Forum o Pingwinach z Madagaskaru

Forum o Pingwinach z Madagaskaru

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

#61 2013-03-03 16:40:22

 Arisu

R.I.P.

47167281
Skąd: Wszędzie
Zarejestrowany: 2013-02-01
Posty: 3793
Ulubiona postać z PzM: Kowalski

Re: Rainbow Hill

Zmęczyłem się. Mam prawo być zmęczony, ponieważ ślizgam sie po całym Nowym Jorku. Nie no, przesada. Prześlizgałem i przebiegłem 5 km, 573 metry i... nie, Kowalski, nie czas na analizowanie. Marnujesz siły, które mogłeś spożytkować na umknięcie (byłemu) Oficerowi X. Z drugiej zaś strony - dlaczego to musi być zawcsze on? Ma pewnie jakąś manię prześladowczą. W jakimś procencie, on uprzykszał nam misje.
Biegłem już bardzo długo. Zmęczyłem się, co jest przecież naturalne. Zacząłem biec wolniej. Ludzie za mną zaczęli mnie powoli doganiać. To jest naprawdę niesprawiedliwe: biegnę szybko - oni też szybko, ja wolniej - oni jeszcze szybciej.
Od kilkunastu sekund nie mogłem złapać oddechu... powoli traciłem świadomość, ale nieprzerwanie biegłem. Coraz wolniej i wolniej, aż upadłem. Potknąłem się o coś i prawdopodobnie bardzo mocno przygrzmociłem w chodnik. jeszcze przez kilkadziesiąt sekund byłem śwaiadomy, co się dzieje, a raczej... poczułem straszny ból w prawym skrzydle. Och, nie, tylko nie to. X pewnie za chwilę mnie dogoni i zawiezie do schroniska. Resztkami sił obróciłem się na brzuch, czemu towarzyszył przenikliwy ból. Krzyknąłem.
Teraz na dobre straciłem świadomość... odpływając w odmęty czarnej nicości...

//spokojnie, Kowalskiemu nic się nie stało, tylko złamał sobie skrzydło i stracił przytomność z wyczerpującego biegu//


Arisu rozpaczliwie szuka towarzystwa ; _ ; ktoś coś na GG?

Offline

 

#62 2013-03-04 16:24:52

Flutterlie

Gość

Re: Rainbow Hill

[Wo, ruszyło się. Przepraszam, że trochę się nie udzielałam, ale przyznaję - zapomniałam o tym nieco. No nic, na razie będę ciągnąć swoją linię fabularną z Fluttershy. Alice, dzięki za zwrócenie uwagi Liskowi i jeszcze jedno: Piszesz długie, ciekawe posty (podobnie jak Qwerta). Tak trzymaj! ]

Kucyk wypadł z plecaka i stracił równowagę. Podniósł się, nie bardzo wiedząc, gdzie jest góra, a gdzie dół. Poczuł dotyk ludzkiej ręki na grzbiecie.
- Hej, Fluttershy... w porządku?
Klacz pokiwała głową. Spojrzała na chłopaka. Uśmiechał się ciepło. Wskazał jej miejsce na kanapie. Fluttershy wskoczyła na sofę i położyła się. Holly usiadła obok niej, a jej partner zdecydował się usiąść w fotelu.
Fluttershy pochłaniała wzrokiem cały salon. Był skromnie, ale gustownie urządzony. Meble były nowoczesne, a ktoś kto je wybierał, musiał mieć "klasę", jakby to powiedziała Rarity. Fluttershy nie znała się za bardzo na wystroju wnętrz, ale mogłaby zamieszkać w takim domu.
Chłopak odkaszlnął.
- Więc... Mamy ci wytłumaczyć, skąd znałem twoje imię? Skąd wiele osób je zna?
- Tak, jeśli możesz, um...
- Ben.
- Jeśli możesz, Ben.
Ben gapił się w sufit, jakby rozmyślając. Potem podszedł do wielkiego czarnego pudła, które stało na jasnobrązowej szafce. Z tej szafki wyjął płytę i wsadził ją do również czarnego, ale znacznie mniejszego pudełka. Nagle w dużym pudełku pokazał się napis! Tak zupełnie znikąd, Ben nie napisał go, ani nic. Fluttershy krótko krzyknęła i schowała się za Holly. Zarówno ona, jak i Ben zaczęli się śmiać.
- Shy, nie ma czego się bać - powiedziała z uśmiechem dziewczyna. - To tylko telewizor. Służy do oglądania filmów.
- Do oglądania... czego? - pegaz delikatnie wychylił się zza pleców człowieka i spojrzał na telewizor.
- Ruchomych obrazów.
Pegaz zamrugał. Ruchome obrazy? Przecież nawet w Equestrii, gdzie mieli magię, nie było takich cudów!
Ludzie chyba wyczuli, że Fluttie nie do końca może w to uwierzyć, więc Ben po prostu nacisnął guzik na dziwacznym patyku. A na ekranie pokazała się... Twilight!
- Twilight! - Fluttershy krzyknęła i zerwała się z kanapy. Chciała podlecieć do tajemniczego pudełka i wyrwać Twilight z jego czeluści. Jednak Holly była szybsza, złapała pegazkę, i nie pozwoliła jej dotknąć telewizora.
- To nie jest prawdziwa Twilight! Spójrz, to tylko zdjęcie!
Fluttershy przyglądała się temu przez chwilę. Faktycznie, nie ruszała się. Zrobiło jej się potwornie głupio.
- P-przepraszam - wymamrotała.
- Nic nie szkodzi - zapewnił ją Ben. - Za chwilę obrazki zaczną się ruszać. Naprawdę. Ale postaci nie będę prawdziwe. Widzisz, to jest tak jak ze zdjęciami... Możesz być na zdjęciu, ale jednocześnie jesteś tutaj. Z filmem tak samo.
Fluttershy wróciła na miejsce, podobnie zresztą jak Ben. Ten nacisnął na patyku przycisk podpisany "play". Na chwilę zrobiło się ciemno, a potem...
Once upon a time, in the magical land of Equestria...

