Forum o Pingwinach z Madagaskaru
Lirimaer
Wzruszyłam ramionami.
-Zawsze możesz spuścić włosy na jedno oko, wtedy użyjesz szarego cienia do powiek. A tusz do rzęs może być czarny.
Offline
-Uhh... Mówię ci, że jestem agentką... Ale cicho sza o tym... Jakby się wydało, miałabym poważne kłopoty... - szepnęłam na tyle głośno, by Kowalski i Miney słyszeli.
-A na twarz nie mogę spuścić włosów, bo i tak mam poważną wadę wzroku... i nie chcę jej pogłębiać. Mówiłam, jestem agentką, a to by mi przeszkadzało... Wiem, normalnie jestem waszym wrogiem, tak Skipper, mówię do ciebie... Dobrze mi z tym... A wiecie, że nie udaję, widzieliście moje ataki... - stwierdziłam, wbijając wzrok w chmurę.
Offline
Lirimaer
Nerwowo zacisnęłam wargi, patrząc na Skippera. Chyba chciał coś powiedzieć, ale posłałam mu mordercze spojrzenie.
-Wada wzroku to nic takiego. Ja mam krótkowzroczność, i to około sześciu dioptrii. A jakoś z tego powodu nie jęczę.
Offline
-Bo w naszym świecie jesteś pingwinem. U zwierząt inaczej liczy się wadę wzroku. Nie licząc tych okularów, jedynie czarny makijaż pasuje mi do włosów. I niby jak ma się malować czarny charakter, co? - zapytałam, wbijając wzrok w chmurę.
Offline
Lirimaer
-Nie jestem całkiem pi... -zaczęłam, ale po chwili ugryzłam się w język. Jak im powiem prawdę, to na pewno mi nie uwierzą... Niestety, Wiola zdążyła spojrzeć na mnie z zainteresowaniem.... Spuściłam wzrok, nadal przygryzając zębami język.
Offline
-No? Jestem ciekawa. Powiedz. Ja wam powiedziałam o tym, kim jestem. Żądam bycia ze mną szczerym - powiedziałam, nadal patrząc na Miney.
Offline
Lirimaer
Zaszurałam niepewnie kopytem, cofając się jednocześnie o krok.
-S-słyszeliście o druidach? -zapytałam, jąkając się. Pokazałam lewe kopyto, na którym widniały skomplikowane tatuaże. [takie jak tu: http://th03.deviantart.net/fs71/PRE/i/2 … 67ky24.jpg ] Nie było ich widać na pierwszy rzut oka, co było wielką zaletą. -Jak byłam mała, fascynowałam się druidyzmem. Druidom moc dawały takie tatuaże, które pozwalały im pobierać moc z Ziemi, z którą byli przez nie spleceni. Normalnie trzeba nauki, żeby coś takiego osiągnąć. Ja jednak po prostu się wytatuowałam... -skrzywiłam się na samą myśl. -I nauczyłam się kilku podstawowych splotów... Patrzcie! -wskazałam na kopyta Wioli i powiedziałam po staroirlandzku:
-Coinnigh -chmura otoczyła jej kopyta i jakby do nich przyrosła. Teraz klacz nie mogła się ruszyć. -Oscail - mruknęłam, a chmura posłusznie puściła. -Widzicie? -kontynuowałam, uciszając Wiolę machnięciem kopyta. -Mam tylko te tatuaże, które pozwalają wydawać takie polecenia. I te, dzięki którym mogę się przemieniać... w człowieka. -stwierdziłam, decydując się wyłożyć wszystkie karty na stół. -I w psa. Zresztą Skipper widział...
Cofnęłam się ponownie, prawie spadając z chmury. Teraz byłam pewna, że mnie wyśmieją...
Offline
-Wierzę ci - powiedziałam, po czym złapałam ją w ostatniej chwili za pomocą magii. Położyłam ją obok siebie.
-A ty myślisz, że wiele osób mi wierzy, że mam dar porozumiewania się ze zwierzętami? Że jestem ich agentką? - pytałam, poprawiając odruchowo okulary.
