęłam. -Nie wysadź nas w powietrze!
-A ty to kto? -zdziwił się Ogoniasty. To określenie dobrze do niego pasowało... Ale było widać, że w normalnym świecie był lemurem katta.  W odpowiedzi na jego pytanie zmieniłam się w pingwina.
-Miney. Nowa w Zoo. -mruknęłam. Wolałam oszczędzać słowa - na opowieści będzie czas w naszym świecie. Zmieniłam się z powrotem w alicorna, mój róg rozżarzył się i zielony promień pomknął w stronę Canterlotu. Posłałam Celestii wiadomość o pokonaniu Discorda... To było coś w typie mówiącego patronusa, takiego jak z Harry'ego Pottera . Już po chwili przed nami pojawił się kolejny błysk i stanęła Księżniczka Celestia.

Arisu - 2013-04-14 17:36:25

-Księżniczka Celestia? - zapytał Kowalski przyglądając się jej.
-Tak... Dowiedziałam się, że pokonaliście Discorda - odpowiedziała.
-Nom... I mamy... eee... podróbki Klejnotów Harmonii? - zapytał Kowalski.
-To nie są podróbki - odparła Celestia.
-A co? Duplikaty, kopie, odbitki, reprodukcje, kalki, repliki - wyrecytował synonimy Kowalski.
-Nie... To są jakby... Drugie wersje tych klejnotów, przeznaczone specjalnie dla was - odpowiedziała Księżniczka.
-Czyli jakby zapasowe klejnoty - zwróciłam się do Kowalskiego, by nie palnął jakiejś głupoty i nie wprawił Celestii w zakłopotanie.
-Aha... - odpowiedział.
-Mam jednak pewne pytanie: Dlaczego nasze naszyjniki mają klejnoty w kształcie znaczków postaci, które je reprezentują? - zapytałam oglądając mój naszyjnik.
-Są w takich kształtach, gdyż tak jakby nosicie tak jak Kowalski to powiedział "duplikaty". Ale jeżeli wam to bardzo przeszkadza, to możecie sobie zmienić. Choć nie za bardzo wiem, na jakie... Lecz wy, alicorny możecie to uczynić w każdej chwili - powiedziała Księżniczka zwracając się do mnie, Miney, Kowalskiego i Skippera.
-Aha... Dobrze wiedzieć - odpowiedział Kowalski i rozżarzył róg. Strzelił gdzieś w bok, zamieniając lecącego ptaka w pomarańczę.
-Wiesz, że sam sobie raczej tego nie zmienisz? Potem ci zmienię... - powiedziałam do Kowalskiego.
-Aha, zapomniałam o jednym: Klejnoty mogą przybrać jedynie kształt znaczka - powiedziała Celestia.
-Emm... Niemniej to będzie lepsze, niż Miney nosząca klejnot w kształcie motyla - odpowiedziałam.

QWERTA - 2013-04-15 19:58:03

Popatrzyłam krytycznie na naszyjnik. Co jak co, ale nie zamierzam nosić na szyi motyla. Nawet zielonego.  Nie to, żebym miała coś do motyli, ale przypominały mi propagandę Barbie. Różowe zwłaszcza.  Dotknęłam klejnotu rogiem - zaiskrzyło, ale przybrał kształt liścia.
-I tak ma być. mruknęłam. -Chyba wcale nie przybierają tylko kształtu znaczka... Wiem! -olśniło mnie. -Nasze znaczki są zbyt złożone, aby klejnoty przybrały ich formę. Możemy zmienić je na dowolne kształty... Może to i lepiej. Mój znaczek jest baaardzo dziwny. -powiedziałam, oglądając dokładniej swój bok. Pingwin z fiolką.... Najbardziej bezsensowny znaczek świata. Zresztą (na szczęście) w normalnym świecie znaczki znikną. -Możemy wrócić do naszego świata? -zapytałam Celestię.
-Kiedy tylko zechcecie. -odparła księżniczka, uśmiechając się.
-A czy te Klejnoty... mają zostać tu?
-Nie. My mamy nasze, te należą do waszego świata.
-Aha...  Więc... -chciałam zapytać ją jeszcze o coś, ale przed nami pojawiło się tornado. Czarne, z czerwonymi przebłyskami.
[Mówiłam, że wprowadzę do gry Króla Sombrę :P]
==============================================================
Patrzyłem w zdumieniu, jak kilka metrów od nas kształtuje się wielka, ciemna chmura. Początkowo przybrała kształt tornada, po chwili nad ziemią zaczął się unosić tajemniczy cień, w którym można było rozróżnić róg i czerwone oczy. Miney szybko cofnęła się, lekko kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Sombra? -szepnęła  -Przecież zostałeś pokonany w Kryształowym Imperium! Zniszczyła cię moc   Kryształowego Serca!
-Kryształy....-syknął.  -Krysztaały...
-Wyczułeś nowe Klejnoty Harmonii! -zawołała Miney, odruchowo  łapiąc  się za naszyjnik.

Arisu - 2013-04-15 20:23:25

-Tak... Klejnoty... - syknął.
-Czy... Ta czarna chmura chce odebrać mi mój przepiękny i lśniący wisior? - zapytał szary jednorożec.
-Nom - odparłam.
Księżniczka Celestia zniknęła. No tak, wróciła do pałacu...
-Uciekajmy! - zawołał Kowalski szykując się do odfrunięcia.
-Nie! Stój! Potrzebujemy... Wszystkich... Klejnotów... Harmonii... - powiedziałam trzymając w zębach ogon Kowalskiego, co uniemożliwiło mu ucieczkę.
-Ale... On chyba nie ma dobrych zamiarów... - jęknął Kowalski chowając się za mnie.
-Jak to odkryłeś? - zapytałam sarkastycznie.
Zamiast odpowiedzi usłyszałam warknięcie zza moich pleców.
-Kowalski... My... Cię potrzebujemy... A NAJBARDZIEJ ON!!! - krzyknęłam, gdy ujrzałam Sombrę oplatającego czarnymi chmurami wystraszonego lemura (wpadłam na to po kolorze jego ogona).
-Ratujcie... Brońcie mnie i mego wisiorka! - krzyknął zrozpaczony.
-No zrób coś... Przecież to ty władasz wszystkimi Klejnotami! - krzyknęłam do Kowalskiego.
-Ale co? - zapytał.
-Szkoda gadać... - warknęłam i podeszłam najbliżej jak się dało.
Król Sombra już był blisko odebrania klejnotu Ogoniastemu, lecz ostatecznie za pomocą magii wyrwałam lemura z jego szponów. A raczej próbowałam.
Odrzuciłam lemura w stronę reszty... Lecz to był dopiero początek...
Czarny smog otoczył mnie i próbował zerwać naszyjnik. W ostatniej chwili udało mi się wytworzyć pole siłowe.
-Kowalski, pomóż... Nie wiem, ile to coś wytrzyma... - powiedziałam przyglądając się czarnej bańce, którą zrobiłam.