 

#63 2013-03-04 20:08:56

 QWERTA

Lirimaer

Skąd: z Zoo w Central Parku
Zarejestrowany: 2012-11-19
Posty: 649
Ulubiona postać z PzM: Kowalski
Ulubiony pairing z PzM: Skilene
Znienawidzona postać z PzM: Mort

Re: Rainbow Hill

[ No i zaraz będzie się lała krew... A raczej już się leje... ]
Skipper szybkim ślizgiem zbliżał się do X-a, jednak w połowie odległości zobaczył Kowalskiego, który potknął się o wyrzucony przez jednego z biegnących ludzi kamień.
- Great... - mruknął, i dopiero po chwili zobaczył że jedno ze skrzydeł Kowalskiego jest wygięte pod dziwnym kątem... - No nie... - jęknął Skipper i skierował się w stronę naukowca. "X to X, ale jak panu K coś się stanie, to nie wybaczę sobie tego do końca życia" - pomyślał i przyspieszył.
[Sorry że tylko tyle, ale czasu nie mam. Jutro dokończę.]


I'm an angel with the shotgun
fighting 'till the war is won
I don't care if heaven won't take me back

Offline

 

#64 2013-03-05 22:44:10

LadyDekaro

Administrator

Zarejestrowany: 2011-12-16
Posty: 239
Ulubiona postać z PzM: Skipper, Marlenka

Re: Rainbow Hill

Nim zdążyłam otworzyć usta, odezwał się Szeregowy.
- Marlenko, nie ma czasu na wyjaśnienia! Twilight i jej przyjaciółki przeniosły się ze swojego kucykowego świata do nas! Niestety, pogubiły się, i przez to są teraz w niebezpieczeństwie! Musimy je odnaleźć! - Pingwin wdrapał się na mój grzbiet. - Jeśli chcesz nam pomóc, to wskakuj na grzbiet Twilight... Znaczy się, jeżeli nie będzie ci za ciężko.
Nie chowałam do nikogo urazy. W sumie ciekawie byłoby poznać mówiącą wydrę.
- O ile twoja przyjaciółka waży tyle co ty, to na pewno nie - odparłam z lekkim uśmiechem.
- Ok, więc jak chcesz nam pomóc, to wskakuj, a jeśli nie, to lepiej wracaj do zoo - Szeregowy rozejrzał się niespokojnie. Ciekawscy ludzie obserwowali nas zza wieżowców. - Tak czy inaczej, decyduj szybko, bo musimy stąd szybko spadać. Ludzie nie są do niej zbyt miło nastawieni.
Marlenka zamrugała i spojrzała w bok. Chyba zastanawiała się nad propozycją pingwina.
- Szeregowy... - powiedziała, już jakby spokojniej. - A co właściwie Twilight robi w naszym świecie? Dlaczego i jak się tutaj dostała?
Szeregowego jakby zatkało. Poczułam się głupio. W końcu nic nie powiedziałam mu o mojej misji. A on tak był dla mnie niewiarygodnie miły. Jest troszkę naiwny, ale ten pingwin to z pewnością dobry przyjaciel.
- Ja... Nie wiem, co Twilight tutaj robi - wykrztusił, patrząc na mnie z dezorientacją. - I nie ukrywam, chciałbym się dowiedzieć. Ale wiem, wyczuwam to, że ma dobre serce. A ludziom... i kucykom z dobrym sercem się pomaga - zakończył z uśmiechem. - Więc jak Marlenko, pomożesz nam?
Odchrząknęłam gwałtownie. Nawet jeśli wydra chciała coś powiedzieć, właśnie jej przerwałam.
- Nie chciałam nikomu z tego wymiaru opowiadać o zamiarach naszej Wielkiej Księżniczki Celestii... - zauważyłam, że Szeregowy unosi brew - ale wy wzbudzacie moje zaufanie. - zrobiłam pauzę, zbierając siły na dalszą przemowę. - Księżniczka już długi czas obserwowała ten świat i badała sposób dostania się do niego. Przy okazji odkryła, że jest on przesiąknięty przemocą i wzajemną nienawiścią. - Marlenka otworzyła szeroko oczy, wymieniając spojrzenia z pingwinem. Zakaszlałam, zawracając na siebie ich uwagę. - Postanowiła, że najlepiej dla naszych cywilizacji będzie, jeśli ludzie ulegną procesowi ponifikacji i w postaci kucyków wypranych z tych negatywnych emocji zamieszkają w świecie, który także ulegnie znacznym zmianom. - wyrzuciłam to z siebie szybko, acz wyraźnie. Od samego początku ciekawiła mnie opinia organizmów żyjących w tych okolicach na temat planów Celestii.
Chyba oboje byli zszokowani.
- Em... - Szeregowy wydawał się być zaniepokojony. - Na czym ma polegać ta... ponf... ponifit... ponifikacja?
Przygryzłam wargę.
- Nie będzie to bolesne. Ponifikacja polega jedynie na wstrzyknięciu substancji przekształcającej do krwi osobnika. Delikatne ukłucie i zmienia się cała struktura ciała człowieka i bodźce w mózgu. Ale to lepiej! Skończą się te... morderstwa. I zabijanie! I wszelka nienaturalna śmierć. - cały czas zastanawiałam się nad praktycznym znaczeniem tych słów. - I wszyscy będą szczęśliwi!