-Nie, ledwo rodzice w to wierzyli, nikt inny nie. Dlatego chodzę zawsze sama, ciemnymi uliczkami, najczęściej zakładam kaptur, by nikt nie mógł rozpoznać we mnie "Tej dziwacznej Wiolki, gadającej ze zwierzakami". jak tego nie robiłam, były teksty "Ej, a pogadasz sobie z moim Azorem?", "mój Orzeszek chętnie z tobą pogada, Lily się mu znudziła.". Myślicie, że takie tekstu są miłe? Nienawidzę ich. Ale żyję z tym. Jestem dumna z tego, że pracuję dla zwierząt. Tych złych - powiedziałam, i zrobiło mi się smutno. Powróciły wspomnienia... Z przedszkola.
Offline
Lirimaer
Chciałam sprostować jej wypowiedź, ale nagle wstrząsnęły mną dreszcze, przez co znowu prawie spadłam ze chmury. Wdrapałam się na nią z powrotem, choć nadal rzucały mną dreszcze.
-Muszę mieć częsty kontakt z ziemią. Bez tego gwałtownie słabnę. -usprawiedliwiłam się. -Muszę na chwilę zle-e-e-ecieeć.... -jęknęłam, prawie kładąc się na chmurze. Ooo... Chyba będę wymiotować....
Offline
-Nie w tą stronę, moja droga - powiedziałam.
Szkoda mi dziewczyny, ale co poradzić...
Delikatnie złapałam ją za pomocą magii i powoli opuściłam w dół.
-Kowalski, nie patrz w dół - dodałam, patrząc na ukochanego, któremu też się zbierało na wymioty.
Offline
Lirimaer
-Dzięki -mruknęłam, kładąc się na ziemi. Wyglądało to jak odpoczynek, ale w rzeczywistości pobierałam moc z ziemi.
-Słuchajcie, wy polecicie a ja pobiegnę. Zmienię się w psa, a na dodatek podciągnę sobie szybkość i będę biec tak szybko jak wy. Nie dam rady lecieć, przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny miałam mało kontaktu z ziemią... -na potwierdzenie tych słów zamieniłam się w psa i głośno szczeknęłam.
Offline
-Umm... No okej... Kowalski, co mówiłam? - zapytałam, spoglądając na naukowca, który miał ochotę wymiotować.
-Uhh... Jak wysoko... I... za szybko lecieliśmy... - jęknął, gapiąc się na dół.
Przyciągnęłam go za pomocą magii i wylałam na niego wiadro wody, które przy okazji wyczarowałam.
Ze wściekłością spojrzał na mnie. Z jego grzywy ściekała woda.
W ramach odwetu otrząsnął się, jak mokry pies. Akurat na mnie i Skippera.
Offline
Lirimaer
Skipper
-Kowalski! -jęknąłem, strzepując wodę ze skrzydeł. -Jednego psa mamy, drugi nam niepotrzebny! -w tym momencie coś na mnie warknęło. Miney patrzyła na mnie, najwidoczniej nieco wnerwiona. Warknęła ponownie. -Dobra, dobra. -mruknąłem. -Już lecimy. -odbiegła kilka kroków, dając nam do zrozumienia, żeby się pospieszyć. Warknęła znowu.
Offline
Podniosłam się z chmury, uprzednio zarzucając sobie Kowalskiego na grzbiet.
nie za bardzo chciało mi się lecieć z takim obciążeniem, ale co poradzę...
Zatrzepotałam kilka razy skrzydłami i wzniosłam się w powietrze.
-No, dalej... Miejmy to już z głowy.
Offline
Lirimaer
Miney
Nareszcie ruszyli.... Puściłam się biegiem, od razu ich wyprzedzając. Zatrzymałam się znowu, poganiając ich szczeknięciem.
Skipper
-Lecimy, lecimy.... -mruknąłem, wznosząc się w powietrze. Strasznie nie chciało mi się lecieć... Nie spałem przez ostatnią dobę.
Offline