QWERTA - 2013-04-19 20:10:16

Zmierzyłam szybko wzrokiem pole siłowe wytworzone przez Wiolę. Wytrzyma... Jest mocniejsze niż jej się wydaje. Wzniosłam się w powietrze i zaleciałam Sombrę od tyłu. Znowu złapał Juliana...Całą sobą skoncentrowałam się na Julianie i spróbowałam "wylewitować" jednorożca z czarnej chmury. Sombra natychmiast użył swojego rogu, tak że przez chwilę wokół Juliana wirowały na zmianę czerwone i zielone promienie. Nawet ładne połączenie kolorystyczne... Po dłuższych zmaganiach udało mi się wyrwać jednorożca z czarnego obłoku, więc szybko postawiłam go na ziemię w bezpiecznej odległości od Króla Sombry. Ten ostatni  od razu zwrócił uwagę na mnie, mój Klejnot zaczął się wyrywać w jego stronę.
-Ej! Masz go zostawić! -wrzasnęłam, wyczarowując pole siłowe. Sombra chyba zorientował sie, że nie dam się tak łatwo i użył innego zaklęcia, które (o dziwo) przeniknęło przez moją osłonę. Coś zmieniło się w moim umyśle... Jakbym kliknęła "wyczyść dysk komputera". To chyba było zaklęcie kasowania pamięci... Pamięci? Upadłam na ziemię, poczułam że łamię sobie kopyto. Co ja miałam na szyi? Naszyjnik... Co to naszyjnik? Spojrzałam na moje kopyto - było w czymś czerwonym. Jak to coś się nazywało? Krew?  Nie wiem. Czy ja coś pamiętam? Nie wiem... Mój naszyjnik uniósł się w powietrze, złapałam go lewym kopytem (prawe było złamane). Coś nie pozwalało mi go puścić....  Jednak szybko wyrwał mi się i poleciał w stronę dziwnej czarnej chmury... Po chwili ugodził we mnie jeszcze jeden promień, poczułam że tracę przytomność...

Arisu - 2013-04-19 20:51:49

No ładnie... Sombra odebrał Miney naszyjnik... Niech to...
-Kowalski... Heloł... Ja tutaj się bronię przed demonem, a ty po prostu się patrzysz? - zapytałam spoglądając na niego.
-No ale co ja mam zrobić? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Masz klejnot magii... Najpotężniejszy ze wszystkich... Nie otrzymałeś go bez powodu, prawda? - odrzekłam.
-Pewnie tak... - odpowiedział bez entuzjazmu.
-Na pewno... A teraz może byś się ruszył, co? - krzyknęłam, czując, że opuszczają mnie siły.
-No dobrze... Tak więc... Julian, ty... Paszoł won, dopóki cię nie przywołam!! - wrzasnął Kowalski.
-Niby jak? - zapytał jednorożec.
-O tak - odpowiedział, a z jego korony błysnął promień, który przelewitował lemura chyba do Ponywille.
-Od razu lepiej - dodał i się uśmiechnął.
-W sumie... To dobrze... Nie będzie przeszkadzał... - odpowiedziałam.
-Miney? - zapytałam rozglądając się. Ujrzałam ją leżącą na trawie... Miała złamane kopyto... A Sombra jeszcze jej odebrał Klejnot...
-Skipper, ty idź, zobaczyć co z Miney... - powiedziałam.
Natychmiast to zrobił.
-Czas przestać się bronić... - powiedziałam cicho i bańka pękła. Co sił w skrzydłach podleciałam do Kowalskiego.
Spojrzał na mnie pytająco.
-Daj na chwilę... Ja ci dam mój wisiorek... Pasuje? - zapytałam wkładając sobie jego klejnot na głowę, a oddając swój wisiorek z klejnotem o kształcie jabłka.
-Dzięki... - odparł z uśmiechem.
Nie spodziewałam się, że to coś zadziała... Ale widocznie mam dwie cechy jak Kowalski...
Nie czas na rozmyślanie...
Wzięłam głęboki wdech i skierowałam się w stronę Króla Sombry.
Białe światło z korony posłałam prosto w niego.
Zebrałam całą moją moc i białe światło zyskało na sile, co było równoznaczne ze słabnięciem sił przeciwnika.
Powoli klejnot Miney zaczął do mnie wracać.
Walczyłam jeszcze z chwilę, lecz moja praca nie poszła na marne.
Oto trzymałam w kopycie naszyjnik z klejnotem odebrany temu demonowi.
Upadłam na ziemię... W sumie nic dziwnego, cała moja energia poszła na odzyskanie klejnotu.
-Kowalski... Teraz twoja kolej, ja już nie dam rady... - powiedziałam zdejmując koronę, a nakładając wisiorek.
Kowalski nie był tym zachwycony... Ale trudno, ja już nie mam siły...

QWERTA - 2013-04-20 19:29:49

Podbiegłem do Miney najszybciej jak mogłem. Miała złamane i całe zakrwawione prawe kopyto. Z kąta warg ciekła jej strużka krwi... Podniosłem ją do pozycji siedzącej i nastawiłem złamane kopyto, przewiązując je wyczarowanym z powietrza bandażem.  Jęknęła cicho i otworzyła oczy...
-Kim jesteś?!  -zawołała dziwnym, lekko przytłumionym głosem, odsuwając się do tyłu.
-Zaklęcie zapomnienia... -mruknąłem, dotykając jej rogu swoim. Zaiskrzyło, coś błysnęło. 
-Co się stało? Gdzie  Sombra!? Gdzie mój Klejnot?! -dodała już normalnym głosem.
-Masz. -podałem jej odzyskany przez Wiolę naszyjnik. Założyła go sobie na szyję lewym kopytem i wstała, zataczając się lekko. Chciałem powiedzieć, że musimy pomóc  Wioli, ale coś innego przykuło moją uwagę.  Od strony Ponyville nadbiegało osiem kucyków -Twilight, Fluttershy, Rainbow Dash, Applejack, Pinkie i Rarity, a z przodu galopował Szeregowy z zaniepokojoną miną.  Szybko wytworzyłem pole siłowe naokoło nas i Sombry, tak że przebiegły przez nie tylko "serialowe" kucyki. Szeregowy został na zewnątrz, nadal jednak próbował przebić się przez czerwoną barierę.
-Chcę wejść! -wrzasnął, waląc kopytami w pole siłowe.
-NIE. -powiedziałem, podchodząc do niego. -Masz zostać po tej stronie.  Koniec,  dwadzieścia dziewięć kropek.
-Szeeefieee! -jęknął.
-Powiedziałem. -dodałem, biegnąc już w stronę Sombry.

