Forum o Pingwinach z Madagaskaru
Pani Kowalska
Przełknęłam ślinę. Co mam mu powiedzieć... Tak naprawdę nawet nie byłam pingwinem.
Ehh, życie jest bardzo skomplikowane.
- No więc... Hmhmh, mam ci powiedzieć o mojej przeszłości, w której byłam człowiekiem ? - zapytałam, nie będąc pewna, czy nielot w ogóle będzie chciał tego słuchać.
Offline
Gość
Pingwin skinął głową. - Jeszcze nigdy nie miałem okazji porozmawiać z jednym z was.
Pani Kowalska
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam...
- A więc jak już mówiłam nazywam się Angela Santini i urodziłam się w Inowrocławiu... Sporym - choć nie jakimś ogromnym - uzdrowiskowym miasteczku... Moi rodzice starali się robić wszystko, by zapewnić mi oraz mojej młodszej siostrze godziwe dzieciństwo. Przez jakiś czas nam się to udawało. NIESTETY, życie bywa okrutne. Pewnego wrześniowego po południa, gdy rodzice wracali samochodem od dostawcy towarów, zdarzył się wypadek. Jadąca przed nimi ciężarówka wpadła w poślizg i...sam rozumiesz - nie potrafiłam dokończyć.
Czułam jak ból zaciska na mej krtani swe zimne szpony, a do oczu płyną mi łzy.
Mimo, ze minęło tyle czasu nadal cierpiałam...
Offline
Gość
Kowalski przystanął na chwilę. - Wybacz... - wymamrotał. Niepotrzebnie poruszyłem ten temat, nie powinienem wtrącać się w twoje życie prywatne...
Pani Kowalska
- Nie, nie, nie... To nie twoja wina. Masz prawa zadawać pytania. To trochę jak wywiad psychologiczny - odpowiedziałam i wzięłam głęboki wdech - A więc po śmierci rodziców, zamieszkałam u dziadków. Jednak nie byłam już taką samą Angelą jak kiedyś... Coś jeszcze chciałbyś wiedzieć ? - spytałam lekko przekrzywiając głowę.
Offline
Gość
- Nie, już nie. Przepraszam za dociekliwość... - naukowiec nie miał na tyle odwagi, aby spojrzeć dziewczynie w oczy, tak więc powiedział to, spoglądając na bliżej nieokreślony punkt.
Pani Kowalska
- Ok...okej - wydukałam niepewnie i skierowałam wzrok w ziemię.
Nie wiedziałam co zrobić, więc wolałam milczeć, by nie palnąć czegoś, co mogłoby urazić mojego genialnego kolegi.
Offline
Gość
Resztę drogi przebyli w ciszy. Żadne z nich nie śmiało się odezwać. Kowalski wyglądał na zakłopotanego, od czasu do czas zerkał ukradkiem, na swoją towarzyszkę.
Pani Kowalska
- Kowalski, powiedź coś, proszę... Ta cisza jest nie do zniesienia - pisnęłam, gdy wreszcie dotarliśmy do parku.
Nie miałam ochoty dłużej siedzieć w milczeniu. Denerwowało mnie to...
Z natury byłam bardzo gadatliwa i taka cisza doprowadzała mnie do obłędu.
Offline
Gość
Pingwin otworzył dziób, gdy nagle potknął się o wystający konar i wylądował na twardym podłożu.
Pani Kowalska
- Kowalski ! - krzyknęłam i podbiegłam do leżącego na ziemi pingwina - Nic ci nie jest ? Boli cię coś ? - dopytywałam, patrząc na niego z troską.
Offline
Gość
Mocno zażenowany pingwin, wstał i otrzepał się. - W porządku -wydukał, oblewając się rumieńcem.
Pani Kowalska
- To dobrze... Już się bałam, że coś ci się stało - oświadczyłam i stanęłam obok niego - Może usiądziemy ? - zaproponowałam, wskazując na spore drzewo.
Offline
Gość
- A dasz radę tam wejść ?
Pani Kowalska
- A czemu niby nie ? - spytałam i już po chwili siedziałam na jednej z gałęzi.
Offline