_____________________________________________
Jednorożec nie zdążył odpowiedzieć, bo zaraz rzucił się Szeregowy.
- Marlenko, nie ma czasu na wyjaśnienia! Twilight i jej przyjaciółki przeniosły się ze swojego kucykowego świata do nas! Niestety, pogubiły się, i przez to są teraz w niebezpieczeństwie! Musimy je odnaleźć! - Pingwin wdrapał się na grzbiet klaczy. - Jeśli chcesz nam pomóc, to wskakuj na grzbiet Twilight... Znaczy się, jeżeli nie będzie ci za ciężko.
- O ile twoja przyjaciółka waży tyle co ty, to na pewno nie - odparł fioletowy konik. Czy chcę? Sama już nie wiem.
- Ok, więc jak chcesz nam pomóc, to wskakuj, a jeśli nie, to lepiej wracaj do zoo - Szeregowy rozejrzał się niespokojnie.  - Tak czy inaczej, decyduj szybko, bo musimy stąd szybko spadać. Ludzie nie są do niej zbyt miło nastawieni.
Zamrugałam gwałtownie. Nie byłam zdecydowana... ale muszę szybko podjąć decyzję. To może pomóc mi w rozwikłaniu tej zagadki, ale...
- Szeregowy... - wystękałam. - A co właściwie Twilight robi w naszym świecie? Dlaczego i jak się tutaj dostała?
Chyba go zatkało. Patrzył na mnie, zupełnie znajomo, jak gdyby to pytanie było z kosmosu. Kolorowe koniki nie zdarzają się zbyt często w prawdziwym świecie!
- Ja... Nie wiem, co Twilight tutaj robi - jęknął, chyba zdemotywowany. - I nie ukrywam, chciałbym się dowiedzieć. Ale wiem, wyczuwam to, że ma dobre serce. A ludziom... i kucykom z dobrym sercem się pomaga - zakończył z uśmiechem. - Więc jak Marlenko, pomożesz nam?
Już chciałam odpowiedzieć, gdy odezwała się jednorożka.
- Nie chciałam nikomu z tego wymiaru opowiadać o zamiarach naszej Wielkiej Księżniczki Celestii... - Chyba coś mnie ominęło... Kogo?!  - ale wy wzbudzacie moje zaufanie. Księżniczka już długi czas obserwowała ten świat i badała sposób dostania się do niego. Przy okazji odkryła, że jest on przesiąknięty przemocą i wzajemną nienawiścią. - Przemoc? Nienawiść? Wprawdzie zdarzała się tu i ówdzie, ale nie była aż tak powszechna! Wymieniłam spojrzenia z Szeregowym, kiedy klacz zakaszlała gwałtownie. - Postanowiła, że najlepiej dla naszych cywilizacji będzie, jeśli ludzie ulegną procesowi ponifikacji i w postaci kucyków wypranych z tych negatywnych emocji zamieszkają w świecie, który także ulegnie znacznym zmianom.
Jeśli coś mogło mnie zdziwić bardziej od tych całych koników... to ich plany wobec naszego pięknego świata.
- Em... - Szeregowy wydawał się być zaniepokojony. W pełni podzielałam jego uczucia. - Na czym ma polegać ta... ponf... ponifit... ponifikacja?
Spojrzałam na klacz z wyczekiwaniem. Tak, ja też chcę to wiedzieć! Przygryzła wargę i kontynuowała:
- Nie będzie to bolesne. Ponifikacja polega jedynie na wstrzyknięciu substancji przekształcającej do krwi osobnika. Delikatne ukłucie i zmienia się cała struktura ciała człowieka i bodźce w mózgu. Ale to lepiej! Skończą się te... morderstwa. I zabijanie! I wszelka nienaturalna śmierć. - cały czas zastanawiałam się nad praktycznym znaczeniem tych słów. - I wszyscy będą szczęśliwi!