Arisu - 2013-04-20 20:37:09

-Już odzyskałaś siły? Mogę ci oddać już tą koronę? - pytał Kowalski stojąc nade mną.
-Kotku... N... No dobrze, niech ci będzie - odpowiedziałam, po czym przelewitowałam jego koronę do siebie, a mój naszyjnik do niego.
-Dobrze... Klejnoty, do mnie! - zawołałam, i wszyscy podeszli naprzeciwko Sombry.
Z klejnotów zaczęły strzelać promienie. Uniosłam się w górę. Strzeliły prosto w klejnot na koronie i już miałam strzelić w Sombrę, lecz on był szybszy.
Strzelił czarnym promieniem we mnie.
Natychmiast opadłam na ziemię, a tęczowy promień uderzył w pole siłowe, co było równoznaczne z jego przebiciem.
Ze zderzenia z ziemią nie mogłam wyjść cało. To byłoby za piękne...
Niewiele myśląc całą moc klejnotów skierowałam do mojej korony, która wytworzyła potężne pole siłowe... Tylko wokół mnie... reszta musi sobie poradzić.
Poczułam przenikliwy ból w lewym kopycie (w normalnym świecie powiedziałabym ręce).
-Kurde... Złamana... - jęknęłam i spojrzałam na kopyto.
-I to do tego w dwóch miejscach... Takie "szczęście " to tylko ja mam... - dodałam.
Ostatnią resztkę energii przekazałam na wzmocnienie pola siłowego... Przynajmniej mam gwarancję, że nikt jej nie przebije... Poza mną...
Zemdlałam... Z bólu i wyczerpania...

QWERTA - 2013-04-21 20:05:47

-Super... -jęknęłam patrząc na Wiolę. Wytworzyła wokół siebie pole siłowe, które tylko ona mogła przebić... A sama zemdlała... Jeden klejnot mniej.  Nagle usłyszałam nad nami dziwny, melodyjny krzyk. Spojrzałam w górę i uśmiechnęłam się.
==================================================
Spojrzałem w górę - nad nami unosił się duży, złocisto-czerwony ptak. Z czymś mi się kojarzył, ale nie wiedziałem z czym... Ptak krzyknął, a po chwili obok mnie rozległ się kolejny krzyk, może tylko mniej pewny. To Miney - patrzyła ptakowi prosto w oczy, a z jej gardła wydobywał się melodyjny dźwięk. Ptak odkrzyknął jej, po czym usiadł jej na ramieniu. Zakwilił, a intonacja głosu wskazała na to, że zadał Miney jakieś pytanie. Dziewczyna odpowiedziała mu długim, melodyjnym okrzykiem.  Złocisty ptak przyłożył głowę do jej złamanego kopyta. Z jego czarnych oczy płynęły perliste łzy...
-Feniks! -zawołałem. Przed oczami przemknął mi ciąg skojarzeń z "Harry'ego Pottera i Komnaty Tajemnic". Rana Miney znikła, a na kopycie widniało już tylko kilka śladów zastygłej krwi.
-Zgadza się. -powiedziała dziewczyna uśmiechając się. -Pupilka Księżniczki Celestii - Filomina.
-Ale jak... Jak ty z nim rozmawiasz?
-Normalnie. Język feniksów jest prosty, wystarczy mieć wystarczająco melodyjny głos. -odparła, zdejmując z kopyta bandaż. Kość nie była już złamana, a skóra cała i nienaruszona. Miney jeszcze raz zakrzyknęła coś w języku feniksów, a ptak podleciał do Wioli i bez trudu przeleciał przez pole siłowe. -Na  feniksy nie działa magia. Mogą bez trudu przelecieć przez barierę pola siłowego. Poprosiłam ją, żeby uleczyła ranę Wioli.
-To jedno mamy z głowy. Teraz.... AAUU!!! -wrzasnąłem, unosząc się w powietrze. Sombra powiesił mnie w powietrzu za nogi tak, że zwisałem głową w stronę ziemi. -Weź się opanuj! -krzyknąłem, strzelając w stronę Sombry czerwonym promieniem. -Masz kompleksy, czy co? Au! -Sombra przywalił mi w twarz leżącą obok kłodą. Poczułem krew w ustach, ogarnęła mnie wściekłość. Zacząłem miotać się jak szalony.

Arisu - 2013-04-21 20:55:40

Powoli otworzyłam oczy. Lekko podniosłam głowę. Zobaczyłam Filominę - feniksa Celestii.
Spojrzałam na moje wcześniej złamane kopyto. Szybko zrozumiałam, że feniks wyleczył mnie.
-Dzięki - powiedziałam. Znałam język zwierząt, więc bez problemu się porozumiewałam.
Fiolmina popatrzyła na mnie, potem na resztę moich przyjaciół walczących z Sombrą.
-Aha, rozumiem. Leć stąd, zanim ci się coś stanie - odpowiedziałam.
Feniks usłuchał i odleciał.
Co za ulga... Nie będę musiała odpowiadać za ptaka Celestii. Mam dużo do pilnowania... Klejnoty, przyjaciele...
Trzeba im pomóc... Wstałam i poszłam prosto. Nie uszłam kroku, a natrafiłam na pole siłowe...
Przez nieuwagę wpadłam na nie...
Już sobie wszystko przypominam... Zanim zemdlałam wytworzyłam pole siłowe dzięki mocy Klejnotów, które mogę tylko ja przebić.
Strzeliłam fioletowym promieniem, lecz on zamiast przebić pole, odbił się od niego i trafił we mnie. Trochę mi się zakręciło w głowie... To akurat było zaklęcie na osłabienie pola... Lecz podziałało na mnie...
KOWALSKI!!! - krzyknęłam.
Spojrzał na mnie. Jakoś tak teraz był poza wydarzeniami...
-Co? - zapytał.
-Pomóż mi - odpowiedziałam.
-Tylko jak? - spytał.
-Pomóż mi złamać własne zaklęcie... Ja... Nie mogę... Przez przypadek strzeliłam w siebie promieniem, który miał osłabić pole, lecz zadziałał na mnie... - odparłam.
-Użyj Klejnotów, tak jak wcześniej. Wytworzyłaś nimi pole, to i nimi je zniszczysz - odpowiedział.
-Że też na to nie wpadłam... Dobra... Klejnot Magii, Klejnot Szczodrości, Klejnot Śmiechu, Klejnot Dobroci, Klejnot Lojalności, Klejnot Uczciwości... KLEJNOT UCZCIWOŚCI!!! SKIPPER!!! - krzyknęłam widząc wiszącego w powietrzu, miotającego się alicorna.
Sombra jedynie zaśmiał się.
-I z czego się ryjesz, co? Masz satysfakcję z tego? - zapytałam zdenerwowana.
Zamiast odpowiedzi usłyszałam jego demoniczny śmiech.
-I co teraz zrobimy? - zapytał Kowalski patrząc z przerażeniem na całą sytuację.
-Raczej TY - odparłam.
-Ja? - zapytał zdziwiony.
-Tak... Pomóż Skipperowi. Ja nie mogę... A potrzebuję go do złamania zaklęcia - odpowiedziałam.
-Dobrze... - jęknął.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Podszedłem na tyle blisko, by było bezpiecznie. Uniosłem głowę w górę i wycelowałem fioletowym promieniem w Szefa. Miałem zamiar powoli sprowadzić do na ziemię, lecz Sombra na to nie pozwolił. On także zaczął ciągnąć. W przeciwną stronę do mojej.
Odruchowo także pociągnąłem. Na tyle mocno, że udało mi się sprowadzić Szefa na ziemię. Choć nie miało to tak być... Zaliczył twarde lądowanie...

