Forum o Pingwinach z Madagaskaru
Pani Kowalska
Uśmiechnęłam się do Naukowca delikatnie, starając się nie zarumienić.
Niestety byłam zbyt nieśmiała, by temu zapobiec.
Po kilku sekundach byłam już na górze z napięciem oczekując na przybycie Geniusza.
Słyszałam jak wali mi serce...
To była jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu...
Offline
Gość
Nieco spokojniejszy od swojej towarzyszki pingwin, wyszedł na zewnątrz, zasuwając za sobą właz. - Niech zgadnę, znasz to zoo jak własną kieszeń ? - zapytał, całkowicie pewny odpowiedzi, jaką miał zaraz otrzymać.
Pani Kowalska
- Aha - odparłam, lekko kiwając głową - Zoo, jego mieszkańców, waszych wrogów, i was samych. Wiem o was dużo. A do tego mam sporo własnych domysłów - dodałam i potarłam skrzydełka - Idziemy w jakieś konkretne miejsce, czy chciałeś mnie tylko wyciągnąć z bazy ? - spytałam, uważnie wpatrując się w twarzyczkę pingwina.
Ostatnio edytowany przez Angie Kowalski (2013-04-04 23:51:40)
Offline
Gość
- To niemożliwe, żebyś znała nas lepiej, niż my znamy samych siebie. I nie, nie mam na myśli żadnego, konkretnego miejsca. Może ty coś wybierzesz ?
Pani Kowalska
- Jakoś Bura Kura mogła znać was lepiej niż wy siebie. I w dodatku była mądrzejsza od ciebie - odparłam, ściągając brew - JA ?? Nie znam się na NY, wybacz - dodałam, po czym spuściłam wzrok.
Znowu ta nieśmiałość. Ja chyba nigdy z niej nie wyrosnę...
Offline
Gość
Pingwin zarumienił się gwałtownie. - Proszę, nie wspominajmy o niej, to krępujące...
Pani Kowalska
- Wy... wybacz, nie chciałam - odrzekłam i przełknęłam ślinę nerwowo - To dokąd idziemy ? - spytałam ponownie i natychmiast skarciłam w myśli swoją zbytnią nachalność.
Offline
Tymczasem ja zostałam w bazie. Nie miałam innego wyboru...
Skipper z wrogością patrzł to na mnie, to na drugą pingwinicę. Nadal celował do mnie z pistoletu ze strzałkami. No tak, Angie przekonała Kowalskiego, a mi pozostawiła Skippera. To trochę nie fair, ale cóż na to poradzę...
Nie zdobyłam ich zaufania...
Improwizacja nic już nie da...
Pozostało czekać. Prędzej czy później strzeli, to tylko kwestia czasu.
Offline
Gość
- Myślę, że park będzie najodpowiedniejszym miejscem - stwierdził równie nieśmiale co ona.
Pani Kowalska
- A więc chodźmy - powiedziałam cicho i wlepiłam wzrok w ziemię.
Prawie natychmiast pożałowałam, że wyszłam z bazy.
Zostawiłam tam Wiolę i tą drugą pingwinicę na pastwę losu z tym niezrównoważonym psycho-fizycznie Skipperem.
Jeśli coś im się stanie, nie wybaczę sobie tego...
Offline
Gość
Kowalski położył skrzydło na jej ramieniu. - Spokojnie, nic im nie będzin. Szef nie skrzywdził by kobiety.
Pani Kowalska
- Mam nadzieję - odpowiedziałam, po czym mój wzrok 'ześlizgnął się' na skrzydło, które to Naukowiec trzymał na moim ramieniu.
Gwałtownie się zarumieniłam, po czym odchrząknęłam delikatnie.
Offline
Gość
Kowalski cofnął je gwałtownie, odsuwając się o jeden krok do tyłu. - Myślę, ze powinniśmy już iść - oznajmił po chwili.
Pani Kowalska
- Jasne, chodźmy - powiedziałam cicho i ruszyłam przed siebie.
Nie za bardzo wiedziałam, gdzie idę, jednak było to lepsze rozwiązanie, niż bezczynne stanie w jednym miejscu.
Offline
Gość
- To może... opowiesz coś o sobie, skoro mamy razem pracować, chciałbym cię lepiej poznać - zaproponował, poprawiając długi szal.