http://fc09.deviantart.net/fs70/i/2010/275/0/f/gif__gay_husbands_in_space_by_aqueousserenade-d2q5st7.gif

Offline

 

#65 2013-03-08 16:14:38

Flutterlie

Gość

Re: Rainbow Hill

Szeregowy wpatrywał się wielkimi oczami w Twilight. Był w szoku, jednak zdołał się odezwać.
- Em... Na czym ma polegać ta... ponf... ponifit... ponifikacja?
Jednorożec przygryzł wargę. Pingwin uznał, że nie jest to dobry znak.
- Nie będzie to bolesne. Ponifikacja polega jedynie na wstrzyknięciu substancji przekształcającej do krwi osobnika. Delikatne ukłucie i zmienia się cała struktura ciała człowieka i bodźce w mózgu. Ale to lepiej! Skończą się te... morderstwa. I zabijanie! I wszelka nienaturalna śmierć. - Twilight się rozkręcała z każdym słowem, żeby wreszcie zakończyć wywód i wykrzyknąć z uśmiechem. - I wszyscy będą szczęśliwi!
Pingwin zamrugał. Stał krótką chwilę, nie robiąc nic. A potem...
- Nie, nie, nie! Nie możecie tak robić! - Szeregowy złapał się za głowę. - Nie możecie zmieniać ludzi wbrew ich woli w kucyki! To... to barbarzyństwo!
- Barbarzyństwo? - przerwała mu Twilight. Chyba nie rozumiała znaczenia tego słowa.
Pingwin mocno pokiwał głową, ale nie wyjaśnił klaczy, o co mu chodzi. Zamiast tego nawijał dalej.
- Tak! Ludzie może i używają przemocy, może i nasz świat jest przesiąknięty nienawiścią, ale nie można go naprawiać w ten sposób! Ludzi trzeba przekonać, że muszą być dobrzy, a nie na siłę zmieniać ich w kucyki i dawać jakieś podejrzane zastrzyki, które ich omamią! Sam chciałbym, żeby ten świat był lepszy, przyjaźniejszy, ale nie chcę, żeby ludzie stali się pozbawionymi woli robotami! - Szeregowy miał wrażenie, że trochę przesadza, ale brnął dalej. Nie mógł na to pozwolić, po prostu nie mógł! -  Sam jestem żołnierzem, i czasem używam przemocy. Ale w ten sposób niszczy się zło. W waszym świecie też musi istnieć zło, bo... - urwał na chwilę i spuścił wzrok. Bo co? Co się dzieje, jeśli ktoś nie zna zła? Nagle wiedział już, co ma powiedzieć. - Bo jeśli nie istniałoby, nie znalibyście smaku szczęścia. A jeśli jest u was zło, musicie je pokonać przemocą. Tak samo, jak tutaj, tylko że tu robimy to na większą skalę.

 

#66 2013-03-08 20:12:38

 QWERTA

Lirimaer

Skąd: z Zoo w Central Parku
Zarejestrowany: 2012-11-19
Posty: 649
Ulubiona postać z PzM: Kowalski
Ulubiony pairing z PzM: Skilene
Znienawidzona postać z PzM: Mort

Re: Rainbow Hill

- Kowalski! Co ci jest?! No niee... - jęknął Skipper widząc złamane skrzydło towarzysza. - Rico! Zaraz... - jednak nie dokończył, bo (były) Oficer X strzelił w niego strzałką ze środkiem usypiającym. Trafił.
===========================================
- Applejack! Jesteś! Co ty... - Rainbow zatkało, bo zobaczyła Applejack zapędzającą ludzkie dzieci w zwartą grupę. Wyglądało to jak wycieczka szkolna. Jeden wyższy człowiek (widocznie nauczyciel) patrzył na nią z wdzięcznością. Po chwili Applejack zobaczyła Rainbow.
- Witaj Dashie! Nie uwierzysz co ci powiem!
- Applejack! A co chodzi? Dlaczego mu pomagasz?
- Bo on już tych dzieciaków nie mógł sam okiełznać. A przy okazji opowiedział mi coś bardzo ciekawego... - Applejack zwróciła się do nauczyciela. - Opowiesz Dashie... to wszystko?
- No jasne. - uśmiechnął się mężczyzna. - Więc..
- Stop! Przerwała mu Rainbow Dash - Nie będę słuchała żadnych ludzi! Po co w ogóle mam to robić?!
- Po pierwsze: Mam na imię Bruce. Po drugie: Już mówię, a ty Rainbow Dash usiądź spokojnie i posłuchaj. - powiedział człowiek. Rainbow tak była zdziwiona tym, że zna jej imię, że wylądowała na ławce i nadstawiła uszu.
- W naszym świecie wy, kucyki jesteście znane z bajki dla dzieci - "My Little Pony - Friendship is Magic". Chyba wszyscy znają tu wasze imiona. Są wasze figurki, fankluby. To tak w dużym skrócie.
Rainbow Dash patrzyła na niego jak skamieniała.