QWERTA - 2013-04-23 17:53:14

-AŁA. -jęknąłem, spadając na ziemię. -Trochę to boli, wiesz? Ale nieważne...  -podniosłem się szybko z ziemi, krzywiąc się z niesmakiem i plując krwią. W tym samym momencie z mojego Klejnotu trysnął pomarańczowy promień, i skierował się w stronę Wioli. To samo stało się z innymi Klejnotami - pole siłowe wokół Wioli zamigało i zniknęło. Dziewczyna poderwała się i pobiegła szybko przed Króla Sombrę. Wycelowała w niego rogiem, a jej korona zaiskrzyła.
==================================================
Popchnęłam Skippera i Kowalskiego w stronę Wioli.
-Idźcie! Musimy pokonać Sombrę! -Skipper chciał mi odpowiedzieć, ale gdy otworzył usta, na ziemię trysnęła krew.
-Au. Chya ne damy rady. On est a silny.
-Wcale nie! Idźcie! -zaparłam się nogami w ziemię, pchając ich obu w stronę walczącej klaczy.

Arisu - 2013-04-23 18:07:04

-Jesteś niezbyt delikatna - oznajmiłem do pchającej mnie Miney.
Nie było odpowiedzi.
Szefowi chyba też za bardzo to się nie podobało.
-No dobrze... Klejnoty, do mnie! Pomóżcie mi. Damy radę go pokonać! - krzyknęła Wiola pełna zapału.
Sombra zaśmiał się. Nie wierzył w naszą magię. Prawdę mówiąc ja tak pośrednio wierzyłem, że się uda.
Wiola stanęła naprzeciw niego.
Promienie z naszych klejnotów wycelowały w Wiolę, której korona zaczęła się świecić.
Tęczowe światło otoczyło Sombrę, który był na tyle zdziwiony, by nie móc odeprzeć ataku.
Unieśliśmy się w górę, poprzez magię, która biła z naszych klejnotów.
Mroczny król zaczął rozpływać się w powietrzu. Sądzę, że to dobry znak.
Oczy Wioli zaświeciły białym, oślepiającym światłem.
W tym momencie tęcza przybrała na sile i Sombra rozpłynął się w powietrzu.
Wszyscy momentalnie spadliśmy na ziemię. Znaczy... Nie wszyscy, bo Szef i Miney unieśli się w górę.
Wiola straciła przytomność i zaczęła spadać. Była najwyżej z nas, więc mogłaby sobie coś zrobić.
Błyskawicznie, niczym Rainbow Dash podleciałem i złapałem ją w locie.
Złapać... źle określone...
Nieumiejętnie ją złapałem i mocno przywaliłem w ziemię.
Ale sądzę, że nic mi nie będzie.... Ważne, że ją uratowałem...

QWERTA - 2013-08-09 19:32:21

-Fuu... -parsknęłam, wciągając w płuca niechcący szary pył. Pozostałości Sombry... -Bleh! -chrząknęłam, lądując na ziemi. Dobrze że to zrobiłam, bo już po chwili wymiotowałam na pastelową ziemię... No pięknie - ja wymiotuję, Skipper ma powybijane zęby, Wiola zemdlona, Kowalski przygrzmocił w ziemię, Rico też zaliczył glebę a Szeregowy patrzy i chyba też zaraz zwymiotuje...
-Dobra, jedziemy z tym koksem. Koniec poniaczy. -stęknęłam, po czym skupiłam się i przeniosłam wszystkich do normalnego świata. Bleeeeh... Gdy tylko wróciłam do postaci pingwina rzuciłam się do okna, żeby nie pobrudzić dywanu. Biedni ludzie na dole.... Zresztą nevermint.

================================

Ech, nienawidzę zmieniać postaci. Zresztą kucyki... totalnie nieodpowiednie dla komandosa. -Bleh. -stęknąłem, rejestrując Miney wychylającą się przez okno. Po chwili dołączyłem do niej, nie zwracając uwagi na krew cieknącą z dzioba. Niby nie miałem zębów, ale krwotok pozostał...

Arisu - 2013-08-09 19:47:31

Obudziłam się. Leżałam na Kowalskim. Biedny, chyba sobie coś zrobił...
Zaraz... Jesteśmy chyba w moim domu...
-Ej, a gdzie Julian? - zapytałam.
Wszyscy zebrani jęknęli.

QWERTA - 2013-08-09 20:05:18

-CO?! -wrzasnęłam, przestając wymiotować. -No dobra... -stęknęłam, widząc że lemura tu nie ma. -Ja tam wracam, wy się leczycie, przyciągam tu Julka a potem biorę coś na wymioty... -prychnęłam, powstrzymując kolejną falę wymiocin. Po tych słowach przeniosłam się do świata poniaczy. Hehe, pewnie reszta główkuje teraz jak pingwin może wędrować między światami... Miałam jednak pewien dżings, który pozwolił mi wrócić do Equestrii. Powlokłam się łąką, pilnie rozglądając się za szarym kucykiem. Ech, życie...

Arisu - 2013-08-10 14:30:57

-Dobrze... Spróbuję wszystko doprowadzić do porządku... - powiedziała cicho.
-Kotku, wstawaj!! - wrzasnęłam trząchając na wpół przytomnym pingwinem.
-Rico, ty też! - krzyknęłam do psychopaty.
-Kotku, ja chcę być kucykiem!!! - wydarłam się najgłośniej jak umiałam.
-Ty chyba nie chcesz teraz tam...
-Chcę! - warknęłam na pingwina.

QWERTA - 2013-08-10 18:44:39

-Jak dorwę tego lemura to mu chyba nogi powyrywam... -mruknęłam, galopując przez Las Everfree. Jak go tu nie znajdę przed zmierzchem, zjedzą mnie Patykowilki...  -Julian!!! -ryknęłam, widząc w pewnym momencie szarą sierść. -Ty lemurze przebrzydły!! Choć tu zaraz, ale już!!!

