Forum o Pingwinach z Madagaskaru
Pani Kowalska
Db, mogę wziąć Rico....
Ej, Katie weź jakąś też postać, pliskam xD
Offline
Lirimaer
A mogę być moją OC-tką? To Miney, pingwinica. (Alice pewnie zna ją z Rainbow Hill )
Offline
Gość
Mort wolny ? Jak tak, to biorę
Okey...
Brakuje Maurice'a i Bulgota z tego, co pamiętam?
Ja już chyba nikogo nie wezmę bo mam ok3 postaci....
Offline
Pani Kowalska
Ja biorę Mauric'a ;D
Offline
Pani Kowalska
Był ciepły, letni dzień. Siedziałam na werandzie domku letniskowego moich dziadków.
Właśnie czytałam bardzo intrygującą książkę o podróżach między-wymiarowych.
Lektura była naprawdę wciągająca i nawet nie wiem, kiedy straciłam poczucie czasu.
Z mojego czytelniczego letargu ocknęłam się dopiero, gdy okazało się, że nagle nie mogę przewrócić kartki.
Próbowałam kilkakrotnie, lecz bezskutecznie.
W końcu mocno zdeprymowana rzuciłam książkę na ziemię.
I wtedy stało się coś, czego nie zapomnę do końca życia.
Tuż przede mną otworzyło się coś w rodzaju portalu. Było czarne i wirowało.
Obejrzałam tą dziwną rzecz ze wszystkich stron. Nie wiedziałam co to jest i do czego służy, jednak podświadomie czułam, że odmieni moją szarą i nudną egzystencję.
I wtedy, gdy pogrążona w filozoficznych rozmyślaniach, pochylałam ciało nad krawędzią tegoż portalu, stało się coś nieoczekiwanego.
'Czarna dziura' zaczęła syczeć i momentalnie się obracać. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, wciągnęła mnie do swego wnętrza...
Co było dalej ??
Z samego 'przelotu' pamiętam niewiele.
Jakieś kolorowe światła, splątane ścieżki i siebie lewitującą wśród tego całego bałaganu...
Na szczęście podróż nie trwała długo i już po jakiś dziesięciu sekundach wylądowałam na jakiejś twardej powierzchni.
Próbowałam otworzyć oczy, ale byłam zbyt słaba. Nie widząc innego racjonalnego rozwiązania, położyłam się na zimnym gruncie i zacisnęłam powieki.
W tamtej chwili liczył się dla mnie jedynie odpoczynek...
Offline
Był upalny, letni dzień. Grzało słońce, a jego promyki odbijały mi się od okularów i tworzyły kolorowe plamy.
Z radością siedziała przy komputerze i siedziałam na portalu społecznościowym. Na ramieniu jak zwykle miałam torebkę, bez której nigdzie się nie ruszałam.
Nagle w środku mojego pokoju pojawił się swego rodzaju portal. Taka czarna dziura...
Wstałam od kompa i podeszłam.
Wciągnęło mnie. Leciałam wbrew mojej woli, a wkoło wirowały najróżniejsze kolory.
Nagle spadłam na coś twardego.
Nie wiedziałam na co, bo popękały mi szkła w okularach. Jeszcze tego brakowało...
Straciłam przytomność (a raczej mnie zemdliło, bo mam chorobę lokomocyjną)
Offline
Pani Kowalska
Nie wiem, jak długo leżałam na twardym gruncie. Wiem natomiast, co działo się, gdy już się obudziłam.
Otworzyłam oczy i powoli rozejrzałam się wokoło.
Oślepiło mnie jasne, letnie słońce, a w górze zawirowało błękitne niebo.
Zdziwiona rozmaitością barw i kolorów ostrożnie wstałam.
I tutaj przyszło kolejne zdziwienie.
Okazało się, że zamiast nóg mam pomarańczowe stopy.
Zszokowana zamrugałam kilkakrotnie, lecz widok nie ulegał zmianie.
'Angie masz halucynacje' - pomyślałam i potrząsnęłam głową.
Czekało mnie następne zaskoczenie...
Gdy próbowałam przetrzeć dłonią swoją twarzyczkę, okazało się, że są na niej pióra.
Zdeprymowana do reszty podeszłam do krańca betonowej platformy.
Wiedziałam, że w fosie powinna znajdować się woda.
Miałam rację.