I'm an angel with the shotgun
fighting 'till the war is won
I don't care if heaven won't take me back

Offline

 

#67 2013-03-09 10:59:47

 Arisu

R.I.P.

47167281
Skąd: Wszędzie
Zarejestrowany: 2013-02-01
Posty: 3793
Ulubiona postać z PzM: Kowalski

Re: Rainbow Hill

Obudziłem się. Zacząłem się rozglądać. Metalowe pręty... pręty? Przecież jestem na ulicy i... Nie, nie jestem na ulicy... Pręty wskazują na to, że jestem w klatce. Rozglądam się dalej. Ujrzałem Rico i Skippera... którzy leżeli jakieś 30cm ode mnie.
-Skąd oni się tu wzięli? Co tutaj robią?
Ale nie tym się przejmowałem. Bardziej się przejąłem tym, że klatkę ktoś niósł. Ktoś, czyli... X. No ładnie, jeszcze tego brakowało...
Próbowałem wstać, ale poczułem ból w prawym skrzydle. Dopiero teraz na nie spojrzałem - wygięte pod dziwnym kontem - prawdopodobnie złamane. Dotknąłem by się upewnić. Zabolaało tak mocno,że zakręciło mi się w głowie i zemdlałem. Albo coś innego. W każdym razie straciłem przytomność...


Arisu rozpaczliwie szuka towarzystwa ; _ ; ktoś coś na GG?

Offline

 

#68 2013-03-09 12:06:52

Flutterlie

Gość

Re: Rainbow Hill

[To nie ma żadnego związku, ale twój avatar, Qwerta, mnie rozwalił ]

Po godzinie Fluttershy nadal siedziała na kanapie.
- Więc, chcecie mi powiedzieć, że ja i moje przyjaciółki, mój świat, jesteśmy powszechnie znani w waszym świecie? Za sprawą serialu, który miał być przeznaczony dla małych dziewczynek, a którym zainteresowali się dorośli ludzie? I ci ludzie kochają nas, uwielbiają, niemal czczą przy pomocy różnego rodzaju sztuki, tak? Rysunków, muzyki, filmów, opowieści? Nazywają siebie bronies, od "brothers" i "ponies". Wiele z nich stara się szerzyć dobro w tym świecie, ale nierzadko są wyśmiewani przez innych ludzi, a nawet przez innych bronies? I to wszystko zaczęło się parę lat temu?
Ben, który siedział teraz wygodnie rozwalony na fotelu, kiwnął głową.
- Tak, wiem, że to dla ciebie szok, ale tak jest. Sam bym się zdziwił, gdyby się okazało, że w równoległym świecie jestem bohaterem popularnego show.
Pegaz przytaknął.
- Tak, to jest wielki... szok dla mnie. Ale zastanawia mnie inna rzecz: jakim cudem dowiedzieliście się o nas? To znaczy... Jak ludzie, którzy produkują ten serial, dowiedzieli się z taką dokładnością, co się dzieje w innym świecie?
Holly wtrąciła się do rozmowy:
- Też mnie to zastanawia... Zgaduję, że będziemy musieli trochę powęszyć. Ale proszę, powiedz - dlaczego ty i reszta Mane 6...
- Co?
- Mane 6 to ty, Twilight, Pinkie, Rarity, Applejack i Rainbow. Innymi słowy, main 6 (główna szóstka) zostało przez bronies ochrzczone mianem "Mane 6". W każdym razie, dlaczego wy, Mane 6, przybyłyście do naszego świata?
Fluttershy westchnęła. Teraz ona będzie musiała sporo wyjaśniać.

 

#69 2013-03-09 18:26:21

 QWERTA

Lirimaer

Skąd: z Zoo w Central Parku
Zarejestrowany: 2012-11-19
Posty: 649
Ulubiona postać z PzM: Kowalski
Ulubiony pairing z PzM: Skilene
Znienawidzona postać z PzM: Mort