Arisu - 2013-08-10 19:10:28

-Nie ośmielisz siem mnie rozkazywać. Jestem królem. I zagarniam sobiem do panowaniam to miejsce - powiedziałem i odbiegłem.
szalona baba pobiegła za mną, co i raz strzelając jakimiś światełkami z rogu.

QWERTA - 2013-08-10 19:19:38

-JULIAN!!!! -wrzasnęłam aż zatrzęsły się drzewa. Po czym popędziłam za szalonym lemurem, nawalając z rogu ile sił. Nagle przypomniało mi się że mam skrzydła... Uniosłam się w powietrze, od razu go doganiając. -Słuchaj, tu nie jest bezpiecznie... -ale nie słuchał. Nagle przyszedł mi do głowy genialny pomysł. -Królu! Jak Król może chcieć tu zostawać? Przecież tutaj nie ma żadnych mango!

Arisu - 2013-08-10 19:22:15

-Och nie! Co ja zrobiem bez mego mango? Chyba się spłaczę, jak jakiś Mort! Nie, nie będę płakać... Chcę do domu i mango! - krzyknąłem.

QWERTA - 2013-08-10 19:31:02

-Okej. -wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. -Chodź. -po czym przeniosłam nas do normalnego świata. Oczywiście zaraz po przemianie... *bleeeeh*

Arisu - 2013-08-10 19:33:36

Wiola nadal mnie męczyła.
-Kowalskiii!!! Ja chcę do kucyków!! Chcę!!! - i zaczęła piszczeć.
Wszyscy, oprócz rzygającej Miney i Skippera spojrzeli na nas.

QWERTA - 2013-08-10 19:46:19

Mimo ciągłego wymiotowania nadal słyszałam, co mówią. Hmmm... Co ją tak ciągnie do tych kuców?

Arisu - 2013-08-10 20:13:50

-Ja chcę do kucyków!! Chcę!!! Słyszycie!! Ja chcę być kucykiem!!! - krzyczałam, a mój krzyk przechodził w pisk.
Kowalski próbował mówić, ale go zagłuszyłam:
-Chcę być kucykiem! Chcę! Chcę! Chcę!!! - piszczałam tupiąc nogą.
Nagle moją uwagę przykuł pewien przedmiot na podłodze.
-Strzykawka z eliksirem ponyfikujcym! - krzyknęłam z radości i bez zastanowienia wbiłam sobie w rękę. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Wystarczyła chwila, a już stałam na czterech kopytkach ciesząc się.
-Taaak!!! - krzyknęłam.
Wszyscy byli zdziwieni.

QWERTA - 2013-08-11 17:39:18

-Bleh... -odepchnęłam się od okna, hamując wymiotowanie. Odwróciłam się i zobaczyłam Wiolę stojącą na środku pokoju z baaaaaardzo zadowoloną miną. Oczywiście jako kucyk... Pięknie. Nawet lekarstwa nie mamy... Czyli znowu trzeba wracać do kuców. My to mamy szczęście...

Arisu - 2013-08-11 18:02:53

-Tak, jestem kucykiem, tak!!! - krzyczałam.Byłam taka szczęśliwa.
Nie rozumiem, dlaczego wszyscy zaczęli się na mnie tak dziwnie patrzyć.
Przecież ja tak chcę być kucykiem...

QWERTA - 2013-08-13 19:48:52

Nagle przypomniało mi się jeszcze coś, i momentalnie się skrzywiłam.
-Pozwólcie że wam coś przypomnę. Zapomnieliśmy jeszcze o kimś.... -wszyscy oprócz Wioli spojrzeli na mnie pytająco. -O kimś, kogo imię zaczyna się na "M". I ten ktoś jest wydrą. I ten ktoś został w tej sali, gdzie walczyliśmy z Chrysalis.

Arisu - 2013-08-13 19:57:06

-Taaak! Wracamy do świata kucyków! - krzyknęłam i zaczęłam podskakiwać.
Wszyscy spojrzeli się na mnie jak na wariatkę.
-No co? Ktoś nawet tak poważny jak ja, musi czasem dać upust swoich emocji... Ty Kowalski chyba najlepiej to rozumiesz, co? - zapytałam spoglądając na pingwina.
-Eee... Tak... - bąknął.
-To świetnie! Kiedy wyruszamy?

QWERTA - 2013-08-14 16:07:55

-Najlepiej zaraz. -stwierdziłam, robiąc kilka skłonów. Moje mięśnie były poważnie nadszarpnięte ciągłymi przemianami.... -Dobra, Wiola... Machaj rogiem i wraacaaamyyyy.... -wypowiedź zakończyłam długim ziewnięciem: byłam już porządnie zmęczona...

Arisu - 2013-08-14 16:16:58

-Weee!! - zakrzyknęłam z radości.
Skupiłam się na zaklęciu i wyczarowałam portal.
-I gotowe - stwierdziłam uśmiechając się.
-Idziemy?

QWERTA - 2013-08-14 16:32:30

-No doobra... -westchnęłam, po czym złapałam za skrzydło Skippera który na chwilę przestał wymiotować. Pociągnęłam go za sobą, znikając w portalu... Bleeee. Znowu będę wymiotować...

Arisu - 2013-08-14 16:38:04

Wylądowaliśmy na trawie. Z racji tego, że zdążyłam się przyzwyczaić do bolesnych upadków, odruchowo użyłam skrzydeł i uniknęłam kontaktu z ziemią.
Miney i Skippera złapałam magią, i zaklęciem lewitacji położyłam ostrożnie na trawie.
-Tak! Nareszcie u kucyków! Hura! - krzyknęłam.
W tej chwili na plecy spadł mi nie kto inny jak..
-Kowalski!! - krzyknęli wszyscy, co raczej przypominało jęk.
-No hej! - krzyknął uradowany.
Zaskoczona zapomniałam o machaniu skrzydłami i spadłam na ziemię.

QWERTA - 2013-08-14 17:25:38

-To co robimy zaczyna mi przypominać kabaret... -mruknęłam zbierając się z ziemi. -Zawsze kogoś zapominamy, a potem trzeba wracać... No nieważne. Czyli lecimy do zamku, tak? -westchnęłam. Nie na to się pisałam, przenosząc się do Zoo w Central Parku... Nieważne. W tym samym momencie coś za mną łupnęło - odwróciłam się i zobaczyłam leżącą na ziemi Wiolę. Na jej plecach siedział leżał zdesperowany kucyk, w którym rozpoznałam Kowalskiego. Grr, z nim zawsze coś musi się stać... Nie powiedziałam już nic, tylko wymownie wzniosłam oczy do nieba. -Chodźcie - powiedziałam. -Lepiej żebyśmy ją znaleźli przed zmierzchem...

