Forum o Pingwinach z Madagaskaru
Gość
Nom, kiedyś moja mama, spotkała się z takim kolegą, no normalnie wszystko tak samo.
Tak samo trzymają szklankę, tak samo mówią, tak samo myślą, tak samo piszą.
No normalnie... identik. Różnią się tylko wyglądem.
Gość
Yup. A ja mam odmienne zdanie.
Osoby muszą być w jakiś 60-90% podobne, przy czym najlepszy jest złoty środek, czyli jakieś 75% (wakacje są, a ja o liczbach gadam). Dlaczego?
Przede wszystkim zainteresowania muszą mieć podobne, i to jak najbardziej. Przecież większość rozmów, które prowadzimy, opiera się na tym, co oglądamy, czytamy, słuchamy. Ludzie, kiedy czytają te same książki, oglądają filmy, czy słuchają muzyki, czują się sobie bliżsi. Przykład? My. Przecież my wszyscy tutaj zebraliśmy się dlatego, że kochamy PzM, a nierzadko MLP (to głównie za moją sprawą ). Gadamy o tym niemal ciągle, wtrącamy gdzie się da cytaty czy nawiązania. Czy bardziej szczególne zainteresowania - np. jakiś sport, zwierzęta, taniec, cholera-wie-co. To takie rzeczy czynią z nas ludzi, którymi jesteśmy. A jeśli nie ma podobnych zainteresowań - nie ma wspólnych płaszczyzn do rozmów.
Dalej, charakter. Tu sprawa jest bardziej złożona. Ktoś z was napisał, że związek bez kłótni jest nudny. Dla mnie np. tak. Ale dla kogoś innego, spokojnego flegmatyka, nie. Weźmy osobę, która lubi kłótnie (tak, są takie osoby - właśnie ja) i osobę, która ich nie lubi. Ta pierwsza będzie szukała powodu do zwad, ta druga będzie ich unikać, starać się załatwić wszystkie nieporozumienia pokojowo. Choleryk musi czasem się wykrzyczeć, "podyskutować". Gdy nie będzie miał ku temu okazji, pewnego razu wybuchnie, drąc się na całe gardło, a cała jego wściekłość pójdzie ku temu niewinnemu flegmatykowi, który będzie kulił się ze strachu w kącie. Potem znów się to powtórzy, i znów... Wiem co mówię, zaufajcie mi. Dwaj cholerycy, jeśli będą chcieli się pokłócić, to zawsze, ale to zawsze znajdą powód, choćby nie wiem jak byli podobni. A dwaj flegmatycy będą załatwiać sprawy pokojowo i będzie im to pasować (piszę o 2 osobowościach, ale jakbym miała pisać o 4, to byłaby to jakaś masakra).
Post mi się skasował, a był długi jak stąd do Chin, więc jestem wnerwiona. Ale do rzeczy. Towarzyskość. Marlena i Skipper - ona przyjazna, on nieufny. Ona chce wszystkich zintegrować i lubi poznawać nowych ludzi, czy raczej zwierzęta. On zdecydowanie nie. Przerzućmy się na ludzi, łatwiej mi tak pisać. No więc, mamy sangwinika i choleryka/melancholika czy też flegmatyka (wszystko jedno, na dobrą sprawę). Sangwinik wyciąga drugą osobę do ludzi, na imprezy, na przyjęcia, podczas gdy ta druga osoba wolałaby zostać w domu i poczytać książkę czy obejrzeć dobry film razem ze swoją drugą połówką. Można powiedzieć, że to dobrze, że ktoś wyciąga tą drugą osobę do ludzi, ale naprawdę, ja osobiście też jestem typem samotnika. Nie cierpię dyskotek czy głośnych imprez na 100 osób. I wiele ludzi też takich jest, nie należy ich zmieniać. No i niby związki to wyrzeczenia, ale na Boga, związki to przede wszystkim kompromisy. A kompromisy najłatwiej osiągnąć, gdy dwie osoby są do siebie podobne. A, i nie piszcie czegoś w stylu „To sangwinik może sobie chodzić na imprezy, a ta druga osoba zostanie w domu.”. Nie. Związki to jest bycie razem, a nie osobno.