Re: Rainbow Hill

Skipper powoli otwierał oczy. Leżał w klatce, niesionej przez (byłego) Oficera X. Jęknął cicho: po części z bólu, po części z rezygnacji. Zobaczył leżących obok siebie Rico i Kowalskiego. Potrząsnął nimi. Kowalski tylko jęknął, natomiast Rico otworzył oczy i rozejrzał się.
- Bleblebe?
- Tak, X. Tak, klatka. Tak, prawdopodobnie niesie nas do... brrr... schroniska. - powiedział Skipper wyciągając sobie ze skrzydła dwie strzałki usypiające. Wzdrygnął się mimo woli. - Rico, nie masz apteczki? - psychopata posłusznie wypluł czerwone pudełko. - Ty sobie powyciągaj te strzałki, a ja się zajmę panem K.
===============================================
Rainbow latała w kółko. Nie mogła tego zrozumieć. Nie mogła się z tym pogodzić.
- Ale powiedz, naprawdę mówisz prawdę? Tak naprawdę - naprawdę prawdę?!
- Uspokój się. Zraz będziemy u mnie, to ci puszczę wasz serial. - Dashie i Applejack jechały razem z człowiekiem (Rainbow nadal nie chciała go nazywać po imieniu) metrem. Obiecał im że puści im u siebie w domu pierwszy odcinek "My Little Pony".
- Nie popędzaj i tak szybkiego metra. Będziemy za chwilę. - uspokajała ją zaznajomiona już ze światem ludzi Applejack.
- I tak byłabym szybsza!
- Akurat.

Ostatnio edytowany przez QWERTA (2013-03-09 18:26:50)


I'm an angel with the shotgun
fighting 'till the war is won
I don't care if heaven won't take me back

Offline

 

#70 2013-03-09 19:04:12

 Arisu

R.I.P.

47167281
Skąd: Wszędzie
Zarejestrowany: 2013-02-01
Posty: 3793
Ulubiona postać z PzM: Kowalski

Re: Rainbow Hill

Obudziłem się. Po raz drugi. A raczej otworzyłem oczy. Ujrzałem Szefa. Uklęknął obok mnie, oglądał moje skrzydło, które nie wyglądało najlepiej... Dotknął go, ja krzyknąłem z bólu. Potwornie bolało.
-Szefie, czemu?-zapytałem, ale nie uzyskałem odpowiedzi. Patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem. Nie oznaczało to nic dobrego - przynajmniej dla mnie. Z oczu wyczytałem, co ma zamiar zrobić. A mianowicie nastawić mi złamane skrzydło.
-O nie, nie Szefie, nie pozwolę panu tego zrobić... Nie, nie, nie, nie! - zacząłem krzyczeć i czołgając sie w tył doczołgałemm się do ściany klatki... niedobrze... bardzo niedobrze...
-Nie, Szefie, nie pozwolę panu, nie... - zacząłem protestować, ale niewiele dało, a praktycznie nic. Zacząłem się śmiać nerwowo, ale pewnie z moich oczu można było wyczytać strach. Podszedł do mnie.

Ostatnio edytowany przez Alice (2013-03-09 20:14:29)


Arisu rozpaczliwie szuka towarzystwa ; _ ; ktoś coś na GG?

Offline

 

#71 2013-03-09 20:31:08

 QWERTA

Lirimaer

Skąd: z Zoo w Central Parku
Zarejestrowany: 2012-11-19
Posty: 649
Ulubiona postać z PzM: Kowalski
Ulubiony pairing z PzM: Skilene
Znienawidzona postać z PzM: Mort

Re: Rainbow Hill

- Kowalski, jesteś facetem. - powiedziałem do niego. Sam byłem niezbyt zachwycony. Przyznaję, bałem się. Tego zawsze się bałem. Krwi. Bólu. Połamanych kości. Nie mówiłem chłopakom. Ale po tym co przeszli Manfredi i Johnson...
- To mnie zaboli bardziej niż ciebie. - widziałem w jego oczach strach. Zaczął się nerwowo śmiać. Odczołgał się pod ścianę klatki. Nagle klatką szarpnęło. Ja i Rico polecieliśmy pod ściany, Kowalskim miotnęło o sufit. Zawył z bólu. Ale ja też nie wyszedłem z tego bez szwanku - skrzydło zaplątało mi się w pręty klatki. Spróbowałem się podnieść. Klatka ponownie się zatrzęsła.
-Auuuuu!!! - tym razem moje skrzydło zostało złamane. Złamanie otwarte. Dużo gorzej... Zerknąłem i... jęknąłem. Kość przebiła skórę. Lała się krew.
- No i co? A ty się mazgaiłeś... - nie dokończyłem. Ostatnie co pamiętałem, to twarz X'a nachylającego się nad klatką. Dalej - ciemność.


I'm an angel with the shotgun
fighting 'till the war is won
I don't care if heaven won't take me back

Offline

 

#72 2013-03-10 09:48:35

 Arisu

R.I.P.