Arisu - 2013-08-14 17:31:40

Jęknęłam.
-Kotku, wiem, że mnie kochasz, ale możesz to wyrazić w inny sposób, tak? - powiedziałam do Kowalskiego,wciąż siedzącego na moim grzbiecie.
-Ehh... Bałem się zostawać sam... Chciałem pójść z tobą... I jak widać się udało, hehe... - stwierdził.
Posłusznie zszedł ze mnie.
-Czyli mamy pójść do pałacu? To strasznie daleko... No trudno... Polecimy, tak? - zapytałam.
-Ja nie chcę latać... Boję się latać... - wyjąkał Kowalski.
Mruknęłam parę słów pod nosem i wzięłam go na grzbiet.
-To ruszamy, tak? - upewniłam się.

QWERTA - 2013-08-15 16:59:20

Kiwnęłam głową, od razu wznosząc się w powietrze. Wytężyłam wzrok, i po chwili wypatrzyłam widniejącą na horyzoncie ciemną bryłę zamku. Bez zbędnych słów poleciałam w tamtą stronę. Usłyszałam za sobą szelest skrzydeł, co wskazywało na to, że reszta też poderwała się w powietrze.

Arisu - 2013-08-15 17:13:06

-Długą będziemy lecieć - zapytał Kowalski.
-Raczej Ja, Skipper i Miney, bo ty jesteś na moim karku - poprawiłam go.
-No to ile będziecie lecieć? - zapytał akcentując znacząco "będziecie".
-Nie wiem... Ale jakbyś leciał, byłoby szybciej. Nie jesteś taki lekki jako kucyk.
-Przesadzasz... - jęknął Kowalski.
-Nie, nie przesadzam. I nie gadaj, bo zaraz będziesz sam leciał - powiedziałam odwracając się w jego stronę.
Kowalski spojrzał się w dół. No tak... Z paredziesiąt metrów nad ziemią lecieliśmy...
-Ohh... Taa... Już nic nie mówię.... - dodał po czym objął mnie mocno za szyję.

QWERTA - 2013-08-15 17:32:54

Zachichotałam, słysząc rozmowę Kowalskiego z Wiolą. Jednak mój dobry humor od razu zgasł, bo zobaczyłam jak daleko mamy do zamku... Westchnęłam, po czym lekko przyspieszyłam.

Arisu - 2013-08-15 17:39:34

-Kowalsi... Możesz lecieć? Byłoby o wiele szybciej... - jęknęłam.
-Nie... wiesz,że się boję...
Warknęłam i wbrew temu, że byłam już trochę zmęczona, przyspieszyłam.

QWERTA - 2013-08-15 17:59:05

Skipper

Odwróciłem się, słysząc warknięcie Wioli. Ugh, Kowalski już przegina. Żeby go dziewczyna musiała nosić? Dziewczyna?! Użyłem magii rogu i przeniosłem go na swój grzbiet. -Ani słowa. -mruknąłem -Od dzisiaj się odchudzasz. Koniec słodyczy!

Arisu - 2013-08-15 18:05:13

Wioletta
Od razu poczułam się lepiej.
-Skipper, tylko ostrożnie z nim... - powiedziałam.
Cała sytuacja wręcz mnie śmieszyła...

Kowalski
-Nie! Ja nie chcę się odchudzać. Jestem i tak chudy... - a w myślach dodałem "to Szef powinien się odchudzić".
Na Szefie nie było tak wygodnie jak na Wiolci...

QWERTA - 2013-08-15 19:02:03

Skipper

-Nic mu nie będzie. -mruknąłem. W myślach zobaczyłem Kowalskiego spadającego z wysokości pięćdziesięciu metrów... Wtedy na pewno nie powiedziałby, że boi się latać. Śmignąłby jak rakieta!
-Chudy? -rzuciłem w kierunku Kowalskiego. -Zżarłeś dwa opakowania krówek w ciągu trzech godzin! Na dodatek popiłeś to ponad litrem eliksiru ponyfikacyjnego, w którym jest pełno cukru...

Arisu - 2013-08-15 19:15:28

Kowalski
-Ale i tak nie potrzebuję się odchudzać. Krówki były takie pyszne... A ten eliksir był taaaki słodki.. - powiedziałem.
Objąłem Szefa za szyję.
-No co? Mam lęk wysokości - stwierdziłem.

Wiola
Komiczne. Po prostu komiczne. To tak śmiesznie wyglądało...
Chyba nawet zachichotałam.

QWERTA - 2013-08-15 19:29:10

-Ej! -jęknąłem, widząc śmiejącą się Wiolę. Kowalski przylgnął do mojej szyi, prawie mnie dusząc. Kaszlnąłem. -Nie tak mocno, co? -warknąłem, trochę już zły. Ugh, chyba zaraz mu przyłożę... Chociaż bezpieczniej będzie, jak zrobię to kiedy wylądujemy. Na razie znacząco przyspieszyłem, wywijając w powietrzu beczkę, hehe, po czym przez dwie sekundy leciałem do góry nogami. Prawie spadł, jednak odwróciłem się do normalnej pozycji zanim zdążył się puścić.

Arisu - 2013-08-15 19:34:15

-Szefie... Szef zrobił to specjalnie... - powiedziałem.
-I... Szefie, jest mi trochę niedobrze... Musiał Szef zrobić jeszcze beczkę? A wie Szef, że... mam chorobę lokomocyjną? - zapytałem.
-Wiola się ze mną lepiej obchodziła! - stwierdziłem, trzymając się nadal kurczowo Szefa.

QWERTA - 2013-08-15 19:41:09

Skipper

-Mogłeś nie jęczeć! -przypomniałem mu. -A jak chcesz wymiotować, to cię zrzucę. Serio!

Arisu - 2013-08-15 19:46:49

-Nie! Ale chce mi się wymiotować przez pana, Szefie... I wcale nic nie mówiłem... Wspominałem już wcześniej, że mam lęk wysokości i chorobę lokomocyjną... Wiolu, weź mnie! - krzyknąłem, prawie przyduszając Szefa.
Wiola prawie zapomniała o trzepotaniu skrzydłami ze śmiechu...

QWERTA - 2013-08-16 19:22:24

Skipper

Zaniosłem się atakiem kaszlu, bo Kowalski przycisnął mi krtań. Udało mi się tylko wydusić...
-Kowalski!!! Udusicie mnie!

Miney

-Jak dzieci... -zachichotałam. Skipper jednak wyraźnie zaczynał się dusić, więc złapałam magią Kowalskiego i przeniosłam go na własny grzbiet. -Wystarczy zostawić was samych, a od razu się podusicie... -mruknęłam, jednak bez złości. Starałam się lecieć jak najostrożniej, żeby nie zaczął czepiać się mojej szyi.

Arisu - 2013-08-16 19:32:54

Kowalski
-Szef sam wie, że to silniejsze ode mnie... Choć nie wiem jak to wytłumaczyć z naukowego punktu widzenia... - odpowiedziałem, siedząc na grzbiecie Miney.
Było na niej całkiem wygodnie.... Na pewno o wiele lepiej, niż na Szefie...
-Długo będziemy lecieć? - zapytałem po pewnym czasie.