Dalej nie chce mi się pisać, może jutro część druga.
Gość
No, ja w sumie też popieram Flutt.
Przynajmniej muszą być w kilkudziesięciu procentach mieć coś ze sobą wspólnego.
Bo inaczej, nie ma oczym rozmawiać i tylko jest niezgoda.
Przeciwieństwa całkowite? To takie poprostu jak Fred. I co wyszło? Masakra.
Musi mieć przynajmniej to 75% wspólnych tematów.
Coraz się bardziej zastanawiam. Owszem fajna jest chemia, ale musi być też nie aż tak duża.
Bo to wyjdzie jedno wielkie coś, nie wiadomo co.
Gość
Dziękuję za poparcie
Mówię wam, ja takich przykładów mogę napisać jeszcze trochę (jak mi się zachce ). Związki - przeciwieństwa nie mają szans.
Co do Skilene. Oni są do siebie podobni w... (myślę, obliczam) jakiś 23,685%. Tak na oko.
"Owszem fajna jest chemia, ale musi być też nie aż tak duża. " - LD, chemia musi być jak największa, ale chemia to są... iskry pożądania i miłości pomiędzy zakochanymi, tak to poetycko opiszę. I moim zdaniem, im bardziej ludzie są do siebie podobni, tym chemia jest większa. Jeśli mówimy o chemii w Skilene, to jest między nimi głównie kwas
Gość
Chemia, to według mnie jest to jak ktoś ci się podoba nieświadomie, i czasami są sprzeczki i odmienne zdania. Ale łączy ich uczucie miłości, też obustronne, ten ktoś jest w twoim stylu i tak dalej, ale czasami mają odmienne zdania. Ale to dodaje takiego smaczku w tym wszystkim.
Chemia bez tych samych gustów to żadna chemia, moim zdaniem.
Gość
Hmm... Trzeba sprawdzić, co na ten temat mówią ciocia Wikipedia i wujek google
Gość
Nie wiem co mówią tych dwóch.
Ale na Zapytaju mówią że to miłość, obustronna, na widok jakieś osoby są motylki w brzuchu, ale nie mówisz jej tego. Czasami są odmienne zdania, ale w większości się zgadzają itp.
Coś takiego.
Gość
O, całkiem nieźle
Gość
Nom
Hehe. W gruncie rzeczy Chemia jest dobra, bo to oznacza że ta osoba jest praktycznie w twoim stylu i typie.
Gość
Martonio... jestem tolerancyjna.
ŻARTUJĘ!
No dobrze, częściowo jestem... choć związków homoseksualnych nie zdzierżę... nieważne.
Martonio może i mogłoby zaistnieć, bo i czemu nie, ale Antonio musiałby mieć jakąś głębię prócz tego, ze jest przystojny (jak dla Marleny) i gra na hiszpańskiej gitarze. Przydałoby się kilka odcinków z nim jako postacią, wokół której wiele rzeczy się kręci, tak jak to czasem jest z Julianem czy innym zwierzęciem. Wtedy poznalibyśmy jego osobowość, pingwiny i reszta poznaliby jego osobowość i okazałoby się, czy jest on zdatny dla Marleny, czy wręcz przeciwnie.
Pozdrawiam.
Gość
Nom, ale jak go zobaczyłam, to już se pomyślałam
przystojne maczo na które leci większa część wydr. xD
A wy jak pomyślałyście?
Gość
Mniej więcej to samo
A twórcy starali się ukazać Antonio jako faceta w sam raz dla Marleny
Gość
W takim razie nieco im nie wyszło, bo Marlena, mimo wszystko, po pewnym czasie zobaczyłaby, że COŚ Z NIM NIE TAK, jeśli nie miałby jakiejś osobowości, jak to było z Fredem... i byłby koniec tego jakże "uroczego" związku.
Gość
A ja myślę że ma:
podrywanie lasek na ulicy.
To jego cecha osobowości xD
Gość
Ach, w takim razie można uznać, że ten facet nie ma osobowości, jeśli dla niego liczy się tylko podrywanie lasek. xd