47167281
Skąd: Wszędzie
Zarejestrowany: 2013-02-01
Posty: 3793
Ulubiona postać z PzM: Kowalski

Re: Rainbow Hill

O nie! Tylko nie to...
Skipper złamał skrzydło... I do tego to było złamanie otwarte...
X spojrzał w naszą stronę. Uśmiech nie znikał z jego twarzy. Cieszył się, że wreszcie zaniesie nas do schroniska i odzyska odznakę...
-No ptaszki, połamałyście się trochę, ale nie szkodzi. Dostarczę was żywe lub martwe. - powiedział nadal się ciesząc.
-Otóż nie, X nie dostawczysz nas tam w ogóle. - powiedziałem ze złością. - Rico, otwórz nam klatkę i na X'a! Ja tymczasem zajmę się Szefem.
Rico wyrzygał piłę łańcuchową i przepiłował pręty. Gdy sie z tym uporał, zaatakował X'a, który szedł z zadartą głową i nie zwracał większej uwagi na nas. Następnie Rico rzucił się na niego i pobił X'a do nieprzytomności (to zemsta za Szefa).
Ja natomiast ostrożnie podniosłem Szefa i przerzuciłem przez lewe ramię. Wyskoczyłem z klatki. Może nie tyle co wyskoczyłem ale zeskoczyłem. A że nie potrafiłem utrzymać równowagi, upadłem. A raczej podparłem się na prawym skrzydle. Klatka była jakieś 50cm nad ziemią, ale z Szefem na ramieniu i złamanym skrzydłem nie byłem taki zwinny. Usłyszałem chrzęst łamanej kości. Uświadomiłem sobie, że złamałem sobie prawe skrzydło po raz drugi, ale tym razem w dwóch miejscach. Nie poczułem bólu. Byłem za bardzo przejęty, tym co się wydarzyło. Wstałem z wielkimi trudnościami i biegłem dalej. Zatrzymałem się w jakiejś opuszczonej kamienicy. Położyłem Szefa na podłodze i zacząłem rozglądać się za Rico. To było jakieś 200m od miejsca zdarzenia, więc widziałem jak z wielką nienawiścią ,a zarazem radością w oczach wiązał X'a. Gdy skończył, pobiegł do mnie i Szefa.
-Bleblebl? - zapytał mnie.
-Szef złamał skrzydło, więc musimy je opatrzyć, zanim się wykrwawi, rozumiesz? - odpowiedziałem. - A raczej ty musisz, bo ja nie mogę. Sam widzisz, prawda? - dodałem, pokazując moje skrzydło, które było powyginane w najróżniejsze strony.
-Zabieraj się do pracy - dodałem po chwili.
Rico nastawił skrzydło Skippera i zagipsował. (Tutaj warto powiedzieć, że tylko Skipper i Rico potrafili nastawiać skrzydła.)
-Dobra robota, Rico. Teraz musimy poczekać, aż Szef odzyska przytomność. - powiedziałem do przyjaciela.
-A bleblable? - zapytał mnie Rico.
-Nie, Rico, nie teraz. Mam ważniejsze rzeczy do zrobienia... - odpowiedziałem. Nie chciał mi wierzyć.
-Poza tym, jak nie ma Szefa, wtedy ja dowodzę, ponieważ jestem jego zastępcą. - dodałem, by mieć kolejna wymówkę. Wiem, że Rico chce dobrze dla mnie, ale ja za bardzo się boję. Spojrzałem na moje skrzydło. Było wymazane krwią, podobnie jak drugie. Wiadomo, po tej akcji nie było się co spodziewać, że będę nieskazitelnie czysty.
Tylko, tylko,że ja mdleję na widok krwii... Osunąłem się na ziemię...


Arisu rozpaczliwie szuka towarzystwa ; _ ; ktoś coś na GG?

Offline

 

#73 2013-03-10 16:31:45

 QWERTA

Lirimaer

Skąd: z Zoo w Central Parku
Zarejestrowany: 2012-11-19
Posty: 649
Ulubiona postać z PzM: Kowalski
Ulubiony pairing z PzM: Skilene
Znienawidzona postać z PzM: Mort

Re: Rainbow Hill

Miałem zamknięte oczy. Nie mogłem ich otworzyć. Nie dałbym rady. Nie wytrzymałbym widoku krwi. Czułem tylko, że skrzydło miałem nastawione, tyle że dziura w skórze byłą nadał baardzo bolesna. Spróbowałem nim poruszyć, ale ból był tak nie do zniesienia że znowu straciłem przytomność.
==========================================================================
Rainbow Dash i Applejack siedziały na kanapie w domu Bruce'a i nie mogły uwierzyć w to, że na 19-calowym telewizorze oglądają same siebie i resztę "Mane 6". 
- OMP*, OMP, OMP! - powtarzała ciągle Dashie.
- Zamknij się - mruknęła Applejack.
- Sama się zamknij. To jest wyjątkowo idiontyczne. Przecież my nie mówimy tak sztucznie - i nie wlepiamy morałów na każdym kroku.
- Masz rację. Ale jeszcze jedno mnie zastanawia - skąd ludzie wiedzieli co się dzieje w naszym świecie? Przecież w każdej z tych kreskówek są odzwierciedlone nasze prawdziwe przygody. Większość kwestii się zgadza. Jak to możliwe?
- Mam pewną teorię. Ale nikomu nie powiecie, ok? - powiedział tajemniczo Bruce. - Maszyna międzywymiarowa. - Applejack i Dashie ryknęły śmiechem. Po chwili zobaczyły jednak, że człowiek nie żartuje.