Wiola
-Skipper, mam nadzieję, że nie mój misiaczek nie zrobił ci krzywdy... - powiedziałam, ledwie powstrzymując się od wybuchu śmiechu.
-No co, wy tak zabawnie wyglądaliście... A zwłaszcza ty, kotku - w tym momencie podleciałam bliżej Miney, na której siedział Kowalski.
Ale powstrzymywanie na niewiele się zdało, bo po dosłownie kilkunastu sekundach, już popłakałam się ze śmiechu.

QWERTA - 2013-08-16 20:05:48

Spojrzałam na płaczącą ze śmiechu Wiolę, i po chwili wypatrzyłam coś na jej twarzy. Coś co sprawiło, że sama gruchnęłam niepowstrzymanym śmiechem. Na jej twarzy (pysku?) widniały ślady makijażu, który (najwyraźniej jako coś nałożonego wprost na skórę) zachował się w stanie nienagannym. Cień do powiek był prawie niewidoczny, ale tusz do rzęs spłynął po twarzy i stworzył coś w rodzaju maski. Szminka nie rozpłynęła się, ale zachowała kształt w jaki Wiola ją nałożyła - czyli ludzkich ust. Ten dzióbek tak uwydatniał wargi, że wyglądała jak czarny klaun. Zaczęłam się tak śmiać, że biedny Kowalski prawie spadł.

Arisu - 2013-08-16 20:29:00

Kowalski
Gdyby nie to, że przytrzymałem się w ostatniej chwili Miney, spadłbym.
Z czego ona tak się śmiała?

Wiola
-Ej, co się stało? - zapytałam wycierając łzy kopytem.
Zobaczyłam, że jest całe czarne
-Aaa! Litości, straszne!! - wydarłam się, a mój oddech przyspieszył.
Wzięłam kilka głębokich oddechów.
Wyczarowałam sobie lusterko i przejrzałam się.
Krzyknęłam ze strachu.
-Wyglądam okropnie!! - pisnęłam.
-Postój! - wrzasnęłam i usiadłam na chmurce.
Reszta niechętnie zrobiła to samo.
Wyczarowałam sobie chmurkę, a zarazem deszcz. Zatrzęsłam się, gdy na moją twarz spadły lodowate krople.
Ponownie zajrzałam do lusterka. Cienie i tusz odpuściły... Ale szminka nie.
-Wodoodporna... - mruknęłam i przede mną pojawił się tonik. Natychmiast zmyłam czarną szminkę.
-Wyglądam szkaradnie, prawda? - zapytałam, przeglądając się w lusterku.
-Tak oto wyglądam bez makijażu... - mruknęłam, chowając twarz za grzywą, która na szczęście była wystarczająco długa.

QWERTA - 2013-08-17 19:25:39

-Nie jest źle... -stwierdziła, przyglądając się Wioli. Tylko... -zostawiłam Kowalskiego na chmurze i podleciałam bliżej. Uniosłam lusterko, tak by Wiola mogła się widzieć i wyczarowałam kredkę.
-Wystarczy, że w kącikach oczy pociągniesz kredką. Wtedy uzyskasz efekt przedłużenia rzęs. -oznajmiłam, pociągając kredką tak jak mówiłam. Wyczarowałam jeszcze cień do powiek.
-Nie potrzebujesz takich ciemnych odcieni, sprawiają że twoje powieki wyglądają na ciężkie. -stwierdziłam -Wystarczy ci szaro-błękitny. -powiedziałam, pokrywając powieki Wioli warstwą cieniu. -Teraz lepiej! -dodałam po jeszcze kilku poprawkach.

Arisu - 2013-08-17 19:34:00

-Taa... Na razie u kucyków może być... Ale w świecie ludzi nie mogę tak eksponować twarzy... Czarny idealnie pasuje, masz tu dowód - stwierdziłam wskazując na grzywę i ogon.
-Zresztą jaki inny kolor oprócz czarnego pasuje do czarnego charakteru? - zapytałam, krzywo się uśmiechając i poprawiając okulary.

QWERTA - 2013-08-17 19:51:35

Wzruszyłam ramionami.
-Zawsze możesz spuścić włosy na jedno oko, wtedy użyjesz szarego cienia do powiek. A tusz do rzęs może być czarny.

Arisu - 2013-08-17 20:26:04

-Uhh... Mówię ci, że jestem agentką... Ale cicho sza o tym... Jakby się wydało, miałabym poważne kłopoty... - szepnęłam na tyle głośno, by Kowalski i Miney słyszeli.
-A na twarz nie mogę spuścić włosów, bo i tak mam poważną wadę wzroku... i nie chcę jej pogłębiać. Mówiłam, jestem agentką, a to by mi przeszkadzało... Wiem, normalnie jestem waszym wrogiem, tak Skipper, mówię do ciebie... Dobrze mi z tym... A wiecie, że nie udaję, widzieliście moje ataki... - stwierdziłam, wbijając wzrok w chmurę.

QWERTA - 2013-08-19 18:34:41

Nerwowo zacisnęłam wargi, patrząc na Skippera. Chyba chciał coś powiedzieć, ale posłałam mu mordercze spojrzenie.
-Wada wzroku to nic takiego. Ja mam krótkowzroczność, i to około sześciu dioptrii. A jakoś z tego powodu nie jęczę.

Arisu - 2013-08-19 18:42:29

-Bo w naszym świecie jesteś pingwinem. U zwierząt inaczej liczy się wadę wzroku. Nie licząc tych okularów, jedynie czarny makijaż pasuje mi do włosów. I niby jak ma się malować czarny charakter, co? - zapytałam, wbijając wzrok w chmurę.

QWERTA - 2013-08-19 18:52:02

-Nie jestem całkiem pi... -zaczęłam, ale po chwili ugryzłam się w język. Jak im powiem prawdę, to na pewno mi nie uwierzą... Niestety, Wiola zdążyła spojrzeć na mnie z zainteresowaniem.... Spuściłam wzrok, nadal przygryzając zębami język.

Arisu - 2013-08-19 18:54:34

-No? Jestem ciekawa. Powiedz. Ja wam powiedziałam o tym, kim jestem. Żądam bycia ze mną szczerym - powiedziałam, nadal patrząc na Miney.