Jednak widok zaskoczył mnie tak bardzo, że przed chwilę pomyślała, iż przejrzenie się w tafli wody, nie było najlepszym pomysłem.
Otóż okazało się, że jestem... pingwinem.
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie...
To był dla mnie szok.
Byłam tak zdezorientowana, że nie zdołałam utrzymać równowagi i z pluskiem wpadłam do wody...
Offline
Otworzyłam oczy. Ujrzałam świat... Bardzo popękany świat... Zaraz zaraz, przecież mam popękane szkła w okularach.
Zdjęłam je. Widok teraz stał się rozmazany, jednak zobaczyłam jedną dziwną rzecz... Mam skrzydła... I dziób...
Czy to możliwe? Jestem pingwinem?
Ponownie założyłam okulary. Z wielkimi trudami dostrzegłam, że jestem w jakimś zoo.
Czy to możliwe, bym była w Central Parku?
Poszłam przed siebie. Prosto na wybieg pingwinów.
Przez to, że nie widziałam, wpadłam do wody... Ohyda... Makijaż mi się rozmaże...
Offline
Gość
Mort błąkał się bezcelowo po zoo ze swoim lodem mango, bowiem został brutalnie "wyrzucony" z posiadłości niejakiego króla Juliana, za tykanie jego doskonałych, świeżo wypediciurzone. Mały lemur wracał do swojego habitatu, gdy nagle usłyszał głośny plusk, dobiegający z siedliska pingwinów. Po kilkunastu sekundach na sztucznej krze pojawiła się jakaś postać. Młody z krzykiem pobiegł do siedliska lemurów, chcąc podzielić się newsami z samym królem.
Zaczęłam krzyczeć, bo się topiłam. Może nawet nie dlatego ale nic nie widziałam... Ah, te okulary... Spękały się i nie jest dobrze...
-Może mnie ktoś wyciągnie z wody! - krzyknęłam.
Woda... Najohydniejsza ciecz znana przez ten świat...
Offline
Pani Kowalska
- Kto śmie zakłócać mój spokój, gdy odpoczywam ?! - wrzasnął Król lemurów, leniwie zdejmując z powieki plasterek ogórka.
- To Mort królu. Mówi, że na wybiegu pingwinów coś bądź ktoś się topi - odparł Maurice, będący prawą ręką władcy.
Julian - bo tak nazywał się samozwańczy rządca zoo - gwałtownie zeskoczył z tronu.
- Kolejne smierdzonce pingwo-ktosie ?! O nie !! Nie pozwolimy na to... - oświadczył i szybko ruszył w stronę zagrody nielotów.
Po chwili był już na miejscu.
W wodzie ujrzał dwie postacie. Pierwsza szamotała się w nieskoordynowanym chaosie, za wszelką cenę starając się wydostać z wody.
Druga dryfowała spokojnie na powierzchni cieczy, całkowicie ignorując panujący wokoło harmider.
- Maurice masz natychmiast wyłowić tom dziewczynem z wody ! - zarządził lemur głosem nie cierpiącym zwłoki.
Grubszy z ssaków chciał coś powiedzieć, lecz został natychmiast spiorunowany wściekłym wzrokiem swego władcy. Nie widząc innego wyjścia posłusznie acz powoli wykonał polecenia Króla.
Po kilku sekundach na betonowej platformie leżała przemoczona pingwinica.
Zaintrygowane lemury otoczyły ją i przyglądały się spokojnym ruchom klatki piersiowej.
Były ciekawe kim okażą się nowe lokatorki pingwiniego wybiegu.
Offline
Gość
- Spokojnie królu, ja ją uratuję ! - krzyknął Mort, po czym wskoczył do wody. Dopiero wtedy zrozumiał, ze on również nie potrafi pływać...
Pani Kowalska
Westchnęłam i szybko podpłynęłam do topiącego się lemura.
Bez żadnych problemów wyłowiłam malucha z wody i ułożyłam na betonowej platformie.
Po chwili sama na nią weszłam i ostrożnie podeszłam do leżącej na ziemi pingwinicy.
- Sprawdzaliście czy ma puls ? - zapytałam, lecz ssaki nie wiedziały, o co mi chodzi.
Lekko zdeprymowana przyłożyłam głowę do dzioba dziewczyny i słuchałam.
Po chwili wiedziałam już, że oddycha.
- Ona żyje ! - oświadczyłam z zadowoleniem i uśmeichnęłam się lekko.
Offline