I'm an angel with the shotgun
fighting 'till the war is won
I don't care if heaven won't take me back

Offline

 

#74 2013-03-10 17:18:30

 Arisu

R.I.P.

47167281
Skąd: Wszędzie
Zarejestrowany: 2013-02-01
Posty: 3793
Ulubiona postać z PzM: Kowalski

Re: Rainbow Hill

Ocknąłem się. Doprawdy, mam dzisiaj wyjątkową skłonność do mdlenia... Ciekawe dlaczego?
Ale mniejsza. Popatrzyłem na Rico. Miał skrzydła całe wymazane krwią. Podobnie jak ja. Wyglądał, jakby kogoś zamordował piłą łańcuchową... Ja prawdopodobnie też... Ah, to moje poczucie humoru... Że też miałem siłę się śmiać... Wstałem. Próbowałem się podeprzeć skrzydłem (na nieszczęście prawym), ale wylądowałem na plecach. Głupie skrzydło...
Rico spojrzał na mnie. Wcześniej był zajęty przeglądem arsenału.
-A bleblble? - zapytał mnie.
-Tak, wszystko dobrze.... Szef jest nieprzytomny, chwilowo musimy sobie poradzić sami... Z tego względu, że jestem jego zastępcą, będę go przez chwilkę zastępować... Otóż nie wrócimy jeszcze do bazy. Nie damy rady. Za dużo ludzi by nas oglądało, a ja nie dam rady nieść Szefa przez całą drogę...
Rico najwyraźniej miało odmienne zdanie, co zaczął okazywać.
-Wiem, że ty też dasz radę, ale... nie damy rady, rozumiesz? O mały włos X nie zamknął nas w schronisku... Przeze... mnie... To moja wina... -  Nie wytrzymałem i rozpłakałem się. Rico przez chwilę także chciał dołączyć do mnie, lecz się powstrzymał. Zrobił obojętną minę. Patrzył na mnie, a że nie mógł wytrzymać widoku, który się przed nim roztaczał, wziął zamach i z całej siły przywalił mi plaskacza.
-Za co? - zapytałem, po czym miałem zamiar znów się rozpłakać. Rico wziął kolejny zamach i już miał zamiar sprzedać mi kolejnego, ale w porę zrozumiałem, o co mu chodzi.
-Masz rację, muszę się wziąć w garść... Zastępuję Szefa i muszę stanąć na wysokości zadania - powiedziałem, po czym zasalutowałem. Prawym skrzydłem... Dlaczego ciągle nie może do mnie dotrzeć, że jest złamane? Zawyłem z bólu... Ale szybko się uspokoiłem.
-Dobrze, więc zostaniemy tutaj, aż Szef odzyska przytomność... Ja tymczasem przejdę się, zdobędę prowiant... A ty, Rico tu zostaniesz, jasne? - powiedziałem.
Rico nie chciał się zgodzić. Zaczął coś mówić o tym, że może mi się coś stać i takie tam...
-Nie, ja musze pójśc... A ty tutaj zostać... To rozkaz - powiedziałem do Rico.
Rico z niechęcią mi zasalutował, co oznaczało, że zrozumiał.
-Niedługo wrócę - uśmiechnąłem się do przyjaciela.
Rico odwzajemnił uśmiech, a ja poszedłem.


Arisu rozpaczliwie szuka towarzystwa ; _ ; ktoś coś na GG?

Offline

 

#75 2013-03-10 17:47:50

 QWERTA

Lirimaer

Skąd: z Zoo w Central Parku
Zarejestrowany: 2012-11-19
Posty: 649
Ulubiona postać z PzM: Kowalski
Ulubiony pairing z PzM: Skilene
Znienawidzona postać z PzM: Mort

Re: Rainbow Hill

Otworzyłem oczy. Tym razem na dobre. Skrzydło bolało mnie już mniej, ale nadal czułem się podle. Podniosłem się i zobaczyłem, Rico który siedział koło mnie z zakrwawionymi skrzydłami.
- Gdzie Kowalski? - zapytałem go. Aż podskoczył, gdy zobaczył że się ocknąłęm.
- Bleenble-ble.
- CO?! - wrzasnąłem - SAM?! - podskoczyłem i jęknąłem przeciągle. Skrzydło zabolało mnie jak diabli. - Idziemy. Zaraz. Nie pozwolę żeby znowu natknął się na X-a. Jak znowu... Co? Za mną? - odwróciłem się. Za mną znowu stał X. Z klatką.
- WIEJ!! - wrzasnąłem. Rico posłusznie rzucił się poza zasięg goliata, ja nie miałem takiego szczęścia. Zwisające z boku skrzydło trochę zaburzało mi równowagę. X podniósł mnie i znowu wrzucił do klatki. Na moje poranione skrzydło - zawyłem z bólu.


I'm an angel with the shotgun
fighting 'till the war is won
I don't care if heaven won't take me back

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.badboy.pun.pl www.123tza.pun.pl www.write.pun.pl www.depefs2.pun.pl www.vri.pun.pl