QWERTA - 2013-08-19 19:39:30

Zaszurałam niepewnie kopytem, cofając się jednocześnie o krok.
-S-słyszeliście o druidach? -zapytałam, jąkając się. Pokazałam lewe kopyto, na którym widniały skomplikowane tatuaże. [takie jak tu: http://th03.deviantart.net/fs71/PRE/i/2 … 67ky24.jpg ] Nie było ich widać na pierwszy rzut oka, co było wielką zaletą. -Jak byłam mała, fascynowałam się druidyzmem. Druidom moc dawały takie tatuaże, które pozwalały im pobierać moc z Ziemi, z którą byli przez nie spleceni. Normalnie trzeba nauki, żeby coś takiego osiągnąć. Ja jednak po prostu się wytatuowałam... -skrzywiłam się na samą myśl. -I nauczyłam się kilku podstawowych splotów... Patrzcie! -wskazałam na kopyta Wioli i powiedziałam po staroirlandzku:
-Coinnigh -chmura otoczyła jej kopyta i jakby do nich przyrosła. Teraz klacz nie mogła się ruszyć. -Oscail - mruknęłam, a chmura posłusznie puściła. -Widzicie? -kontynuowałam, uciszając Wiolę machnięciem kopyta. -Mam tylko te tatuaże, które pozwalają wydawać takie polecenia. I te, dzięki którym mogę się przemieniać... w człowieka. -stwierdziłam, decydując się wyłożyć wszystkie karty na stół. -I w psa. Zresztą Skipper widział... 

Cofnęłam się ponownie, prawie spadając z chmury. Teraz byłam pewna, że mnie wyśmieją...

Arisu - 2013-08-19 19:53:10

-Wierzę ci - powiedziałam, po czym złapałam ją w ostatniej chwili za pomocą magii. Położyłam ją obok siebie.
-A ty myślisz, że wiele osób mi wierzy, że mam dar porozumiewania się ze zwierzętami? Że jestem ich agentką? - pytałam, poprawiając odruchowo okulary.
-Nie, ledwo rodzice w to wierzyli, nikt inny nie. Dlatego chodzę zawsze sama, ciemnymi uliczkami, najczęściej zakładam kaptur, by nikt nie mógł rozpoznać we mnie "Tej dziwacznej Wiolki, gadającej ze zwierzakami". jak tego nie robiłam, były teksty "Ej, a pogadasz sobie z moim Azorem?", "mój Orzeszek chętnie z tobą pogada, Lily się mu znudziła.". Myślicie, że takie tekstu są miłe? Nienawidzę ich. Ale żyję z tym. Jestem dumna z tego, że pracuję dla zwierząt. Tych złych - powiedziałam, i zrobiło mi się smutno. Powróciły wspomnienia... Z przedszkola.

QWERTA - 2013-08-19 20:10:45

Chciałam sprostować jej wypowiedź, ale nagle wstrząsnęły mną dreszcze, przez co znowu prawie spadłam ze chmury. Wdrapałam się na nią z powrotem, choć nadal rzucały mną dreszcze.
-Muszę mieć częsty kontakt z ziemią. Bez tego gwałtownie słabnę. -usprawiedliwiłam się. -Muszę na chwilę zle-e-e-ecieeć.... -jęknęłam, prawie kładąc się na chmurze. Ooo... Chyba będę wymiotować....

Arisu - 2013-08-19 20:18:42

-Nie w tą stronę, moja droga - powiedziałam.
Szkoda mi dziewczyny, ale co poradzić...
Delikatnie złapałam ją za pomocą magii i powoli opuściłam w dół.
-Kowalski, nie patrz w dół - dodałam, patrząc na ukochanego, któremu też się zbierało na wymioty.

QWERTA - 2013-09-06 19:29:07

-Dzięki -mruknęłam, kładąc się na ziemi. Wyglądało to jak odpoczynek, ale w rzeczywistości pobierałam moc z ziemi.
-Słuchajcie, wy polecicie a ja pobiegnę. Zmienię się w psa, a na dodatek podciągnę sobie szybkość i będę biec tak szybko jak wy. Nie dam rady lecieć, przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny miałam mało kontaktu z ziemią... -na potwierdzenie tych słów zamieniłam się w psa i głośno szczeknęłam.

Arisu - 2013-09-06 19:57:51

-Umm... No okej... Kowalski, co mówiłam? - zapytałam, spoglądając na naukowca, który miał ochotę wymiotować.
-Uhh... Jak wysoko... I... za szybko lecieliśmy... - jęknął, gapiąc się na dół.
Przyciągnęłam go za pomocą magii i wylałam na niego wiadro wody, które przy okazji wyczarowałam.
Ze wściekłością spojrzał na mnie. Z jego grzywy ściekała woda.
W ramach odwetu otrząsnął się, jak mokry pies. Akurat na mnie i Skippera.

QWERTA - 2013-09-07 19:35:31

Skipper

-Kowalski! -jęknąłem, strzepując wodę ze skrzydeł. -Jednego psa mamy, drugi nam niepotrzebny! -w tym momencie coś na mnie warknęło. Miney patrzyła na mnie, najwidoczniej nieco wnerwiona. Warknęła ponownie. -Dobra, dobra. -mruknąłem. -Już lecimy. -odbiegła kilka kroków, dając nam do zrozumienia, żeby się pospieszyć. Warknęła znowu.

Arisu - 2013-09-07 19:39:53

Podniosłam się z chmury, uprzednio zarzucając sobie Kowalskiego na grzbiet.
nie za bardzo chciało mi się lecieć z takim obciążeniem, ale co poradzę...
Zatrzepotałam kilka razy skrzydłami i wzniosłam się w powietrze.
-No, dalej... Miejmy to już z głowy.

QWERTA - 2013-09-07 19:46:32

Miney

Nareszcie ruszyli.... Puściłam się biegiem, od razu ich wyprzedzając. Zatrzymałam się znowu, poganiając ich szczeknięciem.

Skipper

-Lecimy, lecimy.... -mruknąłem, wznosząc się w powietrze. Strasznie nie chciało mi się lecieć... Nie spałem przez ostatnią dobę.

Arisu - 2013-09-08 19:38:34

Kowalski
-A może zostawmy tu Marlenkę? Zaoszczędzimy tyle siły... - powiedziałem.
Mój pomysł chyba się nie spodobał...

Wiola
-Ty zaoszczędzisz sił, co? - zapytałam sarkastycznie.
Będąc strasznie wredna, przyśpieszyłam, po czym zahamowałam w powietrzu.
Jak dobrze, że miałam Kowalskiego przewieszonego przez kark, w innym wypadku zarzygałby mi grzywę...
Biedne kucyki na dole... Oby nikt tamtędy nie przechodził...
-No weź, nie było tak ostro... To był żart... - jęknęłam, próbując utrzymać stałą wysokość. Warto wspomnieć, że lecieliśmy dalej.
-Uhh... Mamusiu... - szepnął, po czym tak się wychylił, że mało nie spadł.
Oczywiście musiał się wyrzygać... W sumie ciekawe czym, mało jadł. Ale potem będę się o niego martwiła.

www.realdragonballgame.pun.pl www.fantasypremiership.pun.pl www.heaven-rp.pun.pl www.pret.pun.pl www.petparty.pun.pl